sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 91

Już od 15 minut moje oczy były otwarte i śledziły każdy zakątek sypialni Harrego. Przypominając sobie wczorajsze zdarzenie uśmiech rozprowadził się na mojej twarzy, a gdy spojrzałam na chłopaka, który leżał koło mnie, jeszcze bardziej się rozpromieniłam. Przekręcając się na bok, miałam w zamiarze poobserwować przystojnego mężczyznę, który zawładnął moim sercem, mimo iż nie byłam do tego chętna. Miłość nie wybiera. Niewyobrażalne dla mnie było to, że mój organizm reagował na Harrego dotyk tak, jakby był narkotykiem. Nie było możliwości, żebym od uzależniła się od tego. Nawet podczas bycia z Zackiem... Chwila, chwila. O czym ja do cholery myślę!
Spojrzałam jeszcze raz na Harrego, który był pochłonięty w śnie. Moje ciało zesztywniało od ciągłego leżenia, więc musiałam obudzić chłopaka, choć patrzenie na jego anielską twarz było dla mnie jakby zapotrzebowaniem do prawidłowego funkcjonowania. Moje dłonie przeniosły się na jego włosy, mierzwiąc je, a tym samym sprawiając, że wynalazłam nowy rodzaj fryzury, którego jeszcze nigdy nie widziałam u Harrego. Mruknął coś w odwecie, na co zachichotałam, bo zaraz potem jego ciało poruszyło się niespokojnie. Ucałowałam jego policzek, po czym dłonią jeździłam w górę i w dół.
- Harry. - zamarudziłam i bez przerwy się w niego wpatrywałam. Oczekiwałam jakiejkolwiek reakcji, lecz takiej nie uzyskałam. - Harry, do jasnej cholery wstań. - byłam na skraju wytrzymałości, gdy nagle jedno oko Harrego otworzyło się.
- Bardzo słodko się złościsz. - rozbawienie migotało w jego oczach i na twarzy. Fuknęłam coś pod nosem i moim zamiarem było odsunięcie się od niego, lecz duże dłonie powstrzymały mnie przed tym, obejmując mnie od tyłu.
- Specjalnie to robiłeś? - zapytałam, a w moim głosie było pełno pretensji.
- Co? - zaśmiał się.
- No specjalnie udawałeś, że śpisz? - tłumaczyłam desperacko, co zdawało się rozbawiać Harrego, bo uśmiech ani na sekundę nie schodził mu z twarzy.
- Nie, dopóki nie zaczęłaś mi w tym przeszkadzać. - żartobliwość dała się we znaki, a już po chwili otrzymałam soczystego buziaka w usta. - No księżniczko. Czas wstawać i na śniadanko. - wygrzebywał się z pościeli, a ja z powrotem opadłam na nią.
- Czas wstawać. I kto to mówi. - prychnęłam, na co Harry zaśmiał się.
Gdy ustał na nogach, mogłam poobserwować jego piękne ciało; wyrzeźbione, seksowne i oczywiście po części moje. Harry obszedł łóżko i ustał nade mną, jakby na coś czekając.
- Czego? - zapytałam niezbyt  mile, a Harry tylko odpowiedział uśmiechem.
- Chcę zanieść księżniczkę na śniadanie. - wyciągnął w moją stronę ręce.
- Potrafię iść sama, księciu. - odpowiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej, lecz nie wiele tak usiedziałam, gdyż po chwili znajdowałam się na rękach Harrego.
- Coś za dużo mnie ostatnio nosisz. - zachichotałam i tak jak wczoraj zaczęłam go łaskotać po brodzie.
- Czemu mi to robisz? - wydusił z udawaną pretensją. Lubiłam się z nim w taki sposób droczyć.
- Wiesz... Ty także słodko się złościsz. - odpowiedziałam tak samo jak on mi w łóżku.
- Złośliwości nigdy ci nie brakuje. - pocałował mnie w czoło.
Gdy znajdowaliśmy się już w kuchni, Harry podszedł do stołu i mnie na nim posadził. Odsunął się ode mnie kilka kroków i obserwował jak macham nogami w przód i w tył lekko zmieszana, gdyż byłam w samej bieliźnie, Harry z resztą też.
- Wyglądasz gorąco. - wymruczał i w mgnieniu oka znalazł się przede mną, rozsuwając dłońmi moje nogi i stając pomiędzy nimi. Swoje dłonie przeniosłam na tył jego karku, lekko masując i zakręcając na palce jego włosy. Harry jęknął cicho, nie wiem czy czasem nie chciał tego ukryć. Przybliżył się twarzą do mnie, po czym umieścił swoje usta na moich, które zdawały się być stworzone tylko i wyłącznie dla siebie. Harry językiem pieścił moje wnętrze ust. Starałam się nad nim nadążyć, lecz było ciężko.
- Czasem zwolnij, bo nie nadążam. - wydusiłam pomiędzy urywanymi oddechami, gdy rozłączyłam nasze usta.
- Lubisz powoli, okej. - powiedział poważnie, na co klepnęłam go w ramię. Chłopak zaczął się śmiać; nie wiem czy z tego, że mnie zawstydził, czy z tego, że mi 'pocisnął'. Cmoknął moje usta i zamknął w uścisku.
- Czas zrobić jedzenie, co? - zaśmiał się.
- Pomóc ci? - zapytałam będąc gotowa zeskoczyć ze stołu, co rzeczywiście zrobiłam.
- Jak chcesz. - spojrzał na mnie, a po chwili poczułam jak chwycił mój pośladek i lekko go ścisnął, po czym zabawnie zawarczał.
- Nie pozwalaj sobie. - przestrzegłam go z nutką rozbawienia i strzepnęłam jego rękę z mojego tyłka.

***

- Gdzie mnie zabierasz? Powiesz mi w końcu? - spojrzałam na Harrego, który zdawał się być mega skupiony na jeździe. Powiedział, że zawiezie mnie do pewnego miejsca, lecz nie dowiedziałam się gdzie dokładnie. - A może nie chcesz mi powiedzieć, bo masz zamiar mnie tam zostawić? - udawałam przerażoną, co spowodowało, że Harrego rozbawiony wzrok spoczął na mnie.
- Jak mnie rozszyfrowałaś? - zapytał z udawaną pretensją i ponownie spojrzał na ulicę. Dzisiejszy dzień mogłam zdecydowanie zaliczyć do tych, które najbardziej kochałam. Nie licząc poranka, jak mnie lekko zirytował, ale może dzięki temu znajdowaliśmy się w takich humorach.
- To było normalnie. Uwiodłeś mnie, a teraz zostawiasz. - powiedziałam udając zrozpaczoną. Samochód zatrzymał się przy jakimś budynku, który wyglądał schludnie, nie był za wysoki ani za niski.
- To tutaj. - uśmiechnął się chłopak. - Bój się. - dodał rechocząc.
- Już od początku drogi się bałam. - wyglądałam przez okno, bardziej zapoznając się z budynkiem. Nim zdążyłam zauważyć, Harry wysiadł z samochodu, okrążył go, po czym otworzył mi drzwi wyciągając rękę. Podziękowałam cicho.
- A tak serio, to czemu tu jesteśmy? - zapytałam zwyczajnym głosem, patrząc na twarz chłopaka. Harry chwycił mnie za rękę splatając nasze palce i ruszyliśmy.
- Zobaczysz. - wiele mi to dało do zrozumienia. Naprawdę.
Weszliśmy przez małe drzwi, oczywiście Harry przepuścił mnie pierwszą. Wnętrze budynku było schludnie urządzone, zważając jeszcze na fakt, że była to recepcja. Po prawej stronie znajdowały się fotele, jakby poczekania. Ale na co? Harry pociągnął mnie delikatnie za rękę i zaczął rozmawiać z recepcjonistką, ale wcale ich nie słuchałam, lecz nadal rozglądałam się po pomieszczeniu. Dostrzegłam namalowane nuty na ścianie za recepcją i chyba zrozumiałam co to za budynek.
- Harry. - pociągnęłam chłopaka za rękę.
- Co?
- To jest kącik muzyczny?
- No można tak powiedzieć. - zamienił jeszcze kilka słów z tą kobietą i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
- Harry, po co tu jesteśmy? - pociągnęłam go lekko za rękę, żeby w końcu powiedział mi o co chodzi.
- Zobaczysz.
- Nie Harry. Już po raz drugi otrzymuję od ciebie taką odpowiedź. Chcę coś konkretnego. - zaprzeczyłam i zatrzymałam mu drogę, stając przed nim. Jak gdyby nigdy nic chciał mnie wyminąć. Tak szybko zmienił mu się humor?
- Wytrzymaj jeszcze minutkę, proszę. - chwycił delikatnie moje nadgarstki i dostałam szybkiego buziaka w usta. Poddałam się, bo w sumie nie miałam innego wyjścia. Dorównując krokom Harrego, szłam zaraz za nim, gdy ten kurczowo trzymał moją rękę rozglądając się po pomieszczeniach, gdzie były otwarte drzwi. Nim zdążyłam zauważyć z jednych wyłonił się mężczyzna, który wyglądał mi na ponad 40 lat, lecz wypowiadać się nie będę, bo nie widziałam go nigdy na oczy. Zatrzymał się przy nas; zdawało mi się, że Harry bardzo dobrze go zna tak jak i on Harrego.
- Harry? - zapytał jakby oszołomiony. - Stary, jak ty wyrosłeś. - zaśmiał się bardzo przyjaźnie. Jego twarz była rozpromieniona, a wzrostem dorównywał Harremu. Ciało miał jakby bardziej zbudowane niż Harry, lecz siłą mogli sobie dorównywać.
- Siema Oscar. - uśmiechnął się Harry i przywitali się uściskiem dłoni. - Poznaj moją dziewczynę, Lizzy. - Przedstawił nas.
- Miło mi, Oscar. - uśmiechnął się i minimalnie zbliżył się do mnie, podając dłoń. Uścisnęłam ją i posłałam mu przyjazny uśmiech.
- No no. Masz dobry gust, stary. - zaśmiał się mężczyzna i poklepał mojego chłopaka po ramieniu. Lecz nadal nie wiedziałam po co tu jesteśmy.
Harry przysunął mnie bardziej do swojego boku i pocałował mnie w czoło. Oscar z zaciekawieniem wpatrywał się w przebieg sytuacji, więc dało mi to dużo do zastanowienia. Wiedział jaką Harry miał przeszłość?
Ponownie odłączyłam się od ich rozmowy, idąc tylko posłusznie za nimi. Każdy, kto nas zobaczył sprawiał wrażenie zdziwionego, a nawet zszokowanego tym co widzi. Czy Harry znał 3/4 Londynu?
Widziałam jak Oscar poprowadził nas do jakiego pomieszczenia, gdzie były poustawiane instrumenty. Harry puścił moją dłoń i podszedł do perkusji, która najbardziej rzuciła mi się w oczy. Bez słowa usiadł na stołeczku, który stał obok i wziął do ręki pałeczki, po czym zaczął wybijać jakiś rytm. Otworzyłam buzię ze zdziwienia. Nigdy nie wspominał, że grał, a w dodatku na tak strasznie obszernym i trudnym instrumencie.
- Harry, nic mi nie mówiłeś. - podeszłam bliżej i obserwowałam jego ruchy. Byłam podekscytowana, jeszcze chyba bardziej niż on.
- Harry by ci nie powiedział. - zaśmiał się Oscar, przez co odwróciłam się w jego stronę i w geście odpowiedzi uśmiechnęłam się.
- Grałeś w jakimś zespole? - zapytałam, gdy przerwał granie i spojrzał na mnie z uśmiechem. Kiwnął w moją stronę głową, żebym podeszła bliżej, co rzeczywiście zrobiłam. Oscar powiedział, że zostawia nas samych i opuścił pokój.
- Kiedyś tak, ale to dawno temu. - odpowiedział.
- Jak dawno? - chciałam wiedzieć.
- Trzy-cztery... - zrobił zamyślony wyraz twarzy.
- Czemu przestałeś? - nie miałam pojęcia czemu mnie to tak interesowała.
- Brakowało mi czasu. - podrzucał pałeczkę bez problemu ją łapiąc.
- Rozumiem. - trzy lata temu miał dziewczynę...
- Chcesz spróbować? - wyrwał mnie z zamyśleń. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Zdawałam sobie z tego sprawę, że na samym początku szału nie będzie, a może w ogóle. Nigdy nie pomyślałam, że kiedykolwiek spróbuje grać na perkusji. Usiadłam wygodnie i Harry nakierował mnie jak chwycić pałeczki, jak uderzać stopą. Najgorsze w tym instrumencie jest to, że stopa i talerze nie mogły chodzić równo.

