poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 47

Harry stał tyłem do mnie, mogłam zauważyć, że wpatruje się bez przerwy w drzwi.
- Przepraszam za tą akcję. - Rzekł nadal nie odwracając się do mnie.
- Nie masz za co przepraszać. - Odpowiedziałam i podeszłam nie co bliżej. Przyznam szczerze, że ta sytuacja mną lekko wstrząsnęła. Ale czemu on jeszcze stoi do mnie tyłem i mnie nie przytuli? Kurwa.. czego ja oczekuje...
- Harry... - chciałam coś powiedzieć, ale sama nie wiem co. Zacięłam się w połowie zdania i nie dokończyłam.
Zauważyłam jak odwraca się do mnie przodem.
- Przepraszam. Nie powinnaś tego zobaczyć. - Zaczął, a ja tępo wpatrywałam się w jego piękną twarz. - Ta kobieta... ona mnie od dawna nękała. Zawsze jak tu przyjeżdżałem zabawiałem się z nią i było... fajnie? - Boże... czemu on to mówi? - Ale teraz wiem, że źle robiłem. Nigdy bym tego nie powtórzył... przepraszam... - dokończył, a ja nie wiem czemu podeszłam do niego i wtuliłam się. Wyczułam, że był w lekkim szoku, ale szybko mnie objął i czułam się jak w niebie. Wciągałam jego zapach. Był cudowny...
Nie chcę, żeby się smucił z byle jakiego powodu. Chcę go widzieć zawsze uśmiechniętego i szczęśliwego.
Odlepiłam się od Harrego gdy spostrzegłam, że już za długo tkwię w uścisku z nim. Zrobił jakby lekko zawiedzioną minę, albo mi się wydawało.
- Pamiętasz co napisałem do ciebie dzień przed przyjazdem tu? - Zapytał po chwili Harry a ja pokreciłam głową. Dostałam wiele SMSów od niego, ale nie przywiązywałam zbytniej uwagi do nich.
- Żebyś wzięła coś seksownego. I co? - zapytał z cwaniackim uśmiechem, a ja zarumieniłam się. Nie wzięłam nic, myślałam, że żartował. Z resztą nie obchodził mnie jego wkurzający "podryw"?
- To idziemy na zakupy. - I to mówi chłopak? Śmiać mi się chcę jak pomyślę sobie, że Harry chodzi za mną po sklepach.
- Po co? - zareagowałam dość szybko na jego delikatny rozkaz.
- No musisz sobie coś kupić no... seksi. - łobuzerski uśmiech zawitał na jego twarzy. Szybko zganiłam go wzrokiem i usiadłam na łóżku.
- Na spódniczkę ewentualnie mogę się zgodzić, ale nie na sukienkę ani na nic innego.
- No może byc spódniczka. - wzruszył ramionami i podał mi rękę. Uścisnęłam ją i wstałam z łóżka. Podeszłam do mojej torby i wygrzebałam kasę. Nie wiedziałam czego mam spodziewać się po Harrym. Mieliśmy iść na zwykły spacer, a może on proponuje mi randkę tylko w taki niedosłowny sposób? Oj Lizzy... chciałoby się.
Przekroczyliśmy próg hotelu i szliśmy blisko siebie bez słowa. Poczułam jak w mojej kieszeni zawibrował telefon. Harry obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem i wrócił wzrokiem przed siebie.
To Ashley.
- No hej hej. - Przywitałam się i od razu uśmiech wparował na moją twarz.
- Cześć kochanie! Jak tam na wyjeździe? - zapytała dość głośno, a ja ściszyłam głośność rozmowy i odsunęłam się nieco od Harrego. Nie chciałam żeby słyszał o czym rozmawiamy, ale także wiedziałam, że Ash zacznie wypytywać się o Harrego. Co z nim, czy jest jakiś dalszy etap w naszym życiu i bla bla bla.
- Wiesz... super. Nie ma drzwi w moim i Lesie pokoju. - Spojrzałam na Harrego a ten cicho zachichotał.
- Jak to?
- Opowiem ci wszystko jak się spotkamy. - Nie chciałam jej martwić przez rozmowę przez telefon. Za dużo by histeryzowała. - A co w Londynie się ciekawego dzieje?
- Justin wrócił od swojej babci, Scott niedługo przyjeżdża...
- Cały czas słyszę te niedługo i niedługo. A kiedy konkretnie? - zapytałam już lekko poirytowana.
- Nie wiem. Rozmawiałam z nim przez Skype, ale on sam nie wie. Poinformuje nas jeszcze dokładnie.
- Już nie mogę się doczekać. - Sama w środku zaczęłam skakać z radości. Tak dawno nie widziałam Scotta, ale gdy wyjeżdżał dokładnie wszyscy byliśmy tego świadomi, że nasze widywanie się będzie ograniczone.
- Ja też. Jeszcze później kiedyś zadzwonię, a teraz muszę kończyć. Pa.
- Tęsknię, pa. - schowałam telefon do kieszeni.
- Za kim tęsknisz? - ha! Wiedziałam, że zapyta. Jest ciekawski, co czasami jest wkurzające, ale teraz mam dobry humor więc mu odpowiem.
- Za przyjaciółmi. - Westchnęłam.
- Przecież widziałaś ich kilka dni temu? - zdziwił się. Jezu.. on niczego nie rozumie.
- No może tak, ale jestem do nich bardzo przywiązana. Pozatym, jeden z nich, Scott jest daleko od Londynu i widziałam go bardzo dawno temu więc tęsknie. - Wytłumaczyłam, a on wywrócił oczami.
Nawet nie zauważyłam kiedy weszliśmy do galerii. Byłam bardzo pochłonięta rozmyślaniem o tym, co stało się dziś u Harrego w pokoju. Ta baba... niektórzy ludzie naprawdę nie rozumieją tego, że ktoś ma ich dosyć. Narzucają się bez sensu i nic z tego nie mają. Jakby ktoś kazał mi się od kogoś odwalić, zrobiłabym to od razu. Nawet jeśli teraz Harry by sobie tak zażyczył odwaliłabym się, ale byłoby mi ciężko. Przywiązałam się do niego chociaż sama się tego wypierałam. Nie mogę powiedzieć tego nikomu, nawet moich przyjaciołom. A szczególnie Harremu. Miałby polewkę ze mnie do końca jego życia.
- Ziemia do Lizzy Moore. - Pomachał ręką mi przed oczami. Skąd on wie jak mam nazwisko? Z resztą. Mój numer nie był dla niego trudny do zdobycia a mowa o jakimś nazwisku. Wyśmiałam siebie samą.
- Co? - mruknęłam cicho jakby niezadowolona z tego, że wyrwał mnie z rozmyśleń.
- Jesteśmy w galerii. Podumasz sobie przed spaniem. - Zaśmiał się, a ja wywróciłam oczami.
Poszliśmy do pierwszego sklepu. Gadaliśmy o czym popadnie, nawet o jakiś wakacjach, marzeniach... takie tam.
- No więc zdecydowałaś się już na coś? - zapytał Harry i przeglądał bluzki koło mnie. - Patrz, ta jest fajna. - pokazał mi bardzo ładną pomaranczową, luźną bluzkę.
- Masz rację, ale...
- To szukamy jeszcze jakiejś spódniczki. - Przerwał mi i przeszedł dalej w poszukiwaniu czegoś.
- Właśnie to chciałam powiedzieć... - mruknęłam do siebie pod nosem i także zaczęłam szukać czegoś. Chodziło mi o to, żeby nie biegać cały czas po przebieralniach, tylko dopasować coś i przymierzyć już razem.
Tym razem ja znalazłam jakąś spódniczkę i pokazałam Harremu. Poruszył brwiami, a ja wywróciłam oczami. To chyba znak, że może być.
Po kilku minutach wyszłam z przebieralni w tym stroju. Szczerze mówiąc odwaliłam się tak, jakbym była jego dziewczyną.. eh...
- Harry. - zawołałam go, bo był odwrócony tyłem. Odwrócił się i widziałam jak mruknął pod nosem coś w stylu "kurwa".
- Jestem pod wielkim wrażeniem, Lizzy. Bierzemy to. - Tępo wpatrywał się we mnie co mnie krępowało.
- Ja biorę. - Poprawiłam go i odwróciłam się jeszcze w stronę lustra. Nie byłam pewna czy to brać. Ta spódniczka była taka krótka...
- Nad czym się zastanawiasz? - poczułam jak Harry kładzie dłonie na moich biodrach. W pewnym sensie nie przeszkadzało mi to. Jego dotyk był jak narkotyk.
- Hm? - zamruczał do mojego ucha, a mnie przeszły ciarki.
- Nad niczym, chcę się przebrać, wyjdź. - Powiedziałam rządzicielsko, ale on ani drgnął. Machnęłam rękę żeby wyszedł. Znowu żadnej reakcji.
- Harry...
- Ja z chęcią popatrze. - Rzucił mi uśmiech, a ja zganiłam go wzrokiem. - No okej okej, już idę. - Mrugnął mi oczkiem i wyszedł rozbawiony.
Po kilku minutach opuściłam przebieralnię i udałam się do kasy, gdzie na szczęście nie było Harrego.
- Ja zapłacę. - Zjawił się tuż obok mnie i wyjmował pieniądze.
- Nie Harry, idź nam po... jakiś soczek, z chęcią się napiję.
- No to zaczekaj chwilę, zapłacę i razem pójdziemy. - Posłał mi sztuczny uśmiech, ale wiedziałam, że powoli już zaczynam go denerwować.
- Ale ja chcę już. No sio. - wygoniłam go ręką. Fuknął coś niezadowolony pod nosem i wyszedł. Pod jego nieobecność postanowiłam sobie kupić jeszcze buty. Chciałam sama za to zapłacić i mi się udało.
Weszłam do sklepu z obuwiem i ujrzałam dosyć spory wybór. Pomyślałam sobie, że na ten dzisiejszy wieczór poświęcę się i kupię jakieś szpilki. Zeszło mi szybciej niż się spodziewałam i już przy kasie stałam z kremowymi szpilkami.
Usiadłam na ławce przed sklepem gdzie kupiłam spódniczkę i bluzkę i czekałam na Harrego. Zjawił się i wręczył mi sok. Pokazałam mu buty i chyba domyślił się, że specjalnie wysłałam go po coś do picia, po patrzył na mnie z przechyloną głową i zmrużonymi oczami.
Wypiliśmy soki na ławce i posiedzieliśmy jeszcze chwilę.
- Lizzy, mogę cię i coś zapytać? - Zaczął Harry.
- Jasne, pytaj. - Odpowiedziałam. Cieszyłam się, że mam szansę być z nim szczera.
- Kim dla ciebie była ta dziewczynka wtedy w galerii? No wiesz... jak pierwszy raz się spotkaliśmy. - zapytał niepewnie Harry. On jest bardzo ciekawy, no! My tylko się kolegujemy, a on pyta o rzeczy, które.. no nie wiem.. są może czymś osobistym?
- To jest córka koleżanki Kathleen. Bardzo ją lubie i ona chyba mnie też. - Wzruszyłam ramionami, a Harry się zaśmiał.
- Napewno cię lubi. Myślałem, że to twoja siostra. To tak wyglądało.
- Wiem.. ale niestety... nie mam rodzeństwa. Z resztą teraz mi to nie przeszkadza. Kathleen jest dla mnie wredna i... nie wiem. Nie gadajmy o tym. - Pokręciłam głową i wstałam z ławki. Harry skopiował moje ruchy i wróciliśmy do hotelu.

__________________________________________________
Siema Kociaki! :* proszę komentować. Chyba nie chcę aż tak dużo, nie? :)

Moi Drodzy!

Na wstępie chciałabym bardzo podziękować wszystkim za komentarze, a szczególnie Sun Shine za wielkie wsparcie, ale także za cenne uwagi co do mojego pisania itp.
Przyznam, że te wszystkie komentarze bardzo podniosły mnie na duchu.
Postanowiłam dalej pisać te ff, chociaż nie wiem czy komentarze dalej będą się pojawiać. Miejmy nadzieję, że tak.
Nowy rozdział MOŻE pojawi się już dziś, ale niczego nie obiecuję.
No cóż! Życzę miłego czytania i do następnego!
KOCHAM! :*

czwartek, 26 czerwca 2014

Witam i Żegnam!

Chciałam się z Wami pożegnać, bo to jest mój ostatni post i zawieszam bloga. Może jeszcze kiedyś do niego wrócę, ale nic nie mogę stwierdzić.

Może nie podpasował mi jakoś temat. Nie wiem.

W każdym razie dziękuję za prawie trzy miesiące razem spędzone.

Stwarzam chyba nowe ff i będzie pod nazwą WRONG więc szukajcie kto będzie lub już jest zainteresowany.

Więc cześć! :)

środa, 25 czerwca 2014

Moi Kochani!

Bardzo długo myślałam nad tym co zrobić. I wreszcie doszłam do wniosku, że muszę zawiesić bloga.
Nie pojawił się tu ani jeden komentarz przez co jest mi bardzo przykro. Nie miałam żadnej motywacji do pisania. Pisałam to z przyjemności.

Z tego co pamiętam zaczęłam pisać różne opowiadania w wieku 8 lat.

Jeszcze trochę blog ten po będzie niezawieszony, bo może się rozmyślę.

Nie dowiecie się dalszych losów bohaterów.

Wyświetleń trochę mam, ale mi to nie wystarczy...

Mam nadzieję, że do następnego. Jeszcze napiszę dokładnie kiedy man zamiar zawiesić.

Pozdramiam.

