czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 96

***Oczami Harrego***

Blade promienie słoneczne przedostawały się do pomieszczenia, co bardziej mnie rozbudziło. Mój skarb leżał we mnie wtulony, natomiast moja ręka gładziła jej brzuch.
- Wstawaj kochanie. - szepnąłem jej do ucha. Było naprawdę już późno, a wiem, że Lizzy denerwuje się gdy ją budzę, lub ona sama się budzi o tej godzinie.
- Mhm... - mruknęła i przekręciła się tak, że była do mnie tyłem zabierając za sobą kołdrę.
- O nie... - zaśmiałem się i zacząłem 'walczyć' o swoją połowę przykrycia. Trzymała je zawzięcie w dłoni i mogłam założyć się nie wiem o co, że już nie spała, lecz miała ochotę się podroczyć.
- Co powiesz na to, że już dwunasta? - zaśmiałem się. Przed oczami miałem widok Lizzy, która zerwała się, siadając na łóżku.
- Jak to? - spytała zaspanym głosem. - Już? Dwunasta? - jęknęła i z powrotem rzuciła się na łóżko ciągnąc mnie za sobą. Nie stawiałem oporu, a jeszcze bardziej się nakręciłem, gdy zaczęła mnie całować. Kochałem budzić się rano widząc ją przed sobą. Dawało mi to niesamowicie dużo radości i szczęścia jednocześnie.
Całowała mnie bardzo namiętnie, lecz nadal nie była do końca wyluzowana. Od wczoraj zauważyłem jej zachowanie. Było dziwne. Nie wiedziałem co było powodem jej ciągle spiętych mięśni. Miałem nadzieję, że nie robiłem niczego źle.
- Co jest? - zapytałem.
- O co pytasz? - posłała niepewny uśmiech.
- O twoje zachowanie. Od kilkunastu godzin jest dziwne. - powiedziałem prosto, bez wahania.
- Wydaje ci się. - pchnęła mnie lekko na bok, tym samym zrzucając z siebie. Mruknęła coś pod nosem, a ja głośno westchnąłem.
- Mogłabym wziąć prysznic? - zapytała nie patrząc na mnie. Kuło mnie coś w środku. Nie dawało mi to spokoju.
- Nie pytaj się. - rzuciłem zwyczajnie i wstałem z łóżka udając się po bokserki. Będąc przy drzwiach spojrzałem na Lizzy, a ta miała wyraz twarzy bardzo zadumany, jakby wyszukiwała w swoich myślach czegoś bardzo daleko ukrytego.
- Ej... - cofnąłem się, odrzucając na bok ochotę wyjścia. - Widzę, że coś cię gryzie.
- Harry, do cholery nic mnie nie gryzie! - uniosła lekko ton, na co zmarszczyłem brwi. - Przepraszam... - ukryła twarz w dłonie, a ja wtuliłem się w jej ciało. Nie mogłem tak łatwo jej odpuścić, skoro na własne oczy widziałem, że miała myśli zaśmiecone czymś co nie dawało jej spokoju. Postanowiłem odpuścić, ale nie na długo.

Lizzy była w łazience już dobre 30 minut, więc postanowiłem zobaczyć co tam. Zapukałem lekko, lecz gdy nie odpowiedziała wszedłem bez słowa widząc jak owija się ręcznikiem.
- Harry, puka się... - zamarudziła patrząc na mnie przelotnie.
- Pukałem. - zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do niej powolnym krokiem. - Kochanie... - zacząłem kładąc swoje dłonie na tyle jej pleców. Jej ręce powędrowały na mój kart i zwyczajnym, pustym wzrokiem spojrzała na mnie. - Zrobiłem coś wczoraj nie tak?
- Niee.. Wszystko okej. - rzuciła lekki uśmiech. Zaczynało mnie to irytować, lecz postanowiłem opanować się.
- Kurwa... ślepy jeszcze nie jestem. - wywróciłem oczami. Jakieś napięcie panowało pomiędzy nami. Nie wyczułem żadnej potrzebnej kłótni, lecz wiedziałem, że Lizzy już go ma.
- Po prostu jestem zmęczona. Od kilku dni nie wysypiam się dobrze...
- Dziś też się nie wyspałaś? - zaśmiałem się przerywając jej.
- Bo ktoś mnie obudził. - powiedziała znacząco, na co cmoknąłem ją w czubek nosa. - Co chcesz na śniadanie? - zapytałem bardziej się do niej tuląc.
- Płatki z mlekiem.
- Jakie?
- Obojętnie. - posłała mi uśmiech całując w policzek po czym klepiąc mnie w tyłek dała znak, żebym wyszedł. Warknąłem zabawnie, na co zachichotała i zamknąłem za sobą drzwi.
Martwiłem się o nią. Nie chciałbym, żeby okazało się, że ktoś ją skrzywdził, a tym bardziej żebym dowiedział się o tym ostatni. Może nie chce mi o tym czymś powiedzieć, żebym nie wyleciał z pięściami? A może znów coś z Kathleen? Uh... nie wiem czego mógłbym się spodziewać.
Jedyne rozjaśnienie moich dni... Nie mógłbym patrzeć na to jak cierpi, nie mógłbym znieść tego, że dowiedziałem się czegoś już po fakcie. Chciałbym aby miała do mnie bezgraniczne zaufanie i żeby nie miała przede mną żadnych tajemnic.
Zupełnie zamyśliłem się i dopiero lekki trzask drzwi od łazienki mnie obudził, więc zacząłem przygotowywać płatki.
Zauważyłem jak Lizzy weszła do kuchni i usiadła na blacie stołu. Machała nogami i uśmiechała się niewinnie. Miała takie straszne zmiany humoru... ciąża.
Ona mogła być w ciąży! Przecież wszystko na to wskazywało... Minęły mniej więcej dwa tygodnie od tego, gdy kochaliśmy się bez zabezpieczenia. Nawet nie pomyślałem o tym jakie konsekwencje możemy z tego wyciągnąć. Lecz nawet jeśli by było to, to Lizzy powiedziałaby mi o tym, lecz na razie takiej wieści nie otrzymałem, lub nie otrzymam.