***

Zostałam 'oddana' w ręce Anastasii, która chciała mnie oprowadzić po budynki i pokazać różne fajne rzeczy. Harry został w tym samym pomieszczeniu, aby doszedł do niego Oscar i od razu zaczęli zawzięcie rozmawiać.
- Jak układa ci się z Harrym? - zapytała, co mnie lekko zszokowało, bo nie spodziewałam się, że wie coś na ten temat.
- Znasz go? - nie ukrywałam zdziwienia. Dziewczyna uśmiechnęła się dziwnie i zaczęła mówić.
- Taa... - skinęła głową. - Przychodził do nas bardzo często i Oscar uczył go grać. - wytłumaczyła. Wiedziałam, że nie wszystko, bo jej wyraz twarzy był rozmarzony i dawał wiele do zastanowienia.
- Okej.
Nadal nie rozumiałam czemu chciała się ze mną przejść po tym budynku. Była ładną kobietą, wyglądała młodo, miała czarne włosy; mogłam założyć się, że farbowane. Jej strój nie był wyzywający.
- Harry jest bardzo fajnym chłopakiem. - przyznała. Zszokowało mnie to wyznanie.
- Wiem. - odpowiedziałam twardo. Do czego prowadziło jej 'wyznanie'?
- I seksownym. - rozmarzyła się ciut za bardzo, bo jej głowa przychyliła się nieco w bok, a oczy zmieniły rozmiar.
- To także wiem.
- Uprawialiście już seks? - spojrzała na mnie. To pytanie spowodowało, że zachłysnęłam się powietrzem, a chwilę potem zaśmiałam.
- Co to za pytanie? - drwina wypełniła mój głos.
- Normalne. Tylko pytam. - wstrząsnęła ramionami. - Nie miałam jeszcze takiej okazji, ale słyszałam, że jest niezły. - oblizała swoje wargi w obrzydliwy dla mnie sposób. W pewnym sensie ulżyło mi, gdy wyznała mi, że ona nigdy z nim...
- Powiem tylko tyle. Jest niesamowity. - mrugnęłam do niej oczkiem, po czym odwróciłam się gotowa odejść.
- Czekaj.. gdzie idziesz? - zapytała. Nie odpowiedziałam jej, tylko ruszyłam pewnym krokiem do Harrego. Gdybym została dłużej... bałam się myśleć do czego ta konwersacja mogła doprowadzić.

_________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam, rozdział jest :)
Troszkę później niż zamierzałam, ale wstałam późno no i zawsze ktoś mi przeszkodził w pisaniu. Rozdział monotonny, ale wszystko zmieni się już w przyszłym i następnym.
Pozdrawiam ♥

piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 90

 Rozdział zawiera sceny erotyczne, przeznaczone dla wszystkich  przeznaczone dla osób pełnoletnich! Czytasz na własną odpowiedzialność.

- Zawieziesz mnie do domu? - zapytałam Harrego, gdy wsiedliśmy do samochodu po skończeniu mojej pracy. Byłam bardzo zmęczona, więc moim jedynym marzeniem było położyć się na moim miękkim łóżku i popłynąć do krainy morfeusza.
- Myślałem, że pojedziemy do mnie. - spojrzał na mnie krótko, odpalając samochód. Pocierałam dłońmi o siebie, by je rozgrzać, gdy poczułam jak Harry mnie za nie chwyta i swoim ciepłym oddechem chucha na nie, co chwila zamykając w swoich dłoniach. Uśmiechnęłam się na ten jakże słodki wyczyn i patrzyłam na jego pełną nadziei twarz.
- A co będziemy robić? - zapytałam podstępem. Wiedziałam, że Harry nie będzie miał na myśli gier planszowych, czy czegoś z tych rzeczy.
- Ty wybierasz. - mrugnął oczkiem odsuwając się ode mnie, by móc wyruszyć z parkingu.

***

- Idę przygotować coś do jedzenia. - oznajmił Harry, gdy weszliśmy do jego mieszkania. Wracając, zrobiliśmy zakupy i było bardzo dużo możliwości w wybieraniu rodzaju chcianego pokarmu.
- Pomóc ci? - zapytałam siłując sie ze sznurówkami od moich conversów.
- Niekoniecznie. - odkrzyknął z kuchni. Gdy już rozebrałam się, poszłam do salonu, słysząc jak Harry coś nucił pod nosem. Rzadko słyszałam jak to robił, lecz bardzo mi się podobało. Nigdy nie spodziewałabym się, że Harry potrafił być aż tak samodzielny. Inny mężczyzna - zaznaczając, że Harry jest inny niż INNI - potrzebowałby pomocy nawet przy zrobieniu jajecznicy, co jest naprawdę bardzo proste. Potrafił sam zapanować nad bałaganem w swoim mieszkaniu, bo sądząc po czystości tutaj, jest naprawdę pracowity, albo nie lubi, gdy coś nie jest na swoim miejscu.
Sięgnęłam po pilot, oraz po telefon do swojej kieszeni i położyłam się wygodnie na jego kanapie.
- Wszystko okej? - usłyszałam okrzyk Harrego sprawdzający, czy ze mną wszystko w porządku.
- Tak. - odpowiedziałam tym samym i zanurzyłam się w graniu w jakieś gierki na moim telefonie. Ostatnio byłam bardzo senna, nie wiedziałam co było tego powodem. Wydawało mi się, że śpię w miarę długo; nie tyle co do późna, lecz 7-8 godzin.
Nim zdążyłam zauważyć, telefon ledwie co utrzymywał się w mojej dłoni, a powieki zdawały się ważyć wiele więcej niż w rzeczywistości. Słyszałam jakby w oddali głos Harrego, lecz nie zagłębiałam się w to, gdy bardzo szybko moje oczy zamknęły się i zagłębiłam się w śnie.

