Uwaga! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób dorosłych. Czytasz na własną odpowiedzialność! (Możesz także ominąć rozdział).
Budząc się rano, myślałam, że jestem u siebie w domu. Rozglądałam się na boki i zauważyłam obok siebie Harrego, który tak niewinnie spał. Byłam tylko w bieliźnie, ale nie pamiętałam żebym zdejmowała ubrania... A chuj, pewnie Harry je ze mnie zdjął. Czekając na jakikolwiek ruch ze strony Harrego, czułam się jakoś dziwnie... jakbym miała wyrzuty sumienia z jakiegoś powodu.
Ah tak... Kathleen musi chodzić na jakieś terapie, Lesie się na mnie gniewa... I po co ja się wpierdalałam w 'ich' rodzinę?
Boże... dlaczego akurat oni? Może musiało tak być i koniec... Może potrzebna mi była ręka Kathleen... ale rodzice? Równie dobrze oni mogli się mną zająć, w końcu chyba po to się o mnie starali. Chciałabym prowadzić normalne życie... Życie, które polega na spokoju, monotonnie spędzonym czasie. Chociaż... gdyby nie to, że moje życie bywa zaskakujące, nie byłoby przy mnie Harrego, ani mnie przy nim.
Kocham mamę i tatę, nawet jeśli od 12 roku życia nie mam od nich najmniejszego znaku życia... Bo w końcu oni życia już nie mają...
Hm... mają, ale gdzie indziej.
Wygłosiłam w myślach mój monolog, na który nigdy nie uzyskam odpowiedzi.
Pogłaskałam Harrego po policzku i wstałam z łóżka czując się bardzo wypoczęta. Podążyłam do łazienki w celu porannej potrzeby, ale jeszcze przed tym ustałam przed lustrem, wycierając spod oczu rozmazany tusz.
'Jesteś bardzo podobna do mamy...'
Słowa te wypowiadane były przez moich wujków, ciocie, ale także przez mojego tatę. Pamiętam dokładny wygląd mojej mamy... była śliczna, ale nie mogę ocenić, czy aż tak bardzo odziedziczyłam po niej urodę.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę. - wypowiedziałam z minimalną chrypką. Zaraz po tym ujrzałam Harrego opierającego się o framugę drzwi.
- Co? - podniosłam brew patrząc w odbicie w lustrze.
- Śliczna jesteś. - posłał mi buziaka. Ah tak... byłam w samej bieliźnie. Odbił się od framugi i powolnym krokiem podszedł do mnie.
- Coś nie w humorze? - przytulił mnie od tyłu i wpatrywał się w moje odbicie w lustrze.
- A nic... - kręciłam. - Tak jakoś. Bo wiesz. Muszę iść dziś do pracy i... - w tym momencie zostałam odwrócona do Harrego przodem.
- Chodzi o Kathleen, prawda? - zapytał z troskliwym wyrazem twarzy.
- Czy zawsze muszę myśleć o niej? - wiem, że niesprawiedliwe było to, że całą złość, jaką żywiłam w tej chwili, wylewałam na Harrego. To wszystko coraz bardziej przytwierdzało mnie do ściany, dusząc i nie dając dojść do oddechu. Kto wie, czy czasem nie długo nie będę musiała leczyć się razem z Kathleen.
- No to powiedz mi TERAZ o co chodzi, bo nie odpuszczę. - objął mnie, złączając swoje dłonie na tyle moich pleców.
- No to odpuść bo to jest nieważne. Ty nie zawsze dzielisz się tym, co cię dręczy.
- Czyli jednak coś.
- Nie Harry, nic! - chwyciłam go za bicepsy i próbowałam odsunąć od siebie, ale niestety wszystko poszło na marne. Zawdzięczam mu to, że chce się o mnie martwić i rzeczywiście to robi, ale nie w tej chwili. Nie teraz, kiedy jestem na skraju wytrzymania psychicznego.
