***Oczami Harrego***
Blade promienie słoneczne przedostawały się do pomieszczenia, co bardziej mnie rozbudziło. Mój skarb leżał we mnie wtulony, natomiast moja ręka gładziła jej brzuch.
- Wstawaj kochanie. - szepnąłem jej do ucha. Było naprawdę już późno, a wiem, że Lizzy denerwuje się gdy ją budzę, lub ona sama się budzi o tej godzinie.
- Mhm... - mruknęła i przekręciła się tak, że była do mnie tyłem zabierając za sobą kołdrę.
- O nie... - zaśmiałem się i zacząłem 'walczyć' o swoją połowę przykrycia. Trzymała je zawzięcie w dłoni i mogłam założyć się nie wiem o co, że już nie spała, lecz miała ochotę się podroczyć.
- Co powiesz na to, że już dwunasta? - zaśmiałem się. Przed oczami miałem widok Lizzy, która zerwała się, siadając na łóżku.
- Jak to? - spytała zaspanym głosem. - Już? Dwunasta? - jęknęła i z powrotem rzuciła się na łóżko ciągnąc mnie za sobą. Nie stawiałem oporu, a jeszcze bardziej się nakręciłem, gdy zaczęła mnie całować. Kochałem budzić się rano widząc ją przed sobą. Dawało mi to niesamowicie dużo radości i szczęścia jednocześnie.
Całowała mnie bardzo namiętnie, lecz nadal nie była do końca wyluzowana. Od wczoraj zauważyłem jej zachowanie. Było dziwne. Nie wiedziałem co było powodem jej ciągle spiętych mięśni. Miałem nadzieję, że nie robiłem niczego źle.
- Co jest? - zapytałem.
- O co pytasz? - posłała niepewny uśmiech.
- O twoje zachowanie. Od kilkunastu godzin jest dziwne. - powiedziałem prosto, bez wahania.
- Wydaje ci się. - pchnęła mnie lekko na bok, tym samym zrzucając z siebie. Mruknęła coś pod nosem, a ja głośno westchnąłem.
- Mogłabym wziąć prysznic? - zapytała nie patrząc na mnie. Kuło mnie coś w środku. Nie dawało mi to spokoju.
- Nie pytaj się. - rzuciłem zwyczajnie i wstałem z łóżka udając się po bokserki. Będąc przy drzwiach spojrzałem na Lizzy, a ta miała wyraz twarzy bardzo zadumany, jakby wyszukiwała w swoich myślach czegoś bardzo daleko ukrytego.
- Ej... - cofnąłem się, odrzucając na bok ochotę wyjścia. - Widzę, że coś cię gryzie.
- Harry, do cholery nic mnie nie gryzie! - uniosła lekko ton, na co zmarszczyłem brwi. - Przepraszam... - ukryła twarz w dłonie, a ja wtuliłem się w jej ciało. Nie mogłem tak łatwo jej odpuścić, skoro na własne oczy widziałem, że miała myśli zaśmiecone czymś co nie dawało jej spokoju. Postanowiłem odpuścić, ale nie na długo.
Lizzy była w łazience już dobre 30 minut, więc postanowiłem zobaczyć co tam. Zapukałem lekko, lecz gdy nie odpowiedziała wszedłem bez słowa widząc jak owija się ręcznikiem.
- Harry, puka się... - zamarudziła patrząc na mnie przelotnie.
- Pukałem. - zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do niej powolnym krokiem. - Kochanie... - zacząłem kładąc swoje dłonie na tyle jej pleców. Jej ręce powędrowały na mój kart i zwyczajnym, pustym wzrokiem spojrzała na mnie. - Zrobiłem coś wczoraj nie tak?
- Niee.. Wszystko okej. - rzuciła lekki uśmiech. Zaczynało mnie to irytować, lecz postanowiłem opanować się.