Poczułam duże dłonie, zmagające się z podniesieniem mnie z powierzchni, na której leżałam. Mruknęłam coś w niezadowoleniu, co musiało rozśmieszyć niosącego mnie, bo usłyszałam cichy chichot. Niechętnie otworzyłam oczy, widząc Harrego, który jakby nigdy nic niósł mnie na rękach.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. - pocałował mnie lekko w czoło. Uśmiechnęłam się lekko dając znać, że nie mam mu tego za złe.
- Czemu mnie niesiesz? - zaśmiałam się cicho i łaskotałam go po brodzie, co zdawało mu się przeszkadzać, bo przekręcał głowę w bok, chcąc jakby uciec od mojego dotyku.
- Chciałem przenieść cię do sypialni, żeby było ci wygodniej. Myślałem, że się nie obudzisz i będziesz spała tak do rana. - wkroczyliśmy do sypialni, a Harry lekko kopnął drzwi nogą i swobodnie wszedł do środka, zaraz kładąc mnie na łóżku. Położył się koło mnie, po czym podparł łokciem głowę i mogłam widzieć całą jego twarz, tak jak on moją.
- Oj nie musiałeś. - położyłam dłoń na jego policzku, delikatnie muskając opuszkami palców. - Było mi tak wygodnie. - posłałam uśmiech, a on prychnął.
- No i co z tego, ale wolałem, żebyś spała ze mną. - warknął zabawnie i rzucił się na mnie niczym dzikie zwierze, całując moją szyję.
- Harry. - pisnęłam śmiejąc się, chcąc za wszelką cenę odciągnąć go od siebie. Takie porywcze ruchy wywoływały łaskotki na mojej szyi, przez co nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Wierciłam się pod nim, ciągnąc go za włosy, żeby się odsunął, lecz gdy wydał z siebie pomruk, wiedziałam, że jemu to w niczym nie przeszkadza, lecz wręcz przeciwnie - nakręca go.
- Harry, zachowujesz się jak dzikie zwierzę. - skomentowałam, dalej się śmiejąc.
- Twoje dzikie zwierzę. - dał nacisk na słowo 'twoje'. Bawiło mnie to jaki Harry potrafi być spokojny, a czasem zamienić się w takiego MOJEGO zwierzaka, jak to sam skomentował.
Gdy w końcu odsunął się od mojej szyi, zauważyłam jak jego oddech minimalnie przyspieszył się, a jego oczy były utkwione w moich.
- Zrobiłem nam coś do jedzenia, a ty zasnęłaś. - fuknął niby urażony, ale wiedziałam, że gdzieś w głębi się uśmiecha.
- Przepraszam. - zrobiłam smutną minkę. - To możemy iść teraz. - porwałam się, będąc gotową zejść z łóżka, lecz w miarę szybko Harrego dłonie powstrzymały mnie, nim zdążyłam dotknąć palcami ziemi.
- Teraz to tam wiesz... - zamarudził. - Zimne. - uśmiechnął się.
- Z tego co widziałam masz mikrofalówkę, Harry. - spojrzałam na niego spod lekko przymrużonych powiek. Wydawał się być najseksowniejszym chłopakiem jakiegokolwiek widziałam na oczy. Opadł na łóżko z najbardziej cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Ej... Czy ty czegoś ode mnie oczekujesz? - zapytałam seksownie, patrząc prosto w jego oczy. Utrzymując nadal kontakt z jego pięknymi zielonymi tęczówkami, wspięłam się na jego ciało, siadając na jego talii, a nogi kładąc po obu stronach jego ciała. Moje dłonie sięgnęły za skrawek jego koszulki, - która wydawała mi się w tym momencie zbędna - i włożyłam dłonie pod nią, dotykając jego rozpalonej skóry. Przejechałam dłońmi bardzo powoli przez pępek, aż do samej klatki piersiowej.
- Ta koszulka wydaje mi się zbędna. - wymruczałam, a gdy spojrzałam na jego twarz, na której widniał cwaniacki uśmiech, sama się uśmiechnęłam. Wydawał się być bardzo skupiony na moich ruchach, a trzymając tak dłonie na jego klatce wyczułam, że jego serce bije z każdą sekundą coraz szybciej.
- Nic cię nie trzyma, żeby się jej pozbyć. - rzekł niemalże szeptem, ale jakże zmysłowym. Nie zwlekając, sięgnęłam za skrawek jego koszulki i przeciągnęłam prawie pod samą jego szyję, a Harry widząc moje dokonania, uniósł się najpierw na łokciach, a później usiadł podnosząc ręce do góry i oczywiście pomagając mi ją z niego zdjąć. Rzuciłam ją za siebie z uśmiechem wymalowanym na mojej twarzy, a teraz nie wiedziałam co mam zrobić. Harry widząc moje zażenowanie i lekkie zmieszanie, przybliżył się twarzą do mnie i zaczął muskać moje usta, a po chwili wpakował się językiem do mojej buzi. Szybko nasza pozycja zmieniła się, gdy Harry nie rozdzielając naszych ust, wrócił z powrotem na łóżko, więc ja znajdowałam się nad nim. Lecz szybko się to zmieniło, gdy Harry chwycił mnie za nadgarstki i sprawił, że teraz leżałam pod nim. Dźwignął swoje ciało na kolanach i pozostawiając moje ręce poczułam jak skierował się nimi w dół, wprost do mojego rozporka.
- Nie. - zaprzeczyłam, odrywając nasze usta, łapiąc z trudem oddech.
- Coś nie tak? - zapytał marszcząc brwi i intensywnie się we mnie wpatrując.
- Um... ja... ja chciałam... - zaczęłam, lecz nie wiedziałam jak mam to sformułować.
- Co chciałaś? - uśmiechnął się, odgadując chyba moje myśli. Czułam, że palę się ze wstydu, lecz nie miałam na to najmniejszego wpływu. - Hm?
- No ja chciałam zrobić coś dla ciebie... - wypaplałam niezbyt wyraźnie, ale chyba tak, że Harry usłyszał i zrozumiał. Uciekałam wzrokiem od jego oczu, lecz gdy chwycił mnie za podbródek, byłam zmuszona na niego spojrzeć. Mówiąc to byłam także niepewna, bo na dziś miał przepadać mi okres, a nie wiem czy go dziś dostanę czy nie. Nie czułabym się komfortowo wiedząc, że zaraz mam go dostać.
- Proszę, jestem do twojej dyspozycji. - złożył krótki pocałunek na moim czubku nosa. Poczułam się pusto, gdy zniknął znad mojej sylwetki kładąc się obok na łóżku. Nie wiedziałam od czego mam zacząć, a Harry jakby czytając w moich myślach, przywołał mnie do siebie skinięciem głowy. Posłusznie znalazłam się tuż obok Harrego. Zachęcił mnie, żebym położyła się obok niego. Rozpiął sobie spodnie i ściągnął je do samych kostek, a te zleciały na ziemię obok łóżka. Leżał teraz w samych bokserkach, a ja coraz bardziej się denerwowałam, czując jak moje ręce zaczynają drżeć i się pocić. Chciałam wstać i zacząć działać, lecz Harry jakby wyczuł moje zdenerwowanie i zatrzymał mnie, chwytając lekko moją rękę. Byłam zmuszona znów położyć się koło niego.
- Nie musisz od razu go brać do buzi. - wyszeptał wprost do mojego ucha. Nie wiem czy mnie tym uspokoił, ale mój oddech zatrzymał się na chwilę. - Zostań tu koło mnie. - ponowny szept opuścił jego pełne wargi. Pocałował mnie delikatnie w miejsce pod moim uchem. Tak jak nakazał zostałam przy nim. Stykaliśmy się ramionami i spojrzałam na Harrego, by po chwili odezwać się.
- Nakieruj mnie. - powiedziałam cicho, tak cicho, że nie miałam pojęcia czy usłyszał. Dostałam potwierdzenie moich wątpliwości, gdy lekki uspokajający uśmiech zjawił się na twarzy Harrego. Chwycił moją lewą dłoń i bardzo powoli kierował nią wprost do swoich bokserek. Ich cienki materiał został zagięty, a Harry nadal obejmując moją dłoń skierował ją do swojego członka i moją dłonią go objął. Już wcześniej miałam do czynienia z jego nadzwyczajną wielkością i jak sobie pomyślę, że wiele innych kobiet miało taką samą przyjemność jak ja, czuję się dziwnie zmieszana.
- Wszystko okej? - zapytał, gdy ja także zdałam sobie sprawę z tego, że moja dłoń zastygła w miejscu.
- Tak tak. - odpowiedziałam szybko i uśmiechnęłam się, choć Harry tego nie widział. Nakierował mnie, gdy zaczął wykonywać - nadal trzymając moją dłoń - ruchy w dół i w górę. Już po chwili byłam zdana tylko na siebie, gdy Harrego dłoń opuściła moją. Nie miałam pojęcia czy robię to dobrze, lecz sądząc po Harrego krótkich, postrzępionych oddechach mogłam stwierdzić, że było w miarę okej. Mój nadgarstek nie przestawał pracować, a ja czułam się coraz pewniej. Pierwszy raz mogłam spojrzeć na Harrego, gdy to nie ja byłam skupiona na swoim orgazmie. Wyglądał tak niesamowicie, tak bezbronnie. To było śmieszne, bo wydawało się jakby jego los zależał tylko ode mnie.
Spojrzałam na Harrego twarz i uśmiech wkradł mi się na moją. Jego na w pół przymknięte oczy spojrzały teraz w moją stronę i jakby ostatnimi siłami uniósł swoje ciało i szybkim ruchem cmoknął moje usta. Nim zdążył powrócić w pełni na łóżko, rozbrzęczał się po pokoju mój telefon.
- Proszę... nie odbieraj. - wyjęczał, a powietrze świstem wylatywało z jego ust. Harry już od dawna nie lubił jak ktoś przerywał nam nawet w rozmowie, a co dopiero w takich chwilach. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby zostawić go tutaj, potrzebującego mnie, żebym dokończyła to co zaczęłam. Musiałam doprowadzić go do orgazmu.
- Nie mam zamiaru, kochanie. - wymruczałam i cmoknęłam go w policzek, nie przerywając ani na chwilę moich ruchów. Jego ciało zdawało się rozprężyć.
- O kurwa... - przekleństwo wyleciało z ust Harrego, gdy tylko przyspieszyłam swoje ruchy. Co chwila moje imię wylatywało z ust Harrego, a uśmiech gościł na mojej twarzy.
- Lizzy... - wydusił z siebie. - Zaraz dojdę...
Wykonałam jeszcze kilka ruchów w górę i w dół, gdy poczułam jak jego penis zaczyna drżeć w mojej dłoni. Ręka Harrego powędrowała do mojej i szybko wyjął ją ze swoich bokserek. Jego oddechy były chyba z pięć razy szybsze niż moje. Cieszyłam się, że mogłam coś dla niego zrobić. Patrzyłam jak Harry próbuje uspokajać się po swoich orgazmie. Gładziłam co chwila jego włosy.
- Było kurewsko zajebiście. - wyprzedził moje pytanie. Zaśmiałam się na jego sformułowanie i dotknęłam jego czubka nosa. Chwycił mnie za nadgarstki i leżałam pod nim.
- Kiedyś ci się odpłacę. - pocałował mnie w policzek, na co zachichotałam, bo jego loczki łaskotały moją twarz. - A teraz idziemy jeść. - wyszczerzył się w uśmiechu.
Na samą myśl o jego palcach we mnie zarumieniłam się. Harry chyba tego nie widział, a wyciągając dłoń w moją stronę pomógł mi wstać. Od razu sięgnęłam po swój telefon.
- Kto to? - zapytał niemalże od razu.
- Kathleen. - odpowiedziałam grzecznie. - Pewnie się martwi.
- Odpisz jej, a ja idę się przebrać. - spojrzałam na niego, a on mrugnął oczkiem. Zaśmiałam się lekko i zaczęłam odpisywać Kathleen.


__________________________________________________________________________
Hejo wszystkim :)
Rozdział taki sobie, i nie wiem czy Wam się spodoba, ale cóż. Miałam dziś odrobinkę czasu i postanowiłam napisać, bo od poniedziałku zaczyna mi się szkoła i może już nie być tak często rozdziałów.
Chcecie jutro rozdział?
P.S. wiem, że się powtarzam, ale kto przeczytał rozdział, niech pozostawi komentarz. ♥

środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 89

Moje oczy po otworzeniu powiek zaczęły przyzwyczajać się do dziennego światła. Wstałam ze świadomością, że Harry i ja tworzymy coś pięknego już od miesiąca. Chciałam aby nasze "miesięcznice" nigdy się nie kończyły i taki uśmiech jak dziś mógł gościć na mojej twarzy już od samego rana.
Słyszałam jakieś huki jakby z kuchni, lecz musiałam najpierw moje ciało poprzeciągać. Musiałam chwilę poczekać, żeby mój umysł zaktualizował okoliczności w jakich wczoraj zasnęłam. Piżamy, w których przez cały dzień przebywałam były na swoim miejscu, więc okoliczności były takie jak zawsze. Tak podejrzewam.
Schodząc cicho na dół przypomniało mi się, że Lesie wraz z Mattem gdzieś wyjechali, Kathleen była na kolacji z Marcusem, lecz miała wrócić dopiero wieczorem. Męskie śmiechy towarzyszyły innym hałasom, które wydobywały się nie z innego pomieszczenia jak z kuchni. Cicho na palcach, jeszcze dokładnie nie obudzona weszłam do kuchni, ledwie zauważalna.
- Ooo... moja księżniczka wstała. - Harry od razu do mnie podszedł słodko przypatrując się jak wycieram oczy niczym kilkuletnia dziewczynka. - Cześć maleństwo. - dostałam soczystego buziaka w policzek.
- Maleństwo? - zamarudziłam i uszczypnęłam go w ramię.
- Zawsze będziesz moim maleństwem. - potarł swoim nosem o mój.
- Mówisz jak moja mama... - wypaplałam bez namysłu. - Co robicie? - wyswobodziłam się z ramion Harrego, szybko zmieniając temat. Nienawidziłam siebie za to, jak bardzo w nietypowych sytuacjach mogam myśleć o czymś czego nie ma i nie będzie przy mnie. Prawdziwie i w pełni myśląc nie doznałam jeszcze matczynej miłości, a prostując nie mogłam dostrzec kiedy mi się ona ukazywała. Teraz - kiedy mam chłopaka, kiedy wszystkie problemy stają się poważniejsze - mogłabym potrzebować matki, prawdziwej rodzicielki.
- Przygotowaliśmy dla ciebie śniadanie. - Jacob i Harry wyszczerzyli się w uśmiechu pełnym dumy.
- Wy? - zakpiłam żartobliwie.
- No my. - spojrzeli na siebie i jak to na chłopaków przystało, poklepali się po plecach doceniając swoje wyczyny.
- Oh dziękuję. - skinęłam głową. - A będę po nim jeszcze żyć? - zapytałam poważnie, ale oni wiedzieli, że nutka złośliwości i żartu jest w moich słowach.
- Nie. To takie pożegnalne żarcie. - podsumował Jacob i poklepał mnie po plecach, życząc smacznego, po czym wyszedł do swojego pokoju przygotowywać się na jakieś wyjście ze znajomymi.
- On tak serio? - wskazałam palcem na miejsce w którym przed chwilą stał chłopak i otworzyłam szeroko oczy.
- No tak. - skinął Harry i podał mi talerz z kilkoma omletami. - To śniadanie to pomysł Jacoba, a ja na niego przystałem zważając na dzień jaki dziś jest. - dodał już poważnie.
- A co dziś? - zapytałam udając, że nie wiem, zapychając się omletem.
- Niedziela, wiesz? - wywrócił oczami. - Serio, Lizzy? Nie wiesz? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, jakby chciał, żebym się już przyznała.
- Oj Hazz... - wstałam z krzesła i bardzo powolnym, zmysłowym krokiem zbliżyłam się do swojego chłopaka. - Wiem doskonale, kochanie. To już miesiąc. - podchodząc coraz bliżej, Harry wyciągnął w moją stronę ręce, obejmując mnie i splatając dłonie ze sobą na tyle moich pleców. Swoje dłonie wykorzystałam do rozchylenia jego kolan, żeby móc umieścić się wygodnie na jego udach. Gdy siedziałam już wygodnie, jego włosy zaczesałam do tyłu, zupełnie zmieniając jego wizerunek.
- Pamiętałaś. - jego uroczy uśmiech spowodował, że sama pragnęłam się uśmiechnąć, co rzeczywiście zrobiłam. - Jak się dziś czujesz? - jego pełne wargi przylgnęły do moich nie wyczekując nawet mojej odpowiedzi. Duże dłonie jeździły w dół i w górę moich pleców, powodując przyjemne dreszcze.
- Już lepiej. - oderwałam się od niego łapiąc oddech. Nie powiem, brakowało mi tego.
Harry unosząc swoje ciało, a dokładnie mnie przytrzymując, sięgnął po talerz z moimi omletami i przysunął w miejsce, gdzie siedzieliśmy. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami, raz zerkając w jego oczy, raz na talerz.
- Gdybyś siedziała tam, byłabyś za daleko mnie. - sprostował. Zaśmiałam się na jego wypowiedź, a tak mała "błahostka" sprawiła, że na sercu zrobiło się cieplej. - Jedz.
Wskazał na talerz, wyczekując aż zacznę kontynuować to co przerwałam. Bez słowa chwyciłam do ręki omleta i zaczęłam jeść. Dziwnie było mi przeżuwać doskonale wiedząc, że jestem obserwowana przez Harrego. Jego wzrok obserwował na zmianę moje ruchy, a później każdy milimetr mojej twarzy, szczególną uwagę skupiając na oczach.
- Harry, rozpraszasz mnie. - powiedziałam ściskając jego udo. Chłopak wydobył z siebie gardłowy śmiech, tuląc głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- Przepraszam. - zachichotał, a ja za nim.
- A ty jadłeś?
- Tak. Jedliśmy z Jacobem.
- Spałeś tu?
- Tak.
- Gdzie?
- Zadajesz za dużo pytań. - rozbawienie bez przerwy migotało na jego anielskiej twarzy.
- Oj tam. - machnęłam ręką. - No więc...?
- Na kanapie.
- Nie lepiej było przyjść do mnie? - zapytałam z lekko podniesionym głosem.
- Spałaś z Jacobem. - zachichotał.
- Jak to?
Nie dowierzałam w to co słyszę.
- No może nie do końca, lecz on spał przy twoim łóżku jakby anioł stróż. - potarł swoim nosem o mój. Nagle wszystko zaczęło do mnie wracać; podczas rozmowy z Jacobem musiałam się jakoś odłączyć od rzeczywistości, że przysnęłam i spałam aż do rana.
- A Jacob tak oparty o moje łóżko wytrzymał do rana? - moje usta niemalże uformowane w literkę "o" roztwierały się coraz bardziej.
- Prawdopodobnie tak.
Nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem, przez co Harry od razu za mną. Nie mogłam wytrzymać, gdy pomyślałam o tym, że dziś rano nie mógł podnieść się poprzez okropny ból kręgosłupa.

Po skończonym śniadaniu, a także posprzątaniu po sobie, Harry poszedł do łazienki, a ja do salonu pooglądać telewizję i poczekać na Harrego aż wróci. Telefon Harrego od razu rzucił mi się w oczy, więc wzięłam go do ręki i odblokowałam, a brak hasła zmniejszył moje męczarnie ze zgadnięciem go. Na tapecie widniało moje zdjęcie, gdy to byliśmy w Liverpoolu i pozwoliłam Harremu na małą sesję. Dni, gdy znajdowaliśmy się w tym mieście, wróciły do mnie jakbyśmy byli tam wczoraj.
Nie zdąrzyłam wejść nawet w Menu, gdy poczułam wibracje w dłoni. Podskoczyłam w miejscu, już miałam odłożyć telefon, lecz gdy ujrzałam wiadomość od kogoś, kogo w życiu bym o to nie podejrzewała, nie mogłam jej zostawić do przeczytania Harremu. Moja ciekawość wzięła w górę, gdy na dotykowym ekranie kliknęłam "odczytaj".
"Harry, dziękuję, że z nią zostałeś". Wiadomość bez przerwy dudniła w mojej głowie, niedowierzając w to, co przeczytałam. Kathleen napisała do niego takie słowa? Słowa podziękowania za coś, czego kiedyś w życiu nie pozwoliłaby mu zrobić? Czego nie chciała? Więcej czasu nie miałam na walkę o zgodność ze swoimi myślami, gdy do salonu wkroczył Harry. Patrzył na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Nigdy nie zdarzało się, żebym grzebała w jego telefonie.
- Co robisz? - podszedł do mnie, odbierając delikatnie telefon z ręki. Zdążyłam zamknąć wiadomość, ale musiałam mu powiedzieć, że mimo wszystko ją przeczytałam. Może czułby się niezręcznie w jakikolwiek sposób. Czułam się onieśmielona myślą, że Harry i Kathleen rozmawiają normalnie, wymieniając się numerami. Nie jestem zazdrosna, bo wiem, że Harry mnie kocha, lecz gdyby nie ta "wpadka" sprzed kilku lat, miałabym bezgraniczne zaufanie do Kathleen.
- Chciałam tak sobie pogrzebać, ale... ale przyszedł SMS i...
- I przeczytałaś go? - zaśmiał się lekko Harry, sprawdzając jaka wiadomość została przeze mnie przeczytana. Byłam jak małe dziecko, czekające na karę od rodziców za złe zachowanie. Harrego twarz była rozjaśniona; nie zauważyłam żadnego zmarszczenia brwi, czy grymasu wywołanego przez tą wiadomość. Usłyszałam tylko westchnięcie.
- Harry...
- Tak, dałem Kathleen swój numer. - jego rozszerzone nogi były podparciem dla łokci, które spoczywały na jego udach, a dłonie podpierały głowę, nie pozwalając zwisać dogłębnie na dół.
- Nie o to mi chodzi. - jego przerwanie mi, nie pozwoliło dokończyć tego, co tak naprawdę chciałam powiedzieć. - Wasze kontakty polepszyły się? - zapytałam delikatnie, nie chcąc wyjść na wścibską, lub od razu sprawić, że nie chciałby o tym gadać.
- Chciała po prostu, żebym się tobą zaopiekował, podczas jej wypadu na kolację. To jest cholernie niezręczne rozmawiać z osobą, z którą kiedyś prowadziło się zawziętą bitwę. - wyjaśnił, jakby zakłopotany całą sytuacją. Z jego głosu wyczytałam, że to, o czym teraz gadamy, nie jest dla niego czymś komfortowym. Ale nawet z takimi rzeczami musi się zmierzać.
- Harry... - zaczęłam łagodnie, podnosząc się z kanapy w celu ukucnięcia przed nim. Moje dłonie spoczęły na jego kolanach, lekko pocierając by dodać mu w jakikolwiek sposób otuchy. Czuł się onieśmielony? - Dziękuję, że mimo wszystko starasz się być dla niej odrobinę lepszy. Wiem, że ona też to robi w stosunku do ciebie. - tymi słowami sprawiłam, że spojrzał na mnie lecz dziwnie przygnębionym spojrzeniem. - Co jest?
- Gdy tak normalnie z nią rozmawiam... - przerwał, by po chwili kontynuować. -... wraca do mnie to, co zrobiłem z nią kiedyś. Boli mnie to, że zrobiłem to z twoją... ciocią. - teraz już rozumiałam. Gdy prowadził z nią walkę na słowa, był daleki od osądzania siebie za to co kiedyś zrobili. Lecz teraz gdy wszystko się układa, są bliżej zdarzenia, któremu nic nie przeszkadzało. Lecz dla mnie jest to przeszłość, która już dziś nie ma najmniejszego znaczenia.
- Rozumiem. - przytaknęłam. - Lecz wydaje mi się, że ona także pragnie o tym zapomnieć. Ma Marcusa, który wybaczył jej, mimo że to działo się trzy lata temu. Są szczęśliwi. - patrzyłam w jego oczy, które rozchmurzały się. Przeniosłam dłonie na jego policzki i przysunęłam jego twarz do swojej, by oprzeć nasze czoła. Zostałam wciągnięta na kolana Harrego, by po chwili mógł opleść mnie ramionami, oczekując wsparcia, które mu zaoferowałam.





sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 88

Coraz większymi krokami zbliżał się 4 grudnia, a ja leżałam w łóżku z okropnym bólem głowy jak i gardła. Nie chciałam nawet wiedzieć skąd zaczerpnęłam tej choroby. Czułam się masakrycznie. Zaraz za bólem głowy, poszedł masakryczny ból mięśni i kości.
- Może potrzebujesz czegoś?
W tej chwili byłam bardzo wdzięczna Lesie. Kochana odmówiła spotkanie z Mattem tylko po to, żeby móc ze mną posiedzieć. Kathleen wraz z Marcusem i Jacobem pojechali gdzieś za Londyn, lecz nie chcieli powiedzieć w jakiej sprawie.
- Nie, dzięki. - posłałam jej lekki uśmiech.
Od kiedy moja "rodzina" wróciła z Liverpoolu, nie rozmawiałam z Lesie na temat naszej przyjaźni, która tak jakby straciła sens. Myślałam, że może nasze kontakty już nie zostaną odnowione, że będziemy musiały zostać tylko siostrami. Nasze niegdyś szczere relacje, zostały zastąpione kłótnią o przyznanie racji.
- Lizzy, telefon ci dzwoni. - z zamyśleń wyrwał mnie rozbawiony głos Lesie. Dziewczyna widząc kto dzwoni, pełna uśmiechu wyszła z pokoju zostawiając mnie samą z dzwoniącym Harrym.
- Cześć kochanie. - już na samym początku przywitał mnie jego zachrypły głos.
- Cześć. - odchrząknęłam, nie chcąc dać po sobie znać, że mój stan nie jest najlepszy.
- Wszystko w porządku? - padło pytanie, którego jak najbardziej się spodziewałam. Chcąc "zataić" moją chorobę przed nim, czułam się jakbym igrała z ogniem. Prędzej czy później wszystko wyszłoby na jaw, a ja miałabym nieźle przechlapane.
- Po części tak.
- Czemu po części? Mówże do cholery.
- No... przeziębiłam się. - odpowiedziałam ciszej. Spodziewałam się nagłego przerwania obowiązków i znalezienia się tuż obok mnie. Harry naprawdę był człowiekiem, który o swoje bezpieczeństwo dbał najmniej, a kogoś stawiał ponad siebie. To było irytujące.
- Zaraz u ciebie będę. - jego twardy głos przyprawiał mnie o minimalne dreszcze.
- Harry, jesteś w klubie...
- Nie marudź, już do ciebie jadę. - rozłączyłam się kładąc z impetem telefon koło siebie. Gdybym była bliska śmierci, oczywiście przyciągnęłabym Harrego bez namysłu z końca świata, lecz to tylko ból głowy. Ten człowiek mnie zaskakuje.
Lesie wchodząc do pokoju, pytała czy wszystko okej, chcąc upewnić się przez mój niewyraźny wyraz twarzy. Widziałam po jej oczach, że bardzo chciała gdzieś jechać z Mattem, a informacja o tym, że Harry będzie tu lada chwila dodało jej iskierek. Po części to ja byłam przyczyną jej przymusowego zostania w domu, a teraz mogłam odetchnąć wiedząc, że już nic nie stoi na przeszkodzie. W sumie nie byłam małym dzieckiem i mogłam zostać sama w domu.
- To ja uciekam, Harry już jest. - Lesie pocałowała mnie w policzek, schylając się nade mną podczas gdy ja leżałam. Truchtem zniknęła z mojego pokoju by otworzyć Harremu, a sama wyjść do Matta. Już po chwili słyszałam Harrego wbiegającego po schodach.
- No co ty ze sobą zrobiłaś? - na samym wejściu westchnął zamykając za sobą drzwi. Przeszywającym wzrokiem oglądał moją twarz, podchodząc coraz bliżej. Jedną ręką przysunął krzesło zaraz obok mojego łóżka i nadal przyglądał mi się.
- No nic... Sama nie wiem skąd to przeziębienie. - kaszlnęłam, bo straszliwie ciężko mi się mówiło. Coraz bardziej kuło mnie w gardle, rozdrażniając moje wszystko.
- Oj kochanie... - Harry desperacko pokręcił głową chwytając mnie za zimną dłoń. Składał delikatne pocałunki na mojej dłoni, wywołując cichy chichot z moich warg. - Nie uważasz na siebie wcale. - marudził pomiędzy pocałunkami.
- Uważam. - zaprzeczyłam jak małe dziecko. Harremu naprawdę wydawało się, że tylko on potrafił był odpowiedzialny, nie zwracając uwagi na starania innych. - A ty nigdy nie chorowałeś?
- Chorowałem.
- No więc właśnie.
Chłopak pochylił się nade mną, by połączyć nasze usta w pocałunku, lecz lekko napierałam dłońmi na jego tors, tym samym odpychając go od siebie.
- Co jest? - zapytał pełen niepokoju.
- Nic. - uśmiechnęłam się lekko, łaskocząc jego policzek. - Po prostu możesz się zarazić.
- Ale mnie to nie obchodzi. - wstrząsnął ramionami, sprawiając, że jego grzywka opadła mu na czoło. Podupadłymi dłońmi zaczesałam ją do tyłu, cmokając go lekko w usta. Widziałam po jego grymasie na twarzy, że chciał pogłębić pocałunek, lecz naprawdę martwiłam się o to, żeby moja choroba nie przeszła na niego.
- Okej, wycałuję cię w swoim czasie. - przebiegle mrugnął oczkiem, a jego cwaniacki uśmiech rozbudził moje motylki w brzuchu. Na samą myśl o jego ustach na poszczególnych częściach mojego ciała, robiło mi się niesamowicie gorąco.
- Dziś u nas w klubie był Zack.
Na samą tą wiadomość otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Zachowywał się naprawdę dziwnie. - dodał. Jego spokojny ton głosu był zadziwiający, a na samą myśl o wybuchu Harrego robiło mi się niedobrze. - Był nadzwyczaj spokojny, nikogo się nie czepiał.
- Taa... Wiem coś o tym. - wypaliłam nim zdążyłam pomyśleć co tak naprawdę wyleciało z moich niewyparzonych ust. Uciekałam od Harrego wzrokiem, bo intensywność jego zielonych oczu przyprawiała mnie o brak komfortu.
- Słucham? - pokręcił głową, a jego retoryczne pytanie było pretekstem, żebym powiedziała to po raz drugi. - Rozmawiałaś z nim w ostatnim czasie?
Nie mogłam już uciec od odpowiedzi.
- Rozmawiałam.
- Po co, kurwa? - jego złość była dla mnie jak najbardziej niezrozumiała.
- Bo mogę rozmawiać z kim chce.
- Chyba nie do końca. - prychnął.
- Nie zabronisz mi, Harry! - podpierając się na łokciach podniosłam się minimalnie. Patrzyłam na jego drżące ręce, które pod wpływem pocierania je o siebie stawały się jakby bardziej interesujące.
- Lizzy, zrozum...
- Może najlepiej, żebym odizolowała się od świata, co?! - przerwałam mu natarczywie się mu przyglądając. Widziałam jak powoli uspokajał się, a jego głowa bezwładnie wisiała spuszczona w dół.
- Po prostu wiem co on ci zrobił i cholernie się boję.

***

- Nie zapomnij wziąć lekarstw, Lizzy! - krzyczała z dołu Kathleen, która już od pół godziny biegała po całym domu, by perfekcyjnie wyglądać na kolacji, na którą szła z Marcusem.
- Nie zapomnę! - odkrzyknęłam, odpisując Ashley na SMSa. Kochana odwiedziłaby mnie, lecz jest poza Londynem z Justinem. Czułam, że relacja pomiędzy nimi zmieniła się i z czasem zostanę powiadomiona o ich związku. Miejmy nadzieję.
Trzaśnięcie drzwiami dało znać, że Kathleen i Marcus już wyszli i zostałam w domu sama z Jacobem. Chłopak zajmie się swoimi sprawami, a mi zostanie pisać z przyjaciółką i czekać na Harrego aż wróci.
Pukanie do drzwi oderwało mój wzrok od telefonu. W wejściu ukazał się uśmiechnięty Jacob.
- Co robisz? - zapytał i zamykając za sobą drzwi wszedł do środka, siadając przy łóżku. Wskazałam mu krzesło, lecz pokręcił głową na znak, że jest okej.
- Leżę, piszę z przyjaciółką... - odpowiedziałam z moją całodzienną chrypką.
- Uh, a gdzie Harry?
- Musiał jechać na chwilę.
Zadziwiające było to, że Jacob przyszedł do mnie i ze mną rozmawiał. Dawno - a może nawet nigdy - nie przytrafiło mi tak zawzięcie z nim rozmawiać. Tematy, które nawzajem przerabialiśmy zdawały się nie kończyć, a szybko lecące minuty umilały ten czas.

***Oczami Harrego***

Wszedłem do domu Lizzy i zadziwiająca cisza od razu mnie nawiedziła. Wchodząc na górę zdawałem sobie z tego sprawę, że Lizzy miała zostać tylko z Jacobem. Chłopak zapewne siedział u siebie w pokoju słuchając muzyki przez słuchawki, a Lizzy leżała i robiła coś w telefonie.
Nie pukając do jej drzwi wszedłem cicho a widok od razu rzucający mi się w oczy rozbawił mnie, a zarazem zszokował. Lizzy spała na łóżku z telefonem w ręku, a Jacob zaraz obok jej łóżka na ziemi. Chciałem obudzić chłopaka, ale gdy ten by się zerwał, mógłby obudzić Lizzy, a ona zbyt słodko i niewinnie spała. Podszedłem do niej cicho i wyjąłem telefon z ręki i odłożyłem na szafkę obok.
- Śpij dobrze kochanie. - cmoknąłem ją lekko w usta i zachichotałem, gdy próbowała odgonić się. Nie przeszkadzając dłużej zszedłem na dół, postanawiając spać na kanapie.

