Gdy tylko usłyszałam niepokojące walenie w drzwi, przeraziłam się. Ręcznik z powrotem wsunęłam na swoje ciało i spojrzałam na Harrego. Ten tylko wzruszył ramionami i powoli wstał.
- Zostań tu. - wykonał ruch ręką, powodując zastygnięcie w miejscu. Walenie wznowiło się, a mnie przeszły ciarki. Przeczuwałam kłopoty. Wysuwając się zza drzwi, spojrzałam kto przyszedł.
- Pan Harry Styles? - usłyszałam gruby głos.
- Tak, a o co chodzi? - Harry zapytał opanowanym głosem.
Policja?
Co ona tu robi? Dwóch mężczyzn stało z kamiennymi wyrazami twarzy, nieustannie wpatrując się w zdezorientowanego Harrego.
- Pojedzie pan z nami. - stanowczy ton wywołał u mnie kolejną falę strachu. Co do kurwy?!
- Nie rozumiem... W jakiej sprawie? - czułam, że Harry coraz bardziej denerwował się. W tej chwili wzroki dwóch mężczyzn spoczęły na mnie, nieustannie się we mnie wpatrując. Schowałam się zza rogiem, głośniej oddychając.
- Kim jest ta dziewczyna? - głos jednego z policjantów doszedł do moich uszu.
- Kochamy się. Jest moją kobietą. - usłyszałam.
- Panienka też pojedzie z nami. Jest panienka roztrzęsiona. Wszystko dobrze? Musicie złożyć zeznania. - policjant kazał mi się ubrać, a Harrego zakuli w kajdanki.
- Po co mu to założyliście?! Zostawcie go! - nie wiedziałam o co chodzi, ale Harry nic nie zrobił!
- Wyjaśnimy wszystko na komendzie.
***Narrator*** (pół godziny później)
- Dziewczyna roztrzęsiona, zapłakana, w samym ręczniku, a w dodatku młody mężczyzna w samych, niedopiętych spodniach. Pani podejrzenia mogą się sprawdzić, ale najpierw przesłuchamy ich obojga i porównamy zeznania. - powiedział policjant w stronę Kathleen. Kobieta przeraźliwie niepokojąca się o bezpieczeństwo Lizzy oskarżyła Harrego o kilkakrotny gwałt jej przybranej córki. Wykorzystując fakt, że dziewczyna często płakała, i miała na to świadków, Harry był w niebezpiecznej sytuacji, lecz gdy rozpoczną się przesłuchania tych dwoje, wszystko się wyjaśni.
- Mówię panu! On ją wielokrotnie zranił! Boję się o nią i musicie tego gwałciciela jak najszybciej zamknąć! - sztuczny płacz wyraził jak bardzo Kathleen 'przeżywa' obecną sytuację. - Nie musicie ich przesłuchiwać. Wszystko jest pewne.
- Tak nakazuje prawo, proszę się nie martwić. Jeśli pani podejrzenia się sprawdzą, pan Styles jak najszybciej trafi do więzienia, a przed tym jeszcze sprawa w sądzie.
Kathleen ukrywając swój chytry uśmieszek, cieszyła się z zaistniałej sytuacji.
***Oczami Lizzy***
- Jak długo zna się pani z panem Stylesem? - rozstałam przesłuchiwana. Harrego oskarżono o gwałt! O gwałt mnie!
Wykorzystano wszystkie możliwe 'dowody' na to, chodź tak naprawdę ich nie było, bo nic się takiego nie wydarzyło. To, że byłam zapłakana to tylko i wyłącznie zasługa Kathleen, a zarzucono, że to sprawka Harrego. To, że byłam w samym ręczniku, świadczyło o tym, że byłam w łazience i na szybko owinęłam się nim, a kołdra z Harrego sypialni została na ziemi. Harry, zakładając migiem spodnie, wyszedł niedokładnie je zapinając, bo w końcu lepsze to niż otworzyć drzwi w samych bokserkach...
Teraz siedzimy w dwóch różnych pomieszczeniach i odpowiadamy na beznadziejne, fałszywe pytania, na które odpowiedzi nie ma. Po prostu. Harry wyszedł na ogromnego przestępcę, człowieka, który już od jakiegoś czasu mnie ranił, a ja wyszłam na pokrzywdzoną, choć wcale nią nie jestem.