***Oczami Lizzy***

Po zjedzonym śniadaniu z Harrym poczułam się gorzej. Wszystko w żołądku zaczęło mi wariować i dokładnie czułam jak z wszystkiego robi mi się mieszanka.
Czułam, że po raz kolejny stchórzę.
Po raz kolejny mu tego nie powiem.
Cholernie się boje, chociaż tak naprawdę nie wiem czego. Harry tyle razy już mi powiedział, że mnie kocha, więc nasze dziecka także mógłby pokochać? Jego reakcja mogłaby być różnorodna.
Im więcej o tym rozmyślałam, tym coraz bardziej pogrążałam się w głupich scenariuszach.
- Harry, zawieziesz mnie do domu? - zapytałam cicho, a Harry kucnął przede mną.
- Już? - zdziwił się. - Przecież masz dziś wolne.
- No tak, ale umówiłam się z Ash i... - próbowałam zamaskować moje zmęczenie i złe samopoczucie. Czułam, że robiłam się coraz bledsza na twarzy. Harry chwycił moją twarz w swoje dłonie i pocałował lekko moje czoło. Zamknęłam oczy i napawałam się jego ciepłym, jakże kojącym dotykiem. Potrzebowałam teraz jego. Niespodziewanie rzuciłam się na niego z uściskiem. Po jego napiętych mięśniach wyczułam, że nie spodziewał się tego. Oplótł mnie rękoma, a ciepły oddech oplatał moją szyję.

- Pa Harry. - pocałowałam chłopaka w usta. - Kocham się. - szepnęłam.
- Kocham mocniej. - oparł swoje czoło o moje, lecz po chwili ponownie się do mnie przytulił. Wyszłam z samochodu i udałam się szybkim krokiem prosto do mojego domu. Zdjęłam szybko płaszcz i podreptałam do pokoju rzucając się na łóżko. Westchnęłam kilka razy zamykając oczy. Czułam się fatalnie. Wszystkie kości mnie bolały, co za tym szło głowa jakby miała mi za chwilę wybuchnąć.
Mimo iż przed Harrym zmyśliłam tylko, że chciałabym spotkać się z przyjaciółką postanowiłam jednak to zrobić.
Zadzwoniłam do niej i od razu się zgodziła.

Kawiarnia o tej porze była najfajniejszym miejscem na pogaduchy. Nałykałam się tabletek i trochę się polepszyło lecz nie do końca było fantastycznie.
- No opowiadaj co tam u ciebie! - nakazała, gdy już przywitałyśmy się i zajęłyśmy stolik. Zamówiłyśmy kawę i po ciastku. - Powiedziałaś Harremu? - obawiałam się tego pytania.
- Jeszcze nie... - spuściłam głowę.
- Jeszcze nie?! - podniosła głos. - Na co ty czekasz! - wykrzyknęła.
- Nie wiem... - przyznałam. - Boję się cholernie..
- Lizzy... - westchnęła. - Czego? czego się boisz?
- Że Harry mnie odrzuci...
- Co ty wygadujesz? Harry cię kocha! - oburzyła się lekko. - Mam mu sama powiedzieć?
- Nie!
- No więc właśnie. Nie możesz tyle zwlekać. To bez sensu. - podano nam kawę, a kelner lekko uśmiechnął się do nas.
- No dobra... przy najbliżej okazji powiem mu. - jak zbiorę się na odwagę...

______________________________________________________________________

Hej :)
K O M E N T O W A Ć!
Rozdział krótki, do dupy, ale uwierzcie... pisze to na ostatku sił.. wybaczcie i nie zabijcie.

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 95

 U W A G A ! ! ! 
Rozdział zawiera gdzieś tam sobie sceny przeznaczone dla dorosłych! Czytasz na własną odpowiedzialność!

Chodziłam pomiędzy stolikami, pozostawiając napoje, które klienci zamówili. Obojętny uśmiech gościł na mojej twarzy, gdy jedni dziękowali życzliwie, inni mniej. Wróciłam za ladę i posłałam Harremu bardziej szczery uśmiech. Uparł się, że poczeka na mnie aż skończę pracę, a później pojedziemy do niego. Wydaje mi się, że coś kombinował...
Godzina kończenia pracy szybko nadeszła, przez co już po piętnastu minutach jechałam z Harrym samochodem.
- Harry, chciałabym jeszcze wstąpić do mnie. - rzekłam zwyczajnie. Chłopak tylko zmarszczył brwi, lecz się nie odezwał, a kiwnął głową.
- Stało się coś? - zapytał, czego efektem było, że spojrzałam na niego pytająco. - Masz jakiś marny wyraz twarzy. - jego ręka na uspokojenie powędrowała na moje kolano lekko je ściskając.
- Nie. - zaprzeczyłam posyłając uśmiech. Oddał tym samym, więc chyba go przekupiłam.
Przez ostatnie kilkadziesiąt godzin żyłam w strachu. A strach ten spowodowany był nieprzerwanym rozmyślaniem na temat mojej ciąży. Miałam dopiero niecałe 18 lat. Jak moje życie będzie dalej wyglądać? Do tego reakcja Harrego... nie wie jeszcze, lecz jako ojciec dziecka i mój chłopak będę musiała mu o tym powiedzieć.
Zdawał sobie z tego sprawę, że kochając się tamtej nocy bez zabezpieczenia, było ryzyko zajścia w ciążę? Nie wiem... lecz mógł podejrzewać. Zmiany humoru strasznie się udzielały i jak najbardziej starałam się to ukrywać, zaspokoić.
Harry wyszedł jako pierwszy otwierając mi drzwi. Chwycił mnie od razu za rękę i udaliśmy się do drzwi.
- Cześć! - krzyknęłam w wejściu, gdy zauważyłam Kathleen i Marcusa w kuchni. Harry tylko skinął głową, lecz widziałam jak zimnym a zarazem oschłym spojrzeniem patrzył na Marcusa. Nie zapomniał o tym co kiedyś chciał mi zrobić. Harry nigdy nie przestanie o tym pamiętać.
- Rozbierz się. - rzuciłam do chłopaka.
- Poczekam tu na ciebie. Weź to co chciałaś i pojedziemy do mnie. - cmoknął mnie w usta i klepnął lekko w tyłek. Spojrzałam na niego srogim wzrokiem, lecz ten tylko się zaśmiał. Pobiegłam na górę i rozejrzałam się po pokoju. Podeszłam do szuflady z bielizną i spakowałam, bo wiedziałam, że już dziś Harry mnie do domu nie puści. Weszłam do łazienki, poprawiając się odrobinę i truchtem zbiegłam ze schodów. Rzuciłam w stronę Harrego lekki uśmiech i weszłam do kuchni.
- Jadę do Harrego. - powiedziałam do Kathleen nalewając sobie wody do szklanki. Widziałam jak Kathleen wstała od stołu i podeszła do mnie chwytając mnie za ramiona.
- Bez głupot. - ostrzegła mnie.
- Co? - zmarszczyłam jedną brew.
- Chodzi mi o to, żebyś uważała co robisz. - patrzyła mi głęboko w oczy. Przełknęłam jak najciszej gulę formującą się w moim gardle.
- Oczywiście. - chciałam iść, lecz zatrzymała mnie, zacieśniając lekko uścisk na ramionach.
- Chodzi mi o dziecko. - powaga w jej głosie była przerażająca. Nic nie mogłam poradzić na to, że zrobiłam ogromne oczy. Coraz bardziej denerwowałam się, a ręce niespokojnie zaczęły drżeć z nerwów. - Nie masz jeszcze skończonych osiemnastu lat. Pamiętaj.
- Pamiętam. - nie chciałam kłamać i nie mówiłam jej nic w stylu, żeby się nie martwiła, bo jestem odpowiedzialna. Jak widać - nie jestem.
Pocałowałam ją lekko w policzek, a z Marcusem przybiłam piątkę i poszłam do Harrego. Odebrał ode mnie torbę i zaczęłam się ubierać.
- Mała seria pytań? - zaśmiał się lekko, gdy wyszliśmy już z domu.
- Tak. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
- Jakie masz z nią kontakty? Polepszyło się? - zapytał zwyczajnie i wsiedliśmy do samochodu.
- Tak. - westchnęłam. - Te terapie naprawdę ją uspokoiły i opanowała się przynajmniej. Pamiętam jakich kłopotów nam narobiła. - potarłam czoło, przypominając sobie wszystkie złe rzeczy jakie mnie i Harrego przez nią spotkały.
- To już było. - jego palce splotły się z moimi. - Teraz będzie już tylko lepiej. - chwycił moją twarz w swoje dłonie i zaczął muskać moje uta, lecz zaraz po tym wpakował swój język do środka moich ust.