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 46

Skończyliśmy jeść kolację. Lesie i Matt zostali jeszcze na "stołówce" żeby pogadać przy popijaniu soku. Natomiast Harry chciał załatwić jeszcze jakąś sprawę i chciał żebym poszła z nim.
- Co chcesz załatwić, Harry? - zapytałam gdy prowadził mnie do swojego pokoju.
- To. - wskazał na pomieszczenie, które nie miało drzwi. Był to mój i Lesie pokój. - Pójdziemy załatwić drzwi. - odpowiedział jakby to było oczywiste. W sumie było, ale nie chciałam żeby przez moją głupotę; że spotkałam się z tym Alexem, Harry płacił. Trzeba było jeszcze zapłacić za "wmurowanie" tych drzwi. Nie chciałam go naciągać. Co ja mówię. Dla Harrego taka sumka to prawie nic.
- Nie musisz tego załatwiać. Ja i Lesie sobie poradzimy. - rzuciłam, ale od razu spostrzegam surowy wzrok Harrego na mnie. - No co? - wzruszyłam ramionami.
- Już coś mówiłem na ten temat. Ja je wyważyłem, więc ja się tym zajmę i...
- Ale...
-... i ty nie masz już nic do gadania. Koniec. - przerwał mi i dokończył tonem rządziciela. Musiałam mu odpuścić, bo wiedziałam, że z mojego gadania nic nie wyniknie. A nie chciałam go bardziej denerwować. Mówię to ja, Lizzy Moore, która wkurza go na każdym kroku. Bardzo mądre.
Nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy u Harrego w pokoju. Widziałam jak coś brał ze swojej torby. Chyba nawet się nie rozpakował.
- Lizzy, może pójdziemy na jakiś spacer... Pozwiedzamy Liverpool... - zaproponował Harry. Czy on proponował mi randkę?
- Czemu nie? - rzuciłam i uśmiechnęłam się. Harry odwzajemnił mój gest i ustał na środku pokoju, rozglądając się za czymś. - Czego szukasz? - spytałam uważnie obserwując jego ruchy.
- Um... Był tutaj mój portfel. - powiedział i przykucnął. - Musiał mi gdzieś tutaj wypaść, bo na kolacji go miałem przy sobie. - dodał.
- Czekaj... - rzekłam i ukucnęłam tak jak on. - Tu coś leży. - powiedziałam i podniosłam jego portfel. Był otwarty, jakby go ktoś rzucił. Wypadła z niego jakaś mała paczuszka, którą podniosłam. Nie musiałam się jakoś uważnie wpatrywać, gdy zauważyłam co to. Harry chyba musiał zauważyć to, jak się na to gapię, bo się zaśmiał.
- Um... Przepraszam. - wypaliłam i oddałam mu portfel i paczuszkę prezerwatyw. Zawstydziłam się i zrobiło mi się gorąco. Czułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec. W końcu zawsze musiał to przy sobie mieć...
- Nie szkodzi. - zaśmiał się. - Wiesz, to na wypadek, gdyby nam się chciało...
- Nie kończ. - stuknęłam go. - Nam? - otworzyłam szerzej oczy.
- No żartowałem. - zaczął śmiać się z mojej reakcji. Coś czułam, że zaczynałam go lubić i to bardzo. Jakoś szybko się do niego przekonałam. - Chodź, idziemy. - wskazał mi drzwi.
- Harry? - zaczęłam niepewnie.
- Hmm? - spojrzał na mnie i po czym zamknął swój pokój.
- Czemu wystartowałeś na tego Alexa z pięściami. Mogłeś mu coś zrobić... - spojrzałam w ziemię. Kątem oka widziałam jak Harry zaciska pięści. Chyba nie lubił jak wspominałam o tym gościu.
- Mogłem i zrobiłem. Mógłbym więcej, gdybyś na mnie nie zemdlała. - spojrzał na mnie rozbawiony. - Trzeba mu było wbić do głowy, że jeśli kobieta czegoś nie chce, to się jej nie zmusza. Wyrzuciłby ciebie przez okno i ty się przejmujesz, że mu się coś stało lub mogło coś gorszego stać?! - zapytał lekko podnosząc głos.
- No nie, ale...
- No więc znasz odpowiedź. - w tym dniu przerwał mi już X razy. - Chciał cię skrzywdzić, a ja będę cię bronił, rozumiesz? - zatrzymał nas i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie wiedziałam co się dzieje. Uspokoił mnie i to bardzo. Czułam, że on się odpręża i przybliża do mnie twarz. Nie teraz, nie na korytarzu.
- Um... Chodźmy, bo nie długo recepcję zamkną. - odwróciłam głowę na bok. Widziałam jego zdezorientowaną minę i rzuciłam mu lekki uśmiech. Nie odwzajemnił go, raczej jakby się nad czymś zastanawiał. Postanowiłam iść dalej i nawet nie przejmować się tym, chociaż zakuło mnie w środku, gdy do samej recepcji się nie odezwał.
Harry zaczął rozmawiać z tą samą recepcjonistką, co była tu jak przyjechaliśmy. Mówili o czymś, czego ja w ogóle nie słuchałam. Jakie wymiary drzwi, jak to się stało. Hellow! Ich hotel, powinni wiedzieć jakie wymiary...
Ta baba zaczęła mnie irytować. Słodki wzrok, jakim patrzyła na Harrego zaczął mnie wkurzać. Poczułam jakby... zazdrość? TAK.
- Długo jeszcze? - zapytałam słodkim głosem. Raczej należałam do tych osób, które nie potrafiły długo czekać, lub usiedzieć w jednym miejscu.
- Jeszcze chwila, skarbie. - powiedział i potarł swoim nosem o mój. Przepraszam bardzo. Chodziło mi o lekki uśmiech czy coś w tym stylu, a nie od razu mówienie do mnie jakimiś zdrobnieniami. Jego zachowaniem, każdy mógł tu stwierdzić, że jesteśmy parą.
Wywróciłam oczami u oparłam się o blat recepcji. Patrzyłam znudzonym wzrokiem, jak ta kobieta pokazuje coś Harremu na kartce. Stukałam paznokciami o blat, a ta baba spojrzała na mnie. Przestałam, bo od razu pomyślałam sobie, że ją to wkurza. Dobrze, nie będę, ale odwal się od Harrego - powiedziałam w myślach.
- Jak państwo będą mieli jakiś problem, zapraszam tutaj, z chęcią pomogę.- rzuciłam nam uśmiech, ale mogłam wyczuć, że przyjemniejszy posłała Harremu, a mi z przymusu żeby nie było.
- Dziękujemy. - powiedział Harry i chwycił mnie za rękę. Chwila, chwila! Co to ma być?
Wyrwałam ją z Harrego uścisku, po czym spojrzał na mnie zdezorientowany. 
- Harry...
- No co? - znów mi przerwał. Zaśmiał się i uniósł ręce w geście poddania i odsunął się o kilkadziesiąt centymetrów. Poczułam jakby... rozczarowanie? Nie chciałam żeby był tak daleko, ale żeby także nie łapał mnie za rękę. My nigdy ze sobą nie byliśmy i nie będziemy...
- Jutro nad ranem będziecie miały już drzwi u siebie w pokoju. Ale zawsze możesz spać u mnie. - poruszył brwiami.
- Nie dzięki. - powiedziałam poważnie, ale za chwilę i tak na mojej twarzy zawitał lekki uśmiech.- Ale także dzięki za załatwienie tej całej sprawy...
- Spoko, nie musisz dziękować.
- A może dam ci...
- Nie. - znowu... Nawet nie wie co chcę mu powiedzieć.
- Czy chociaż raz mnie wysłuchasz do końca? - zapytałam lekko poirytowana. 
- Po co, skoro wiem, że będziesz chciała mi oddać te cholerne pieniądze? Nie przyjmę ich, nawet nie wiadomo jak będziesz mi je wpychać, albo prosić. - powiedział na jednym oddechu.
- Nie o to mi chodziło, ale okej. Nie chcesz mnie wysłuchać, to nie. - udałam obrażoną i założyłam ręce na piersiach.
- No to mów. - ustał przede mną czym zatrzymał moje ruchy.
- Nie.
- No powiedz.
- Nie.
- Lizzy!
- Co? Nie chciałeś usłyszeć, to nie. - wzruszyłam ramionami. Patrzył na mnie słodkimi, dużymi oczami. - Chciałam ci dać to. - powiedziałam dałam mu lekkiego buziaka w usta. Sama nie wiedziałam co robię.
Były takie miękkie. Widać było, że Harry się nawet tego nie spodziewał, bo stał w lekkim, ale pozytywnym szoku.
- Wow, Lizzy. Nie spodziewałem się. - wydusił z siebie.
- Widzisz, potrafię zaskakiwać ludzi. - zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę w stronę drzwi wyjściowych.
- Gdzie ty mnie prowadzisz? - zapytał żartobliwie i sprzeciwiał się.
- No mieliśmy iść na spacer. - rzuciłam. 
-Ale to później... Tak wieczorem... - zapowiadało się bardzo romantycznie, ale ja nie chciałam aż tak tajemniczo. Nie chciałam się jakoś nadzwyczajnie podniecić Harrym, bo to doprowadziłoby do tego, że zupełnie zatraciłabym się w nim. A tego bym nie chciała. Wyśmiałby mnie, gdybym mu cokolwiek powiedziała na ten temat. Ale te pocałunki? Czemu mnie w ogóle całował?
Kiwnęłam tylko głową i ustaliśmy przed drzwiami Harrego pokoju. Wygrzebał kluczyki z tylnej kieszeni, ale zdawało się, że nie były potrzebne... Harry spojrzał na mnie zdezorientowany i chowając mnie za swoją sylwetką cicho weszliśmy do środka.
To, co tam zobaczyłam, totalnie mną wstrząsnęło. Ta baba, która chciała żebym "poznała" ją z Harrym leżała na jego łóżku prawie nago. Harry jeszcze bardziej mnie schował, ale chciałam się zza niego wysunąć, lecz nie pozwalał mi. Hellow! Co innego jakby tam leżał prawie nagi facet.
- Co ty tu do cholery robisz? - krzyknął i podszedł do niej. - Wypierdalaj stąd! - krzyknął. Podeszłam do niego i chciałam go odciągnąć żeby jej niczego nie zrobił, ale przypomniało mi się, że on nie bije kobiet.
- No przecież wróciłeś po mnie do tej łazienki i umówiłeś się ze mną na tą godzinę. Miałeś się nie spóźniać... - zrobiła smutną minę, ale po chwili zamieniła ją w uśmiech.
- Nie kłam! Przez cały dzień byłem z Lizzy, prawda? - zwrócił się do mnie.
- Tak. - odpowiedziałam pewnym głosem. Kobieta podniosła się z łóżka i chciała podejść do mnie, jednak Harry zastawił jej drogę.
- Już swojej dziewczyny mi nie pokażesz? - zapytała z głupkowatym uśmiechem na tym swoim sztucznym ryju.
- Nie. - powiedział twardo. Myślałam, że zacznie jej mówić, że nie jesteśmy parą i w ogóle, a tu proszę. Ale teraz nawet ja nie chciałam go poprawiać.
- No więc w takim razie kiedyś się umówimy, prawda maleńka? - chciała mnie chwycić za rękę, ale Harry znów zastawił jej drogę.
- Nie dotykaj jej, rozumiesz, kurwa? - krzyknął. - Nigdzie nie będzie się z tobą spotykać. Ja także. Wynocha. - Powiedział dosyć twardo. Ja na jej miejscu już dawno bym stąd wyszła. - Nie? W takim razie wołam ochronę. - Woo... ostro. Teraz babko, będziesz musiała stąd wyjść.
- Harry, czemu ty mi to robisz? Przecież kiedyś powiedziałeś, że ułożymy sobie razem życie, tylko muszę na ciebie poczekać. Więc czekam, kochanie. - CO?
- Nigdy tak nie mówiłem! Nie zwracaj się tak do mnie! - wyjął telefon z ręki i zaczął wybijać jakiś numer. - Ochrona? Pod pokój 269, poproszę. Szybko. - powiedział do telefonu. - Za chwilę tu będą. - mogłam wyczuć, że jest bardzo zdenerwowany. Przybliżył się do mnie bardziej i objął ręką. Trząsł się cały i jego oddech był nierówny. Widziałam jak uspokajał się, więc nie zrzucałam jego ręki z mojego boku.
- Słodko, ale kiedyś i tak będziesz mój. Sama wyjdę. - powiedziała ostro do ochrony, która chciała wyprowadzić ją na siłę.
- Dzięki. - rzucił Harry do swoich kolegów ochroniarzy i zamknął za nimi drzwi.