- Kochamy się. Nie wiem co mam wam jeszcze powiedzieć, żeby udowodnić, że wszystko z tego co tu mówicie jest nieprawdą! - nerwy brały nade mną przewagę.
- Jeśli jest panienka zastraszana, zawsze będzie tak panienka mówić.
- Ja zastraszana? Przez własnego chłopaka? - wstałam z krzesła, uderzając dłonią o blat. - Ma pan żonę? - zapytałam trochę chamsko.
- No mam. - odpowiedział trochę przestraszony.
- Gdyby jakaś osoba osądziła pana o gwałt własnej małżonki, co by pan zrobił?! Wytrzymywał by pan to? Siedział bezczynnie, odpowiadając na brednie, nie wiedząc co będzie dalej? Czy może poddałby się pan, żeby mieć święty spokój?! Sądzę, że pierwsze opcje wywarłyby na panu taką samą reakcję jak u mnie. - nie wytrzymałam, łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Harry ma przeze mnie kłopoty... Nie wiem jak wyjdziemy z tego, ale damy sobie radę.
- Znamy się od dwóch miesięcy, od niecałych dwóch tygodni chodzimy ze sobą. Równo 17 października, o godzinie 17 zostałam zapytana, czy chciałabym być jego dziewczyną, odpowiedziałam 'tak'. Zadajcie jemu takie samo pytanie, na pewno wam odpowie. - patrzyłam z obrzydzeniem na policjanta, który ze zdezorientowaniem wpatrywał się we mnie. Rozmyślał moje słowa o żonie? Niech myśli, na dobre mu to wyjdzie.
- Czy zauważyła panienka osobę w swoim otoczeniu, która już od jakiegoś czasu próbuje zepsuć wam związek, w jakim podobno jesteście? - zapytał, bezustannie wpatrując się w jakieś kartki. Musiałam poważnie przemyśleć osoby... WIEM!
- Tak. Kathleen. Kobieta, która mnie zaadoptowała gdy miałam 12 lat.
- To ta co tu stoi na korytarzu? - podniósł brwi.
- Jest tu? - nie ukrywałam ogromnego zdziwienia. Ja wiem, że ta kobieta wszystko to zmyśliła. Ona próbuje i bezustannie chce zniszczyć nam związek, tylko nie mam pojęcia po co jej to? Co z tego będzie miała?
Policjant tylko kiwnął głową.
- Muszę z nią porozmawiać. - wstałam z krzesła, nerwowo bawiąc się telefonem, który trzymałam w dłoni.
- Nie dokończyliśmy zeznań. - uniósł się z krzesła, ale zgromiłam go wzrokiem.
- Mam gdzieś składanie zeznań. Wiem, że Harry jest niewinny.
- Zaszkodzi mu panienka wyjściem teraz z tego pomieszczenia. - na jego słowa zastygłam w miejscu i zabójczym wzrokiem czekałam na wyjaśnienia. - Musimy mieć komplet przebiegu całej sytuacji, nawet jeśli pan Styles jest niewinny. Musimy mieć dowód. - mówił coraz ciszej.
- Więc co pan chce jeszcze wiedzieć? - opadłam bezradnie na krzesło, czekając na dalszy przebieg sprawy. Tak bardzo chciałabym się teraz przytulić do Harrego, powiedzieć, że wszystko jest okej, a tymczasem siedzę tu bez najmniejszego sensu.
***Oczami Harrego***
- Nic jej nie zrobiłem. - powtarzałem bezustannie jedną wypowiedź. Dlaczego nikt mi nie wierzy?
- Po zeznaniach wszystko się okaże. Musimy je porównać z panienką Lizzy. - stanowczość tego policjanta doprowadzała mnie do chujowego szału. Przerwać nam piękne chwili, bo ktoś wymyślił sobie coś, żeby nas rozdzielić?
- Dlaczego panna Lizzy była w pańskim domu w samym ręczniku, zapłakana i cała roztrzęsiona, a pan spacerował tylko w spodniach i to jeszcze niedopiętych?
- Wczoraj byliśmy razem z Lizzy u jej babci, potem pojechaliśmy do mnie, no cóż... spaliśmy ze sobą, szczegóły ominę...