- Lizzy, nie siłuj się, bo i tak nie wygrasz. Lepiej powiedz mi o co chodzi. - nalegał. Doprowadzał mnie tym do kurwicy, ale niech mu będzie.
- Nie mam rodziców, mam Kathleen. Nie mam normalnego życia, mam Kathleen. Nie chce mi się żyć, bo mam Kathleen! - wykrzyknęłam i schowałam twarz w swoich dłoniach.
- Co ty mówisz? - ledwie słyszalny szept opuścił usta Harrego. Swoimi dużymi dłońmi złapał moje i oddalił centymetry od twarzy. - Kochanie, proszę nie załamuj się. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wiem, że te słowa są tak zjebane, ale tak naprawdę będzie. Nie mam ojca, ale żyję. Mam mamę, która wiem, że mnie kocha. Ty masz Kathleen, która także gdzieś w głębi czuje do ciebie miłość, bo inaczej nie wychowywałaby cię. A w szczególności masz mnie, a ja kocham cię najbardziej. Wiem, że nie zastąpię ci rodziców, ale jestem twoim chłopakiem, kocham cię, chcę cię wspierać. Kiedyś zobaczysz, Kathleen będzie pragnęła zobaczyć nasze dzieci. Będzie cieszyć się razem z nami. Lizzy, proszę nie płacz... - piękne słowa wypadły z serca Harrego. To, że Kathleen mnie kocha jest nieprawdą, bo inaczej zadbałaby o moje szczęście, nie czepiałaby się.
- Harry, dziękuję ci, że jesteś. - wtuliłam się w niego bardzo mocno, a on odwzajemnił mój przytulas.
- Chodź, wykąpiemy się razem. Odprężysz się. - pocałował mnie w czoło. Nigdy nie spodziewałam się, że będę dzielić się wodą w wannie z kimś jeszcze.
- Ale Har...
- Cii... - przystawił palca do moich ust.
- Jeszcze nigdy nie...
- Więc czas to zmienić. - cmoknął mnie szybko w usta i rozkręcił wodę, która już wlewała się do ogromnej wanny. Rzucając mi niesamowity uśmiech, zniknął za drzwiami, a pojawił się z... moją bielizną!
- Skąd...
- Mam swoje sposoby skarbie. - potarł swoim nosem o mój i przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Zaśmiałam się cicho. Harry chwycił mnie za tyłek i posadził na zimnej pralce, dobierając się do zapięcia stamika. Wierciłam się, bo - może nie powinnam - ale nadal się wstydzę przed nim rozbierać.
- Coś nie tak? - spytał z cwaniackim uśmiechem. Szybko na moje policzki wlały się rumieńce, których nie powinno tam być. - Rozumiem, że się wstydzisz, ale nie masz czego i przed kim, kochanie.
- Mam przed kim.
- No? - odsunął ręce i wstrząsnął ramionami.
- Przed tobą... - schyliłam głowę i patrzyłam na swoje kolana.
- O nie, skarbie. Przede mną się wstydzić nie będziesz.
- A nie lepiej byłoby ci się odwrócić, ja bym się rozebrała, weszła do wanny, a ty od razu po mnie?
- No chyba żartujesz. - prychnął i wywrócił oczami. Podszedł do wanny, zakręcając wodę i zaraz po tym wlał duuuużo jakiegoś płynu, który zajebiście pachniał.