__________________________________________________________________________
Siemson x
Jestem lekko podłamana, ponieważ obserwując Was i wejściówki na tego bloga, jestem zszokowana taką ilością komentarzy. Oczywiście w negatywnym sensie. Nic na siłę, ale wiedzcie, że napisanie rozdziału odejmuje minimum godzinę mojego cennego czasu, a Wasz komentarz, JEDEN KRÓTKI KOMENTARZ niecałą minutę, więc...
Do następnego kotki x

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 87 - cz.2

- On nie jest nudny. - doskonale wiedziałam o kogo chodzi.
- Nie jest? - prychnęła. - Sama nie wierzysz w to co mówisz. - wstrząsnęła jednym ramieniem, doskonale proch tak jak z naszego? Harry nie jest stworzony do miłości i ty doskonale o tym wiesz.wiedząc, że będę bronić swojego.
- Wiem doskonale co mówię, Margaret. - odpowiedziałam twardo. To, że Harry nie chciał uprawiać z nią seksu, nie było moją sprawą. W sumie rozumiałam ich oboje.
- Dziewczyno obudź się! - stuknęła się w czoło. - Czy ty nie rozumiesz, że czym prędzej z waszego związku zostanie  Bzykanie małych dziwek to jego żywioł i ty nigdy tego nie zmienisz i nie myśl, że zmieniłaś. Tak naprawdę go nie znasz i nie jestem pewna czy chciałabyś go poznać. Harry to prawdziwy dupek bawiący się twoimi uczuciami. Myślisz, że cię kocha, a tak naprawdę cię wykorzystuje, bo w sumie to niezłą dupą jesteś. Nie życzę wam źle, ale... Boję się o ciebie, złotko. - jej szyderczy ton głosu wprawiał mnie w furorę. Nie mogłam się poddać, chociaż wiedziałam, że jestem już prawie na skraju wytrzymałości psychicznej.
- Jak śmiesz tak mówić?! - odepchnęłam ją od siebie lekko. - Ty nic nie wiesz! Nie znasz Harrego, a posądzasz go o tak naprawdę coś, co działo się kiedyś!
- Mylisz się. Znam go bardziej niż ty. Tobie się tylko tak wydaje, że Harry jest zapatrzony w ciebie jak w przepiękny obrazek. Wiesz co on teraz robi? - spojrzała na mnie czekając na odpowiedź. - Widzisz... sama nie wiesz. Ufasz mu bezgranicznie, a później może się okazać, że miałam racje. Tacy się nigdy nie zmienią, Lizzy. - zgasiła papierosa, przedtem dmuchając mi na twarz. Odgoniłam dym i maleńkim kroczkiem cofnęłam się.
- Nie mów tak. - powiedziałam cichutko. Bałam się, że wyglądam na małą, bezsilną dziewczynkę, która obawia się wszystkiego.
- Słucham? Nie dosłyszałam. - nabijała się ze mnie, bardziej nadstawiając ucho. - Nie rozśmieszaj mnie. Niby bronisz go, a tak naprawdę tracisz swoją "silną" postawę. - słowo silną ujęła w cudzysłów w powietrzu.
- Przestań!
Złość coraz bardziej we mnie buzowała. Musiałam naprawdę powstrzymywać się od bezsilnego płaczu, lecz także od okazania złości na Margaret.
- A mówił ci o tym, że rozmawialiśmy podczas waszego kryzysu? - jej cwaniacki uśmieszek majaczący bez przerwy na jej twarzy wprawiał mnie w totalne szaleństwo. - Po twojej minie mogę stwierdzić, że nie. - zaśmiała się chamsko. - Rozmawiałam z nim, owszem. Chciałam się z nim przespać, bo był taki przygnębiony i było blisko, lecz... zadzwonił mu telefon. Powiedział, że dokończymy później.
CO?!
- Nie mówisz serio... - pokręciłam głową, w ogóle nie wierząc w jej słowa. Harry nie mógł mi tego zrobić...
- Mówię. - zaśmiała się. Podeszła do mnie całując w policzek i powoli odchodząc z uśmiechem i dumą na twarzy. Stałam jakby wmurowana w ziemię, nie wierząc w jej słowa.

***Oczami Harrego***

Wychodząc z samochodu zastanawiałem się, czy Lizzy jest już w domu. Z tego co mi mówiła, powinna już być tam około pół godziny temu. Dzwoniąc dzwonkiem naprawdę nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć Lizzy.
- Cześć Harry. Tak, Lizzy jest w domu. - Lesie, która otworzyła mi drzwi, rzuciła mi bardzo delikatny, ledwo co zauważalny uśmiech.
- Oh dzięki. - odezwałem się wchodząc do środka.
- Um.. Nie wiem co się stało, ale przyszła do domu jakaś przybita i nie chciała z nikim rozmawiać. - poinformowała mnie, a na jej słowa szerzej otworzyłem oczy. Czarne scenariusze nawiedziły mój umysł, pragnąc jak najszybciej dowiedzieć się co u niej.
- Dzięki, lecę do niej. - rzekłem i truchtem wbiegłem na górę. Po drodze minąłem Kathleen, która wychodziła chyba ze swojej sypialni. Nie spojrzała na mnie nawet, przeszła obok jakby rzeczywiście nikogo nie mijała. Zapukałem lekko do drzwi, nie uzyskując odpowiedzi, po czym bardzo cicho wszedłem do środka. Lizzy leżała na łóżku patrząc tępo w sufit, a jej aż za bardzo cicha postawa doprowadzała mnie do białej gorączki.
Nim zdążyłem zauważyć, dziewczyna zerwała się z łóżka, podchodząc do mnie, wymierzając w moją stronę siarczystego policzka. Uderzyła z taką siłą, że moja głowa przechyliła się w lewą stronę, a gdy na nią spojrzałem, w oczach miała łzy; wzrok przepełniony smutkiem, żalem i złością.
- Za co to? - zapytałem lekko pocierając na pewno zaczerwieniony już policzek.
- Spałeś z nią?! - krzyknęła z rozpaczą.
- Z kim?!
- Z Margaret! - kipiała złością. Dawno nie widziałem jej w takim stanie i to mnie przerażało. Gdy zaczęła uderzać w moją klatkę pięściami zrozumiałem, że jest bardzo rozdrażniona.
- Lizzy, do cholery uspokój się! - przytrzymałem jej dłonie w miejscu, lecz jej złość zdawała się przezwyciężać wszystko.
- Harry pytam się! Kurwa, spałeś z nią?! - rozpaczliwy głos łamał mi serce.
- Z nikim nie spałem, Lizzy! - przytuliłem ją bardzo mocno do siebie, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Oczywiście Lizzy próbowała się wyrwać kilka razy, lecz nie udawało jej się. Krzyczała na mnie, przez co uciszałem ją, nie chcąc za chwilę zbiegowiska w jej pokoju.
- Harry... jak mogłeś... - łkała cicho, upadając z bezsilności.
- Lizzy, kto Ci nagadał takich głupot! - chwyciłem jej podbródek, żądając tym samym, żeby na mnie spojrzała. Załzawione oczy raniły moje wszystko, sprawiając, że czułem się jak prawdziwy chuj, pomimo tego, że nic nie zrobiłem.
- Rozmawiałam z Margaret. - wyjęczała. - Mówiła, że z nią rozmawiałeś i że zaproponowała ci seks i... i ty się zgodziłeś, a... ale przerwał wam telefon. - opadła na moją klatkę, stojąc na nogach tylko z moją pomocą, bo ją podtrzymywałem.
- Proponowała mi, ale się nie zgodziłem. Nigdy w życiu bym ci tego nie zrobił, kochanie rozumiesz? - starałem się mówić do niej jak najbardziej uspokajająco, co zdawało się naprawdę działać.
Jej mina zdradzała wszystko. Zastanawiała się nad tym co jej powiedziałem.
- Nie wierzę ci! - pokręciła głową, opadając na ziemię i opierając się o łóżko. - Tyle cię z nią łączyło, że nawet sobie nie wyobrażasz jak mało rzeczy jest na twoją obronę. Liczył się kiedyś dla ciebie tylko seks i teraz też tak jest! Margaret mi wbiła to do głowy... Ty nigdy się nie zmienisz... - wycedziła przez zęby. Nie ukrywając, zabolały mnie jej słowa. Rozmawiała z nią. Lizzy na pewno z nią rozmawiała, bo inaczej nie mówiłaby takich rzeczy. Margaret jest zakłamana i nigdy się nie zmieni.
- Co ty mówisz?! - niedowierzaniem, że to powiedziała. Przysuwając się do niej odrobinę, kucnąłem przed nią. - Lizzy... Nie możesz jej wierzyć. Nie możesz wierzyć w jej żadne słowo, rozumiesz? - chwyciłem jej twarz w dłonie i wpatrywałem się w jej zapłakane oczy. - Za bardzo cię kocham, żeby cię zdradzić. Kochanie uwierz mi... - w duchu modliłem się, żeby Lizzy przemyślała wszystko pomyślnie.
- Harry...
- Ciii... Proszę nie mów nic... - oparłem swoje czoło o jej. Wiedziałem, że nasze serca biją tak samo mocno. Jej dłoń powędrowała na tył mojego karku lekko go masując. Drżące powietrze wylatywało z jej ust prosto na moją twarz.
- Harry... ona mówiła to wszystko... t..tak wiarygodnie...
- Lizzy.. ona wszystko zrobi, żeby zepsuć to, co razem zbudowaliśmy...
- Wiem Harry. - pociągnęła lekko nosem. - Pocałuj mnie. - zażądała, a jej prośba była dla mnie rozkazem zawsze będącym w pełni gotowym do spełnienia.
Bardzo powoli przycisnąłem jej usta do swoich, czując słony posmak jej łez. Gdy przed moimi oczyma pojawiał się widok mojej zapłakanej dziewczyny, łamało mi to serce, dosłownie. Rozkoszowałem się smakiem jej ust, czując pełną ulgę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

__________________________________________________________________________
Hej hej hej!

Kto ma ferie? Kto się cieszy? Kto województwo Mazowieckie? :D

Kochani, mam dla Was oto ten troszkę opóźniony rozdział, ale mam nadzieję, że chodź w najmniejszym stopniu jest okej. Nie miałam czasu, serio przyznaję, że też nie miałam ochoty na pisanie, ale mam nadzieję, że to wszystko z czasem się jakoś zmieni. Jeszcze teraz muszę dodać rozdział na Secrecy, bo straszliwie zaniedbałam tamtego bloga, ale to w swoim czasie.
Komy bardzo mile widziane. Pozdrowionka ♥