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 45

Rozmawialiśmy jeszcze godzinę. Opowiedziałam dokładnie im dokładnie jak poznałam Alexa i czemu zaczął się do mnie dobierać. Mówiliśmy także o tym, że to może być jakiś psychol skoro chciał mnie wyrzucić przez okno. Przez całą tą naszą rozmowę, kilka razy zauważyłam jak Harry zawiesił na mnie swój wzrok, nawet jeśli w tej chwili ja nie mówiłam.
- To co, zbieramy się już, nie? - rzuciła Lesie.
- Tak, jeszcze dziś pójdę załatwić coś z tymi drzwiami. - poinformował Harry.
Ja i Lesie zabrałyśmy wszystkie nasze rzeczy i pożegnałyśmy się.
- Żegnacie się jakbyście się miały zobaczyć dopiero za miesiąc. - zaśmiał się Matt, przez co od razu dostał od Lesie małego kopniaka.
- No to trzymaj się. I w razie czego wiej pod numer 258. - ostatnie zdanie powiedziała do mojego ucha szeptem.
- Myślę, że nie będzie takiej potrzeby. - zachichotałam, ale już normalnym tonem głosu. Wyszliśmy z pokoju i jeszcze chwilę rozmawiałam z Lesie, bo Matt i Harry wymieniali się zdaniami. Nawet nie zauważyłam kiedy Harry wziął z moich rąk torbę.
- No to do jutra wam, albo się jeszcze na kolacji zobaczymy. - powiedział Matt.
- Usiądziemy razem, tylko jak ktoś jako pierwszy wejdzie niech zajmie miejsca. - rzucił Harry i otworzył drzwi od swojego pokoju, wpuszczając mnie pierwszą. Powiedziałam coś w stylu cichego "dzięki" i ustałam nie wiedząc co robić. Czułam się dość dziwnie w jego pokoju... Sam na sam... Ale zaczynałam mu ufać. Przez tak długi czas nawet raz nie zaczął się do mnie dobierać, a czemu teraz miałby? Za bardzo histeryzuję i muszę zmienić swoje nastawienie do niego. Muszę się stać dla niego milsza. Tego właśnie chcę...
- Czuj się jak u siebie. - uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę, prowadząc do łóżka. Otworzyłam szeroko oczy i musiał to chyba zauważyć, bo zaczął śmiać się gardłowym śmiechem.
- Spokojnie, po prostu tylko usiądź. - mówił rozbawiony. Puścił moją dłoń i poczułam jak się rumienię. Nie wiem co we mnie wstąpiło żeby mieć takie myśli. Rąbnięta ja.
Usiadłam na łóżku, a Harry zaraz obok niego postawił moją torbę.
- Wolisz spać na tym, czy w pokoju obok? - zapytał. Było mi to zupełnie obojętne. Gdzie będzie mi kazał spać, tam się położę, nie będę się rządzić w jego "mieszkaniu".
- Zupełnie mi to wisi. Mogę spać nawet na podłodze. - rzuciłam mu uśmiech, a on zachichotał.
- To będziesz spać koło mojego łóżka, jako mój pupilek. - zaśmiał się. - Oczywiście żartowałem. Możesz spać tutaj, a ja pójdę do tego drugiego pokoju.
- Okej. - powiedziałam. Było mi naprawdę to obojętne gdzie będę spać. Nie chciałam mu sprawiać dodatkowego kłopotu.
- Harry? - zapytałam niepewnie.
- No? - spojrzał na mnie i przysiadł obok mnie. Czułam jego znakomity zapach. Zaciągnęłam się nim, ale dyskretnie żeby nie mógł tego zauważyć.
- Naprawdę nie sprawię ci kłopotu, przez pobyt w twoim pokoju? - jakoś nie miałam ochoty na docinki jakie zawsze mu rzucałam. Byłam mu wręcz wdzięczna, że chciał przyjąć do siebie taką pyskatą mnie.
- No przestań, dla mnie to jest przyjemność. - zachichotał, za co od razu go walnęłam.
- Czy ty wiesz, że my w ogóle się nie znamy? - rzuciłam nie wiem skąd. Teraz pragnęłam tego, żeby go poznać i chciałam chyba żeby wiedział coś o mnie, o moich nieżyjących już od 5 lat rodzicach.
- Masz rację. - pokiwał głową. - Zadawaj pytania, a ja będę szczerze odpowiadał.
- Okej. Ty mnie też możesz zadawać. - powiedziałam słodko i także otrzymałam słodką odpowiedź:
- Dobrze. - uśmiechnął się i poprawił na łóżku. - Kto pierwszy? Dajesz. - wskazał na mnie ręką.
- Hmm... Więc pierwsze proste, chyba najprostsze pytanie. Co robisz w wolnym czasie, gdy nie musisz przebywać w klubie? - zapytałam.
- Więc... hmm... - zastanowił się chwilę. - Chodzę na boks, czasami, teraz już coraz rzadziej. Częściej uczęszczam na siłownię, lubię ćwiczyć i sprawia mi to przyjemność. - odpowiedział. Może uczęszczał na boks bo chciał się na czymś wyżyć?
- Ten boks to takie jakby odreagowanie się? - rzuciłam. Musiałam to wiedzieć.
- Tak jakby. - przytaknął. - A ty co robisz?
- Ja.. uhm.. Co mogę robić w wieku siedemnastu lat... - zastanowiłam się. - Pracuję w barze "Night-Day", gdy trochę zarobię, udam się na studia zaoczne, zdam prawo jazdy... później może kupię samochód... - wzruszyłam ramionami.
- Rozumiem. Teraz ja się ciebie o coś zapytam. - powiedział i spojrzałam na niego. Obawiałam się jego jakiegokolwiek pytania.
- Dajesz.
- Czemu pracujesz w wieku siedemnastu lat? - wiedziałam, że kiedyś zada to pytanie. W sumie mnie też by to ciekawiło.
- Uhm... Moi rodzice wysłali mnie wcześniej do szkoły. Nie wiem co było tego powodem i nigdy się już nie dowiem... - przerwałam. Na szczęście Harry nie zadawał męczących mnie pytań typu "czemu"? Czekał, aż dalej zacznę mówić. - Więc wcześniej skończyłam szkołę. Już od roku tam pracuję. Musiałam się czymś zająć, bo zwariowałabym w domu i to jeszcze z moją ciocią... Pewnie ciekawi cię jeszcze to, czemu szef mnie przyjął? - spojrzałam na niego i kiwnął głową. Kontynuowałam. - Moi rodzice mieli z nim dobre stosunki. Zawsze się do mnie uśmiechał i witał mnie mówiąc jako to jestem śliczna... Przyszłam do niego do baru gdy skończyłam szkołę. Chciałam z nim porozmawiać, dowiedzieć się czegoś w sprawie moich rodziców. Wtedy zaproponował mi u siebie pracę. Wziął na siebie całe ryzyko, traktował mnie jak córkę, podfałszował wszystkie papiery... To tak naprawdę dzięki moim rodzicom tam pracuję, ale również po prostu dzięki temu człowiekowi... - Harry słuchał mnie bardzo uważnie.
- Twoi rodzice zgodzili się na takie coś? - zapytał. Czułam, że do moich oczu napływają łzy. Tak bardzo nienawidziłam o tym rozmawiać. Tak bardzo mnie to męczyło...
- Oni o tym nie wiedzieli... Nie mieli okazji się dowiedzieć... - powiedziałam i spuściłam głowę. Szybko Harry znalazł się obok mnie i podniósł swoimi dwoma palcami moją głowę, łapiąc za brodę.
- Co się z nimi stało? Jeśli to jest dla ciebie ciężkie, nie musisz mówić. - Boże... Jak on mnie rozumiał... A ja tak na niego zawsze naskakiwałam, byłam dla niego takie zła!
- Powiem... - pokręciłam głową i odsunęłam jego rękę od moje twarzy. - Gdy miałam 12 lat, wyjechali do pracy za granicę. Wyjechali tam z jakimś swoim kolegą, który jak się okazało też zginął. Nigdy nie miałam okazji poznać tego człowieka osobiście, nie wiem kto nim był... Gdy nastał dzień powrotu, jakoś długo nie przyjeżdżali. Siedziałam z ciocią i oczekiwałam na nich zadowolona. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech jak pomyślałam sobie, że w końcu ich zobaczę... Wkrótce do mojej cioci zadzwonił telefon. Policja powiedziała, że wypadek miało jakiś troje ludzi. Zidentyfikowała ich ciała przez telefon. Tego trzeciego mężczyznę, zidentyfikował ktoś inny. Chciała tam jechać, ale było to na granicy kraju, numer wzięli z ich telefonów. Bardzo płakałam gdy dowiedziałam się o tym... Nie docierało nic do mnie z ust mojej cioci... Nie chciałam nawet przyjąć do wiadomości tego, że postanowiła mnie zaadoptować. Wolałam trafić do tego cholernego Domu Dziecka, niż być z człowiekiem, którego prawie nie znałam. Nie mam rodzeństwa i dobrze, bo nie mogłabym patrzeć na dodatkowe cierpienie... Teraz mam Lesie i Jacoba. Lesie to moja przybrana siostra i zarazem przyjaciółka, a Jacob, to taki młodszy wkurzający, ale brat... - mówiłam, a łzy spływały z moich policzków. Nie miałam odwagi ani siły spojrzeć na Harrego i zobaczyć jego miny...
- Tak cholernie mi przykro... - powiedział i zaszlochał. Odważyłam się na niego spojrzeć i zauważyłam, że jego oczy są czerwone, jakby też płakał...
- Co jest Harry? - zapytałam i otarłam jego spływającą łezkę. On zrobił to samo z moimi łzami.
- Inny mężczyzna powiadasz? - zapytał. - Mój ojciec także zginął w wypadku, było to pięć lat temu, jak u ciebie. Także za granicą, także z dwoma ludźmi, kobietą i mężczyzną.
- Czy to jest możliwe, że oni razem...
- Jak najbardziej. - przerwał mi. Pierwszy raz w życiu widziałam jak Harry się rozkleił. Nigdy nie widziałam go płaczącego i nie spodziewałam się, że zobaczę.
- Pierwszy raz to komuś powiedziałem. Nigdy nie mówiłem tego nikomu, szczególnie dziewczynie. - wyznał. Poczułam się tak wyjątkowo...
- Ja także nie chciałam nikomu tego mówić. I nie spodziewałam się, że powiem to tobie... - rzuciłam. Nie wiem czemu, ale rzuciłam mu się w ramiona. Tuliłam jego ciało i zarazem moczyłam jego bluzkę. Masował mnie lekko po plecach, co mnie bardzo uspokajało.
- Już okej? - zapytał i rozłączył nas z uścisku. Kiwnęłam tylko głową. - Teraz czas na mnie żebym ci coś powiedział.

***Oczami Harrego***

Chyba byłem gotowy na to, żeby wytłumaczyć jej czemu brałem panienki na jedną noc. Bałem się jej reakcji, jej wybuchu, jaki może dostać po tym, jak się dowie. Patrzyłem na nią i badałem każdy szczegół jej twarzy. Musiałem wyczuć, czy chce cokolwiek usłyszeć.
- No mów. - pozwoliła mi i otarła już ostatnią swoją łzę.
- Chcesz się dowiedzieć czemu traktowałem dziewczyny jak rzecz, zabawkę, którą zmieniałem codziennie na inną? - zapytałem niepewny. Ale chciałem żeby wiedziała wreszcie co za tym stało.
- N-no... - wyjąkała. Nigdy nie byłem gotów powiedzieć tego komuś. Szczególnie dziewczynie, którą znałem niecały miesiąc... Tylko moi przyjaciele; Louis, Niall, Zayn i Liam wiedzieli czemu.
- Miałem kiedyś dziewczynę. Była piękna. Chodziliśmy ze sobą 4 miesiące i postanowiła wyjechać. Nie chciała mi powiedzieć czemu, co bardzo mnie wkurzyło. Ukrywała coś. Doprowadzała mnie przez to do częstej złości, przez co może dlatego teraz tak szybko tracę nad sobą kontrolę. W końcu przyszła do mnie i powiedziała, że wyjeżdża. Chciała ze mną się o coś założyć. Nie wiedziałem o co jej chodzi, ale... - zatrzymałem się. Spojrzałem na Lizzy i upewniłem się czy mam dalej kontynuować.
- Mów, mów. - dodała mi otuchy i chwyciła niepewnie za rękę. Uścisnąłem ją i wymusiłem uśmiech. Panowała pomiędzy nami cisza...
-...wytłumaczyła mi, że zawsze chciała się lekko zabawić. Nie chciałem z nią tego robić, bo była niepełnoletnia, z resztą ja miałem tylko 18 lat, a ona 16. Gdyby coś nie wyszło, zaszłaby w ciążę, a ja nie chciałem być ojcem. Z resztą nigdy nie obchodziło mnie życie w związkach od tamtej pory... Powiedziała mi, że kiedyś jeszcze do mnie wróci i porównamy, ile kto przeleciał. Czuła do mnie trochę żalu, że nie chciałem tego z nią robić. Teraz ma już 18 lat i pewnie ma na swoim koncie już wiele chujów. Przyjąłem zakład i mimo tego, że nie chciałem tego robić z nią, robiłem z wieloma innymi... - Lizzy patrzyła na mnie i najwyraźniej o czymś myślała. Postanowiłem jeszcze dodać swoje trzy grosze. - Już wcześniej wyczuwałem, że mnie zdradzała. Nie wiem czy kiedykolwiek coś do mnie czuła tak jak ja do niej. Może 18 wiek życia to taki szczeniacki wiek, bez urazy Lizzy - zwróciłem się do niej, a ona tylko posłała mi lekki uśmiech - ale miałem uczucia. Darzyłem ją wielkim uczuciem. Później już nie byłem zdolny do pokochania kogoś... - zakończyłem swoją wypowiedź. Miałem nadzieję, że Lizzy mnie zrozumiała. Sam obwiniam siebie za to, że nie miałem szacunku do dziewczyn, ale one same mi się pchały. Teraz nie mógłbym zrobić tego. Czułbym się tak, jakbym zdradził Lizzy... Sam nie wiem czemu...
Patrzyła na mnie wielkimi oczami i puściła rękę. Otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknąłem gdy zauważyłem, że Lizzy chyba chciała coś powiedzieć.
- Nie wiem co mam powiedzieć... - rzuciła i spuściła głowę. - Z jednej strony cię rozumiem, ale z drugiej strony... jak mogłeś tak zabawiać się z dziewczynami tylko przez jakiś cholerny zakład? Wiem, że to nie moja sprawa, ale...
- Teraz czuję, że to także twoja sprawa... - przerwałem jej.
- Jak to? - złączyła brwi ze zdziwienia.
- Dzięki tobie już tego nie robię. - powiedziałem.

***Oczami Lizzy***

To co usłyszałam totalnie mną wstrząsnęło. Otworzył się przede mną i to całkowicie. Powiedział mi rzezc, którą nie miał odwagi, a nawet nie chciał nikomu mówić.
- Jak to dzięki mnie? - zapytałam.
- Po prostu odkąd cię zobaczyłem... coś we mnie pękło. Przyznaję, chciałem się przelecieć, ale to na samym początku. - powiedział. A nie mówiłam, że tak było? Chciał mnie przelecieć, a teraz już nie? O co w tym do cholery chodzi? Czemu ze mną tu siedzi, czemu zwierza mi się ze wszystkiego?
- Aha. - wydusiłam z siebie tylko tyle. Nie chciałam już go męczyć, ani siebie.
Zmieniłem się dzięki tobie... - te słowa dudniły mi przez cały czas w głowie.
Spojrzałam na niego i wyczułam, jakby coś jeszcze go męczyło.
- Lizzy? - zaczął. - Co cię łączy z tym kolesiem, co cię zaatakował w parku?
- Z Zackiem?
- Nie obchodzi mnie imię tego chuja, tylko się pytam. - podniósł lekko głos.
- Nic. - nie chciałam mu nic mówić. Zadawałby ze sto pytań, a ja nie chciałam wracać do tego tematu.
- Jak to nic? W takim razie czemu cię zaatakował w parku? - zapytał ironicznie. Po chuj ci to wiedzieć. - pomyślałam.
- Czemu mnie śledziłeś? - zapytałam tym samym tonem.
- Zapytałem pierwszy. Z resztą cię nie śledziłem. - zaprzeczył. I po co się sprzeciwiał skoro dobrze wiem, że mnie obserwował? Na mózg mi jeszcze nie padło.
- Jak to mnie nie śledziłeś? Nie zaprzeczaj, bo dobrze wiem, że tak było...
- Okej. Nie chce się z tobą kłócić... - powiedział. - I tak kiedyś to z ciebie wymuszę. - stuknął mnie lekko w ramię i uśmiechnął się. Odpowiedziałam tym samym i spojrzałam na telefon.
- Już 17:50. - rzuciłam sama do siebie, ale Harry musiał to usłyszeć, bo wstał i wyciągnął do mnie rękę.
- To chodź, bo za 10 minut mamy kolację. - podałam mu rękę i chwilę potem dostałam SMSa od Lesie.

 

- Lesie mówi, że mamy stolik zaraz przy wejściu na lewą. - rzuciłam do Harrego, który brał coś z szafki. Po chwili spostrzegłam, że to telefon.
- Możemy iść. - odpowiedział i otworzył drzwi przepuszczając mnie pierwszą. 
Gdy doszliśmy, skierowałam mnie i Harrego do naszego stolika, gdzie czekali tam już Lesie i Matt. 
- I jak tam gołąbeczki? - zapytała Lesie, na co od razu kopnęłam ją pod stołem.
- Gołąbeczki? - prychnęłam i pokręciłam głową. Harry tylko zaśmiał się.
- Świetnie. - powiedział ironicznie i stuknął mnie lekko łokciem. - Prawda Lizzy? - zapytał unosząc brwi.
- Ależ oczywiście! Nie może być lepiej! - rzuciłam sarkastycznie, na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać. 
Po 10 minutach otrzymaliśmy swoje dania i zaczęliśmy jeść co chwila coś mówiąc i śmiejąc się. Często wyczuwałam zawieszony na mnie wzrok Harrego tak jak w pokoju. Nie powiem, bo ja też się na niego dosyć często gapiłam. Przyłapywaliśmy siebie nawzajem, na co ja oczywiście musiałam się rumienić.