- Nie wstydź się. - powrócił do mnie i zaczął muskać moje usta. Rozpalił się we mnie ogień, który nie wiem kto mógł ugasić. Poczułam jak Harrego dłonie błądzą po moich plecach, a zaraz po tym dobierają się do zapięcia stanika. Ja także nie szczędziłam sobie przyjemności i zaczęłam zsuwać z Harrego jego bokserki. Głośne jęknięcie wyleciało z ust Harrego, prosto w moje wargi, po czym zaczęłam chichotać. Czułam jak Harry 'wychodzi' z bokserek, gdy te już leżały na ziemi. Gdy już nie miałam na sobie połowy bielizny, Harry zestawił mnie delikatnie na ziemię i zsunął powoli majtki, kciukami błądząc od mojego uda w dół i nie przestając całować. Nakierował nas w stronę wanny i chwycił mnie w biodrach, pomagając wejść do wody. Gdy tylko się w niej znalazłam, rozłączyłam nasze usta i usiadłam, czekając aż Harry też to zrobi. Chłopak w mgnieniu oka znalazł się za mną, więc oparłam się o niego, czując po prostu niesamowitą rozkosz. Już wiem, że kąpiel z osobą, którą się naprawdę kocha, jest niesamowita.
- I co? Wcale nie patrzyłem. - zaśmiał się cicho i pocałował mnie w ramię. Na dłoń nałożyłam pianę, która była dookoła i sprawiała, że czułam się bardzo komfortowo, po czym nakierowałam rękę do tyłu i pomazałam Harrego pianą po twarzy.
- Ej! - zaśmiał się, na co zachichotałam. Takie chwile sprawiały, że chciało mi się żyć.
- Co tam kochanie? Coś nie tak? - zapytałam ironicznie, nabijając się trochę.
- Teraz 'kochanie', tak? - udał oburzonego.
- No już, no już... - zrobiłam dzióbek i odwróciłam w jego stronę twarz chcąc, by mnie pocałował.
- Teraz już nie. - fochnął się na żarty. Przyciągnęłam twarz Harrego do swojej i pocałowałam go jak najbardziej namiętnie. Poczułam jak dłonie Harrego powędrowały na mój brzuch, bardzo mile go masując.
- Kocham cię.
- Kocham cię też. - odpowiedziałam szeptem na szept.
Długo tak leżeliśmy, nawet dokładnie nie wiedziałam ile czasu. Harry często dotykał moich piersi, bawiąc się nimi i drażniąc moje sutki. Chichotał lekko, gdy podczas mojej wypowiedzi traciłam oddech poprzez podniecenie.
- Kocham patrzeć, gdy doprowadzam cię do takiego stanu. - wymruczał wprost do mojego ucha, powodując wariowanie mojego umysłu. Poddałam mu się wtedy całkowicie. Byłam jego. Mógł wyprawiać ze mną niestworzone rzeczy, a wszystko przez to, że mu ufałam. Ufałam mu i kochałam go bezgranicznie.
- Sprawię, że poczujesz się dobrze, okej? - spytał cicho, lecz stanowczo, nie przerywając kontaktu dotykowego z moimi piersiami.
Skinęłam tylko głową. Nie wytrzymałabym dłużej.
Harry przysunął mnie bliżej siebie, pozwalając oprzeć głowę o jego ramię. Lewa dłoń przez cały czas dotykała moich piersi, doprowadzając mnie do szału. Zastanawiałam się jak może sprawić, że poczuję się dobrze.
Prawa dłoń Harrego, przez mój brzuch wędrowała coraz niżej, przyspieszając mój oddech. Chciałam jęknąć z przyjemności, ale wiedziałam, że czułby się zaszczycony, bo tak naprawdę nic jeszcze nie zrobił.
- Rozluźnij się, kochanie. - pocałował mnie w policzek, powodując tym samym rozluźnienie moich mięśni, ale także umysłu.
Jego palce znalazły się na najczulszym miejscu, tam na dole i zaczęły kreślić powolnym ruchem kółka. Myślałam, że eksploduję, ale gdy poczułam jak wszedł we mnie jednym palcem, nie wytrzymałam i z moich warg wydobył się przeciągły jęk połączony z sapnięciem. Poruszał palcem do przodu i do tyłu, kciukiem cały czas drażniąc moje najczulsze miejsce. Gdy dołożył drugi palec, czułam jak jestem coraz bliżej szczytu, który zaoferował mi Harry.