***

- Nawet nie będę pytać czy ci pomóc. - prychnęłam w stronę Harrego, gdy ten stał do mnie tyłem i coś przyszykowywał do jedzenia.
- Nie pytaj. - spojrzał na mnie rozbawiony, a ja wywróciłam oczami. Zawsze otrzymywałam nie inną odpowiedź jak 'nie' lub 'nie trzeba'.
- To ja idę pod prysznic. - ruszyłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Od razu rozebrałam się i weszłam do kabinki rozkoszując się ciepłem wody. Zupełnie zapomniałam, że nie wyjęłam swojej bielizny z torby. Trudno.
Gdy już spory czas siedziałam pod prysznicem, postanowiłam wyjść. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam cicho z łazienki. Skierowałam się do kuchni i oparłam się o futrynę, obserwując Harrego, jak coś przygotowuje. Gdy mnie zauważył swoje wszystkie ruchy zatrzymał, a jego wzrok przeskanował mnie od góry do dołu. Przejechał podniecająco po swoich wargach językiem i zbliżył się do mnie powolnym ruchem. Oplótł mnie rękoma, patrząc w moje oczy.
- Czy tu masz coś pod spodem? - zamruczał, jeżdżąc nosem po mojej szyi. Przechylałam ją jak najbardziej w bok, dając mu większy do niej dostęp.
- Um... nie. - powiedziałam cicho.
- Mhm... - mruknął i chciał ściągnąć ze mnie ręcznik, lecz powstrzymałam jego ruchy.
- Idę się ubrać. - chciałam wyjść z kuchni, lecz Harry lekko szarpnął mój nadgarstek.
- Nie. - zaprzeczył szybko. - Musisz najpierw zjeść. - pięć sekund zajęłoby mi ubranie się, ale spoko. Zmarszczyłam brwi, lecz po chwili podeszłam do stołu i usiadłam na krzesełku, które Harry odsunął sekundę temu. Chłopak postawił przed mną dwa duże naleśniki z bitą śmietaną i zaczęłam konsumować.
Czułam się trochę niezręcznie, gdy Harrego wzrok bez przerwy utkwiony był we mnie. Byłam świadoma tego, że nie może się skupić na jedzeniu, lecz sam chciał, abym tak pozostała. Gdy skończyłam swoje naleśniki, Harry ruszył szybko w moją stronę i bez najmniejszego wysiłku wziął mnie na ręce. Pisnęłam cicho i przytrzymałam ręcznik, żeby mi nie spadł.
- Harry, ty wariacie. - zaśmiałam się, gdy delikatnie rzucił mnie na łóżko, zaczynając natarczywy pocałunek. Chichotałam w wargi Harrego, gdy ten próbował powstrzymać mnie od kręcenia.
Oderwał się ode mnie. Patrzyłam na niego rozbawionym spojrzeniem, lecz od razu spoważniałam, gdy palcami chwycił skrawek ręcznika.
- Harr...
- On jest w tej chwili zbędny, wiesz? - zaśmiał się. - Obiecałem ci, że kiedyś wycałuję twoje ciało, pamiętasz? - skinęłam głową niemalże niewidzialnie. - Więc teraz chce to zrobić. - wpił się w moje usta, a już po chwili zjechał pocałunkami na kość policzkową, potem powędrował na szyję. Tym sposobem chyba chciał odwrócić moją uwagę od jego palców przebiegających wzdłuż mojego ciała, ciągnących za sobą ręcznik. Mruczał co chwilę pocierając swoim nosem o moją skórę na której już po chwili była gęsia skórka.
- Jesteś piękna. Pamiętaj. - cmoknął moje usta i ustami zjechał niżej na mój dekolt. Jedną ręką pieścił moją prawą pierś, a ustami drażnił mój sutek. Jęczałam cicho i wierciłam się, co Harry starał się zatrzymać. Zjechał pocałunkami na mój brzuch i okolice pod pępkiem. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że pocałował miejsce, gdzie rozwijał się nasz maleńki Skarbek. Wsadził język do mojego pępka, przez co zachichotałam i niespokojnie poruszyłam się. Harrego ręce od razu znalazły się na moich udach, rozdzielając je od siebie. Jego głowa natychmiast spoczęła pomiędzy moimi udami i przejechał językiem po moim najwrażliwszym miejscu. Jęknęłam cicho i chciałam zacisnąć uda, lecz Harrego głowa mi to uniemożliwiała. Przytrzymywał moje nogi w miejscu, ponieważ strasznie się kręciłam.
- Harry proszę... - jęknęłam chwytając jego loki. Desperacko przyciągnęłam go za włosy, chcąc aby przestał mnie drażnić. Czułam drążące powietrze co było przyczyną jego chichotania. Muskał językiem okolice mojego wejścia, gdy poczułam jak wszedł we mnie językiem. Przeciągły jęk wydobył się z moich ust, zupełnie niechciany. Sama doskonale czułam, że robiłam się coraz bardziej spięta, co Harry zauważył, bo podciągnął się na rękach tak, że po sekundzie zawisł nade mną.
- Co jest? - spytał szeptem skanując moją twarz. - jesteś strasznie spięta. Co jest? - pytał badawczo.
- Jest wszystko okej. - zapewniłam go i przybliżyłam jego twarz do swojej zatapiając się w jego ustach.
Na przekór moim myślom rękoma przebiegając po torsie Harrego, zmierzyłam w dół prosto do jego guzika od spodni. Z minimalnym trudem ściągnęłam do połowy ud jego spodnie, a Harry dalej poradził sobie sam.
- Lizzy, rozluźnij się. - powiedział spokojnie. Moje napięte mięśnie sprawiały, że czułam się jakbym to po raz pierwszy chciała zrobić. Kochałam Harrego i chciałam go poczuć, lecz myślami kręciłam się wokół tego, czy mogłoby to zaszkodzić w jakikolwiek sposób naszemu dziecku. Pozbył się bokserek i rozrywając zębami prezerwatywę założył ją  na swojego członka. W sumie nie była ona już potrzebna, lecz Harry cóż... nie wiedział o tym.
Poczułam jak delikatnie we mnie wchodził. Ruchy jego bioder były spokojne. Moja jedna dłoń powędrowała na plecy Harrego przemierzając palcami od góry do dołu. Jęczał wprost w moją szyję przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze.
- Szybciej. - wyszeptałam. Doskonale widziałam jak Harrego brwi unoszą się ku górze, lecz już po chwili poczułam jak jego ruchy stają się o wiele szybsze niż przedtem, sprawiając, że coraz bardziej go pożądałam. Nie wiedziałam czy jestem w stu procentach wyluzowana, lecz tego chciałam. A czemu?
Harry od razu by wyczuł, że jest coś nie tak. Nie chciałabym myśleć, że Harry ma wyrzuty sumienia, że coś zrobił źle.
Byłam coraz bliżej spełnienia. Ostateczne szybkie i niedbałe ruchy Harrego doprowadziły mnie do wybuchowego orgazmu, a nieopisana przyjemność buzowała we mnie jeszcze przez minutę.