_________________________________________________________________________________
To macie 45! :D
Komentować
Komentować
Komentować
Komentować
Jestem bliska temu, żeby przestać to pisać.

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 44

Zjadłam śniadanie, które mi podano. Harry nie pojawił się już, więc gdy oddawałam swój talerz, który opróżniłam z jedzenia, oddałam również Harrego. Wróciłam do pokoju. Jak mogłam być taka głupia i powiedzieć to Harremu? Przecież Alex w ogóle mi się nie podobał więc nie wiem co mi do łba strzeliło. Chciałam żeby był zazdrosny? Ciesz się debilko, bo chyba dostałaś to, czego chciałaś.
Cały czas spędziłam w pokoju sama i czytałam książkę. Lesie poszła z Mattem na jakiś spacer, bo zostawiła karteczkę.
Już w ogóle nie wiedziałam, czy pójdę na ten spacer z Alexem. Nie wiem co mu się stało, kolejny zazdrosny czy coś? Może sobie odpuści i nie przyjdzie? A może będzie chciał szczególnie jeszcze to wyjaśnić? Ale co dokładnie...?...
Rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Cześć. - to Alex. Posłał mi sztuczny uśmiech i wysunął zza pleców małą, czerwoną różyczkę. Kuźwa, poczułam się jak na jakiejś randce.
- Dzięki. - podziękowałam cicho i wskazałam ruchem ręki żeby wszedł do środka. - Muszę się jeszcze domalować. - powiedziałam.
- Nie maluj się, po co? Bez makijażu jesteś i tak śliczna. - powiedział. To miał być podryw?
- Dzięki, ale jednak się domaluję. - posłałam mu przyjazny uśmiech, a on lekko przewrócił oczami. Przekroczyłam próg łazienki, a z pokoju gdzie przybywałam doszedł mnie odgłos jakby zamykających się drzwi. Nie wiem, może to sąsiedzi gdzieś wychodzą...
- Sama wynajmujesz ten pokój? - zapytał jakoś dziwnie. Jakby był zdenerwowany.
- Nie... Razem z moją przyjaciółką, ale poszła chyba gdzieś na spacer ze swoim chłopakiem. - ujrzałam go w progu łazienki. Opierał się o framugę i przyglądał mi się. Trochę mnie to krępowało, ale nie mogłam przerwać czynności, bo to by głupio wyglądało.
- Rozumiem... - kiwnął głową. - A powiedz mi... - zatrzymał się. - Kim jest dla ciebie ten przystojniaczek? Twój chłopak? - zapytał zaczepnie. Oczywiście. Nie mogło zabraknąć tego złośliwego komentarza.
- To jest mój... um... kolega. - dopowiedziałam szybko. Prychnął tylko w odpowiedzi i ustał centralnie za mną. Widziałam w ogromnym lustrze przede mną, że zaczynał mnie obejmować. Szybko zareagowałam i odsunęłam się.
- Co ty robisz? - prawie krzyknęłam. - Nie dotykaj mnie!
- No przestań... Wiem, że tego chcesz... - zamruczał. Co on sobie do cholery myślał? Że jestem dziwką czy coś? - Chyba twój chłoptaś się nie obrazi, co? - zaśmiał się.
- Przestań! - zaczął mnie dotykać. Od zerówki byłam znana jako "gryzak" bo wszystkich, kto mnie się czepiał czy coś, po prostu gryzłam. Z nim było tak samo. Rękę, którą pchał pod moją bluzkę, ugryzłam tuż przy samym nadgarstku.
- Ty mała dziwko! - krzyknął i potarł nadgarstek. Miałam czas na ucieczkę. Podbiegłam do drzwi i chciałam je otworzyć. O ten chuj. On je zamykał nie jakiś jebany sąsiad! Harry, przyjdź, tak bardzo cię przepraszam! - krzyczałam w myślach.
- Co ty sobie wyobrażałaś, że ja jakiś głupi jestem? Jestem taki sam jak Harry. Przelecieć i zostawić.
- On taki nie jest! Nie znasz go! - krzyczałam. Skąd on wiedział? Mimo wszystko postanowiłam zostać po Harrego stronie.
- Wiele razy był gościem w tym hotelu. Każdy tu go zna. - powiedział i zbliżył się. To dlatego ta kobieta chciała jeszcze raz z nim... Stop! Nie teraz! Nie mogę teraz sobie tym zaśmiecać myśli!
- Spróbuj się tylko raz odezwać, albo krzyknąć, to ja już się tobą zajmę. - pociągnął mnie za rękę. Spojrzałam w dół na jego nadgarstek i ujrzałam moje dzieło. Pięknie odciśnięte moje zęby. - A teraz grzecznie wyjdziesz ze mną z hotelu i pójdziemy do mnie do mieszkania. To niedaleko. - powiedział udawanym miłym głosem.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! - wyrwałam mu się, za co od razu dostałam po twarzy. Uderzenie było tak silne, że moja głowa poleciała na bok. Po kilku sekundach zdałam sobie sprawę z tego, co się stało. Policzek strasznie mnie piekł, jakby ktoś wbijał tysiące szpilek.
- To pójdziesz grzecznie, czy...
- Lizzy? Wszystko w porządku? - zapytał znajomy mi głos. To Harry! Wiedziałam, że przyjdzie. Chyba usłyszał te wrzaski.
- Har... - nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Ten chuj zasłonił mi paskudną łapą buzię. Zaczęłam odciągać rękę, ale w chuja nic. Był silniejszy.
- Nie odzywaj się... - szepnął.
Na szczęście byliśmy blisko drzwi i zaczęłam walić w nie nogami i jęczeć przez zaciśniętą rękę.
- Podnieca mnie to. - odsunął nas od drzwi i pocałował mocno w szyję. Wbijał się zębami, że zamykałam oczy z bólu. Cholernie bolało.
- Lizzy! Jesteś tam? - krzyczał Harry i kilka razy uderzył w drzwi. Tak, Harry jestem! - krzyczałam w myślach. Szkoda, że nie mógł mnie usłyszeć...  - Lizzy, do cholery! - krzyczał i po pokoju rozległo się głośne walnięcie. Chyba Harry był na skraju wytrzymałości nerwowej. Usłyszałam jakieś jeszcze inne głosy za drzwiami. To Lesie i Matt. Bardziej zaczęłam się wyrywać, ale tego pożałowałam, bo podszedł ze mną do okna i przycisnął do parapetu. Trzymał mnie swoimi biodrami mocno i otwierał okno. Co on kurwa chce zrobić?! Wyrzucić mnie?
- Co ty do cholery robisz?! - krzyknęłam. - Harry! - wrzasnęłam jeszcze głośniej, ale znów dostałam w policzek. Kuźwa, czemu ja byłam taką ofiarą losu? Czemu nie mógł przynieść tej cholernej kolacji wczoraj jak Lesie i Matt byli sami?
- Jeśli ja nie mogę cię mieć, nikt inny także nie może. - Powiedział i podniósł mnie. Cały czas dochodziły do mnie szmery zza drzwi. Niech się pośpieszą! Ja zaraz zlecę!
- To ci nie pomoże. Nie uciekniesz stąd i oni i tak cię złapią! - wydusiłam z siebie, bo trzymał swoją dłoń przy moich ustach.
- Zamknij się i właź! - sprzeciwiałam się. Wolałam jeszcze raz dostać w twarz za nieposłuszeństwo niż stąd zlecieć. Marny mój los... Już teraz o tym wiem...
Pomógł mi z wejściem i wisiałam już nogami w dół. Było strasznie wysoko. Przełknęłam głośno ślinę. Wepchnął mnie jeszcze dalej, gdy usłyszałam jak drzwi od pokoju zostają wyważone.
- Lizzy! - dobiegł mnie głos Harrego. Trzymałam się jak najmocniej parapetu, żeby nie zlecieć, a na szczęście Alex nie pchał mnie dalej. Został odciągnięty siłą ode mnie, bo sama poczułam szarpnięcie.
- Ty chuju! - krzyknął Harry. - Zamierzałeś ją zepchnąć?! Nauczysz się, że dziewczyny należy szanować! - słyszałam krzyki i pojedyncze uderzenia. Nie chciałam się wiercić, bo bym spadła.
- Wszystko dobrze, kochanie? - podbiegła do mnie Lesie. Matt i ona pomogli mi wyjść z tego okna. Cała się trzęsłam, ale nic na to nie poradzę. Zostałam lekko popchnięta w kierunku Lesie i podeszłyśmy do łóżka. Matt natomiast podszedł do Harrego, żeby go odciągnąć.
- Stop! Harry! Przestań! - krzyczał. Nie słuchał go. Nadal jego zaciśnięte dłonie lądowały na twarzy tego gnoja.
- Harry... - wyjęczałam. - Przestań, proszę... - nie zwrócił na mnie uwagi. Jasne, nie wiem czy był na mnie wkurzony, ale mógł go zabić!- Harry! - wstałam i ostatkiem sił podeszłam do niego. Policzki nadal mnie piekły po tych silnych uderzeniach. Traciłam powoli siłę, jakbym nie jadła nic przez kilka dni. Cała się trzęsłam. Nie wiem co mnie wykończyło...
Musiało to dziwnie wyglądać, ale spadłam na Harrego. Zemdlałam, po prostu zemdlałam. Poczułam tylko jak wstaje z Alexa i podnosi mnie delikatnie...

***

- Zaraz... Chwila... - wyjęczałam. - Co się stało? - usiadłam sztywno na łóżku. Zaczęłam sobie wszystko przypominać. Czułam się już o wiele lepiej. Naokoło mnie siedzieli Lesie, Matt i Harry. Patrzyli na mnie wielkimi oczami, co mnie krępowało.
- Co się stało z Alexem? - zapytałam.
- Już wszystko dobrze, nic ci nie grozi... - powiedział Harry i przysiadł obok mnie na łóżku. Przytulił mnie. Spodziewałam się innej reakcji. Że mnie ochrzani, że w ogóle przyszło mi do głowy spotkać się z kimś takim jak on.
- Co się z nim stało? - wznowiłam pytanie.
- Przyszła ochrona i go wynieśli. Na szczęście to moi przyjaciele i nie złożą na mnie. - zaśmiał się lekko.
- Powiedziałeś im o wszystkim? - zapytałam.
- No tak. Chcieli wiedzieć co się stało. - wytłumaczył niepewnie. Pewnie spodziewał się jakiegoś wybuchu złości, ale nie tym razem... Nie teraz kiedy miałam go tak blisko przy sobie...
Spojrzałam na wejście było bez drzwi.
- Co się z nimi stało? - zaśmiałam się i chwyciłam Harrego głowę w swoje małe dłonie. Przekręciłam w stronę drzwi i wzrok Lesie i Matta także tam powędrował.
- Nie było innego sposobu. Nie miałam by sobie wsuwki, ale w ogóle nie było czasu na taką zabawę. Trzeba było po prostu je wyważyć. - wytłumaczyła rozbawiona Less. - A tak w ogóle co się stało, że ten ktoś był u ciebie w pokoju i, że drzwi były zamknięte?
- Poznałam go wczoraj. - poprawiłam się na łóżku tak, że Harry już nie był ze mną w uścisku. Podczas opowieści wolałam żeby siedział dalej... - Zaproponował spotkanie i się zgodziłam. Wydawał się fajny.... - zaczęłam opowiadać im o całej tej sytuacji. Pominęłam trzy kłótnie z Harrym, a resztę opowiedziałam dokładnie jak było.
- Biedna... Już cię samej nie zostawię tutaj. - zaśmiała się Lesie. - Z resztą, nie ma co. Dziś tutaj nie śpimy. - zachichotała.
- Ty i tak dziś nie spałaś. - zaśmiałam się, a ona strzeliła buraka. Czyli jednak musiało być coś więcej. Ta młodzież...
- Pójdziecie do mnie. - powiedział Matt.
- Ja mogę przenocować Lizzy. - zaproponował Harry. Wszystkie wzroki gwałtownie wylądowały na jego twarzy. - Chyba mówię, że tylko przenocować. Mam dwa łóżka. - pokręcił głową z dezaprobatą i zaśmiał się z naszej reakcji. Lesie spojrzała na mnie i uniosła brwi do góry.
- W sumie... Czemu nie... - powiedziałam niepewnie.
- Zapłacę za drzwi i jutro będziecie miały tu nowe. W końcu to ja je wyważyłem. - rzucił Harry.
- Ale to nasz pokój. - powiedziałam i wskazałam palcem na mnie i na moją "siostrę".
- Nie ma mowy, nie będziecie za nie płacić, ja wyważyłem, ja zapłacę. - oj chyba muszę mu odpuścić...
- Już nie spotykasz się z żadnymi chłopakami tutaj, masz Harrego. - powiedział Matt, a ja zaczerwieniłam się.
- On ma rację, masz mnie. - szepnął Harry do mojego ucha i złożył pod nim słodki całusek.

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 43

Już spokojnie przemierzałam pomieszczenie, gdzie przebywało sporo osób czekając na śniadanie. Przysiadłam do pustego stolika mając nadzieję, że Harry zawróci do swojego pokoju czy coś. Nie chciałam z nim teraz przebywać chodź bardzo mnie do niego ciągnęło.

***Oczami Harrego***

Zszedłem na śniadanie. Pomieszczenie było elegancje, z resztą jak cały hotel. Wzrokiem przemierzałem wszystkie stoliki w poszukiwaniu Lizzy. Chciałem z nią pogadać, wytłumaczyć wszystko... Nie chciałem jej przestraszyć czy coś... Speszyć. Widziałem jak na mnie patrzy, już od sporego czasu.
Z resztą nie powiem, że ona mnie też nie zadziwia. Zmieniła mnie i to bardzo. Kumple zaczęli się mnie dopytywać o zmianę... Działała na mnie pozytywnie, uspokajająco. Chodź czasami potrafiła dać w kość swoim niewyparzonym językiem.
Wreszcie ją ujrzałem. Zacząłem podążać w jej kierunku, gdy zobaczyłem jak do jej stolika dosiada się nieznajomy mi mężczyzna. Był w roboczym stroju, mogłem spostrzec, że to kelner, czy ktoś inny może.
Wkurzyłem się.
Może byłem zazdrosny? Tak. Nie chciałem żeby uśmiechała się do kogoś innego, nie ma mowy o rozmawianiu. Gdybym jej teraz przerwał, na pewno wkurzyła by się i nie chciała na sto procent ze mną rozmawiać. Odpuściłem sobie podejście i usiadłem przy stoliku niedaleko, żeby mieć ja na widoku.
Zauważyła mnie i spoglądała czasami. Wiedziała, że ją obserwuję i jeszcze bardziej kleiła się do tego gościa. Myślałem, że zaraz tam podejdę i ich rozdzielę. Coś mi się wydaje, że muszę z nim porozmawiać.

***Oczami Lizzy***

- Dziś o 12. - upewniłam się i spojrzałam na Harrego. Wyjął ze swojej kieszeni telefon i zaczął coś w nim robić. Odwróciłam od niego wzrok i zajęłam się chłopakiem przede mną. Nie wiem czemu, ale cały czas myślałam o Harrym. Wpieprzył się w mój umysł i za żadne skarby nie chciał go opuścić. Nawet jeśli rozmawiałam z zupełnie kimś innym.
- Ej - prawie krzyknął.
- Tak? - wyrwałam się z zamyślenia.
- Mówię coś do ciebie, a ty nic.
- Przepraszam, zamyśliłam się... - potrząsnęłam głową.
- Czy tobie też się wydaje, że my nie znamy swoich imion? - zaśmiał się.
- Ah. - zachichotałam. - No tak. Lizzy. - wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
- Alex. - uścisnął ją. - Miło mi.
- Mi również.
Siedział naprzeciwko mnie, ale po chwili wstał i powiedział, że musi wracać do pracy. Doskonale go rozumiałam, bo ja także nie mogłam zbyt długo rozmawiać z klientami. Miło było, ale odszedł. Byliśmy umówieni na dziś o 13. Było kilka minut po 9 więc miałam jeszcze sporo czasu.
- Można? - zapytała jakaś kobieta. Spojrzałam w górę i doznałam szoku. Bardzo czarne włosy i końcówki blond spokojnie spoczywały na jej ramionach. Duże usta były podkreślone czerwonym kolorem. Oczy bardzo pomalowane, chyba ze sto kilo na nich makijażu. Paznokcie chyba z dwa centymetry, i co najbardziej mi się rzucało w oczy to duże cycki. Tak... Były wręcz ogromne. Ja należałam do tych niecycatych i się w ogóle zdziwiłam, że Harry chciał ze mną rozmawiać.
Propo Harrego. Kobieta na seks w sam raz dla niego.
- Yyy... - zatkało mnie. - Tak, proszę. - powiedziałam pełna szoku. Nie mogłam tego dać po sobie poznać, że mną wstrząsnęło. Było tyle wolnych stolików dookoła... Czemu akurat ja?
- Słonko... - zaczęła. Ile ona miała lat? Dwadzieścia kilka i do mnie "słonko"?!
- Tak? - patrzyłam na nią niepewnie. Nie ukrywam. Przerażał mnie jej widok.
- Poznałabyś mnie z tym mężczyzną co siedzi za nami kilka stolików? - zapytała formując usta w dzióbek.
- Wyjrzałam zza niej. Przecież tam siedział właśnie Harry! Nie wiem czemu, ale zaczęłam się robić zazdrosna.
- On?.. - wyjąkałam. - O-on... on jest bardzo nieśmiały... - zaczęłam.
- Jak to nieśmiały? Już go kiedyś widziałam, wiem doskonale co on robi. - no to już mam odpowiedź na swoje pytanie. Musiała się z nim kiedyś przespać.
- Ale...
- Poznajesz? Bo jak nie to inaczej sobie porozmawiamy. - ona mi grozi?
- No musisz go znać skoro już kiedyś...
- Nie tym tonem dziecko... - przerwała mi i warknęła na mnie.
- Chodź. - wstałam od stolika. Myślałam, że zaraz wybuchnę ze złości. Nie wiem co zrobię jak Harry na moich oczach z nią pójdzie... Chyba podbiegnę do niego i powiem, żeby ze mną został, że go przepraszam za moje humorki...
- Harry, ktoś do ciebie. - powiedziałam niepewnie stojąc przed jego stolikiem. Uniósł wzrok znad telefonu i spojrzał na mnie, a później na tą "laskę". Uniósł brwi jakby nie wiedział o co chodzi.
- Pamiętasz mnie? - zamruczała ONA.
- Niestety... - wymamrotał i potarł dłonią kark. Było mu wstyd? Lizzy! Puknij się w łeb!
- Idziemy do ciebie czy do mnie? - Harry, powiedz nie, powiedz nie, powiedz nie, powiedz...
- Do mnie. - CO? wytrzeszczyłam oczy. Moja kopara opadła, ale szybko ją podniosłam. Musiałam jakoś ukryć moje zdenerwowanie, złość, rozczarowanie... Myślałam, że zacznę tam płakać normalnie!
Harry ominął mnie dumny i  obdarzył kilku sekundowym spojrzeniem. Obróciłam się do nich przodem i dostrzegłam, że Harry dźgał ją w bok żeby szła szybciej. Ona odwróciła się i wysłała mi buziaka. Skąd mogła wiedzieć, że go znam? Pewnie usłyszała naszą "kłótnię" na korytarzu...
Nie o tym teraz.
Patrzyłam... Całą mnie zamurowało... Opadłam zrezygnowana na krzesełko na którym siedział Harry. Nie mogłam uwierzyć w to, co się przede mną chwilę temu działo... To niemożliwe...
- Chyba nie myślisz, że poszedłbym z nią na serio? - usłyszałam obok siebie TEN piękny głos. Uniosłam szybko głowę i wstałam ze stolika. Zaśmiał się na moją reakcję.
- C-co.. co ty z nią zrobiłeś? - w duchu byłam bardzo szczęśliwa. Jednak chyba się zmienił. Musiał z nią spać, bo sam to przyznał. Ale drugi raz tego nie zrobił. Nie wiem czemu, ale miałam nadzieję, że już nigdy z nikim nie pójdzie się bzyknąć.
- Zamknąłem ją w łazience. Innego sposobu nie było. - wzruszył ramionami. Cały Harry. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego obrotu spraw. Zamknąć kogoś w łazience? Hahaha...
- Serio? Cały ty. - stuknęłam go w ramię. On potarł je, udając, że go boli.
- Już się nie gniewasz? - zapytał. Zrobił to tak delikatnie, że minęła mnie chęć odpyskowania mu.
- Chyba już nie... - strzeliłam buraka. Nienawidziłam tych chwil, kiedy czerwony kolor pchał mi się na twarz. W odpowiedzi złożył delikatny pocałunek na moich wargach. To było słodkie. Ale nadal czułam do niego trochę... wstrętu?
- Chodź zjemy razem. - zaproponował i odsunął mi krzesło. To było takie kulturalne. Usiadł tuż przede mną i wpatrywał się we mnie. Trochę mnie to krępowało, ale zlałam to. Cieszyłam się tym, że mogłam na niego popatrzeć.
Nagle koło nas pojawił się Alex. Nie miał takiej samej twarzy tak jak wtedy, gdy rozmawiał ze mną. Rysy zrobiły się surowsze, ale cała sylwetka była napięta. Co jest do cholery?
- Co podać? - spojrzał na mnie. Posłałam mu lekki uśmiech, ale nie został on odwzajemniony. Zmieszał mnie ten czyn i spojrzałam na Harrego. On patrzył na Alexa jakby nie było świata poza nim. Widziałam, jak jego oczy stają się ciemniejsze...
- Harry! - prawie krzyknęłam.
- Tak? - potrząsnął głową i jego wzrok wreszcie wylądował na mnie. 
- Co zamawiasz? - zapytałam go.
- To co ty. - posłał mi nerwowy uśmiech. Alex go zdenerwował? Tylko czym? Przecież on normalnie sobie koło nas stał.
- Ja biorę płatki z mlekiem. - rzuciłam do Alexa. Bez żadnych emocji zapisywał to samo.
- Dla pana też? - powiedział jakby z obrzydzeniem. Co tu się do cholery dzieje?! Ja się pytam!
- Tak. - odpowiedział "miło". Alex odszedł od naszego stolika. Podążałam za nim wzrokiem.
- Idziesz dziś z nim gdzieś? - zapytał znikąd Harry. Chyba musiał usłyszeć chodź odrobinę mojej rozmowy z Alexem.
- Tak, a co? - zaczęłam oglądać menu. Tak naprawdę nie obchodziło mnie to, co w nim jest, ale chciałam uniknąć wzroku Harrego, który prawie mnie pożerał.
- Nie powinnaś się do niego zbliżać. - powiedział poważnie.
- Niby czemu? - prychnęłam. Znów zacznie te swoje kazania?
- Nie podoba mi się ten typ. - oparł ręce na stoliku i podparł nimi swoją głowę.
- Ale najważniejsze jest to, że mi sę podoba. - rzuciłam. Chciałam sprawić, że Harry będzie... zazdrosny? Nie odezwał się, a ja odważyłam się na niego spojrzeć. Ściskał dłonie w pięści, tak, że jego knykcie robiły się całe białe. Chyba zauważył to, jak się na niego gapię, bo szybko rozluźnił dłonie i lekko nimi potrząsnął dla rozluźnienia.
- Podoba ci się, tak? - prychnął.
- To co usłyszałeś. - rzuciłam. Nie chciałam tak serio na niego warczeć. Ale jakoś zawsze moja podświadomość musi mu odpyskować. Muszę zacząć z tym walczyć.
- Życzę ci smacznego w jego towarzystwie. - wstał od stolika.
- Harry, co ty robisz? - zapytałam zdziwiona. Patrzyłam jak wsuwa krzesło pod stolik i ruszył do wyjścia. - Harry! - chwyciłam go za rękę.
- Smacznego! - krzyknął i opuścił pomieszczenie. Co ja najlepszego zrobiłam?...
Chyba zacznę się leczyć...

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 42

- Przepraszam... - szepnął i opuścił pokój. Zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Uprawiał seks z niewinnymi siedemnastolatkami. Przynajmniej w tym zachowałby się rozważnie. Nie spodziewałam się, że aż takich chujem był.
Te dziewczyny... One też mogły pomyśleć. Bzykać się z jakimś mężczyzną, bo jest przystojny, bo ma doświadczenie?
Tak pomyśleć... Ja także mogłam być jego "ofiarą". Ale ja naiwna nie jestem...
Siedziałam koło łóżka i płakałam. Dlaczego to tak rani? Przecież ja go wyrzuciłam, a tak naprawdę chciałabym go teraz przytulić, porozmawiać czemu...
- Panna Lizzy Moore? - rozległ się głos za drzwiami. Otarłam szybko łzy i podeszłam do framugi.
- Tak... - wyjąkałam. - W czym mogę służyć? - zapytałam. Nie otwierałam drzwi ponieważ nie znałam tu nikogo, a to na pewno nie była osoba, którą znałam.
- Przyszedłem z kolacją, była zamówiona do tego pokoju około 15 minut temu. - powiedział głos za drzwiami. Pewnie Lesie i Matt zamówili sobie kolację, ale czemu nie do pokoju Matta?
- Proszę. - otworzyłam drzwi i ujrzałam przystojnego chłopaka ze stolikiem na kółkach. Wszystko tak ładnie pachniało, aż zaczęłam być głodna.
- Cześć. - uśmiechnął się do mnie i wjechał stolikiem do wnętrza pokoju.
- Przepraszam, że się wtrącam, ale wszystko w porządku? - zapytał i ustał prosto.
- Tak, dzięki. - rzuciłam lekki uśmiech i usiadłam na łóżku. - Siadaj. - powiedziałam do niego.
- Jestem w pracy i nie mogę sobie pozwolić. Ale za godzinę kończę więc może...
- Jestem dziś zmęczona...
- To może jutro? Kończę o 12...
- Jasne! - rzuciłam pełna entuzjazmu i wstałam z łóżka.
- No to jesteśmy umówieni. - puścił mi oczko i opuścił pokój. Wydawał się bardzo miły. Nie był jak Harry. Nie narzucał się.
Po chwili do pokoju wpadła roześmiana Lesie z Mattem.
- O cześć mała. - rzuciła Lesie. Oboje śmiali się jak nawaleni, i chyba tak było...
- Cześć. - otworzyłam szerzej oczy. - Nie za wesoło wam? - zaśmiałam się i podeszłam do dziewczyny. - Jezu... Jak od was wali alkoholem... - machałam przed nosem dłonią.
- Nie przesadzaj. - seplenił Matt. - Chcesz z nami zjeść kolację? - zapytał i chwycił mnie za biodro. Lesie tego nie widziała, bo szukała czegoś w szufladzie.
- Nie, dzięki. - odsunęłam się i nerwowo zaśmiałam.
- To my spadamy do mojego pokoju. - powiedział Matt. Chwycił Lesie za rękę i poszli ze stolikiem na kółkach do pokoju Matta. Coś czułam, że to nie skończy się na grzecznym rozejściu do pokoi.
Poszłam wziąć prysznic. Gdy wyszłam nie spodziewałam się, że to zajmie mi aż tyle czasu. W kabinie prysznicowej siedziałam prawie godzinę. Przynajmniej się w pełni odprężyłam.
Wyszłam z łazienki. Opadłam na łóżko i zauważyłam karteczkę.

Karteczka od Harrego... Ciekawe...  Może będę się zamykać, może nie... Niech to go nie obchodzi...
"...Nie chciałem zranić Twoich uczuć..." - a skąd on wiedział, że miałam wobec niego jakieś uczucia? To chyba jego przeczucia...
Chwilę potem zasnęłam. 