- Nie krępuj się. Krzycz moje imię. - Harry muskał skórę pod moim uchem.
- Harry... - Z moich ust wylatywało raz po raz imię chłopaka i za każdym razem gdy to czyniłam, uśmiechał się.
- Tak, kochanie. Lizzy dojdź dla mnie. - wyszeptał. Raz po raz z jego pełnych warg wylatywały sprośne słówka, co powodowało zbliżanie się końca. Czułam jak moje nogi zaczynają mi się trząść, a po chwili wybuchłam w środku, przeżywając kolejny orgazm. Opadłam bezwładnie na ciało Harrego, a ten jeszcze przez chwilę trzymał we mnie dwa palce i bawił się moimi sutkami. Próbowałam opanować oddech, ale wiedziałam, że minie trochę czasu zanim to nastąpi.
- Dziękuję ci Harry. - wyszeptałam i posłałam mu błogi uśmiech.
- To ja ci dziękuję. - pocałował mnie w czubek głowy, a ja odwróciłam się w jego stronę i rozpoczęłam pocałunek, zaraz po tym wsuwając język do buzi Harrego.
Nasza kąpiel nie trwała jeszcze zbyt długo, ze względu na to, iż woda była nie za ciepła. Harry umył moje ciało, oczywiście nie obyło się bez mojego protestu. Natomiast ja pragnęłam umyć Harrego włosy, co rzeczywiście się stało.
___________________________________________________________________________
No witam witam! :D
Z początku miało nie być: Uwaga... rozdział zawiera sceny... Ale mówię, a co tam! Jebnę taki rozdział! xd
Pragnę więcej komentarzy, co mam nadzieję, nie jest dla Was czymś męczącym.. :)
No to do następnego! :D :***
Budząc się rano, myślałam, że jestem u siebie w domu. Rozglądałam się na boki i zauważyłam obok siebie Harrego, który tak niewinnie spał. Byłam tylko w bieliźnie, ale nie pamiętałam żebym zdejmowała ubrania... A chuj, pewnie Harry je ze mnie zdjął. Czekając na jakikolwiek ruch ze strony Harrego, czułam się jakoś dziwnie... jakbym miała wyrzuty sumienia z jakiegoś powodu.
Ah tak... Kathleen musi chodzić na jakieś terapie, Lesie się na mnie gniewa... I po co ja się wpierdalałam w 'ich' rodzinę?
Boże... dlaczego akurat oni? Może musiało tak być i koniec... Może potrzebna mi była ręka Kathleen... ale rodzice? Równie dobrze oni mogli się mną zająć, w końcu chyba po to się o mnie starali. Chciałabym prowadzić normalne życie... Życie, które polega na spokoju, monotonnie spędzonym czasie. Chociaż... gdyby nie to, że moje życie bywa zaskakujące, nie byłoby przy mnie Harrego, ani mnie przy nim.
Kocham mamę i tatę, nawet jeśli od 12 roku życia nie mam od nich najmniejszego znaku życia... Bo w końcu oni życia już nie mają...
Hm... mają, ale gdzie indziej.
Wygłosiłam w myślach mój monolog, na który nigdy nie uzyskam odpowiedzi.
Pogłaskałam Harrego po policzku i wstałam z łóżka czując się bardzo wypoczęta. Podążyłam do łazienki w celu porannej potrzeby, ale jeszcze przed tym ustałam przed lustrem, wycierając spod oczu rozmazany tusz.
'Jesteś bardzo podobna do mamy...'
Słowa te wypowiadane były przez moich wujków, ciocie, ale także przez mojego tatę. Pamiętam dokładny wygląd mojej mamy... była śliczna, ale nie mogę ocenić, czy aż tak bardzo odziedziczyłam po niej urodę.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę. - wypowiedziałam z minimalną chrypką. Zaraz po tym ujrzałam Harrego opierającego się o framugę drzwi.
- Co? - podniosłam brew patrząc w odbicie w lustrze.