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 87 - cz.1

Zawzięcie przecierałam wysokie szklanki już któryś raz z kolei w dzisiejszym dniu, chcąc za wszelką cenę zabić dłużący mi się czas. Było mało klientów, co nie przeszkadzałoby raczej innym, gdybym zechciała zamknąć bar, ale wiedziałam, że nie mogłam.
Przypominając sobie wtorek kiedy to pojechałam z Kathleen na terapię, na moją twarz mimowolnie wkradał się uśmiech. Miałam nadzieję na tylko polepszone kontakty oraz odbudowanie tego, co zostało "zburzone" poprzez ich brak w domu.
Poczułam czyjąś obecność przede mną, jakby ktoś usiadł na wysokim krześle i czekał aż zwrócę na niego uwagę. Niechętnie podniosłam wzrok i moim oczom ukazał się nie kto inny jak Zack. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się już go nigdy więcej widzieć, jednak ciężko było mi uwierzyć w moje przypuszczenia, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że doskonale znał adres mojego zamieszkania, numer telefonu oraz miejsce pracy.
- Cześć. - słaby uśmiech utworzył się na jego ogółem ponurej twarzy. Mogłam szczerze przyznać, że nie widziałam go nigdy wcześniej w tak nienaturalnym stanie. Wyglądał na bardzo niedospanego, przemęczonego i... zranionego.
- Hej. - odpowiedziałam krótko, nadal dokładnie się mu przypatrując. - Co cię tu sprowadza? - zapytałam jak gdyby nigdy nic. Nie chciałam zbyt długo spędzać czasu na rozmowie z nim, bo gdyby Harry się tu zjawił... Wolałam odrzucić od siebie te myśli.
- Czemu nie przyszłaś? - zapytał z wyrzutem, jakbym zrobiła mu największą krzywdę w dziejach ludzkości. Zmarszczyłam lekko brwi, domagając się dalszego rozwinięcia jego pytania, lecz takiego nie uzyskałam.
- Pytasz się jeszcze? - cicho prychnęłam, gdy rozejrzałam się dookoła spostrzegając ludzi, którzy dosiedli tuż przy ladzie niedaleko Zacka i mnie. - Mam chłopaka.
- Wiem. - rzucił cicho i szybko, przekręcając głowę w bok, jakby chciał przeskanować każdego człowieka w barze. Był inny. Nie poznawałam go, a przynajmniej starałam się wyszukać w nim cechy, która była najbardziej wykrywalna w "dawnym" Zacku.
- Więc? Czemu oczekiwałeś mojego przybycia? - jeździłam po blacie palcem tak naprawdę bez powodu. Przeszywający mnie wzrok Zacka dawał pełno niekomfortowego poczucia, więc jak najbardziej odpowiadało mi moje zajęcie.
- Myślałem... - uciął na chwilę, opierając się łokciami o blat i spuszczając głowę w dół, by po chwili podnieść ją z powrotem. - myślałem... uh, nieważne. - pokręcił nią lekko, sprawiając tym samym, że grzywka spadła na jego oczy. Dziwnym sposobem chciałam dopytać się czemu tak się zachowywał, lecz tak naprawdę bałam się, że pomyśli sobie, że zaczyna mnie on interesować. Nie chciałam oszukiwać i jego, ale także samej siebie. Niech pozostanie przy wersji, że go nienawidzę - po części tak naprawdę było.
- Lizzy... - wydusił niemalże szeptem, po czym poczułam jego dłoń na swojej. Palące zimno jego dłoni sprawiło, że zadrżałam, a moje całe ciało spięło się. To nie był ten sam dotyk co u Harrego.
- P..przepraszam... nie mogę. - zająkałam się, lecz poczułam, że moja postawa nabiera pewności siebie. Zabierając szybko rękę, westchnęłam cicho czując już w pełni komfort.
 - Co ja sobie myślałem. - westchnął wstając. - W takim razie już sobie pójdę. - odszedł szybkim krokiem, zderzając się przy wejściu z Sarah. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby biec za nim czy w jakikolwiek sposób chcieć go zatrzymać.
- Hej, co jemu jest? - w wejściu zapytała Sarah, patrząc czy już wyszedł. - Z tego co wiem to twój były. Znów cię nachodzi? - spytała, lekko pochylając głowę w bok.
- Nie, nie. - pokiwałam szybko głową. - Nie nachodzi lecz... jakiś dziwny był dzisiaj i w sumie dobrze, że już wyszedł. Jakoś za specjalnie nie chciało mi się z nim gadać. - posłałam jej lekki uśmiech, przypominając w jakiej sytuacji kilkakrotnie stawiał ją mój chłopak. Czułam się dziwnie wiedząc, że teraz jest dla mnie taki czuły, taki kochany, a kiedyś potrafił tak na szpecić.
- Sarah... - zaczęłam łagodnie, przerywając walkę z moimi myślami.
- Wiem co chcesz powiedzieć i jest już okej. Naprawdę nie ma do czego wracać. - położyła dłoń na moim ramieniu, a usta delikatnie poszły w górę. Lecz ja nadal wyczuwałam chwiejne emocje, coś, co przypominało jej o tym co wyrabiał kiedyś Harry.
- On cię krzywdził! Nie wiem w jaki sposób i chyba nie chcę wiedzieć, ale...
- Lizzy, uspokój się. Większą presję wywierała na mnie Margaret, ale jeśli chcesz mi pomóc to nie wracajmy do tego, okej? - skinęła głową, po czym uśmiechnęła się. Nie rozumiałam jak mogła być taka spokojna w takiej sytuacji.

***

Po zakończeniu mojej zmiany chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Wiedząc, że  nie będę tam sama, jak najbardziej chciałam tam wrócić i pogadać z kimś by zapełnić czas.
Idąc na przystanek rozważałam fakt, czemu Zack pojawił się dziś w barze. Czy miał jakiś konkretny powód, lecz nie podał go?
Podchodząc coraz bliżej do mojego celu jakim był przystanek, widziałam zakapturzoną postać, która opierając się o budynek paliła papierosa. Od razu nabrałam chęci na papierosa w mojej buzi. Podchodząc bliżej poznałam, że tą postacią była Margaret. Tylko jeszcze jej mi zabrało do tego, żeby podburzyła moje emocje.
- Wiedziałam, że cię tu spotkam. - odepchnęła się od budynku i powolnym krokiem ruszyła w moją stronę. Zatrzymując się przede mną, przejechała po mnie wzrokiem od góry do dołu, mając na twarzy cwaniacki, irytujący uśmiech.
- Czego chcesz? - wycedziłam przez zęby, nogi mając jakby przymurowane do ziemi. Pamiętam gdy to w Liverpoolu poznałam ją jako miła, przyjazna dziewczyna, która była szczęśliwa ze swoim chłopakiem. Teraz dowiedziałam się, że nie wierzyła w miłość. Więc czym były te czułości, gdy całowali się tak namiętnie i wyglądali na naprawdę szczęśliwych?
- Poznałam cię jako spokojna dziewczyna... zdradziłam ci wszystko to, co mnie dręczyło. - zagłębiała się w wyobrażeniach z przed zaledwie dwóch miesięcy.
- Więc po co to zrobiłaś? - obserwowałam jej wszystkie ruchy, gdy to chodziła przede mną kopiąc maleńki kamyczek. Wyglądała dziwnie. Poszarpane czarne pończochy jeszcze bardziej sprawiały, że jej nogi wyglądały na chudsze. Krótkie szorty, do tego czarna bluza z kapturem, którego nie zdjęła, a na nogach białe, wychodzone conversy.
- Myślałam, że nie zadajesz się z tym... nudnym człowiekiem. - prychnęła, dodając nacisk na słowo 'nudnym'.
- On nie jest nudny. - doskonale wiedziałam o kogo chodzi.

___________________________________________________________________
Przepraszam bardzo, ale musiałam podzielić ten rozdział na dwie części, bo przyznam szczerze straciłam po części ochotę na pisanie, a zważając na fakt, że mam coraz mniej czasu na to, odechciewa mi się jeszcze bardziej.
Przepraszam, że taki krótki, ale no jak już mówiłam...
Nie wiem czy pojawi się rozdział w tym tygodniu, bo mam zawaloną każdą sekundę.
Przepraszam jeszcze raz jeśli Was zawiodłam.

czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 86 + kilka spraw

Wspominając nasze zbliżenie, które miało miejsce kilka dni temu, czułam niemałe motylki w brzuchu. Nasze kontakty poprawiły się, co dawało mi niesamowitą poprawę samopoczucia, które wzrosło o sto procent myśląc pozytywnie.
Siedziałam z Harrym u mnie w domu i planowaliśmy moją osiemnastkę. Każdy powtarzał mi, że jest coraz bliżej 4 grudnia i nie mamy czasu na odkładanie wszystkiego.
- To będzie razem około... - przeciągnął Harry. - około stu osób. Siedział oparty o kanapę, nogi natomiast miał wyciągnięte i rozłożone przed sobą, przez co mogłam siedzieć pomiędzy nimi i opierać się o jego tors.
- Większości nie znam... - jęknęłam.
- Powtarzam ci, że ich poznasz. To fajni ludzie, którzy naprawdę często pytają o ciebie. - cmoknął czubek mojej głowy, po czym otulił mnie silnymi ramionami. Natychmiast do mojej głowy napłynęły obrazy z tamtejszych chwil, gdy to Harry górował nade mną swoim ciałem, cały jego ciężar dźwigając na swoich rękach.
- No serio... - marudziłam tak naprawdę bez powodu.
- Ktoś tu chyba ma zły humorek. - wyszeptał Harry tuż nad moim uchem, po chwili muskając miejsce tuż pod nim. Zamknęłam oczy napawając się przyjemnością, a z moich ust wyleciało przeciągłe westchnięcie. Harry swoimi pocałunkami zjechał na szyję, przez co odchyliłam głowę dając mu do niej większy dostęp. Podniosłam rękę, przenosząc ją na tył karku Harrego, ciągnąc za końcówki jego włosów. Cichy jęk wyleciał z pełnych warg chłopaka, tworząc tym samym przyjemną melodię dla moich uszu.