***

Zaczęłam się przeciągać. Lesie nie było obok mnie. Jak zostawiłam to miejsce nie posłane, tak zostało do rana. Tak myślałam, że będzie spać z Mattem.
8:45. 
Za około trzy godzimy wychodzę z tym kelnerem. Nawet nie wiem jak ma na imię. Idiotka...
Zwlokłam się z łóżka i udałam się do łazienki. Przemyłam twarz i wykonałam inne poranne czynności. Za chwilę miałam zejść na śniadanie. Mogłam spodziewać się tego, że zastanę tam Harrego. Mieliśmy załatwione śniadanie na tą samą godzinę.
Przypomniała mi się scenka koło recepcji. Zaczęłam "łasić" się do Harrego żeby recepcjonistka się zawstydziła. I rzeczywiście tak było...
Pomalowałam rzęsy, wyszczotkowałam zęby i wyszłam z łazienki po ubranie. Nałożyłam na siebie najzwyczajniejszą bluzę i czarne rurki. Moje włosy były strasznie poplątane, więc postanowiłam związać je w byle jakiego koka.
Chwyciłam klucze od pokoju i podeszłam do drzwi.
Nie zamknęłam ich na noc... UPS...
Opuściłam pokój i zaczęłam zamykać pokój. Usłyszałam jak drzwi za mną także się zamykają.
- Cześć. - powiedział znajomy mi głos. Nic nie odpowiedziałam tylko ruszyłam przed siebie. - Proszę, Lizzy. - Harry wbiegł przede mnie i uniemożliwił mi dalsze ruchy do przodu.
- Weź znajdź sobie kolejną siedemnastolatkę, a mnie kuźwa zostaw w spokoju! - krzyknęłam nie patrząc mu w oczy... Nie mogłam spojrzeć... Bolało mnie to. Widziałam w nich ból i swój i tych młodych dziewczyn. Bolało mnie to, że one tego chciały...
- Nie znajdę sobie! - odpowiedział. - Posłuchaj mnie. - chwycił moje ręce. Chciałam je wyrwać, ale on zacieśnił swój uścisk. - Nie odwalę się od ciebie niewiadomo jak bardzo byś tego chciała, rozumiesz? - jego dłonie oplotły moje policzki i przyciągnęły do jego twarzy. Cmoknął delikatnie moje usta. - Nie obchodzą mnie już inne, rozumiesz? - patrzył głęboko w moje oczy.
- Czy ty siebie słyszysz? - gwałtownie opuściłam jego dłonie. - Sorry, ale śpieszę się na śniadanie.
- Jeszcze mamy dziesięć minut.
- No i co z tego?
- Lizzy... Wiem, że ciebie to zraniło, bo sama masz siedemnaście lat i to są dziewczyny z twojej skali wieku, ale nie rozumiesz, że ja tylko je pieprzyłem i nic więcej? One same tego chciały. Jeśli chodzi ci o to, nigdy nikogo nie zgwałciłem! - prawie krzyknął. Czułam, że jego nerwy stają się silniejsze... Coraz bardziej dostrzegałam tego złego Harrego... Przerażającego...
Wyrwałam się i uciekłam.
Słyszałam za sobą jeszcze jego krzyki. Nic z tego Styles... Nie nadwyrężaj swojego głosu...

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 41

- Możemy się przyłączyć?
Zabrzmiał głos jakiejś dziewczyny. Cztery nastolatki weszły do basenu zaraz obok Harrego. Myślałam, że zaraz zwariuje. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo mogłam być zazdrosna o Harrego. Krew w moich żyłach zaczęła pulsować kiedy Harry kiwnął lekko głową żeby zostały.
- Jesteście z Liverpoolu? - zapytała blondynka. Harry objął mnie swoim ramieniem i od razu zrobiło mi się lepiej. Nie chciałam żeby te dziewczyny myślały, że on jest wolny czy coś. Mogły korzystać kiedyś.
- Z Londynu. - Rzucił Harry. - Przyjechaliśmy tutaj wypocząć. Musiałem też przybyć na spotkania dla współwłaścicieli. - Odpowiedział dokładnie nurtując każdą z dziewczyn. Myślałam, że opowie im zaraz całą historię jak doszło w ogóle do tego dojazdu. Widziałam, że dobrze się mu z nimi gadało...
- Gdzie pracujesz? - zapytała jedna z nich wysokim głosem.
Kuźwa!
Myślałam już, że nie wytrzymam! Moja ręka lekko zacisnęła się na dłoni Harrego, co wywołało u niego lekki chichot. Zauważył chyba, że jestem zdruzgotana ich zachowaniem i dalej zaczął nawijać.
- W klubie. - Rzucił.
- W jakim?
Cholera.
- W Art. To taki... hm... jeden z najczęściej odwiedzanych klubów w Londynie. - Wytłumaczył.
- Musimy kiedyś wpaść. - Zaśmiały się i dotknęły jego ramienia.
Chyba nie za bardzo rzucałam im się w oczy, bo robiły z nim co chciały.
- Oj tak. - Uśmiechnął się lekko. - Ja i moja dziewczyna, Lizzy - wskazał na mnie - serdecznie zapraszamy. - Rzucił zadowolony z siebie. Moja szczęka na te słowa opadła.
- Jesteś bardzo ładna. - Dodała jedna z nich. - To skarb mieć takiego chłopaka. - Dodała szeptem tuż do mojego ucha.
Już mogłam stwierdzić, że zwracały uwagę tylko i wyłącznie na wygląd. Mnie wygląd najmniej obchodził. Chociaż Harry był zły, pod takim względem, że potrafił pobić obojętnie jaką osobę tylko z tego względu, że go czymś wkurzyła, coś mnie do niego ciągnęło. Jakiś najmniejszy, słodki ruch, dotyk, mógł sprawić, że przywiązałam się do Harrego.
- Dzięki. - Podziękowałam za komplement na temat mojej urody, a ostatniego zdania nie miałam zamiaru komentować.
- Też tak uważam. - Dodał Harry i potarł swoim nosem o mój. Szybko spojrzałam na te dziewczyna. Nie chciałam żeby patrzyły na te scenki, jakie Harry mógł zaraz wywołać.
Podniosłam brwi do góry tak, żeby Harry tego nie widział. Dałam im w ten sposób znać żeby sobie poszły popodrywać jakiegoś INNEGO chłopaka. Bo w tej chwili Harry był mój.
Dziewczyna odpłynęły, a Harry zaczął śmiać się. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Myślałem, że tylko ja potrafię być zazdrosny o moja zdobycz. - Śmiał się dalej.
Zdobycz?
Byłam jego zdobyczą?
Myślałam, że naprawdę był wart tego, że zaczęłam uważać go za ważną dla mnie osobę.
Chyba jednak się myliłam...
Zsunęłam Harrego rękę z mojego ramienia i odsunęłam się.
- Co jest?
Zapytał lekko zdziwiony. Jeszcze się pytał? Kuźwa! Czy on siebie słyszał? Ranił każdego, kto się do niego zbliżył. Mnie bardzo łatwo jest zranić, może dlatego, że przeżyłam to, co zrobił mi Zack. Nigdy sobie nie daruję tego, że z nim byłam.
Bez słowa zaczęłam iść w wodzie. Nie chciałam, żeby Harry szedł za mną, ale znając dokładnie i życie, i jego mogłam się tego spodziewać.
- Lizzy! - a nie mówiłam? - Zaczekaj. Co się stało?
Chwycił mój nadgarstek i zaczął lekko pocierać swoim kciukiem wewnętrzną stronę mojej dłoni.
- Gówno, wiesz? - krzyknęłam. - Myślałam, że jesteś kimś zupełnie już innym! Zdobycz, tak? Kuźwa, weź się ode mnie najlepiej odwal, co? Mam ciebie cholernie dosyć, rozumiesz?!
- Ale Lizzy...
- Nie! - przerwałam mu. Wyrwałam dłoń z jego lekkiego uścisku i zrobiłam z trudem krok do tyłu. - Nie odzywaj się do mnie, nie właź do mojego pokoju, nie proś o nic... - zacięłam się. Poczułam jak łzy napływają do moich oczu. Harry patrzył na mnie z uwagą i mogłam zauważyć, że w środku bije się z własnymi myślami. -...po prostu się odwal... - dodałam i zaczęłam płynąć w stronę wyjścia z basenu. Nie miałam zamiaru przebywać ani minuty dłużej w tym miejscu.
Postanowiłam poszukać Lesie i Matta. Sama nie chciałam wracać do hotelu.

***Oczami Harrego***

Więc o to chodziło. Zraniły ją moje cholerne słowa, których nawet do końca nie przemyślałem. Nie chciałem żeby tak do odebrała. Chodziło mi o to, że teraz należy do mnie, że nic jej nie grozi...
Widziałem jak powoli wychodzi z basenu. Chciałem za nią ruszyć, ale wiedziałem, że to nie pomoże. Musiała trochę ochłonąć. Wiedziałem, że nie chciała scen przy ludziach, którzy tak bacznie obserwowaliby, co działoby się z nami podczas kłótni.
Inaczej tego nie można nazwać. To byłaby po prostu kłótnia pomiędzy osobami, które zdarzyły się do siebie przywiązywać, a niejaki Harry Styles to spieprzył.

***Oczami Lizzy***

Ruszyłam w poszukiwaniu mojej przyjaciółki. Łzy same leciały mi z oczu. Nie chciałam ich. Ale zranione uczucia były silniejsze. Musiałam się komuś zwierzyć, pogadać.
Harry Styles. Wielki szmaciarz - inaczej nie można go nazwać - zaczął być dla mnie ważny. I co? Dałam się po prostu nabrać na jego cholerne słodkie tekściki, słówka, dotyki i nawet najmniejsze ruchy. Było to zakłamane żeby jak najszybciej w Liverpoolu zaciągnąć do łóżka.
Ja już kiedyś wspominałam. Nie jestem dziwką!
Nie chciałam dać Harremu satysfakcji z kolejnej zdobyczy. To nie moja natura...
- Lizzy! - usłyszałam za sobą cienki głos Lesie. Szybko wytarłam łzy i odwróciłam się w jej stronę. - Gdzie masz Harrego...?... - otworzyła szerzej oczy. - Co on ci kuźwa zrobił?! Mów do cholery!
Jej słowa sprawiły, że zaczęłam bardziej płakać. Wtuliła się we mnie widząc moje gorsze załamanie?
- Gdzie masz Matta? - zapytałam.
- Poszedł właśnie poszukać Harrego. Nie zmieniaj tematu! - rzuciła szybko. - Chodź. Nie mam ochoty już tutaj przebywać. Ubierzemy się i pójdziemy na górę do restauracji. - Wskazała na pomieszczenie, które z basenu było widoczne przez szyby.
- Okej. - Dodałam.

***

- No więc mów. - powiedziała zniecierpliwiona Lesie, gdy wychodziłyśmy z szatni.
W drodze do przebieralni spotkałyśmy Matta, który nie mógł znaleźć Harrego. Powiedziałam mu, gdzie go ostatnio widziałam i chyba go znalazł, bo długi czas go nie było.
- Jak zamówimy herbatę... - dodałam i dalej bez słowa szłyśmy na górę.
Usiadłyśmy przy stoliku i podeszła do nas kelnerka. Zamówiłyśmy jednak cappuccino i do tego ciasto.
- No gadaj. - poganiała mnie Lesie.
- To było dokładnie tak... - zaczęłam jej opowiadać. - Gdyby nie te dziewczyny nie wiedziałabym tej całej prawdy. Chyba zaczęło mi na nim zależeć, ale teraz wiem, że w ogóle się nie zmienił. - wyjaśniłam.
- Nie wiem co mam o tym myśleć. - Powiedziała zbita z tropu Lesie.
- Nie musisz nic mówić. Wiem, że bez względu na wszystko jesteś po Harrego stronie. - Dodałam zgodnie z prawdą. Czy pamiętacie jakąkolwiek sytuację żeby Lesie stanęła za mną i nie broniła Harrego? Bo ja nie.
- Nieprawda. Nie staję po jego stronie. - Zaprzeczyła. - Po prostu... Dziwię się, że tak powiedział. Byłam pewna, że zmienił się...
- Widzisz. Harry nie jest ideałem. - prychnęłam.
- Przestań! - krzyknęła. - Przestań się ze mnie zabijać!
- Nie nabijam się z ciebie! - po raz pierwszy chyba widziałam u Lesie taki wybuch. - Lesie, spokojnie. Przepraszam. Ale ty go w ogóle nie znasz, a już mu ufasz.
- Nie ufam mu. - zaprzeczyła szybko.
- Dobrze, ale nie wiadomo jak go możesz bronić, ja wiem swoje. Wiem jak to zabrzmiało. Te słowa... - zatrząsł mi się głos.
- Okej, już cicho. - podeszła do mnie i przytuliła. Po chwili podano nam nasze cappuccino i ciasto. Jadłyśmy w ciszy, ale później temat rozwinął się.
- Wiesz co? - zaczęła. - Matt planuję mnie zabrać do kina. Może jutro. I ty idziesz z nami jak masz taką sytuację z Harrym. - powiedziała pewnie. Nie chciałam im przeszkadzać. Czułam, że za każdym razem, gdy siedziałam obok nich, Matt był wkurzony, że nie zajmuję się własnymi sprawami. Chociaż nie wydaję mi się żeby był aż tak wredny.
- Nie skorzystam chyba. - pokręciłam głową. - Poczytam u siebie książkę, albo pójdę na zakupy. Muszę zadzwonić do Justina, Ashley i może się dowiem co u Scotta.
- Okej. Jeszcze dokładniej nam powiesz jak coś. - dodała i zaczął dzwonić jej telefon. - Przepraszam, mama. - uśmiechnęła się.
- Halo? - odebrała. - No cześć.
- Co tam u was? - Lesie ustawiła na głośnik żebym mogła wszystko słyszeć.
- Wszystko okej. Właśnie jesteśmy na basenie i siedzę z Lizzy w restauracji. Matt jeszcze sobie pływa... - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Tak naprawdę nie wiedziałyśmy co Matt robi.
- No to dobrze. - dodała. - Przekaż Lizzy, że Ashley była u niej dzisiaj i kazała przekazać, że Scott przyjechał do Londynu. Mówiła, że nie mogła się do niej dodzwonić. - powiedziała i westchnęła.
- Okej, przekaże. - rzuciła.
Jeszcze chwilę ze sobą porozmawiały i Kathleen musiała kończyć z powodu pracy.

