środa, 4 lutego 2015

Rozdział 92

Cholerna praca. Czasem mam jej naprawdę dosyć, że pozbyłabym się jej raz na zawsze, lecz co poza tym mogłabym robić? Zostałabym bez jakiejkolwiek pracy. Od samego początku gdy tu przyjechałam czułam się strasznie. Oczy zachodziły mi dziwną mgłą, czasem traciłam czucie w nogach, lecz nie upadałam, Bogu dzięki. Obsługiwanie klientów nie dawało mi takiej przyjemności jak zwykle, lecz stało się rutynową czynnością powtarzającą się praktycznie codziennie.
- Lizzy, wszystko okej? - poczułam dłoń Sarah na moim ramieniu. Spojrzałam na nią, przedtem wstrząsając lekko głową na przeczyszczenie umysłu. Posłała mi lekki uspokajający uśmiech.
- Tak tak. - odpowiedziałam szybko. Skinęła tylko głową i zajęła się klientem, który przyszedł właśnie pod ladę. Oparłam dłonie o ladę czując wirowanie w głowie. Moje ciało zdawało się huśtać, pomyślałam, że gorszego dyskomfortu mieć nie można. Odpychając się od lady wyczułam wzrok Sarah na mojej osobie, lecz nie przejmując się tym, jak najszybciej udałam się do toalety, zamykając drzwi. Głębokie oddechy nabierane do moich płuc nie uspokajały ani nie polepszały stanu mojego organizmu tak jak bym tego oczekiwała. Usiadłam na kibelku łokcie opierając na kolanach, a głowę spuściłam w dół. Zamknęłam oczy i nadal brałam głębokie oddechy.
- Wszystko okej...?
Zobaczyłam rozmazaną postać Sarah, po czym moje ciało odmówiło posłuszeństwa i odrzuciło moje starania, opadając bezwładnie na podłogę.

***

- Lizzy... Dzięki Bogu. - do moich uszu dobiegł stłumiony głos Sarah. Dziewczyna pochylając się nade mną, trzymała moją głowę w swoich małych dłoniach i z przerażeniem wymalowanym na twarzy wgapiała się w moją zapewne bladą twarz. - Już jest dobrze? Pójdę wezwać karetkę...
Zaczęła histeryzować, a ja dokładnie czułam jak jej dłonie trzęsą się. Podpierając się na rękach usiadłam opierając się o ścianę tuż obok kibelka.
- Już jest okej... Nie chcę żadnej karetki. - zaprzeczyłam. Sarah wpatrywała się we mnie próbując jakby wyzyskać z mojej miny prawdę.
- Wezwę Harrego. - chciała wstać, gdy w samą porę chwyciłam jej dłonie zatrzymując jej ruchy.
- Nie potrzeba. Naprawdę jest już lepiej. Nie wyspałam się dziś, po prostu... - odpowiedziałam szybko. Była to jedna z najbardziej możliwych głupich odpowiedzi.
- Mogę cię prosić o szklankę wody? - zapytałam cicho.
- Oczywiście. - dotknęła moich dłoni i bardzo szybko wyszła z łazienki ledwie co się nie potykając.
Zmroziło mnie na samą myśl o tym, że mogłabym być w ciąży. Zaczęłam szybciej oddychać, a głowa mimowolnie kręciła się zaprzeczając moim myślom. To nie może być prawdą, lecz wszystko na to wskazuje.
Po kłótni z Harry kochaliśmy się bez zabezpieczenia. Totalnie wyleciało mi to z głowy, że jest to lekkomyślne posunięcie. Co ja mu powiem?! Zostawi mnie, bo na co mu dziecko w tym wieku? To było dwa tygodnie temu... mam pierwsze omdlenie... Kurwa nie!
W drzwiach pojawiła się Sarah z wodą o którą ją prosiłam. Musiałam ją przerazić, bo gdy tylko mnie zobaczyła podskoczyła w miejscu.
- Jesteś taka blada... Lizzy, nie jest w porządku! - szklankę odstawiła koło zlewu i podeszła do mnie desperacko dotykając moich dłoni. - Daj telefon, zadzwonię po Harrego!
- Nie. - zaprzeczyłam. - Chcę jechać do domu.
- No właśnie mówię...
- Nie z Harrym. Niech zawiezie mnie ochroniarz. - powiedziałam bez emocji wgapiając się w jeden punkt.
- Okej... - odpowiedziała cicho i pomogła mi wstać. Czułam się gorzej z myślą o ciąży. Muszę kupić test i wszystko się okaże. W myślach błagałam, żeby to było tylko moje niedospanie czy nieodpowiednie jedzenie.

***

Ochroniarz odprowadził mnie do samych drzwi. Podziękowałam po czym po cichu weszłam do domu. Dosłownie czołgając się doszłam do swojego pokoju, rzucając się bezwładnie na łóżko. Poduszka od razu stała się mokra od moich łez. Chciałam aby to było nieprawdą. Aby tamto zdarzenie było tylko przyjemnością, bez żadnych dodatkowych zobowiązań. Tak się czułam. Ogromne pożądanie, które zawładnęło naszymi ciałami w tamtej chwili, w tej zniknęło a pozostawiło po sobie jedynie wiele do zastanowienia. Okresu także nie miałam. Miał zacząć mi się cztery dni temu, lecz do tej pory nie mam żadnych oznak w tej sprawie.
Zaczął wydzwaniać mi telefon. Zignorowałam, desperackimi ruchami zakopując go pod poduszką. Jedynym moim marzeniem było odłączenie się od świata i zaśnięcie. Niemożliwe było pogratulowanie w tej sprawie. Komentarze typu 'jesteś nieodpowiedzialna', ' w tym wieku mieć dziecko, to jest nienormalne'. Najbardziej obawiałam się reakcji Kathleen i Harrego. Co oni na to?
Po raz kolejny słyszę dźwięk tego cholernego telefonu. Odrzuciłam połączenie nawet jeśli jest ono od Harrego. Modliłam się, żeby nie przyjechał tu w tej chwili, co jest najbardziej prawdopodobne. Jest godzina 21 więc o tej porze powinnam być jeszcze w pracy, więc może sprawdzić tam, a gdy Sarah powie mu, że jestem w domu, będzie niedobrze.

Może minęło 15 minut, gdy usłyszałam rozmowę dochodzącą z dołu. Uspokoiłam się trochę, leżąc na plecach i patrząc w sufit, tym samym wyobrażając sobie moją przyszłość w najgorszych scenariuszach. Nim się zorientowałam Harry wszedł do mojego pokoju z miną bez żadnych emocji i zamykając drzwi ustał niedaleko mojego łóżka.
- Nie odbierałaś. - powiedział sucho. I co z tego, kurwa! Moje życie się sypie! W środku byłam rozdarta. Jeszcze nigdy nie doświadczyłam tak beznadziejnego a zarazem dziwnego stanu.
- Przepraszam? - powiedziałam ironicznie, wcale na niego nie patrząc. Podszedł bliżej, a mnie od razu zaczęło bardziej bić serce. Powiedzieć mu prawdę, czy raczej pozwlekać? Im dłużej będę to ukrywać będzie gorzej.
Poddałam się gdy ujrzałam jego zielone oczy, które uważnie obserwowały moją twarz jakby poszukiwał na niej czegoś.
- Co się stało? - zapytał śledczym tonem. Miałam nadzieję, że Sarah nie powiedziała mu, że źle się czułam. - Dlaczego wyszłaś wcześniej z pracy? - pytał, bo nie wiedział, czy chciał to usłyszeć ode mnie? - Pytam się. - pytaj dalej.
Odwróciłam się plecami do niego. To było niemądre, wiem, ale nie mogłam znieść przeszywającego mnie na wskroś wzroku Harrego.
- Lizzy. Nie zachowuj się jak dziecko. - zdawał się już denerwować.
- Harry zostaw mnie samą. - jęknęłam i odpychałam jego jakiekolwiek ruchy.
- Nie, dopóki nie powiesz mi co się stało.
- Kurwa, chcę zostać sama! - mimo wewnętrznego sprzeciwu wybuchłam, a zaraz po tym było mi strasznie głupio. On nic nie zrobił idiotko...
- Okej. - powiedział spiętym głosem. - Dowiem co się stało. Jak nie od ciebie to od kogoś innego. - powiedział i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą jak tego zapragnęłam. Lecz teraz czułam pustkę. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju, a sumienie podpowiadało biec za nim lecz duchem nie byłam odważna żeby to zrobić.
Ogarnęło mnie zmęczenie wszystkim dookoła, że nawet nie miałam pojęcia kiedy, ale zasnęłam.

_________________________________________________________________________
Dobry wieczorek ;)
Jak tam Misie kochane? Powiem szczerze, że od poniedziałku chodzę niewyspana, lecz jakoś jeszcze daję radę. Dodałam ten rozdział dziś, ponieważ naprawdę zbliżamy się do końca i muszę to szybko wszystko załatwić. Więc pozdrowionka ;* P.S rozdział krótki i się nie udał, ale mam nadzieję, że następny będzie ciut dłuższy.

4 komentarze:

  1. Jejjj<3 Biedna Lizz :( Czyżby ciąża? O.O Ciekawe co Hazz powie na to jesli się dowie. :D Czekam na ten ciut dłuższy rozdział. Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg :0 genialny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. 1.Rodział zajebisty - i mi tu nie wmawiać że tak nie jest!!!!
    2.Zaczęłąbyś coś pisać na Wattpad ???
    3.Wenki życzę i do następnego - jak ZWYKLE WSPANIAŁEGO rozdziału !!!!
    -ju

    OdpowiedzUsuń
  4. To ff przenieść także na Wattpad'a czy coś nowego?

    OdpowiedzUsuń