_____________________________________________________
Rozdział taki sobie, wiem....
Nie będę się żalić, lecz jest mi źle... Tyle Was tu wchodzi, a tak mało komentarzy... Nawet nie wiecie jak bardzo jest mi przykro jak widzę takie coś... 
Dziękuję za ponad 30 TYSIĘCY WEJŚCIÓWEK! 




Do końca ff zostało tylko kilka rozdziałów, więc wyraźcie choć słówko opinii.

Poproszono mnie o ff na WattPadzie, lecz nie wiem czy jest sens i czy będę miała czas na jakiekolwiek nowe opowiadania. Ktoś zainteresowany?

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 94



Ranek był czasem, gdzie wszystkie myśli z poprzedniego dnia jak i ze wszystkich innych chwil napływały do ciebie. Nie daje to spokoju, dopóki dokładnie nie obmyśli się swojego zachowania.
Nie powiedziałam Harremu.
Stchórzyłam i czułam się z tym okropnie. Każda inna powiedziałaby od razu, pozbywając się kłopotu już na kilka kolejnych dni. Myśli, które mnie męczyły były czymś gorszym od bólu fizycznego. Moja psychika najwyraźniej już odpoczęła po starciu z Kathleen i zaczęły się nowe problemy. Problemu małego dziecka.
Ashley była już w drodze do mojego domu. Poprosiłam o spotkanie, a ona pełna przyjacielskiej troski nie odmówiła, lecz od razu poinformowała, że będzie jak najszybciej. Mogłam być pewna, że ona mnie nie odrzuci, ani co gorsze - nie wyśmieje.
Po wczorajszej rozmowie z Harrym mogłam śmiało powiedzieć, że miał dobre zdanie o małych brzdącach, więc dlaczego się bałam? Nigdy nie zrozumiem swojego strachu przed wyznaniem szokującej prawdy. Zależy dla kogo szokująca.
Po pomieszczeniach rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Bez zastanowienia wstałam otworzyć, będąc pewna, że to Ash.
- No siemaneczko kochana. - dostałam soczystego buziaka w policzek. Przyjaciółka rozebrała się, nadal dysząc. - Mówiłaś przez telefon lekko zdenerwowanym głosem. Mów co się stało. - położyła dłoń na moim ramieniu.
- Nie tutaj. - poszłyśmy do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi, a jeszcze przed tym rozejrzałam się po korytarzu, czy nikt nie miał zamiaru nas podsłuchiwać.
- Nie zwlekaj, tylko mów. - poganiała mnie. Chciałam uprzedzić ją, że jestem w lekko nerwowym nastroju i żeby tego nie pogarszała, lecz nie chciałam sprawiać wrażenia wrednej i niemiłej.
Westchnęłam cicho i podałam Ashley gorącą herbatkę, którą zdążyłam przygotować przed jej przyjściem.
- Dzięki. - dmuchnęła na ochłodzenie i popiła łyka. - Lizzy...
- Już już. - przerwałam jej zanim zaczęłaby naprawdę mocno marudzić. - Kochałam się z Harrym bez gumki. - spuściłam wzrok. Nie miałam cholernego pojęcia czy to wystarczyło na to, żeby przyjaciółka skapnęła się o co chodzi, lecz nie miałam odwagi powiedzieć prosto z mostu.
- Fajnie było? - zapytała głupio. Walnęłam się w głowę. Chyba niedokładnie zrozumiała do czego zmierzałam.
- Oh Boże. - jęknęłam desperacko. - Próbuję powiedzieć ci, że będę miała dziecko. - dodałam po chwili. Ashley patrzyła na mnie wzrokiem jakby zaraz oczy miały jej eksplodować.
- No co ty, kurwa. Serio? - nie dowierzała?
- Serio serio...
- Lizzy... jestem w szoku. - złapała się za głowę.
- Ja też. - przytaknęłam. Już po chwili czułam jej ramiona oplatające mnie. Kochałam ją za to, jak szybko potrafiła być przy mnie.
- Harremu już mówiłaś? - spojrzała na mnie badawczo. Spuściłam głowę, co było dla niej oczywistą odpowiedzią. - Nie mówiłaś? Na co czekasz? - potrząsnęła lekko moim ciałem. Byłam bezradna w tej sytuacji.
- Sama nie wiem... - wstrząsnęłam ramionami. - Boję się, że mnie zostawi.
- Ty tak serio, czy już do końca cię pieprznęło? - prychnęła. Zganiłam ją wzrokiem i od razu potem wywróciłam oczami. - On cię dziewczyno kocha. Nie kieruj się filmami, że dla mężczyzn liczył się tylko seks, a gdy zaliczyli wpadkę, oddalają się od swojej 'ukochanej'  -  do ostatniego wyrazu pokazała w powietrzu cudzysłów.
- To nie jest takie proste. - zamarudziłam. - Ostatnio minął miesiąc odkąd zaczęliśmy być ze sobą. Rozumiesz? Miesiąc. To mało. Cholernie za mało na coś tak poważnego jak dziecko. - pokręciłam głową. Dotknęłam swojego brzucha, jakby witając się ze swoim małym dzieciątkiem.
- No i co z tego, że miesiąc. Czas tu nie ma znaczenia. Liczy się to, że się kochacie i nic więcej. W końcu i tak kiedyś mielibyście dzieci.
- Ale nie w tym wieku. Nie mam jeszcze osiemnastki. - wywróciłam oczami.
- Spokojnie. Już za 9 dni. - irytowały mnie jej spokojne odpowiedzi. - To ja, jako prezent dla ciebie, muszę kupić jakieś śpioszki. - zachichotała.
- Nawet teraz nie możesz się opanować. - stuknęłam ją w bok i zaczęłyśmy śmiać się tak naprawdę z niczego. Potrzebowałam takiej szczerej rozmowy. Jeszcze taka musiała odbyć się z Harrym.

***

Kolejny dzień także zapowiadał się być spędzonym czasem z Ashley. Musiałyśmy wybrać sukienkę na moją osiemnastkę. Dziewczyna nie mogła darować sobie tego, musiałyśmy załatwić to akurat w tym dniu.

Dostrzegłam przyjaciółkę czekającą przed galerią. Uśmiech rozprowadzony na jej twarzy dodał mi tego samego. Od razu spytała o samopoczucie.
- A wiesz... nie najgorzej. - odpowiedziałam i ruszyłyśmy za poszukiwaniami. Przeszukałam naprawdę mnóstwo rzeczy i kilka mi się spodobało. Ash doradziła mi, że mężczyznom podobają się kobiety w czerwonych kreacjach. Ten kolor zawsze wydawał mi się być za bardzo przykuwający uwagę. Jednak w tej sytuacji skusiłam się.
- Zakup zrobiony. - podsumowała Ashley. - Chodźmy teraz do dziecięcego. Pooglądamy takie malutkie rzeczy! - pisnęła.
- Dobrze się czujesz? - zmarszczyłam czoło.
- Oj nie marudź. Zmiany humoru już ci się narzucają.
- Bardzo śmieszne. - zaśmiałam się sarkastycznie.
Tak jak moja przyjaciółka 'pragnęła' znalazłyśmy się w sklepie dziecięcym. Oglądałyśmy różnego rodzaju słodkie maleńkie rzeczy i rzeczywiście podziwiałyśmy ich nadzwyczajny rozmiar.
- Dziewczyny? Co wy tu robicie? - usłyszałam znajomy mi głos. Odwróciłyśmy się równocześnie.
- Wiesz Harry... tak po prostu. - zaczęłam kręcić, a Ash nadepnęła mi na nogę. Syknęłam cicho i podeszłam do Harrego witając się.
- Przechodziłem tędy i patrzę... znajome twarzyczki. - objął mnie ramieniem, a przyjaciółka posłała nam uśmiech. Postanowiliśmy, że pójdziemy na gorącą czekoladę.

_________________________________________________________________________
Siemaneczko ♥
Po 1! Rozdział krótki, tak wiem, nie zabijcie... 
Po 2! Mam mało motywacji. Prawie wcale. 
Po 3!   AŻ MI SIĘ ZABIERAĆ ZA TO NIE CHCE. -,-
Chciałabym serdecznie poprosić pod tym rozdziałem przynajmniej 10 komentarzy. Wiem, że nie zasłużyłam sobie, ale naprawdę jest już prawie koniec i chciałabym wiedzieć ile osób było zainteresowanych i czy jest sens myśleć nad kolejnym ff, a o drugiej części Try nawet już nie wspomnę. 
Koniec pretensji. Do kolejnego, serduszka ♥  

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 93

Przez cały ranek miałam wyrzuty sumienia przez moje wczorajsze zachowanie w stosunku do Harrego. Nic mi nie chciało przejść przez gardło, zważając też na fakt, że mogę być w ciąży.
Zeszłam do kuchni, panowała grobowa cisza. Każdy jakby zapadł się pod ziemię. Nalałam sobie wody do szklanki i usiadłam na blacie. Czy ja zawsze muszę sprawiać Harremu takie problemy? Wczoraj tak po prostu wyszedł, ale czego ja oczekiwałam? Sama tego chciałam, a on chociaż raz w życiu się mnie posłuchał. Przez myśl mi nawet przeszło, że pojechać do jego klubu. Przeprosiłabym go za moje jakże dziecinne zachowanie.

Wysiadłam na przystanku, który był najbliżej klubu Harrego. Mimo tak mroźnego klimatu, czułam jak moje dłonie były całe spocone i trzęsły się z nerwów. Zazwyczaj cieszyłam się z naszego spotkania, lecz teraz było zupełnie odwrotnie.
Weszłam do klubu, a głośna muzyka doszła od razu do moich uszu. Szukałam wzrokiem gdziekolwiek Harrego, lecz nie dostrzegłam, a w oddali zauważyłam Nialla, jak stoi przy jednym ze stolików. Gdy jego wzrok na mnie spoczął, pomachałam mu, a już po chwili chłopak z szerokim uśmiechem kierował się w moją stronę.
- Co ty tutaj robisz? - rozłożył ręce, natomiast już po chwili byłam zamknięta w uścisku przez niego. Niall kołysał nas przyjacielsko, a ja śmiałam się z niego.
- Przyszłam porozmawiać z Harrym. - odpowiedziałam, a uśmiech sam starł się z mojej twarzy. Niall rozejrzał się dookoła, i położył rękę na tyle moich pleców, prowadząc trochę w zaciszne miejsce.
- Harry mówił, że jest z tobą. - jego brwi były ściągnięte w dół.
- Nie ma go ze mną jak widać. - pokręciłam głową i prychnęłam. Nawet przyjaciół oszukał.
- Nosz kurwa. Przyszedł wczoraj wieczorem taki przybity. Pytaliśmy co się stało, lecz poszedł od razu na zaplecze trzaskając drzwiami i nie karząc sobie przeszkadzać. Od razu pomyślałem, że chodzi o ciebie. Kłótnia? - delikatny grymas zagościł na jego twarzy.
- Można tak powiedzieć - rzekłam cicho. - Boję się o niego. - powiedziałam ciszej, ściskając kawałek swojego płaszcza. Jeśli coś mu się stanie, nie daruję sobie tego.
- Ej... wszystko okej. - pogładził moje plecy. - Harry sobie poradzi.
- Ale Niall! Ja nie wiem gdzie on jest! - spanikowana z tego wszystko podniosłam głos. Takie chwile, gdzie nie wiedziałam co mam zrobić, były najgorsze.
- Jeśli to była jakaś poważna kłótnia, on musi ochłonąć. Uwierz mi, znam Harrego dłużej niż ty i wiem, że na to potrzeba mu trochę więcej czasu.
- Nie wiem, czy poważna, ale wkurzyłam go. Z resztą sama byłam wkurzona. - wstrząsnęłam ramionami. Niall starał się mnie zrozumieć, ale nie wiem czy mu się to udało. Harry opowiadał, że nie miał dziewczyny, lecz cały czas poszukiwał. Lubiłam go jako przyjaciela i byłam pewna, że jest to odpowiednie towarzystwo dla Harrego.
- No nic. - westchnęłam. - Będę lecieć. Dzięki za jakiekolwiek info. - posłałam wymuszony uśmiech, co chyba zostało docenione choć w najmniejszym stopniu.
- Nie dziękuj. I nie martw się. Harry na pewno nie zrobi żadnej głupoty. - dodał, co może trochę mnie uspokoiło. Rzeczywiście jego przyjaciele znali go dłużej i wiedzieli czy jest do tego zdolny, czy raczej jego nerwowe zachowanie musi być dobrze przemyślane. Przytuliłam go po przyjacielsku na pożegnanie i wyszłam z klubu.
Zimny podmuch powietrza nawiedził mnie od razu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, lecz postawiłam na spacer. Pogoda nie sprzyjała temu, lecz dawno nie miałam takiej okazji na spokojny powrót do domu. Chciałam także bez problemu kupić test ciążowy. Musiałam być na milion procent, a nawet więcej pewna, że mam przygotować się na poważną rozmowę z Harrym, lecz nie tylko z nim. Weszłam do pobliskiej apteki i poprosiłam o test. Kobieta dziwnie na mnie patrzyła i jakby zastanawiała się nad tym, czy mam 14 czy 20 lat. Cóż kobieto, daj mi ten test, bo naprawdę go potrzebuję.
Myślałam, że będę musiała zacząć interweniować swoimi gadkami, bo strasznie długo szło jej to dumanie. Wreszcie dostałam to, czego oczekiwałam. Bałam się wyniku, lecz musiałam to jak najszybciej zrobić.
Dłonie było głęboko zakopane w kieszenie płaszcza, a głowa wpatrzona w dół. Rozejrzałam się, czy daleko jest jeszcze do domu i dostrzegłam coś, co mnie lekko rozbudziło. Po drugiej stronie ulicy dostrzegłam identyczny samochód jak Harrego, więc przeszłam na tą stronę przyglądając się rzeczywiście rejestracji. To Harrego. Rozglądałam się desperacko w poszukiwaniu Harrego sylwetki, lecz takiej nie dostrzegłam. Oparłam się o ceglany budynek tuż obok Harrego samochodu i czekałam, aż w końcu może doczekam się jego przybycia. Czas mijał, a ja nadal go nie dostrzegłam, lecz usłyszałam jakby szamotaninę za budynkiem. Nie chciałam się wtrącać, lecz sumienie nie pozwoliło mi tego tak po prostu odpuścić. Szybszym krokiem idąc, trzymałam się bardzo blisko budynku chcąc być jak najciszej. Dostrzegłam dwóch mężczyzn. Jeden siedział okrakiem na drugim i okładał go pięściami i coś mówił, co nie dane było mi usłyszeć bo wiatr wszystko zagłuszał.
- Harry? - szepnęłam, gdy zauważyłam jak chłopaka loki na górze stają się rozwiane pod wpływem wiatru. - Harry!
Krzyknęłam, gdy miałam pewność, że to on. Chłopak pod spodem nie był mi jak dotąd znany, lecz jak podbiegłam bliżej wiedziałam, że to Zack.
- Harry przestań! - desperacko moje dłonie próbowały go odciągnąć od Zacka. Chłopak pod spodem jęczał z bólu jaki zadawał mu Harry. Czy znowu go wkurzył? Sprowokował? Doskonale wiedziałam, że gdy dojdzie do ich spotkania, nie przejdą obok siebie zwyczajnie.
Zack próbował się bronić, jego dłonie zakrywały jak najbardziej możliwie twarz, przez co czasem Harry otrzymywał uderzenia.
- Uspokójcie się! - krzyczałam.
- Lizzy, odsuń się. - wysyczał Harry. Nie byłam teraz skłonna do wykonywania jego rozkazów. Wkurwia mnie to jak za każdym razem rozwiązuje problemy poprzez bicie się.
- Harry ostatni raz powtarzam! - przestrzegłam go, choć nie miałam pojęcia czy to pomoże. Ponownie chciałam zainterweniować, lecz gdy dostałam kopniaka tak mi się zdawało od Zacka w BRZUCH, opadłam na ziemię.
- Lizzy! - Harrego krzyk doskonale trafił do mnie. - Kurwa, wszystko okej? - zapytał szybko, a wzrok pędził po mojej twarzy bardzo szybko.
- Nagle jak dostałam się zainteresowałeś? - naskoczyłam na niego.
- Pytam się to mi odpowiedz! - odpowiedział tym samym.
- Tak.
- Wstaniesz? - pomógł mi się podnieść. Mimowolnie pomyślałam o 'prawdopodobnej' ciąży i przeraziłam się. Miałam nadzieję, że wszystko jest okej i nie ma żadnych powikłań.
Chwilę później Harry z zaciśniętymi pięściami ponownie ruszył w stronę Zacka. Nie zrozumiał jeszcze? Kurwa musiałam dostać, żeby zobaczył, że go błagam.
- Opanuj się Harry! - Zack tylko jęczał z bólu i na własnych siłach próbował się podnieść. Moja intuicja podpowiadała mi, że Zack nic nie zrobił. Czyżby Harry bił go bez powodu?
- Kurwa, nie słyszysz, że twoja dziewczyna cię o coś prosi? - zakaszlał Zack, otrzymując kolejne ciosy. Współczułam mu. Nie wierzyłam, że tak było, ale współczułam mu.
- Ty się lepiej zamknij. - warknął Harry.
Nie mogłam na to patrzeć.
- Harry przestań! - krzyczałam na cały głos. Traciłam wiarę w to, że kiedykolwiek uda mi się go powstrzymać. On może Zacka zabić! - Harry słyszysz?! Kurwa przestań! Nie rozumiesz chyba co się do ciebie mówi! - wykrzyczałam resztkami sił. Opadłam na kolana i zaczęłam z niewiadomego powodu płakać. Byłam załamana, wkurwiona i chuj wie co jeszcze. Harry chyba wstał z Zacka, bo po chwili usłyszałam jak idzie w moją stronę. Przykucnął i położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Chodź. - warknął.
- Teraz kurwa chodź? Teraz? - krzyknęłam i spojrzałam na chłopaka na ziemi. - Czemu go kurwa pobiłeś?
- Jeszcze się pytasz? - syknął. Nie wiedziałam o cóż mu może chodzić.
- Coś ci zrobił?! - spytałam głupio. Wiedziałam, że nawet jeśli, to poszło o mnie.
- Mi nie, ale tobie tak.
- Co?! - krzyknęłam marszcząc brwi. Oboje nie wiedzieliśmy co było powodem nagłej zmiany zachowania Zacka, ale on mi nic nie zrobił. Harry wszystko od razu zwala na niego.
- Nie pytaj głupio. - wywrócił oczami. - Jedziemy do mnie. - podniósł mnie na siłę.
- A co z nim? - wskazałam na Zacka.
- Martwisz się? To może kurwa z nim zostań. - prychnął, co mnie rozzłościło. Bez słowa wyprzedziłam go i jak najszybciej poszłam w stronę jego samochodu.