***Oczami Harrego***

Wiem, że coś gnębiło Lizzy w środku. Ukrywała to, chodź nie wydaje mi się, żeby było to co innego jak babskie zmiany humoru.
Lizzy była moja. Nie wyobrażałem sobie teraz kogoś innego obok niej. Nienawidzę myśli, które niepotrzebnie zaśmiecają mój umysł, gdy pomyślę o tym, że ktoś inny mógł ją dotykać w taki sposób w jaki tylko ja mogłem. Cieszyłem się z tego, że byłem jej tym pierwszym, lecz także z tego, że pokochała mnie bez względu na to, kim byłem i co robiłem kiedyś. Jak sobie pomyślę o związku z Margaret, to jest nawet nieporównywalne do tego, co teraz dzieje się z Lizzy. Nie można tego porównać. Lizzy kocham i kochać będę, a Margaret... to było coś szczeniackiego.
Lekko szczypnąłem zębami jej skórę, na co zachichotała. Sam zaśmiałem się na ten jakże przyjemny dźwięk dla moich uszu. Kochałem robić coś, co wywoływało u Lizzy skrajne emocje, stawała się wtedy taka bezbronna, taka moja. Całując jej każdy szczegół skóry, czułem to, czego z nikim innym nie mógłbym doznać.
- Harry, już wystarczy. - zaśmiała się. Jej delikatne dłonie oplotły moją twarz przysuwając do jej, po czym poczułem cmoknięcie w usta. Nie dałem jej oddalić się, gdy pogłębiłem pocałunek, wsuwając język do wnętrza jej ust.
Przerwały nam głośne rozmowy, jakby ktoś wszedł do domu. Lizzy szybko podnosząc się z ziemi, co zrobiłem zaraz za nią, spojrzała na mnie wielkimi oczami. Pobiegła w stronę hałasu, a ja podąrzyłem tuż za nią, opierając się bokiem o ścianę.
- Wróciliście! - niemalże krzyknęła, a w jej oczach widziałem szczęście spowodowane powrotem "rodziny", której tak dawno nie widziała. Nigdy nie wybaczę Kathleen tego, że próbowała zniszczyć to, co razem z Lizzy utworzyliśmy. Ale jeśli mój skarb będzie szczęśliwy, ja także będę cieszyć się z tego.
- Kathleen, o Boże... - Lizzy rzuciła się na kobietę z uściskiem. Wiedziałem, że za chwilę nastąpi to, na co najbardziej nie lubiłem patrzeć. Płacz Lizzy.
Kathleen odwzajemniła uścisk. Miała zamknięte oczy, a uśmiech, który widniał na jej twarzy sprawiał wrażenie, jakby przede mną stała zupełnie inna osoba.
Lesie i Jacob spojrzeli na mnie i lekko kiwnęli głowami na co odpowiedziałem im z uśmiechem. Przyjaciółka Lizzy pozostała po stronie swojej matki. Nie chciała nas słuchać, zawzięcie broniła tego, co było kłamstwem. Nie byłem pewien co do tego, że kontakty jakie kiedyś były pomiędzy Lizzy i Lesie odnowią się.
- Tak bardzo za wami tęskniłam... - mała, szczęśliwa osóbka oderwała się od Kathleen, a przywitała nieśmiało z Lesie i Jacobem, wycierając policzki, które były zalane drobnymi łzami.
Spotkałem się z pustym, a zarazem oschłym spojrzeniem Kathleen, która bez najmniejszego słowa skierowała się do salonu, a zaraz za nią Lesie i Jacob. Po chwili do domu wszedł Marcus z torbami, rzucając w stronę Lizzy przyjazny uśmiech, a ta odpowiedziała mu tym samym. Co do cholery on tu robi? Lizzy z lekkim uśmiechem podążała w moim kierunku.
- Co on tu, kurwa robi? - spytałem szeptem, żeby tylko ona mogła to usłyszeć. Wiedziała o kogo chodzi. Patrzyła na mnie tym swoim wzrokiem, który zdradzał wszystko. - Nie mów mi, że spotkałaś się z nim sam na sam. - spuściła wzrok. Wiedziałem, że nie chciała się teraz kłócić.
- Lizzy, pamiętasz co on ci zrobił?! - mówiłem z wyrzutem do jej osoby, która teraz wydawała się być taka bezbronna. - Lizzy...
- Harry, on się zmienił. - podniosła głowę i odważnie spojrzała mi w oczy. - Proszę, nie teraz... Nie psujmy tego... - chwyciła moją dłoń i przystawiła sobie do ust, składając na niej delikatny pocałunek.
- Po prostu martwię się o ciebie i ja doskonale pamiętam jakie wydarzenia wiążą się z tym człowiekiem. - powiedziałem oschle, cały czas ją obserwując. Wyglądała tam bezbronnie, tak podniecająco, że koiła całą złość, która zdążyła się uformować w moim organizmie.
- Ja też pamiętam, ale to już przeszłość. - rzuciła mi lekki uśmiech, po czym bez słowa się w nią wtuliłem.
- Nie będę ci już przeszkadzać...
- Harry... - skarciła mnie wzrokiem. Pocałowałem ją lekko w czoło.
- Idź i przywitaj się z nimi, ale błagam...
- Tak tak, wiem. Z dala od Marcusa... - szepnęła mi do ucha lekko chichocząc. Pokręciłem głową i jeszcze raz pocałowałem ją, lecz tym razem w usta, po czym Lizzy odprowadziła mnie do drzwi.

***Oczami Lizzy***

Nie ukrywam, że czułam się skrępowana, gdy wkroczyłam do salonu, gdzie siedziała cała moja "rodzina". Ciężko było mi ją nazwać w pełni rodziną, bo po części zostawili mnie, a dokładnie wszystko obmyślając, nic im takiego nie zrobiłam.
Czułam, jak moje policzki były zaschnięte od łez, ale teraz to było najmniej ważne. Byłam szczęśliwa, ale nieświadoma tego, czy teraz będzie lepiej, czy jednak nie...
- Czysto tu. - Kathleen rozglądała się po całym pomieszczeniu z lekkim uśmiechem. Czy to możliwe, że tak bardzo tęskniłam za kimś, kto jeszcze do niedawna krzywdził mnie?
- Musiałam sprzątać. Inaczej nie wytrzymałabym tu. - odpowiedziałam nieśmiało i posłałam lekki uśmiech w jej stronę. Nie mogłam wierzyć w jej wcześniejsze słowa, gdy mówiła, że kocha Harrego. Nie wspominałam mu o tym. Wiedział tylko, że nie chciała go przy mnie widywać.
- Widzę, że jesteś już w pełni gotowa na samodzielne życie. - zaśmiała się, ale nie chamsko, jak to bywało w naszych kłótniach, lecz bardzo przyjaźnie.
- Nie wiem... - rzekłam, po czym zachichotałam. - Jak tam terapie? Gdy rozmawiałam z Lesie... - przerwałam, gdy przypomniało mi się, że Kathleen nie wiedziała o tym i miało tak zostać. Spojrzałam na "siostrę", a ta kiwnęła z lekkim uśmiechem, że mogę kontynuować. - Gdy rozmawiałam z Lesie mówiła, że jest coraz lepiej.
- Tak, to prawda. Nie jest tak jak... um... kiedyś. - spuściła wzrok i usiadła na kanapie. Chciałam zadać jej pytanie, które mogło nią wstrząsnąć, ale powstrzymałam się. "Kochasz nadal Harrego?" - myślę, że to nie byłoby w porządku.
- Cieszę się. - westchnęłam. - Nie wiecie jak fajnie jest nie być samej. - rzuciłam lekki uśmiech, przejeżdżając wzrokiem po każdym. Kathleen na te słowa przysunęła się do mnie, przytulając mnie i całując w czoło. W tej chwili czułam, jakbym odzyskała mamę.

***

- Lesie... - zawołałam dziewczynę, gdy ta po śniadaniu biegła na górę, aby przygotować się na wyjazd na terapię z Kathleen.
- Hm? - odwróciła się w moją stronę, czekając na dalszy ciąg rozmowy.
- Um... Mogę jechać z Kathleen na tą terapię? Chciałabym z nią porozmawiać, nadrobić ten czas kiedy nie mogłam przy niej być... - poczułam, że się lekko rumienię. Oddaliłam się od każdego domownika. Czułam, jakbym rozmawiała z zupełnie mi obcymi lub dopiero poznanymi osobami. To było koszmarne.
- Oh... - widziałam po niej, że zawzięcie myśli nad odpowiedzią. - Rozmawiałaś z mamą o tym już?
- Nie. Pytam ciebie. - pokręciłam szybko głową.
- Nie zadawaj jej dużo pytań. A szczególnie o Harrym. Proszę... - podeszła do mnie bliżej.
- Nie będę. - uśmiechnęłam się lekko. - To znaczy, że...
- Oczywiście. - odpowiedziała szeptem i zawahała się nad przytuleniem mnie. Bez słowa ani bez zastanowienia wtuliłam się w nią, przypominając czasy, kiedy nawet bez powodu tuliłyśmy się do siebie. Teraz? To już coś innego.
Po pięciu minutach rozmowy z Kathleen, ustaliłyśmy, że mogę z nią pojechać. Bałam się tego, że mogłoby być przez całą drogę niezręcznie, że mogłybyśmy nie znaleźć już wspólnych tematów. Lecz moim marzeniem było ponownie zacząć z nią rozmawiać tak jak to było gdy miałam 14, 15 lub 16 lat.
- Byliśmy w Liverpoolu. - zaczęła od tak Kathleen, gdy szłyśmy nawet sama nie wiem gdzie. - To było daleko, wiem, lecz teraz przenieśli mi trochę bliżej, więc spokojnie dojedziemy autobusem w niecałe 15 minut.
Przytaknęłam głową.
Liverpool... Miasto, które kojarzyło mi się z Harrym, kiedy poznaliśmy się bliżej, kiedy to zaczęło mi na nim zależeć. Teraz także zaczęło kojarzyć mi się z Kathleen i terapią.
- Jak ci się układa z Marcusem? - nie wiem czy to było stosowne pytanie, ale musiałam o coś zapytać.
- Nie spodziewałam się, że będzie aż tak dobrze. Marcus się zmienił... przepraszał mnie nawet za to, że krzywdził ciebie, lecz nie chciał powiedzieć mi w jaki sposób, ale podejrzewam, że swoim zachowaniem. - spojrzała na mnie, na co jej przytaknęłam pośpiesznie. Słowa "swoim zachowaniem" można odebrać na tysiąc różnych sposobów.
- To była także moja wina... - zaczęła ponownie. - Nie powiedziałam mu o zdradzie wtedy... - głos jej się załamał.
- Nie musisz mówić. Wiem o co chodzi... - szybko przerwałam jej, chcąc uwolnić ją od złego wspomnienia. Usłyszałam westchnięcie, po czym nie spodziewałam się tego, ale rzuciła się na mnie z uściskiem. - Przepraszam. - wyszeptała i pocałowała mój czubek głowy. Wtuliłam się w nią, mając nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.

_________________________________________________________________________
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!

KONIECZNIE PRZECZYTAJCIE! 

1. Dziękuję za 21 tysięcy wyświetleń ♥
2. Proszę o komentarze, ponieważ:
    * bardzo, bardzo ich potrzebuję
    * chciałabym zobaczyć ile osób to czyta, więc pozostawcie po sobie mały znaczek ;)
    * zbliżamy się do końca i zastanawiam się co z tą drugą częścią. Gdyby były czytelniczki, które chętnie czytałyby rozdziały, napisałabym, ale gdyby nie, dla siebie nie muszę tego pisać. 
    * gdyby jednak nie było chętnych do drugiej części, czy byłybyście zainteresowane nowym fanfiction? 

Proszę, niech pojawią się komentarze wszystkich, którzy to czytają. Nie wiecie ile radości mi tym dajecie. ♥ Kocham i pozdrawiam w Nowym Roku ♥♥♥