***

Siedziałam sama w pokoju. Było chwilę po 17. Lesie poszła do Matta, bo musiała mu w czymś pomóc. Pisałam z Ashley i ochrzaniała mnie, że przez cały czas mam niedostępny telefon. Chwilę rozmawiałam z Justinem i dowiedziałam się, że Scott był bardzo zajęty w tamtej chwili i nie za bardzo mógł rozmawiać.
Po moim pokoju rozniosło się pukanie do drzwi.
Wiedziałam, że to Harry.
Szybko położyłam się do łóżka i udawałam, że śpię. Mogłam wyczuć, że po zapukaniu i tak wejdzie nie czekając o pozwolenie na wejście do środka pokoju.
- Nie udawaj, że śpisz. - Powiedział w wejściu i usłyszałam jak zamyka delikatnie drzwi. Obszedł łóżko dookoła że ujrzeć moją twarz. Poczułam jak materac obok mnie ugina się. Usiadł obok mnie i cmoknął mnie w policzek.
- Odsuń się. - powiedziałam ostro i wstałam siadając na materacu.
- A nie mówiłem. - zachichotał. Chyba nie przejął się tym, że mnie zranił. Zapomniałam. Harry nie ma uczuć. - Nie chciałem żeby to tak zabrzmiało. Musisz mi uwierzyć. - Nagle spoważniał. - Lizzy...
- Czego? Ciebie w ogóle przecież nic nie obchodzi! Chciałam żebyś się ode mnie odwalił, to ty nie! Oczywiście! Wszystko zawsze musi być na twoim. - wstałam z łóżka i podeszłam do okna.
- Lizzy...
- Daj mi skończyć. - przerwałam mu. Zapanowała cisza, co mogłam odebrać jako pozwolenie na dokończenie tego co zaczęłam. - Zdobycz. Ha. - prychnęłam. - Fajnie to ująłeś. Tylko... ja nigdy nie byłam niczyją zdobyczą, nie jestem i nie będę, rozumiesz?! - łzy napłynęły do moich oczu. Za bardzo się denerwowałam. Mnie bardzo łatwo było zranić. Bardziej słowem niż czynem. Naprawdę.
- To nie tak! - zaprzeczył i wstał. Podszedł do mnie i ustał przede mną. - Teraz ty mnie wysłuchaj.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Nie mam zamiaru tracić swojego cennego czasu. - Chciałam go wyminąć, ale zastawił mi drogę.
- Wysłuchaj mnie. - jego ton głosu był spokojny.
Ustąpiłam.
Zaczęłam głośno oddychać przez atmosferę jaka pomiędzy nami zapanowała.
- To nie tak miało zabrzmieć.
- Ale zabrzmiało.
- Daj skończyć. - zacisnął szczękę. Przewróciłam oczami i słuchałam dalej. - Nie to chciałem powiedzieć...
- Ale powiedziałeś. - przerwałam mu ponownie.
- Lizzy! - zwrócił mi uwagę.
- No dobra, kończ. - warknęłam.
- Nie chciałem tego powiedzieć i wcale o to mi nie chodziło. Zdobycz... To było moje dawne słowo... Zawsze tak mówiłem na dziewczyny, które tak po prostu oddawały mi się. Czy doświadczone, czy nie... Zazwyczaj dziewice nie przychodziły do mnie. To było dla nich...krępujące? - spojrzał na mnie i mój oddech przyśpieszył. Poczułam jak moje policzki zalewa niechciany róż. Ja byłam dziewicą i raczej on to odkrył, bo nie wiem czy jakaś normalna siedemnastolatka chciałaby uprawiać seks w tak młodym wieku.
- Nawet zdarzały mi się siedemnastolatki. Miały już za sobą kilka takich przygód... - ponownie na mnie spojrzał.
- Siedemnastolatki?! I ty tak po prostu je... krzywdziłeś?! - na mojej twarzy pojawiło się obrzydzenie.
- One same tego chciały, Lizzy. Nie krzywdziłem ich...
- Krzywdziłeś! - Odsuwałam się do tyłu kręcąc głową. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że on jest niebezpieczny. Już nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.
- Lizzy, posłuchaj mnie...
- Wynoś się! - krzyknęłam. Im dłużej przebywał w moim pokoju, tym bardziej się go bałam.
Już na sto procent wiedziałam, że byłam jego zdobyczą...
- Lizzy...
- Nie. Wyjdź. - powiedziałam nieco spokojniej, ale łzy spływały mi po policzkach. - Harry, wy-noś się. - przesylabizowałam.
- Nie, dopóki mnie nie wysłuchasz. - zbliżył się. Chwyciłam szybko krzesło i postawiłam je pomiędzy nami. - Nie przesadzaj. Co ty robisz? - zdziwił się na mój ruch. Wiedziałam, że może powoli zaczęłam histeryzować, ale naprawdę cholernie zaczynałam się go bać.
- Nie chcę cię już słuchać. Coraz bardziej mnie brzydzisz, słyszysz? - rzuciłam.
Harrego oczy zaszkliły się. Jego sylwetka napięła się. Podszedł do wyjścia i chwycił klamkę. Jego ruchy zastygły, gdy ponownie na mnie spojrzał.
- Przepraszam... - szepnął i opuścił mój pokój.

___________________________________________________________________________
Długo mnie tu nie było, ale wczoraj były dni miasta no i tak wyszło. :*

Rozdział 39

- Idziemy na... basen?
Lesie razem z Mattem ustali w drzwiach zdziwieni. Szybko odsunęłam się od Harrego, ale po jego niechętnych ruchach mogłam wywnioskować, że całowanie się publicznie w ogóle mu nie przeszkadzało.
Wiele razy ja z Zackiem miewaliśmy romantyczne momenty na oczach wielu obcych ludzi. Ale to była w ogóle inna sytuacja. Ja z nim byłam, a Lesie i Matt wiedzieli, że go nie lubiłam. Może tak było... do czasu...
Zaczęło mi bardziej na nim zależeć niż kiedykolwiek. Mogłabym przysiąc, że nigdy nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. A w szczególności, że...
- Przeszkadzacie nam. - Zaśmiał się Harry w ich stronę. Oni spojrzeli na siebie zdziwieni i zaśmiali się.
- Chcieliśmy tylko zapytać. - Dodał Matt. - Z resztą Harry... mamy za chwilę spotkanie.
Harry spojrzał na zegarek i jakby ta wiadomość w ogóle na niego nie zadziałała.
- No i co z tego? Dajcie nam chwilę. - Spojrzał na mnie. Zabiło mi mocniej serce na myśl, że zostałabym z nim sam na sam jeszcze przez chwilę.
Lesie i Matt pokiwali głowami z dezaprobatą i wyszli z pokoju chichocząc.
- Idziemy na ten basen. - powiedział stanowczo.
- Nie... - marudziłam. - Z resztą nie mam stroju.
- Nie przeszkadza. - Rzekł zawadiacko, a ja klepnęłam go w ramię. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna dotykając pięknych zasłonek.
- Nie chce tam iść. - Rzuciłam.
- Kupię ci na miejscu. Taki bardzo seksowny ci wybiorę. - Wstał i podszedł do mnie wtulając się we mnie od tyłu. Jego dłonie lekko oplotły moja talię, a głowa spoczęła na ramieniu. Czułam na szyi jego ciepły oddech.
- Jak już coś, to kupię sobie sama. - Wygramoliłam się z jego objęć. Spotkał na mnie zdzwiwiony i krok w krok za mną chodził.
- Serio, Harry? Serio? - zapytałam z ironią. - Masz zamiar skanować te miejsca, w których przed chwilą byłam?
- Naturalnie. - Zadrwił. Zaczynał mnie wkurzać. Ale tak pozytywnie. W towarzystwie takiego Harrego mogłabym przebywać zawsze.
W pokoju pojawili się Lesie i Matt. Spojrzeli na nas wzrokiem pytającym i weszli w głąb.
- Już? Stary, serio musimy już iść. - narzekał Matt.
- Już, już. - Rzekł Harry i ruszył w stronę drzwi. - Pamiętaj. Ja kupuję ci strój. - Powiedział i wyszedł. Zostawił mnie w wielkim osłupieniu. Miałam nadzieję, że żartował. Już zaczynałam sobie wyobrażać jaki strój mogł kupić Harry. Stringi i stanik, który zakrywał tylko sutki.
Zajebiście.
***
- Za chwilę powinni skończyć. - Oświadczyła Lesie. Po tym, jak opowiedziałam jej o moich relacjach z Harrym, jak się zmieniły i w ogóle, była przerażona, ale jednocześnie szczęśliwa. Wysmiewałam ją, gdy mówiła, że coś z tego będzie.
Znowu...
Dziewczyna wstała i zaczęła szukać czegoś w torbie.
- Czego szukasz? - zapytałam uważnie śledząc jej poczynania.
- Yyy... stroju kompielowego... - zawahała się.
- Co? - zatkało mnie. - Ty... ty wiedziałaś, że mieli zamiar iść na basen? - zapytałam i podeszłam do niej, zabawnie szturchając ją w brzuch.
- No... Harry mnie prosił żebym ci nic nie mówiła.. - wypaliła między przerwami śmiechu. Ona potrafiła wszystko wygadać.
- Aha. To takie współprace! - Zaczęłam bardziej ją gilgotać.
Natarczywie wbijałam palce w jej żebra i nawet nie zauważyłam, że w pokoju - nie wiedziałam od kiedy - stali Harry i Matt, którzy przyszli ze spotkania. Patrzyli na nas zdezorientowani, gdy siedziałam okrakiem na mojej przyjaciółce.
- No wiesz co? A ze mną tej pozycji nie chciałaś. - wypalił Harry i podszedł do mnie. Wziął mnie za biodra i wisiałam w powietrzu. Zestawił mnie na ziemię obok łóżka. Nie wydawałam się zbyt wielkim ciężarem dla niego, skoro z taką lekkością mnie trzymał w górze.
Moje policzki zalały się różem. Tylko Lesie musiała to zauważyć, bo dźgnęła mnie palcem w policzek.
- Burak. - Szepnęła mi do ucha i podbiegła do Matta wieszając się na jego szyi. Pomiędzy nimi była spora różnica wzrostu. Nawet wieksza ode mnie i od Harrego.
- To co. - Zaczął Harry. - To wy pakujcie potrzebne rzeczy, a my idziemy wybrać strój. - Mrugnął do mnie oczkiem, a ja przewróciłam oczami. Na samą myśl o beznadziejnym stroju, który mógłby zakrywać nie za wiele, chciało mi się zwymiotować. Całe szczęście, że Harry sam tego nie kupił. Przynajmniej miałam jakieś szanse na sprzeciw.
- Różowy, granatowy, czerwony, a może czarny? - mówił pełen entuzjazmu. Nie wiedziałam czy kiedykolwiek widziałam tak podekscytowanego chłopaka. Wybór stroju komielowego dla dziewczyny chyba naprawdę zadowalał chłopaków, przynajmniej w najmniejszym stopniu. W przypadki Harrego tak było.
- Przestań. - Zganiłam go. - Pójdę do restauracji i popatrzę na was z góry. Wolę to niż pluskanie się w wodzie jak pięciolatki. - chciałam zabrzmieć jak najdoroślej. I chyba tak było, bo Harry zaraz parsknął śmiechem.
- Odezwała się wielka siedemnastolatka. - Zaakcentował dwa ostatnie wyrazy. Zmrużyłam na niego oczy i ustałam w miejscu tupając nogą jak małe dziecko.
- I widzisz? Spojrz na siebie. Na swoje zachowanie. - Przejechał swoim wzrokiem po mojej całej sylwetce i cofnął się by uzyskać lepszy efekt. Wykorzystałam okazję i spojrzałam do tyłu. Wyrzuciłam mu język i zaczęłam biec przed siebie. Nie wiedziałam gdzie biegnę, ale dostrzegłam plac zabaw. Skoro byliśmy przy temacie dzieci, dalej go rozwijałam.
- Wiesz, że daleko nie uciekniesz. - Rzucił się do biegu zaraz za mną, a jego ton stał się poważniejszy. Mogłam wyczuć, że jego oczy stały się ciemniejsze. Było to bardzo seksowne. Lubiłam w nie patrzeć, lecz wuczuwałam w nich jakiś niepokój, smutek.
Wybiegłam z naszego hotelu nie zwracając uwagi na ludzi gapiących się na mnie i na całą sytuację.
- Nie męcz się. - Powiedział Harry i zaczął dyszeć. Ja także powoli zaczęłam się męczyć. Zdąrzyliśmy już zbiec może ze stu schodów.
Nie wygra ze mną.
Wybiegłam na zewnątrz. Rozejrzałam się po ulicy i akurat nic nie jechało. Szybko przebiegłam, lecz jak na złość żaden samochód nie przejechał w chwili gdy Harry chciał przebiec przez ulicę. Czułam, że już tracę siły. Zwolniłam w biegu, a Harry to wykorzystał. Dobiegł do mnie i głośno sapiąc chwycił mnie za boki.
- I co? Pewność zwycięstwa zginęła? - zaśmiał się i oparł swoją głowę o moje ramię. Oboje głośno oddychaliśmy i z trudem łapaliśmy oddechy.
- Wcale nie. Nadal stwierdzam, że pływać nie będę. - Rzuciłam stanowczo i ruszyłam przed siebie.
- E, e, e. - Zatrzymał mnie Harry. - Po pierwsze. Sklep z bielizną na basen jest tam, - wskazał za siebie palcem. - A po drugie, przegrałaś ucieczkę. - wzruszył ramionami. Westchnęłam głośno i ustałam za nim.
- Za karę mnie niesiesz. - Powiedziałam żartobliwie, ale stanowczo.
- Yh... Okej. - Zaśmiał się niby zniechęcony. Zgiął delikatnie kolana, a ja wskoczyłam jak najmocniej na jego plecy.
- Auć. - Stęknął.
- Przepraszam. - powiedziałam sztucznie miło i oplotłam swoje ręce wokół jego szyi. Chwycił moje nogi i oplotłam je o jego biodra.
W drodze do sklepu, który nie był za daleko, Harry opowiadał mi bardzo dużo o Liverpoolu.
- Ile razy już tu byłeś? - zapytałam rozglądając się dookoła.
- Dużo.
- Czyli? Jakaś konkretna liczba?
- Powiem tak. Nie liczę. - Skubnął mnie w udo palcami. Cicho pisnęłam, i usłyszałam jego ciche mruknięcie. Bóg wie, z czym mu się to skojarzyło.
Weszliśmy do sklepu, gdzie w moje oczy od razu rzuciły się stroje. Skąpe, bardziej skąpe lub mniej...
- W czym mogę pomóc? - zapytała kobieta. Ładna blondynka skanowała mnie wzrokiem. Ciekawe czy często bywali u nich tacy goście.
- Szukamy bardzo seksownego stroju dla tej dziewczynki. - Zachichotał.
- Harry... - zganiłam go i zeszłam z jego pleców. Kobieta przejechała po mnie wzrokiem i zamrugała kilkakrotnie rzęsami.
- Jaki obwod miseczki? - zapytała. Nie przy Harrym. Zaczerwieniłam się i spojrzałam w dół.
- Hmm... - zastanowił się i spojrzał na mnie. - Myślę, że B bedzie w sam raz. - Jeszcze bardziej zawstydziłam się. Kobieta gdzieś zniknęła, a Harry znalazł się tuż obok mnie.
- Skarbie, przestań. - chwycił mój podbródek. - Nie ma się czym krępować. - Łatwo mu mówić. Tyle razy już to robił z dziewczynami i miał to jak w palcu. Nigdy nie lubiłam kupywać sobie nawet najzwyczajniejszych biustonoszy. A przy Harrym było totanie niezręcznie. Kobieta wyszła chyba z kilkunastoma strojami na wieszakach.
- Ten? - Harry wskazał na czarne stringi. Rozbawienie w jego oczach było tak widoczne... to mnie bardziej zawstydzało.
- Harry... - ponownie go zganiłam.
- No to... może... ten. - Wskazał na czerwony z czarną kokardką pomiędzy miseczkami. Był nawet spoko. Zerknęłam na majtki, bo może w nich było coś, co mu się spodobało, a mnie wręcz przeciwnie skrępowało. Zdziwiłam się, bo były całkiem normalne.
- Więc? - zapytała kobieta.
- Bierzemy go, skarbie? - zapytał i podniósł strój z wieszakiem na którym wisiał. Wpatrywałam się w niego i kiwnęłam głową.
- To poprosimy. - Powiedział i zaczął wyjmować portfel.
- Co ty robisz? - szepnęłam. Pociągnęłam go za rękaw marynarki żeby zaprzestał ruchom.
- No co? Chcę zapłacić. - Rzekł jakby to było naj jaśniejszą rzeczą na świecie. W sumie to może było.
- Zapłacę za siebie. - nienawidziłam jak Harry tak się zachowywał. Cały czas się rządził i nic więcej.
- Przestań, skarbie. Zaczekaj na zewnątrz. - Pierwsze zdanie powiedział z uśmiechem, a drugie z powagą. O to właśnie mi chodziło. Żeby go trochę sprowokować.
Nie mogłam pozwolić na to żeby się tak rządził.
Gdy zobaczył, że nie ruszyłam się z miejsca, przekrzywił głowę na bok i zmrużył na mnie oczy. Wywróciłam oczami i odwróciłam się na piecię. Kątem oka widziałam jak pilnował żebym doszła za drzwi. Spojrzałam na niego gdy byłam w progu, a on posłał mi bezczelny uśmiech. Ja nie pies, Harry.
Postanowiłam się kawałek przejść. Skoro on się tak rządził to ja też mogłam. Może stał się dla mnie ważną osobą, ale nie do tego stopnia żeby mieć mnie na łańcuchu. Przynieś, podaj, pozamiataj. Tak się czułam.
- Lizzy! - usłyszałam krzyk Harrego. Był duży tłum i ciężko było mu mnie dostrzec. Odwróciłam się w jego stronę i powolnym krokiem podeszłam do niego.
- Tu jestem. - Rzuciłam niewyraźnie, gdy patrzył w inną stronę. Gwałtownie chwylił mnie za rękę i ruszył w nieznanym mi kierunku.
- Puść! Co ty robisz?! - krzyczałam. Coraz bardziej wkurzał mnie ten człowiek. Był zdecydowanie nadopiekuńczy. Byłam zdezorientowana co do wytłumaczenia jego zachowania.
- Harry! - szarpnęłam go za rękę i tym sposobem sprawiłam, że się zatrzymał. - Co jest? - Szukałam jego wzroku, który patrzył wszędzie, tylko nie na mnie.
- A co ma być? - odpyskował. Jego nagła zmiana humoru bardzo mnie przeraziła. Pamiętam jak kiedyś Louis powiedział mi, że jeszcze nikt nie potrafił go uspokoić.
Chwyciłam jego twarz w moje zimne dłonie i tym sposobem sprawiłam, że jego wzrok wylądował na mnie. Jego zielone oczy były przepełnione złością. Co go mogło tak zezłościć? Ja tak na niego wpływałam?
Zanim przemyślałam to co robię, wtuliłam się w jego tors. Serce waliło mu bardzo mocno, jakby chwilę temu skończył długi maraton. Dłonie spoczywały po obu stronach jego ciała, a oddech był nierównomierny. Zaczęłam gładzić dłonią jego plecy. Sylwetka Harrego nagle się rozluźniła, ręce oplotły moją posturę, a powietrze z jego ust coraz wolniej wylatywało.
Po prostu się uspokoił.
Do mojej głowy napłynęły słowa Louisa. "Jeszcze nikt nie zdołał go bardzo szybko uspokoić. Zapewniam, że będziesz pierwsza."
Ludzie tak po prostu byli wszystkiego pewni od początku. Nigdy nie potrafili pogodzić się z tym, że to nie oni decydują o losach innych ludzi.
Oderwałam się od niego. Nie wiedziałam czy on tego chciał, ale ja potrzebowałam tego wewnętrznego spokoju, który zapewnił mi Harry.
___________________________________________________________
Hej! :D
No, ten rozdział to chyba najdłuższy! :D

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 40

Spojrzałam na niego. Nie mogłam rozszyfrować jego rysów twarzy.
- Przepraszam... - wyszeptałam. Nie miałam pojęcia jak się zachować, co z sobą zrobić. Zostać, czy po prostu uciec stąd i wrócić do hotelu?
- Nie przepraszaj. - rzekł pełnym spokoju głosem. - Chodź, bo pewnie Lesie i Matt już na nas czekają.
Skinęłam głową i ruszyłam za nim.
- Ponieść cię znowu? - zapytał rozbawiony.
- Nie, dzięki. - Uśmiechnęłam się lekko. - Harry, czemu kazałeś zaczekać mi na zewnatrz? - spytałam niepewnie. Oczekiwałam odpowiedzi, ale jej nie uzyskałam.
- Hmm? - spojrzałam na niego pytająco, a on obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem.
- Bo tak. - Mówił strasznie poważny.
- To nie jest argument. - Przechyliłam głowę na bok.
- Dla mnie jest. - Wzruszył ramionami.
Zapamiętam to sobie.
- Aha? - przewróciłam oczami i zwolniłam.
- Co tak wolno? - poganiał mnie Harry. Ustał przy mnie i zaczął klaskać w dłonie żebym przyspieszyła swój chód. Spojrzałam na niego wkurzona. Zaczął doprowadzać mnie do ostrych nerwów.
Do końca drogi czepiał się mnie o różne sprawy. To było zadziwiające, że w tak szybkim czasie można zmienić się z romantycznego, dobrego Harrego, na złego, a jeszcze później na wkurzającego.
Weszliśmy do ogromnego budynku. Eleganckie pomieszczenie wyglądało na bardzo zadbane i często odwiedzane. Dużo osób kręciło się wokół sekretariatu, żeby dostać bilet wstępu. Na fotelach przy wejściu zauważyliśmy Lesie i Matta.
- Co tak długo? Zdecydować się nie mogłaś? - zapytała z ironią Lesie.
- Oczywiście. Jest strasznie niezdecydowana. - Wtrącił się Harry.
- I po co się udzielasz? - nie wierzyłam w swoje słowa. Gdybym go chociaż trochę nie poznała, nie odważyłabym się na takie zwrócenie się do niego. - Wygonił mnie ze sklepu. - uniosłam głos pełen pretensji. Myślałam, że Lesie jakoś go zgasi, a ona zaczęła się śmiać. Fuknęłam pod nosem i odeszłam od ich całej trójki.
- Czekaj, Lizzy. - Podbiegł do mnie Harry i chwylił mój nadgarstek, co sprawiło, że stałam teraz do niego przodem.
- Czego? - zapytałam niezbyt grzecznie.
- Zachowuj się. - Zwrócił mi uwagę. Tym razem postanowiłam odpuścić. Wyczułam, że Harry naprawdę się zdenerwował i to nie na żarty. Wyprostowałam się i ustałam sztywno.
- To... ja i Lizzy pójdziemy się przebrać. - Lesie przerwała tą straszną sytuację. Podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę. Wydawało mi się, że zauważyła zmianę humoru Harrego.
Dzięki Lesie.
- Weź strój. - Powiedział Harry, co spowodowało, że odwróciłam się. Widziałam w jego oczach pożądanie. Tak szczerze, wtedy naprawdę się przeraziłam. Nie chciałam z nim przebywać w basenie i to w dodatku w stroju kąpielowym.
- Dzięki. - wyszeptałam i niepewnie chwyciłam strój. Jego szczęka przez cały czas była zaciśnięta.
Ruszyłam w stronę przebieralni razem z Lesie.
- Widziałam zachowanie Harrego... - rzekła jakby zawstydzona. Nie miała się czym przejmować. Też to widziałam.
- Dzięki. - Wypaliłam. - Nie wiem co się z nim dzieje. W ciągu dzisiejszego dnia zmienił mu się humor chyba z 10 razy... - powiedziałam.
- Nie wiesz co jest tego powodem? - zapytała.
- Pewnie ja.
***
Wyszłyśmy razem z przebieralni. Lesie chwaliła mój strój. Mówiła, że Harry ma gust i wie co dobre.
- Seksownie wyglądasz. - Powiedziała Lesie. - Harry się podnieci.
- Przestań... - machnęłam ręką. - Chodźmy na zjeżdżalnię! - krzyknęłam jak małe dziecko.
- Okej.
Poszłyśmy na zjeżdżalnię. Na szczęście nie zauważyłam nigdzie Harrego. To znak, że może gdzieś poszedł.
- Ja pierwsza! - krzyknęła Lesie i przepchała mnie na sam koniec. Zaczęłyśmy się kłócić. Obie umiałyśmy pływać, więc wybrałyśny dużą zjeżdżalnię.
- To ja jadę! - powiedziała podniecona Lesie i zjechała na dół. Słyszałam jej krzyki daleko w tunelu. Najbardziej nie lubiłam podtopienia na samym końcu.
- Okej, jadę. - szepnęłam do siebie i oparłam się o rurki. Odpychnęłam się od nich i wślizgnęłam się do tunelu. Starałam się nie krzyczeć. Jechałam zaledwie kilka sekund, gdy na dole ujrzałam Harrego. Próbowałam zatrzymać się, ale nie mogłam. Ustał centralnie na środku wyjazdu z tunelu i czekał aż wpadnę w jego raniona. Zatknęłam nos, ale to nie wydawało się potrzebne, bo od razu poczułam na sobie dłonie Harrego. Bez żadnego wysiłku, trzymał mnie tak, że woda zakrywała zaledwie tylko mój tyłek.
- Cześć skarbie. - Powiedział uśmiechnięty. Ponowna zmiana humoru. Nie rozumiem go.
- Hej... - wydukałam. - Możesz mnie zestawić? - niecierpliwiłam się, gdy tak po prostu mnie trzymał. Usłyszeliśmy krzyki w tunelu i szybko Harry się odsunął. Siła wpadnięcia do wody, była ogromna. Trzy dziewczyny zaczęły śmiać się, gdy zobaczyły jak Harry wyciera z twarzy wodę z chlorem. Skorzystałam z okazji gdy miał zamknięte oczy i cicho odpłynęłam.
- Gdzie ona jest? - usłyszałam za sobą. Spojrzałam do tyłu i zobaczyłam jak te dziewczyny wskazują na mnie palcami. Wstrętne.
Zaczęłam szybciej płynąć, ale poczułam jak coś złapało mnie za kostki i pociągnęło do siebie. Podtopiłam się trochę, ale za chwilę zostało to odpłacone lekkim cmoknięciem w usta.
- Wiesz, że nie lubię jak ktoś przede mną ucieka? - zapytał cwaniacko i oplótł moimi nogami swoje biodra.
- Wiem. - Odpowiedziałam prosto. Nie bałam się go i to mnie zadziwiało. Te sytuacje stawały się śmieszne. Chciał mnie mieć przy sobie, ale jak na razie miałam swoje życie.
- Odważna jesteś. - Mruknął przy moim uchu. Jego rozgrzane usta dotknęły mojej szyi. Nie przejmował się ludzi znajdujących się naokoło nas. Dziewczyny, które zjechały ze zjeżdżalni, patrzyły na nas. Wkurzyłam się i pokazałam im fuck'a. Harry chyba to zauważył, bo zaśmiał się gardłowo.
- Tak, masz racje. Jestem twój. - Powiedział szeptem.
Nie o to mi chodziło!
Położyłam swoje ręce na jego klatce, lekko go odpychając. Ssał moją nagą skórę na szyi. Robił mi malinkę! Na basenie! Gdzie wszyscy od razu się na ciebie gapili, bo miałaś coś na szyi. Świetnie!
- Harry, przestań. - Na moje słowa wstawił mnie z powrotem do wody. Stałam przed nim. Tak po prostu bez żadnych słów patrzyłam na niego, a on na mnie. Zaczęłam zauważać jego piekno. Zielone oczy, błyszczące gdy się uśmiechał. Dołeczki podczas wykonywania tej samej czynności. I te włosy... to chyba była najlepsza rzecz. To one najbardziej mnie podniecały. To one zwróciły na siebie moją uwagę gdy, pierwszy raz go zobaczyłam.
- Kto pierwszy do Lesie i Matta ten wygrywa! - krzyknęłam i oddaliłam się od niego o kilka metrów.
- Nie wygrasz, mała! - yh! Wkurzało mnie to, jak tak na mnie mówił.
Już po chwili zauważyłam go obok siebie. Puścił do mnie oczko i wyprzedził. Przyspieszyłam swoim ruchom i powoli go dogoniłam. Było już blisko. Lesie wyciągnęła do mnie rękę, w czym bardzo mi pomogła. Dopłynęłam do Lesie i Matta i podałam im ręce.
- Przegrałeś! - zaczęłam nabijać się z Harrego. - Jak się czujesz jako przegrany? - udawałam, że przeprowadzam z nim wywiad.
- Zabaczymy czy przegrałem. - dodał łobuzersko i podpłynął do mnie powoli. Cofnęłam się, ale w wodzie było mi trudno. Chwycił mnie za biodra, a ja odsunęłam się i szybkim krokiem wyszłam z basenu. Podeszłam do miejsca, gdzie opierał się o rurki przymocowane na brzegach basenu.
- Podoba mi się. - przejechał wzrokiem po mojej całej sylwetce. Zmrużyłam na niego oczy i wskoczyłam do wody. Weszłam na jego plecy i pociągnęłam za włosy. Słyszałam gardłowe mruknięcia. Położyłam dłoń na jego głowie i przycisnęłam na dół żeby go podtopić. On jakby spodziewał się mojego odruchu i nabrał powietrza w płuca. Przebywał bardzo długo pod wodą. Zaczęłam się niecierpliwić i dzięki lekkiemu pociągnięciu za włosy, "wyłowiłam" go.
- Nie uda ci się mnie przydusić. - powiedział jakby zadowolony z siebie. Wycierał twarz od wody. Wtedy uświadomiłam sobie, że to mu się podobało. Moje myśli zagarnęły przemyślenia na temat tego, co mu się mogło niepodobać.
- Ci byś zrobiła jakby ktoś ci odpiął stanik i on by gdzieś odpłynął? - żartobliwie zadał to pytanie, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie stanie się takie coś. - Rzekłam pewnie.
- Ale gdyby. Hmm? - dociekał.
- Oddałbyś mi swoje gacie żebym się zakryła. - Wstrząsnęłam ramionami i wskoczyłam mu na plecy.
- A nie byłabyś zazdrosna, gdyby jakieś dziewczyny patrzyły jak wychodzę z basenu nago? - zapytał podchwytliwie. I tu mnie miał. No jasne, że byłabym! Teraz tylko ja mogłam go dotykać.
- Nie. - zaprzeczyłam samej sobie. Oparłam głowę o jego szyję i spokojnie oddychałam. Poczułam jak położył swoje dłonie na moich udach i poprawił mnie żeby było mu i mi wygodnie.
Nagle ujrzałam jak obok nas do wody weszły cztery dziewczyny. Poczułam okropną złość, gdy nurtowały Harrego wzrokiem.
- Możemy się przyłączyć?
____________________________________________________________
Jeśli znaleźliście jakieś błędy, przepraszam! :*