***

Całą drogę nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Harry oddychał głośno, próbował się uspokoić, podobnie jak ja. Czemu się z nim bił?
Gdy byliśmy w jego mieszkaniu nie mogłam wytrzymać ciszy jaka panowała od samego początku.
- Może dowiem się w końcu czemu go biłeś? - widziałam zero reakcji ze strony Harrego. Jego ruchy mówiły mi o tym, że totalnie mnie olewał, jakby nie słyszał, że cokolwiek do niego powiedziałam. W środku oboje się gotowaliśmy i gdyby przyszło nam wszystko wykrzyczeć, sąsiedzi Harrego na pewno zaczęli by mieć niemałe pretensje.
- No słucham do cholery!
- Może zacznijmy od tego. - odwrócił się gwałtownie w moją stronę. - Co było powodem twojego wczorajszego złego humorku?
Zdjęłam do końca swoje buty i wyprostowałam się, mierząc się z Harrego pociemniałym wzrokiem.
- Zadałam pierwsza pytanie, więc mi na nie odpowiedz. - rzekłam twardo. Nie miałam zamiaru od razu mięknąć i dostosowywać się do wszystkich poleceń Harrego.
- Zawsze on ci musi spierdolić humor! Zawsze kręci się koło ciebie i kurwa mam tego dosyć! - krzyknął uderzając w ścianę. Wzdrygnęłam się na jego porywczy ruch, lecz zaraz potem musiałam zamknąć oczy, by choć trochę móc się opanować.
- Mi spierdolić humor? Ostatnio kiedy przez niego byłam zła, jeszcze nie byliśmy parą Harry. I nie kręci się koło mnie, bo wcale ze mną nie przebywa.
- Nie wmawiaj mi czegoś innego.
- Tak kurwa. Bo ty zawsze wiesz lepiej. - warknęłam. - Nie wierzysz mi? Widziałam się z nim ostatnio przed tym kiedy był u ciebie w klubie. Powiedziałam ci o tym, pamiętasz? Jeśli nie, to masz problem. - wycedziłam na jednym oddechu. Chciałam aby już wszystko było okej.
- Wiem kiedy to było.
- Bardzo się cieszę. - ironia to było to, co kierowało nami podczas rozmowy. Miałam dosyć tej kłótni, tak naprawdę prowadziła do niczego. - Wiesz co Harry? Nie wiem co ty sobie ubzdurałeś z tym Zackiem, ale to nie przez niego byłam wczoraj zła. Chciałam wrócić do domu wcześniej, bo musiałam jechać gdzieś z Kathleen, a później trochę się pospierałyśmy. - zmyśliłam.
- Znów? - zmarszczył brwi.
- Niee... - westchnęłam. - To nie to samo co było kiedyś.
Wymiana słów nadal była napięta. Harry zaczął do mnie powoli podchodzić. Przytulił mnie mocno do siebie, a ja nie protestowałam.
- Przepraszam... To na pewno nie przez niego? - dopytał się.
- Harry, mówiłam ci już. - czułam się okropnie widząc, że go oszukuję.
- Tak bardzo wkurzyłaś się przez Kathleen?
- Źle się też czułam... - wiedziałam, że nie byłam gotowa mu jeszcze powiedzieć. Musiałam iść do łazienki i wykonać ten test.
- Harry, muszę do toalety...
- Okej. - pocałował mnie usta i puścił. Weszłam cicho, zamykając drzwi. Bałam się cholernie wyniku...

Wykonałam test. Teraz już wiedziałam. Jestem w ciąży.

___________________________________________________________________________
Hejo ♥
Rozdział taki sobie, nie wiem czy długi, ale pisałam go resztkami sił tak szczerze... Nie będę przedłużać, więc już życzę dużo zdrówka i do następnego!

środa, 4 lutego 2015

Rozdział 92

Cholerna praca. Czasem mam jej naprawdę dosyć, że pozbyłabym się jej raz na zawsze, lecz co poza tym mogłabym robić? Zostałabym bez jakiejkolwiek pracy. Od samego początku gdy tu przyjechałam czułam się strasznie. Oczy zachodziły mi dziwną mgłą, czasem traciłam czucie w nogach, lecz nie upadałam, Bogu dzięki. Obsługiwanie klientów nie dawało mi takiej przyjemności jak zwykle, lecz stało się rutynową czynnością powtarzającą się praktycznie codziennie.
- Lizzy, wszystko okej? - poczułam dłoń Sarah na moim ramieniu. Spojrzałam na nią, przedtem wstrząsając lekko głową na przeczyszczenie umysłu. Posłała mi lekki uspokajający uśmiech.
- Tak tak. - odpowiedziałam szybko. Skinęła tylko głową i zajęła się klientem, który przyszedł właśnie pod ladę. Oparłam dłonie o ladę czując wirowanie w głowie. Moje ciało zdawało się huśtać, pomyślałam, że gorszego dyskomfortu mieć nie można. Odpychając się od lady wyczułam wzrok Sarah na mojej osobie, lecz nie przejmując się tym, jak najszybciej udałam się do toalety, zamykając drzwi. Głębokie oddechy nabierane do moich płuc nie uspokajały ani nie polepszały stanu mojego organizmu tak jak bym tego oczekiwała. Usiadłam na kibelku łokcie opierając na kolanach, a głowę spuściłam w dół. Zamknęłam oczy i nadal brałam głębokie oddechy.
- Wszystko okej...?
Zobaczyłam rozmazaną postać Sarah, po czym moje ciało odmówiło posłuszeństwa i odrzuciło moje starania, opadając bezwładnie na podłogę.