- Szczegóły w tej sytuacji są najważniejsze. - bezczelnie mi przerwał.
- Mam panu powiedzieć po jakim czasie osiągnęliśmy orgazm? - zapytałem ironicznie. Facet tylko spuścił głowę.
- Rano zadzwoniła do niej przyszywana matka, która strasznie nas irytuje. Próbuje rozwalić nam związek... zaraz, zaraz... To mogła być ona! To ona zmyśliła to cholerstwo. Wykorzystała to, że Lizzy przez nią płakała i...
- Proszę po kolei.
Zacząłem opowiadać mu już mniej opanowanym głosem, że Kathleen od zawsze nam szkodziła. Opowiedziałem także co wydarzyło się rano po kolei.
- Musi pan chwilę poczekać. - rzekł policjant, patrząc w kartki, jednocześnie podnosząc się z krzesła.
- Może mi to ktoś zdjąć? - podniosłem skute ręce.
- Przepraszam, ale narazie nie. - takim sposobem zostałem sam w mało przyjemnym miejscu.
***Oczami Lizzy***
Czekałam na jakiekolwiek wiadomości dotyczące sprawy z Harrym. Oni muszą nam uwierzyć... Z resztą jeśli wszystko będzie się zgadzało z tym co oboje powiedzieliśmy, nie będą mieli żadnych zastrzeżeń co do wypuszczenia Harrego. Nie wystarczy im to, że mówię, że go kocham i mnie nie skrzywdził? Rozumiem zawód policji, o wszystko muszą 'zbadać' szczegółowo, nie mogą ominąć najmniejszego szczegółu...
Usłyszałam wejście do pokoju, w którym przebywałam.
- Porównując zeznania panienki Lizzy i pana Stylesa, wszystko zgadza się ze sobą. - mimowolnie uśmiechnęłam się. Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze... - Sądząc po wypowiedziach dwóch osób, przyszywana matka Lizzy Kathleen ewidentnie próbuje zaszkodzić tym dwóm osobom.
Wiedziałam. Harry też musiał o tym wspomnieć. Mam nadzieję, że teraz się opamięta. Ona nie może wszystkiego tak rozwiązywać. Niech ze mną porozmawia... zapomniałam. Ona nie umie ze mną normalnie rozmawiać...
- Dlatego uniewinniamy pana Harrego Stylesa.
- Tak... - wyszeptałam szczęśliwa. - Mogę do niego iść?
- Za chwilę powinien się tu pojawić. Policja przedstawia mu zeznania. - byłam taka szczęśliwa. Tylko jaką karę otrzyma Kathleen? Może wywinie się jako 'Ja tylko myślałam...'
- Lizzy! - do pomieszczenia wparował Harry.
- Harry! Tak się cieszę! - rzuciłam się mu w ramiona. Przytulił mnie mocno, jakby nie mógł uwierzyć, że naprawdę mnie odzyskał, że znów jesteśmy koło siebie... Pocałował mnie w czubek głowy, chwytając moją twarz w obie dłonie.
- Już myślałam, że nam nie uwierzą... - wyszeptałam.
- Też tak myślałem, ale już jest wszystko dobrze. - oparł moje czoło o jego. Widziałam jak obaj policjanci, którzy przyszli do domu Harrego, patrzyli na nas z uśmiechem. Pewnie teraz im głupio.
- Możemy już iść? - zapytałam i w tej chwili do pomieszczenia wparowała rozzłoszczona Kathleen.
_________________________________________________________________________
Moje słoneczka kochane!
Chciałam Was na początku przeprosić za to, że rozdział tak strasznie późno się pojawił; poprzedni rozdział był już 2 października, a teraz jest już 17... ale to tylko i wyłącznie wina szkoły! Chyba sami mnie rozumiecie... :(
No to co... Do następnego i proszę komentować, bo Was bardzo bardzo bardzo kocham! ;* <3
- Zostań tu. - wykonał ruch ręką, powodując zastygnięcie w miejscu. Walenie wznowiło się, a mnie przeszły ciarki. Przeczuwałam kłopoty. Wysuwając się zza drzwi, spojrzałam kto przyszedł.
- Pan Harry Styles? - usłyszałam gruby głos.
- Tak, a o co chodzi? - Harry zapytał opanowanym głosem.
Policja?