- Śliczna jesteś. - posłał mi buziaka. Ah tak... byłam w samej bieliźnie. Odbił się od framugi i powolnym krokiem podszedł do mnie.
- Coś nie w humorze? - przytulił mnie od tyłu i wpatrywał się w moje odbicie w lustrze.
- A nic... - kręciłam. - Tak jakoś. Bo wiesz. Muszę iść dziś do pracy i... - w tym momencie zostałam odwrócona do Harrego przodem.
- Chodzi o Kathleen, prawda? - zapytał z troskliwym wyrazem twarzy.
- Czy zawsze muszę myśleć o niej? - wiem, że niesprawiedliwe było to, że całą złość, jaką żywiłam w tej chwili, wylewałam na Harrego. To wszystko coraz bardziej przytwierdzało mnie do ściany, dusząc i nie dając dojść do oddechu. Kto wie, czy czasem nie długo nie będę musiała leczyć się razem z Kathleen.
- No to powiedz mi TERAZ o co chodzi, bo nie odpuszczę. - objął mnie, złączając swoje dłonie na tyle moich pleców.
- No to odpuść bo to jest nieważne. Ty nie zawsze dzielisz się tym, co cię dręczy.
- Czyli jednak coś.
- Nie Harry, nic! - chwyciłam go za bicepsy i próbowałam odsunąć od siebie, ale niestety wszystko poszło na marne. Zawdzięczam mu to, że chce się o mnie martwić i rzeczywiście to robi, ale nie w tej chwili. Nie teraz, kiedy jestem na skraju wytrzymania psychicznego.
- Lizzy, nie siłuj się, bo i tak nie wygrasz. Lepiej powiedz mi o co chodzi. - nalegał. Doprowadzał mnie tym do kurwicy, ale niech mu będzie.
- Nie mam rodziców, mam Kathleen. Nie mam normalnego życia, mam Kathleen. Nie chce mi się żyć, bo mam Kathleen! - wykrzyknęłam i schowałam twarz w swoich dłoniach.
- Co ty mówisz? - ledwie słyszalny szept opuścił usta Harrego. Swoimi dużymi dłońmi złapał moje i oddalił centymetry od twarzy. - Kochanie, proszę nie załamuj się. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wiem, że te słowa są tak zjebane, ale tak naprawdę będzie. Nie mam ojca, ale żyję. Mam mamę, która wiem, że mnie kocha. Ty masz Kathleen, która także gdzieś w głębi czuje do ciebie miłość, bo inaczej nie wychowywałaby cię. A w szczególności masz mnie, a ja kocham cię najbardziej. Wiem, że nie zastąpię ci rodziców, ale jestem twoim chłopakiem, kocham cię, chcę cię wspierać. Kiedyś zobaczysz, Kathleen będzie pragnęła zobaczyć nasze dzieci. Będzie cieszyć się razem z nami. Lizzy, proszę nie płacz... - piękne słowa wypadły z serca Harrego. To, że Kathleen mnie kocha jest nieprawdą, bo inaczej zadbałaby o moje szczęście, nie czepiałaby się.
- Harry, dziękuję ci, że jesteś. - wtuliłam się w niego bardzo mocno, a on odwzajemnił mój przytulas.
- Chodź, wykąpiemy się razem. Odprężysz się. - pocałował mnie w czoło. Nigdy nie spodziewałam się, że będę dzielić się wodą w wannie z kimś jeszcze.
- Ale Har...
- Cii... - przystawił palca do moich ust.
- Jeszcze nigdy nie...
- Więc czas to zmienić. - cmoknął mnie szybko w usta i rozkręcił wodę, która już wlewała się do ogromnej wanny. Rzucając mi niesamowity uśmiech, zniknął za drzwiami, a pojawił się z... moją bielizną!
- Skąd...
- Mam swoje sposoby skarbie. - potarł swoim nosem o mój i przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Zaśmiałam się cicho. Harry chwycił mnie za tyłek i posadził na zimnej pralce, dobierając się do zapięcia stamika. Wierciłam się, bo - może nie powinnam - ale nadal się wstydzę przed nim rozbierać.
- Coś nie tak? - spytał z cwaniackim uśmiechem. Szybko na moje policzki wlały się rumieńce, których nie powinno tam być. - Rozumiem, że się wstydzisz, ale nie masz czego i przed kim, kochanie.
- Mam przed kim.
- No? - odsunął ręce i wstrząsnął ramionami.
- Przed tobą... - schyliłam głowę i patrzyłam na swoje kolana.
- O nie, skarbie. Przede mną się wstydzić nie będziesz.
- A nie lepiej byłoby ci się odwrócić, ja bym się rozebrała, weszła do wanny, a ty od razu po mnie?
- No chyba żartujesz. - prychnął i wywrócił oczami. Podszedł do wanny, zakręcając wodę i zaraz po tym wlał duuuużo jakiegoś płynu, który zajebiście pachniał.
- Nie wstydź się. - powrócił do mnie i zaczął muskać moje usta. Rozpalił się we mnie ogień, który nie wiem kto mógł ugasić. Poczułam jak Harrego dłonie błądzą po moich plecach, a zaraz po tym dobierają się do zapięcia stanika. Ja także nie szczędziłam sobie przyjemności i zaczęłam zsuwać z Harrego jego bokserki. Głośne jęknięcie wyleciało z ust Harrego, prosto w moje wargi, po czym zaczęłam chichotać. Czułam jak Harry 'wychodzi' z bokserek, gdy te już leżały na ziemi. Gdy już nie miałam na sobie połowy bielizny, Harry zestawił mnie delikatnie na ziemię i zsunął powoli majtki, kciukami błądząc od mojego uda w dół i nie przestając całować. Nakierował nas w stronę wanny i chwycił mnie w biodrach, pomagając wejść do wody. Gdy tylko się w niej znalazłam, rozłączyłam nasze usta i usiadłam, czekając aż Harry też to zrobi. Chłopak w mgnieniu oka znalazł się za mną, więc oparłam się o niego, czując po prostu niesamowitą rozkosz. Już wiem, że kąpiel z osobą, którą się naprawdę kocha, jest niesamowita.
- I co? Wcale nie patrzyłem. - zaśmiał się cicho i pocałował mnie w ramię. Na dłoń nałożyłam pianę, która była dookoła i sprawiała, że czułam się bardzo komfortowo, po czym nakierowałam rękę do tyłu i pomazałam Harrego pianą po twarzy.
- Ej! - zaśmiał się, na co zachichotałam. Takie chwile sprawiały, że chciało mi się żyć.
- Co tam kochanie? Coś nie tak? - zapytałam ironicznie, nabijając się trochę.
- Teraz 'kochanie', tak? - udał oburzonego.
- No już, no już... - zrobiłam dzióbek i odwróciłam w jego stronę twarz chcąc, by mnie pocałował.
- Teraz już nie. - fochnął się na żarty. Przyciągnęłam twarz Harrego do swojej i pocałowałam go jak najbardziej namiętnie. Poczułam jak dłonie Harrego powędrowały na mój brzuch, bardzo mile go masując.
- Kocham cię.
- Kocham cię też. - odpowiedziałam szeptem na szept.
Długo tak leżeliśmy, nawet dokładnie nie wiedziałam ile czasu. Harry często dotykał moich piersi, bawiąc się nimi i drażniąc moje sutki. Chichotał lekko, gdy podczas mojej wypowiedzi traciłam oddech poprzez podniecenie.
- Kocham patrzeć, gdy doprowadzam cię do takiego stanu. - wymruczał wprost do mojego ucha, powodując wariowanie mojego umysłu. Poddałam mu się wtedy całkowicie. Byłam jego. Mógł wyprawiać ze mną niestworzone rzeczy, a wszystko przez to, że mu ufałam. Ufałam mu i kochałam go bezgranicznie.
- Sprawię, że poczujesz się dobrze, okej? - spytał cicho, lecz stanowczo, nie przerywając kontaktu dotykowego z moimi piersiami.
Skinęłam tylko głową. Nie wytrzymałabym dłużej.
Harry przysunął mnie bliżej siebie, pozwalając oprzeć głowę o jego ramię. Lewa dłoń przez cały czas dotykała moich piersi, doprowadzając mnie do szału. Zastanawiałam się jak może sprawić, że poczuję się dobrze.
Prawa dłoń Harrego, przez mój brzuch wędrowała coraz niżej, przyspieszając mój oddech. Chciałam jęknąć z przyjemności, ale wiedziałam, że czułby się zaszczycony, bo tak naprawdę nic jeszcze nie zrobił.
- Rozluźnij się, kochanie. - pocałował mnie w policzek, powodując tym samym rozluźnienie moich mięśni, ale także umysłu.
Jego palce znalazły się na najczulszym miejscu, tam na dole i zaczęły kreślić powolnym ruchem kółka. Myślałam, że eksploduję, ale gdy poczułam jak wszedł we mnie jednym palcem, nie wytrzymałam i z moich warg wydobył się przeciągły jęk połączony z sapnięciem. Poruszał palcem do przodu i do tyłu, kciukiem cały czas drażniąc moje najczulsze miejsce. Gdy dołożył drugi palec, czułam jak jestem coraz bliżej szczytu, który zaoferował mi Harry.
- Nie krępuj się. Krzycz moje imię. - Harry muskał skórę pod moim uchem.
- Harry... - Z moich ust wylatywało raz po raz imię chłopaka i za każdym razem gdy to czyniłam, uśmiechał się.
- Tak, kochanie. Lizzy dojdź dla mnie. - wyszeptał. Raz po raz z jego pełnych warg wylatywały sprośne słówka, co powodowało zbliżanie się końca. Czułam jak moje nogi zaczynają mi się trząść, a po chwili wybuchłam w środku, przeżywając kolejny orgazm. Opadłam bezwładnie na ciało Harrego, a ten jeszcze przez chwilę trzymał we mnie dwa palce i bawił się moimi sutkami. Próbowałam opanować oddech, ale wiedziałam, że minie trochę czasu zanim to nastąpi.
- Dziękuję ci Harry. - wyszeptałam i posłałam mu błogi uśmiech.
- To ja ci dziękuję. - pocałował mnie w czubek głowy, a ja odwróciłam się w jego stronę i rozpoczęłam pocałunek, zaraz po tym wsuwając język do buzi Harrego.
Nasza kąpiel nie trwała jeszcze zbyt długo, ze względu na to, iż woda była nie za ciepła. Harry umył moje ciało, oczywiście nie obyło się bez mojego protestu. Natomiast ja pragnęłam umyć Harrego włosy, co rzeczywiście się stało.
___________________________________________________________________________
No witam witam! :D
Z początku miało nie być: Uwaga... rozdział zawiera sceny... Ale mówię, a co tam! Jebnę taki rozdział! xd
Pragnę więcej komentarzy, co mam nadzieję, nie jest dla Was czymś męczącym.. :)
No to do następnego! :D :***
Krzycz moje imię- idk why ale jak to przeczytałam to śmiałam się jak pojebana xD rozdział na cuda:**
OdpowiedzUsuńHahahha! Też chciałabym umyć jego włoski *-* to tylko marzenia... Rozdział cudowny, z resztą tak jak wszystkie. Chce jeszcze wam powiedzieć coś...
OdpowiedzUsuńHAPPY HALLOWEEN! <3
Oh tak! :D
UsuńOch ten Harry! :) świetny <3
OdpowiedzUsuńRozdzial jak zwykle świetny, tylko szkoda, że tak późno :c /D. <3
OdpowiedzUsuń