***

- Lizzy... Dzięki Bogu. - do moich uszu dobiegł stłumiony głos Sarah. Dziewczyna pochylając się nade mną, trzymała moją głowę w swoich małych dłoniach i z przerażeniem wymalowanym na twarzy wgapiała się w moją zapewne bladą twarz. - Już jest dobrze? Pójdę wezwać karetkę...
Zaczęła histeryzować, a ja dokładnie czułam jak jej dłonie trzęsą się. Podpierając się na rękach usiadłam opierając się o ścianę tuż obok kibelka.
- Już jest okej... Nie chcę żadnej karetki. - zaprzeczyłam. Sarah wpatrywała się we mnie próbując jakby wyzyskać z mojej miny prawdę.
- Wezwę Harrego. - chciała wstać, gdy w samą porę chwyciłam jej dłonie zatrzymując jej ruchy.
- Nie potrzeba. Naprawdę jest już lepiej. Nie wyspałam się dziś, po prostu... - odpowiedziałam szybko. Była to jedna z najbardziej możliwych głupich odpowiedzi.
- Mogę cię prosić o szklankę wody? - zapytałam cicho.
- Oczywiście. - dotknęła moich dłoni i bardzo szybko wyszła z łazienki ledwie co się nie potykając.
Zmroziło mnie na samą myśl o tym, że mogłabym być w ciąży. Zaczęłam szybciej oddychać, a głowa mimowolnie kręciła się zaprzeczając moim myślom. To nie może być prawdą, lecz wszystko na to wskazuje.
Po kłótni z Harry kochaliśmy się bez zabezpieczenia. Totalnie wyleciało mi to z głowy, że jest to lekkomyślne posunięcie. Co ja mu powiem?! Zostawi mnie, bo na co mu dziecko w tym wieku? To było dwa tygodnie temu... mam pierwsze omdlenie... Kurwa nie!
W drzwiach pojawiła się Sarah z wodą o którą ją prosiłam. Musiałam ją przerazić, bo gdy tylko mnie zobaczyła podskoczyła w miejscu.
- Jesteś taka blada... Lizzy, nie jest w porządku! - szklankę odstawiła koło zlewu i podeszła do mnie desperacko dotykając moich dłoni. - Daj telefon, zadzwonię po Harrego!
- Nie. - zaprzeczyłam. - Chcę jechać do domu.
- No właśnie mówię...
- Nie z Harrym. Niech zawiezie mnie ochroniarz. - powiedziałam bez emocji wgapiając się w jeden punkt.
- Okej... - odpowiedziała cicho i pomogła mi wstać. Czułam się gorzej z myślą o ciąży. Muszę kupić test i wszystko się okaże. W myślach błagałam, żeby to było tylko moje niedospanie czy nieodpowiednie jedzenie.

***

Ochroniarz odprowadził mnie do samych drzwi. Podziękowałam po czym po cichu weszłam do domu. Dosłownie czołgając się doszłam do swojego pokoju, rzucając się bezwładnie na łóżko. Poduszka od razu stała się mokra od moich łez. Chciałam aby to było nieprawdą. Aby tamto zdarzenie było tylko przyjemnością, bez żadnych dodatkowych zobowiązań. Tak się czułam. Ogromne pożądanie, które zawładnęło naszymi ciałami w tamtej chwili, w tej zniknęło a pozostawiło po sobie jedynie wiele do zastanowienia. Okresu także nie miałam. Miał zacząć mi się cztery dni temu, lecz do tej pory nie mam żadnych oznak w tej sprawie.
Zaczął wydzwaniać mi telefon. Zignorowałam, desperackimi ruchami zakopując go pod poduszką. Jedynym moim marzeniem było odłączenie się od świata i zaśnięcie. Niemożliwe było pogratulowanie w tej sprawie. Komentarze typu 'jesteś nieodpowiedzialna', ' w tym wieku mieć dziecko, to jest nienormalne'. Najbardziej obawiałam się reakcji Kathleen i Harrego. Co oni na to?
Po raz kolejny słyszę dźwięk tego cholernego telefonu. Odrzuciłam połączenie nawet jeśli jest ono od Harrego. Modliłam się, żeby nie przyjechał tu w tej chwili, co jest najbardziej prawdopodobne. Jest godzina 21 więc o tej porze powinnam być jeszcze w pracy, więc może sprawdzić tam, a gdy Sarah powie mu, że jestem w domu, będzie niedobrze.

Może minęło 15 minut, gdy usłyszałam rozmowę dochodzącą z dołu. Uspokoiłam się trochę, leżąc na plecach i patrząc w sufit, tym samym wyobrażając sobie moją przyszłość w najgorszych scenariuszach. Nim się zorientowałam Harry wszedł do mojego pokoju z miną bez żadnych emocji i zamykając drzwi ustał niedaleko mojego łóżka.
- Nie odbierałaś. - powiedział sucho. I co z tego, kurwa! Moje życie się sypie! W środku byłam rozdarta. Jeszcze nigdy nie doświadczyłam tak beznadziejnego a zarazem dziwnego stanu.
- Przepraszam? - powiedziałam ironicznie, wcale na niego nie patrząc. Podszedł bliżej, a mnie od razu zaczęło bardziej bić serce. Powiedzieć mu prawdę, czy raczej pozwlekać? Im dłużej będę to ukrywać będzie gorzej.
Poddałam się gdy ujrzałam jego zielone oczy, które uważnie obserwowały moją twarz jakby poszukiwał na niej czegoś.
- Co się stało? - zapytał śledczym tonem. Miałam nadzieję, że Sarah nie powiedziała mu, że źle się czułam. - Dlaczego wyszłaś wcześniej z pracy? - pytał, bo nie wiedział, czy chciał to usłyszeć ode mnie? - Pytam się. - pytaj dalej.
Odwróciłam się plecami do niego. To było niemądre, wiem, ale nie mogłam znieść przeszywającego mnie na wskroś wzroku Harrego.
- Lizzy. Nie zachowuj się jak dziecko. - zdawał się już denerwować.
- Harry zostaw mnie samą. - jęknęłam i odpychałam jego jakiekolwiek ruchy.
- Nie, dopóki nie powiesz mi co się stało.
- Kurwa, chcę zostać sama! - mimo wewnętrznego sprzeciwu wybuchłam, a zaraz po tym było mi strasznie głupio. On nic nie zrobił idiotko...
- Okej. - powiedział spiętym głosem. - Dowiem co się stało. Jak nie od ciebie to od kogoś innego. - powiedział i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą jak tego zapragnęłam. Lecz teraz czułam pustkę. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju, a sumienie podpowiadało biec za nim lecz duchem nie byłam odważna żeby to zrobić.
Ogarnęło mnie zmęczenie wszystkim dookoła, że nawet nie miałam pojęcia kiedy, ale zasnęłam.

_________________________________________________________________________
Dobry wieczorek ;)
Jak tam Misie kochane? Powiem szczerze, że od poniedziałku chodzę niewyspana, lecz jakoś jeszcze daję radę. Dodałam ten rozdział dziś, ponieważ naprawdę zbliżamy się do końca i muszę to szybko wszystko załatwić. Więc pozdrowionka ;* P.S rozdział krótki i się nie udał, ale mam nadzieję, że następny będzie ciut dłuższy.