Co ona tu robi? Dwóch mężczyzn stało z kamiennymi wyrazami twarzy, nieustannie wpatrując się w zdezorientowanego Harrego.
- Pojedzie pan z nami. - stanowczy ton wywołał u mnie kolejną falę strachu. Co do kurwy?!
- Nie rozumiem... W jakiej sprawie? - czułam, że Harry coraz bardziej denerwował się. W tej chwili wzroki dwóch mężczyzn spoczęły na mnie, nieustannie się we mnie wpatrując. Schowałam się zza rogiem, głośniej oddychając.
- Kim jest ta dziewczyna? - głos jednego z policjantów doszedł do moich uszu.
- Kochamy się. Jest moją kobietą. - usłyszałam.
- Panienka też pojedzie z nami. Jest panienka roztrzęsiona. Wszystko dobrze? Musicie złożyć zeznania. - policjant kazał mi się ubrać, a Harrego zakuli w kajdanki.
- Po co mu to założyliście?! Zostawcie go! - nie wiedziałam o co chodzi, ale Harry nic nie zrobił!
- Wyjaśnimy wszystko na komendzie.
***Narrator*** (pół godziny później)
- Dziewczyna roztrzęsiona, zapłakana, w samym ręczniku, a w dodatku młody mężczyzna w samych, niedopiętych spodniach. Pani podejrzenia mogą się sprawdzić, ale najpierw przesłuchamy ich obojga i porównamy zeznania. - powiedział policjant w stronę Kathleen. Kobieta przeraźliwie niepokojąca się o bezpieczeństwo Lizzy oskarżyła Harrego o kilkakrotny gwałt jej przybranej córki. Wykorzystując fakt, że dziewczyna często płakała, i miała na to świadków, Harry był w niebezpiecznej sytuacji, lecz gdy rozpoczną się przesłuchania tych dwoje, wszystko się wyjaśni.
- Mówię panu! On ją wielokrotnie zranił! Boję się o nią i musicie tego gwałciciela jak najszybciej zamknąć! - sztuczny płacz wyraził jak bardzo Kathleen 'przeżywa' obecną sytuację. - Nie musicie ich przesłuchiwać. Wszystko jest pewne.
- Tak nakazuje prawo, proszę się nie martwić. Jeśli pani podejrzenia się sprawdzą, pan Styles jak najszybciej trafi do więzienia, a przed tym jeszcze sprawa w sądzie.
Kathleen ukrywając swój chytry uśmieszek, cieszyła się z zaistniałej sytuacji.
***Oczami Lizzy***
- Jak długo zna się pani z panem Stylesem? - rozstałam przesłuchiwana. Harrego oskarżono o gwałt! O gwałt mnie!
Wykorzystano wszystkie możliwe 'dowody' na to, chodź tak naprawdę ich nie było, bo nic się takiego nie wydarzyło. To, że byłam zapłakana to tylko i wyłącznie zasługa Kathleen, a zarzucono, że to sprawka Harrego. To, że byłam w samym ręczniku, świadczyło o tym, że byłam w łazience i na szybko owinęłam się nim, a kołdra z Harrego sypialni została na ziemi. Harry, zakładając migiem spodnie, wyszedł niedokładnie je zapinając, bo w końcu lepsze to niż otworzyć drzwi w samych bokserkach...
Teraz siedzimy w dwóch różnych pomieszczeniach i odpowiadamy na beznadziejne, fałszywe pytania, na które odpowiedzi nie ma. Po prostu. Harry wyszedł na ogromnego przestępcę, człowieka, który już od jakiegoś czasu mnie ranił, a ja wyszłam na pokrzywdzoną, choć wcale nią nie jestem.
- Kochamy się. Nie wiem co mam wam jeszcze powiedzieć, żeby udowodnić, że wszystko z tego co tu mówicie jest nieprawdą! - nerwy brały nade mną przewagę.
- Jeśli jest panienka zastraszana, zawsze będzie tak panienka mówić.
- Ja zastraszana? Przez własnego chłopaka? - wstałam z krzesła, uderzając dłonią o blat. - Ma pan żonę? - zapytałam trochę chamsko.
- No mam. - odpowiedział trochę przestraszony.