- Kurwa... ślepy jeszcze nie jestem. - wywróciłem oczami. Jakieś napięcie panowało pomiędzy nami. Nie wyczułem żadnej potrzebnej kłótni, lecz wiedziałem, że Lizzy już go ma.
- Po prostu jestem zmęczona. Od kilku dni nie wysypiam się dobrze...
- Dziś też się nie wyspałaś? - zaśmiałem się przerywając jej.
- Bo ktoś mnie obudził. - powiedziała znacząco, na co cmoknąłem ją w czubek nosa. - Co chcesz na śniadanie? - zapytałem bardziej się do niej tuląc.
- Płatki z mlekiem.
- Jakie?
- Obojętnie. - posłała mi uśmiech całując w policzek po czym klepiąc mnie w tyłek dała znak, żebym wyszedł. Warknąłem zabawnie, na co zachichotała i zamknąłem za sobą drzwi.
Martwiłem się o nią. Nie chciałbym, żeby okazało się, że ktoś ją skrzywdził, a tym bardziej żebym dowiedział się o tym ostatni. Może nie chce mi o tym czymś powiedzieć, żebym nie wyleciał z pięściami? A może znów coś z Kathleen? Uh... nie wiem czego mógłbym się spodziewać.
Jedyne rozjaśnienie moich dni... Nie mógłbym patrzeć na to jak cierpi, nie mógłbym znieść tego, że dowiedziałem się czegoś już po fakcie. Chciałbym aby miała do mnie bezgraniczne zaufanie i żeby nie miała przede mną żadnych tajemnic.
Zupełnie zamyśliłem się i dopiero lekki trzask drzwi od łazienki mnie obudził, więc zacząłem przygotowywać płatki.
Zauważyłem jak Lizzy weszła do kuchni i usiadła na blacie stołu. Machała nogami i uśmiechała się niewinnie. Miała takie straszne zmiany humoru... ciąża.
Ona mogła być w ciąży! Przecież wszystko na to wskazywało... Minęły mniej więcej dwa tygodnie od tego, gdy kochaliśmy się bez zabezpieczenia. Nawet nie pomyślałem o tym jakie konsekwencje możemy z tego wyciągnąć. Lecz nawet jeśli by było to, to Lizzy powiedziałaby mi o tym, lecz na razie takiej wieści nie otrzymałem, lub nie otrzymam.
***Oczami Lizzy***
Po zjedzonym śniadaniu z Harrym poczułam się gorzej. Wszystko w żołądku zaczęło mi wariować i dokładnie czułam jak z wszystkiego robi mi się mieszanka.
Czułam, że po raz kolejny stchórzę.
Po raz kolejny mu tego nie powiem.
Cholernie się boje, chociaż tak naprawdę nie wiem czego. Harry tyle razy już mi powiedział, że mnie kocha, więc nasze dziecka także mógłby pokochać? Jego reakcja mogłaby być różnorodna.
Im więcej o tym rozmyślałam, tym coraz bardziej pogrążałam się w głupich scenariuszach.
- Harry, zawieziesz mnie do domu? - zapytałam cicho, a Harry kucnął przede mną.
- Już? - zdziwił się. - Przecież masz dziś wolne.
- No tak, ale umówiłam się z Ash i... - próbowałam zamaskować moje zmęczenie i złe samopoczucie. Czułam, że robiłam się coraz bledsza na twarzy. Harry chwycił moją twarz w swoje dłonie i pocałował lekko moje czoło. Zamknęłam oczy i napawałam się jego ciepłym, jakże kojącym dotykiem. Potrzebowałam teraz jego. Niespodziewanie rzuciłam się na niego z uściskiem. Po jego napiętych mięśniach wyczułam, że nie spodziewał się tego. Oplótł mnie rękoma, a ciepły oddech oplatał moją szyję.
- Pa Harry. - pocałowałam chłopaka w usta. - Kocham się. - szepnęłam.
- Kocham mocniej. - oparł swoje czoło o moje, lecz po chwili ponownie się do mnie przytulił. Wyszłam z samochodu i udałam się szybkim krokiem prosto do mojego domu. Zdjęłam szybko płaszcz i podreptałam do pokoju rzucając się na łóżko. Westchnęłam kilka razy zamykając oczy. Czułam się fatalnie. Wszystkie kości mnie bolały, co za tym szło głowa jakby miała mi za chwilę wybuchnąć.
Mimo iż przed Harrym zmyśliłam tylko, że chciałabym spotkać się z przyjaciółką postanowiłam jednak to zrobić.
Zadzwoniłam do niej i od razu się zgodziła.
Kawiarnia o tej porze była najfajniejszym miejscem na pogaduchy. Nałykałam się tabletek i trochę się polepszyło lecz nie do końca było fantastycznie.
- No opowiadaj co tam u ciebie! - nakazała, gdy już przywitałyśmy się i zajęłyśmy stolik. Zamówiłyśmy kawę i po ciastku. - Powiedziałaś Harremu? - obawiałam się tego pytania.
- Jeszcze nie... - spuściłam głowę.
- Jeszcze nie?! - podniosła głos. - Na co ty czekasz! - wykrzyknęła.
- Nie wiem... - przyznałam. - Boję się cholernie..
- Lizzy... - westchnęła. - Czego? czego się boisz?
- Że Harry mnie odrzuci...
- Co ty wygadujesz? Harry cię kocha! - oburzyła się lekko. - Mam mu sama powiedzieć?
- Nie!
- No więc właśnie. Nie możesz tyle zwlekać. To bez sensu. - podano nam kawę, a kelner lekko uśmiechnął się do nas.
- No dobra... przy najbliżej okazji powiem mu. - jak zbiorę się na odwagę...
______________________________________________________________________
Hej :)
K O M E N T O W A Ć!
Rozdział krótki, do dupy, ale uwierzcie... pisze to na ostatku sił.. wybaczcie i nie zabijcie.
Blade promienie słoneczne przedostawały się do pomieszczenia, co bardziej mnie rozbudziło. Mój skarb leżał we mnie wtulony, natomiast moja ręka gładziła jej brzuch.
- Wstawaj kochanie. - szepnąłem jej do ucha. Było naprawdę już późno, a wiem, że Lizzy denerwuje się gdy ją budzę, lub ona sama się budzi o tej godzinie.
- Mhm... - mruknęła i przekręciła się tak, że była do mnie tyłem zabierając za sobą kołdrę.
- O nie... - zaśmiałem się i zacząłem 'walczyć' o swoją połowę przykrycia. Trzymała je zawzięcie w dłoni i mogłam założyć się nie wiem o co, że już nie spała, lecz miała ochotę się podroczyć.
- Co powiesz na to, że już dwunasta? - zaśmiałem się. Przed oczami miałem widok Lizzy, która zerwała się, siadając na łóżku.
- Jak to? - spytała zaspanym głosem. - Już? Dwunasta? - jęknęła i z powrotem rzuciła się na łóżko ciągnąc mnie za sobą. Nie stawiałem oporu, a jeszcze bardziej się nakręciłem, gdy zaczęła mnie całować. Kochałem budzić się rano widząc ją przed sobą. Dawało mi to niesamowicie dużo radości i szczęścia jednocześnie.
Całowała mnie bardzo namiętnie, lecz nadal nie była do końca wyluzowana. Od wczoraj zauważyłem jej zachowanie. Było dziwne. Nie wiedziałem co było powodem jej ciągle spiętych mięśni. Miałem nadzieję, że nie robiłem niczego źle.
- Co jest? - zapytałem.
- O co pytasz? - posłała niepewny uśmiech.
- O twoje zachowanie. Od kilkunastu godzin jest dziwne. - powiedziałem prosto, bez wahania.
- Wydaje ci się. - pchnęła mnie lekko na bok, tym samym zrzucając z siebie. Mruknęła coś pod nosem, a ja głośno westchnąłem.
- Mogłabym wziąć prysznic? - zapytała nie patrząc na mnie. Kuło mnie coś w środku. Nie dawało mi to spokoju.
- Nie pytaj się. - rzuciłem zwyczajnie i wstałem z łóżka udając się po bokserki. Będąc przy drzwiach spojrzałem na Lizzy, a ta miała wyraz twarzy bardzo zadumany, jakby wyszukiwała w swoich myślach czegoś bardzo daleko ukrytego.
- Ej... - cofnąłem się, odrzucając na bok ochotę wyjścia. - Widzę, że coś cię gryzie.
- Harry, do cholery nic mnie nie gryzie! - uniosła lekko ton, na co zmarszczyłem brwi. - Przepraszam... - ukryła twarz w dłonie, a ja wtuliłem się w jej ciało. Nie mogłem tak łatwo jej odpuścić, skoro na własne oczy widziałem, że miała myśli zaśmiecone czymś co nie dawało jej spokoju. Postanowiłem odpuścić, ale nie na długo.
Lizzy była w łazience już dobre 30 minut, więc postanowiłem zobaczyć co tam. Zapukałem lekko, lecz gdy nie odpowiedziała wszedłem bez słowa widząc jak owija się ręcznikiem.
- Harry, puka się... - zamarudziła patrząc na mnie przelotnie.
- Pukałem. - zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do niej powolnym krokiem. - Kochanie... - zacząłem kładąc swoje dłonie na tyle jej pleców. Jej ręce powędrowały na mój kart i zwyczajnym, pustym wzrokiem spojrzała na mnie. - Zrobiłem coś wczoraj nie tak?
- Niee.. Wszystko okej. - rzuciła lekki uśmiech. Zaczynało mnie to irytować, lecz postanowiłem opanować się.
- Kurwa... ślepy jeszcze nie jestem. - wywróciłem oczami. Jakieś napięcie panowało pomiędzy nami. Nie wyczułem żadnej potrzebnej kłótni, lecz wiedziałem, że Lizzy już go ma.
- Po prostu jestem zmęczona. Od kilku dni nie wysypiam się dobrze...
- Dziś też się nie wyspałaś? - zaśmiałem się przerywając jej.
- Bo ktoś mnie obudził. - powiedziała znacząco, na co cmoknąłem ją w czubek nosa. - Co chcesz na śniadanie? - zapytałem bardziej się do niej tuląc.
- Płatki z mlekiem.
- Jakie?
- Obojętnie. - posłała mi uśmiech całując w policzek po czym klepiąc mnie w tyłek dała znak, żebym wyszedł. Warknąłem zabawnie, na co zachichotała i zamknąłem za sobą drzwi.
Martwiłem się o nią. Nie chciałbym, żeby okazało się, że ktoś ją skrzywdził, a tym bardziej żebym dowiedział się o tym ostatni. Może nie chce mi o tym czymś powiedzieć, żebym nie wyleciał z pięściami? A może znów coś z Kathleen? Uh... nie wiem czego mógłbym się spodziewać.
Jedyne rozjaśnienie moich dni... Nie mógłbym patrzeć na to jak cierpi, nie mógłbym znieść tego, że dowiedziałem się czegoś już po fakcie. Chciałbym aby miała do mnie bezgraniczne zaufanie i żeby nie miała przede mną żadnych tajemnic.
Zupełnie zamyśliłem się i dopiero lekki trzask drzwi od łazienki mnie obudził, więc zacząłem przygotowywać płatki.
Zauważyłem jak Lizzy weszła do kuchni i usiadła na blacie stołu. Machała nogami i uśmiechała się niewinnie. Miała takie straszne zmiany humoru... ciąża.
Ona mogła być w ciąży! Przecież wszystko na to wskazywało... Minęły mniej więcej dwa tygodnie od tego, gdy kochaliśmy się bez zabezpieczenia. Nawet nie pomyślałem o tym jakie konsekwencje możemy z tego wyciągnąć. Lecz nawet jeśli by było to, to Lizzy powiedziałaby mi o tym, lecz na razie takiej wieści nie otrzymałem, lub nie otrzymam.
***Oczami Lizzy***
Po zjedzonym śniadaniu z Harrym poczułam się gorzej. Wszystko w żołądku zaczęło mi wariować i dokładnie czułam jak z wszystkiego robi mi się mieszanka.
Czułam, że po raz kolejny stchórzę.
Po raz kolejny mu tego nie powiem.
Cholernie się boje, chociaż tak naprawdę nie wiem czego. Harry tyle razy już mi powiedział, że mnie kocha, więc nasze dziecka także mógłby pokochać? Jego reakcja mogłaby być różnorodna.
Im więcej o tym rozmyślałam, tym coraz bardziej pogrążałam się w głupich scenariuszach.
- Harry, zawieziesz mnie do domu? - zapytałam cicho, a Harry kucnął przede mną.
- Już? - zdziwił się. - Przecież masz dziś wolne.
- No tak, ale umówiłam się z Ash i... - próbowałam zamaskować moje zmęczenie i złe samopoczucie. Czułam, że robiłam się coraz bledsza na twarzy. Harry chwycił moją twarz w swoje dłonie i pocałował lekko moje czoło. Zamknęłam oczy i napawałam się jego ciepłym, jakże kojącym dotykiem. Potrzebowałam teraz jego. Niespodziewanie rzuciłam się na niego z uściskiem. Po jego napiętych mięśniach wyczułam, że nie spodziewał się tego. Oplótł mnie rękoma, a ciepły oddech oplatał moją szyję.
- Pa Harry. - pocałowałam chłopaka w usta. - Kocham się. - szepnęłam.
- Kocham mocniej. - oparł swoje czoło o moje, lecz po chwili ponownie się do mnie przytulił. Wyszłam z samochodu i udałam się szybkim krokiem prosto do mojego domu. Zdjęłam szybko płaszcz i podreptałam do pokoju rzucając się na łóżko. Westchnęłam kilka razy zamykając oczy. Czułam się fatalnie. Wszystkie kości mnie bolały, co za tym szło głowa jakby miała mi za chwilę wybuchnąć.
Mimo iż przed Harrym zmyśliłam tylko, że chciałabym spotkać się z przyjaciółką postanowiłam jednak to zrobić.
Zadzwoniłam do niej i od razu się zgodziła.
Kawiarnia o tej porze była najfajniejszym miejscem na pogaduchy. Nałykałam się tabletek i trochę się polepszyło lecz nie do końca było fantastycznie.
- No opowiadaj co tam u ciebie! - nakazała, gdy już przywitałyśmy się i zajęłyśmy stolik. Zamówiłyśmy kawę i po ciastku. - Powiedziałaś Harremu? - obawiałam się tego pytania.
- Jeszcze nie... - spuściłam głowę.
- Jeszcze nie?! - podniosła głos. - Na co ty czekasz! - wykrzyknęła.
- Nie wiem... - przyznałam. - Boję się cholernie..
- Lizzy... - westchnęła. - Czego? czego się boisz?
- Że Harry mnie odrzuci...
- Co ty wygadujesz? Harry cię kocha! - oburzyła się lekko. - Mam mu sama powiedzieć?
- Nie!
- No więc właśnie. Nie możesz tyle zwlekać. To bez sensu. - podano nam kawę, a kelner lekko uśmiechnął się do nas.
- No dobra... przy najbliżej okazji powiem mu. - jak zbiorę się na odwagę...
______________________________________________________________________
Hej :)
K O M E N T O W A Ć!
Rozdział krótki, do dupy, ale uwierzcie... pisze to na ostatku sił.. wybaczcie i nie zabijcie.