- Gdyby jakaś osoba osądziła pana o gwałt własnej małżonki, co by pan zrobił?! Wytrzymywał by pan to? Siedział bezczynnie, odpowiadając na brednie, nie wiedząc co będzie dalej? Czy może poddałby się pan, żeby mieć święty spokój?! Sądzę, że pierwsze opcje wywarłyby na panu taką samą reakcję jak u mnie. - nie wytrzymałam, łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Harry ma przeze mnie kłopoty... Nie wiem jak wyjdziemy z tego, ale damy sobie radę.
- Znamy się od dwóch miesięcy, od niecałych dwóch tygodni chodzimy ze sobą. Równo 17 października, o godzinie 17 zostałam zapytana, czy chciałabym być jego dziewczyną, odpowiedziałam 'tak'. Zadajcie jemu takie samo pytanie, na pewno wam odpowie. - patrzyłam z obrzydzeniem na policjanta, który ze zdezorientowaniem wpatrywał się we mnie. Rozmyślał moje słowa o żonie? Niech myśli, na dobre mu to wyjdzie.
- Czy zauważyła panienka osobę w swoim otoczeniu, która już od jakiegoś czasu próbuje zepsuć wam związek, w jakim podobno jesteście? - zapytał, bezustannie wpatrując się w jakieś kartki. Musiałam poważnie przemyśleć osoby... WIEM!
- Tak. Kathleen. Kobieta, która mnie zaadoptowała gdy miałam 12 lat.
- To ta co tu stoi na korytarzu? - podniósł brwi.
- Jest tu? - nie ukrywałam ogromnego zdziwienia. Ja wiem, że ta kobieta wszystko to zmyśliła. Ona próbuje i bezustannie chce zniszczyć nam związek, tylko nie mam pojęcia po co jej to? Co z tego będzie miała?
Policjant tylko kiwnął głową.
- Muszę z nią porozmawiać. - wstałam z krzesła, nerwowo bawiąc się telefonem, który trzymałam w dłoni.
- Nie dokończyliśmy zeznań. - uniósł się z krzesła, ale zgromiłam go wzrokiem.
- Mam gdzieś składanie zeznań. Wiem, że Harry jest niewinny.
- Zaszkodzi mu panienka wyjściem teraz z tego pomieszczenia. - na jego słowa zastygłam w miejscu i zabójczym wzrokiem czekałam na wyjaśnienia. - Musimy mieć komplet przebiegu całej sytuacji, nawet jeśli pan Styles jest niewinny. Musimy mieć dowód. - mówił coraz ciszej.
- Więc co pan chce jeszcze wiedzieć? - opadłam bezradnie na krzesło, czekając na dalszy przebieg sprawy. Tak bardzo chciałabym się teraz przytulić do Harrego, powiedzieć, że wszystko jest okej, a tymczasem siedzę tu bez najmniejszego sensu.
***Oczami Harrego***
- Nic jej nie zrobiłem. - powtarzałem bezustannie jedną wypowiedź. Dlaczego nikt mi nie wierzy?
- Po zeznaniach wszystko się okaże. Musimy je porównać z panienką Lizzy. - stanowczość tego policjanta doprowadzała mnie do chujowego szału. Przerwać nam piękne chwili, bo ktoś wymyślił sobie coś, żeby nas rozdzielić?
- Dlaczego panna Lizzy była w pańskim domu w samym ręczniku, zapłakana i cała roztrzęsiona, a pan spacerował tylko w spodniach i to jeszcze niedopiętych?
- Wczoraj byliśmy razem z Lizzy u jej babci, potem pojechaliśmy do mnie, no cóż... spaliśmy ze sobą, szczegóły ominę...
- Szczegóły w tej sytuacji są najważniejsze. - bezczelnie mi przerwał.
- Mam panu powiedzieć po jakim czasie osiągnęliśmy orgazm? - zapytałem ironicznie. Facet tylko spuścił głowę.
- Rano zadzwoniła do niej przyszywana matka, która strasznie nas irytuje. Próbuje rozwalić nam związek... zaraz, zaraz... To mogła być ona! To ona zmyśliła to cholerstwo. Wykorzystała to, że Lizzy przez nią płakała i...
- Proszę po kolei.
Zacząłem opowiadać mu już mniej opanowanym głosem, że Kathleen od zawsze nam szkodziła. Opowiedziałem także co wydarzyło się rano po kolei.
- Musi pan chwilę poczekać. - rzekł policjant, patrząc w kartki, jednocześnie podnosząc się z krzesła.
- Może mi to ktoś zdjąć? - podniosłem skute ręce.
- Przepraszam, ale narazie nie. - takim sposobem zostałem sam w mało przyjemnym miejscu.
***Oczami Lizzy***
Czekałam na jakiekolwiek wiadomości dotyczące sprawy z Harrym. Oni muszą nam uwierzyć... Z resztą jeśli wszystko będzie się zgadzało z tym co oboje powiedzieliśmy, nie będą mieli żadnych zastrzeżeń co do wypuszczenia Harrego. Nie wystarczy im to, że mówię, że go kocham i mnie nie skrzywdził? Rozumiem zawód policji, o wszystko muszą 'zbadać' szczegółowo, nie mogą ominąć najmniejszego szczegółu...
Usłyszałam wejście do pokoju, w którym przebywałam.
- Porównując zeznania panienki Lizzy i pana Stylesa, wszystko zgadza się ze sobą. - mimowolnie uśmiechnęłam się. Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze... - Sądząc po wypowiedziach dwóch osób, przyszywana matka Lizzy Kathleen ewidentnie próbuje zaszkodzić tym dwóm osobom.
Wiedziałam. Harry też musiał o tym wspomnieć. Mam nadzieję, że teraz się opamięta. Ona nie może wszystkiego tak rozwiązywać. Niech ze mną porozmawia... zapomniałam. Ona nie umie ze mną normalnie rozmawiać...
- Dlatego uniewinniamy pana Harrego Stylesa.
- Tak... - wyszeptałam szczęśliwa. - Mogę do niego iść?
- Za chwilę powinien się tu pojawić. Policja przedstawia mu zeznania. - byłam taka szczęśliwa. Tylko jaką karę otrzyma Kathleen? Może wywinie się jako 'Ja tylko myślałam...'
- Lizzy! - do pomieszczenia wparował Harry.
- Harry! Tak się cieszę! - rzuciłam się mu w ramiona. Przytulił mnie mocno, jakby nie mógł uwierzyć, że naprawdę mnie odzyskał, że znów jesteśmy koło siebie... Pocałował mnie w czubek głowy, chwytając moją twarz w obie dłonie.
- Już myślałam, że nam nie uwierzą... - wyszeptałam.
- Też tak myślałem, ale już jest wszystko dobrze. - oparł moje czoło o jego. Widziałam jak obaj policjanci, którzy przyszli do domu Harrego, patrzyli na nas z uśmiechem. Pewnie teraz im głupio.
- Możemy już iść? - zapytałam i w tej chwili do pomieszczenia wparowała rozzłoszczona Kathleen.
_________________________________________________________________________
Moje słoneczka kochane!
Chciałam Was na początku przeprosić za to, że rozdział tak strasznie późno się pojawił; poprzedni rozdział był już 2 października, a teraz jest już 17... ale to tylko i wyłącznie wina szkoły! Chyba sami mnie rozumiecie... :(
No to co... Do następnego i proszę komentować, bo Was bardzo bardzo bardzo kocham! ;* <3
Omg !!! *-* eksra rozdział!!! Czekam na Next!! Hihi pierwszy kom!
OdpowiedzUsuńPs. Spoczko rozumiem. Już się nie mogłam doczekać nowego rozdziału *-* ale cóż nauka jest jeszcze niestety najważniejsza
kocham ♥
Super rozdział!!! :D Tylko szkoda, że tak późno, mam nadzieję, że następny szybciej :) :*
OdpowiedzUsuńDziękuje za komy i wiem, że późno za co bardzo bardzo przepraszam...
UsuńRozważałam dziś nad jeszcze jednym ale nie wiem xD
O kurwa! Że coo? Dobrze że im uwierzyli. Tyle emocji teraz niech zamkną czy co tam Kath i będzie git :)
OdpowiedzUsuńŚwietny xx
Rzodzial swietny, mam nadzieje, ze jutro pojawi soe next <3
OdpowiedzUsuńJa pitole..
OdpowiedzUsuńŚwietny :*
Ja pierdole! Juz wkurwia mnie ta Kathleen. Jebana szmata która próbuje swojej 'corce' rozwalić związek. -.- czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuń