Otworzyłam opuchnięte oczy od wczorajszego płaczu. Tak jakby się zastanowić, moja "rodzina" to wielka patologia. Czy zastepcza matka, nie powinna pocieszać, mówić, że wszystko jest i będzie dobrze - nawet jeśli nie będzie? Czy nie powinna mówić, że rodzice zawsze mnie kochali? A tymczasem Kathleen wyskakuje z kłamstwem, że mamie jak i tacie byłam nie potrzebna. Czemu kłamstwo? Bo nie wierzę w to...
Rzucony telefon w kąt od wczorajszej nocy, nie został tknięty aż do teraz. Pozbierałam baterię i kartę, po czym uruchomiłam moje urządzenie. Nawet nie chcę myśleć jak Harry poczuł się gdy Kathleen go wyrzuciła i gdy nie odbierałam od niego aż 65 razy telefonu.. nawet teraz nie mam siły z nim rozmawiać.
Ciche pukanie rozniosło się po pokoju.
- Nie wchodzić. - Wyraźnie jęknęłam, ale najwyraźniej ten ktoś nie posłuchał mnie, bo po chwili drzwi otworzyły się.
- Kochanie, przepraszam, że przesz...
- Proszę cię, przestań. - Przerwałam Lesie, gdy po głosie poznałam, że to ona. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, nawet z Lesie. Nie będę obrażać do niej jej matki..
Poczułam jak materac obok mnie ugina się, a po chwili reka Lesie gładziła moje plecy.
- Słyszałam co się wczoraj stało... jestem w szoku. Nie spodziewałam się tego po mojej mamie. - Mówiła cicho, jakby nie była pewna swoich słów. Wiem, że to może dziwne, ale czułam do niej pewnego rodzaju żal... zawsze zostawia mnie, gdy najbardziej jej potrzebuję.. może jestem egoistką?
- Chciałabym ci jakoś pomóc... - zaczęła mówić dalej, gdy nie odezwałam się.
- Odpowiesz mi? - irytacja dawała o sobie znać. Chciałam żeby sobie poszła, żeby bez żadnych wypowiedzianych przeze mnie słów zrozumiała, że nie chcę jej tutaj...
- Ty nie możesz mi pomóc, rozumiesz? Co, powiesz twojej mamie żeby odwaliła się ode mnie i od Harrego? A może wyślesz ją do psychiatryka? Bo wiesz? Wydaje mi się, że to byłby dla niej najlepszy sposób na opanowanie się. I możesz jej powiedzieć, że nie jest mi potrzebna w życiu, że nawet teraz, mając 17 lat i 11 miesięcy poradzę sobie sama. Bez niej. - Wycedziłam przez zęby. Myślę, że w pewnien sposób uraziło ją to. Ja nie darowałabym komuś, jeśli o mojej mamie powiedziałby takie słowa. Czasami zastanawiam się, czy nie zachowuję się jak dziecko. Tęsknię za rodzicami, odpłacam się jeśli ktoś coś powie o mnie czy o moich bliskich źle... może jest coś ze mną nie tak?
- Jeśli będziesz chciała pogadać, po prostu przyjdź do mnie. Dziś będę w pokoju... - jej cichy głos sprawił, że zakuło mnie coś w środku. Ostrość wyrazów, jakie wypowiedziałam, nie były zbyt mądre. Oh, głupia Lizzy...
- W końcu. - Dodałam prychając. Nie rozumiem, czemu jeszcze wtykam swoje trzy grosze.
***
Wydawało się, że patologiczne zachowanie Kathleen przeszło, gdyby nie to, że powiedziałam jej, iż wybieram się na spotkanie z Harrym. Myślę, że prawie 12 godzin bez najmniejszego odzywania się do siebie wystarczyło na przymyślenie wszystkiego.
- Nie powiedziałaś mi, że nie mogę się z nim spotykać. Wspomniałaś tylko o tym, że ma zakaz wchodzenia do tego domu. - Dzisiejsza noc była dość dobrym czasem na zebranie w sobie nowych sił i przeciwstawianie się Kathleen.
- Przestań łapać mnie za słówka. Nie rozumiesz tego, że chcę dla ciebie jak najlepiej? - podeszła do mnie, chwytając mnie za dłonie i lekko potrząsając, jakby upewniała się, że wszystko dokładnie do mnie dociera.
- Będąc z Harrym jest mi dobrze i tego nie zmienisz, Kath. - ciąg tych słów wypowiedziałam bardzo spokojnie.
- Chciałabym żebyś mówiła do mnie "mamo". - mówiąc to, popatrzyła na mnie bardzo ostrożnym wzrokiem. Widziałam w nim iskierki nadziei, ale niestety na marne. Nie mogłam się na to zgodzić.
- Przykro mi, ale nie mogę. - Powiedziałam. Gdybym rzeczywiście zaczęła się tak do niej zwracać, miałaby nade mną zupełną władzę. Czułaby się jak moja matka. Ale ja nie chcę, żeby tak było.
- Masz dwójkę dzieci, którzy każdego dnia zwracają się do ciebie jak do matki, bo są twoimi dziećmi. Ale ja nim nie jestem.
- Jak to nie jesteś! Od twojego 12 roku życia dbam o ciebie i pragnę poczuć się wreszcie jak twoja matka. Ale ty mnie odtrącasz. Nie obchodzą cię moje starania... - usiadła zrozpaczona na krześle. Trochę szkoda mi się jej zrobiło. Wiedziałam, że Harry od razu zacząłby mówić, że jej dobry humor to przykrywka.
- Kathleen, muszę iść. - nie miałam bladego pojęcia jak ją pocieszyć, czy cokolwiek mam powiedzieć. Nienawidzę takich sytuacji, gdzie to ja jestem główną przyczyną zamieszania. A jest tak coraz częściej.
- Chciałabym dziś z wami pojechać do twojej babci. Stęskniła się za wami. - wytarła delikatnie łzy swoją dłonią.
- Okej, wezmę Harr...
- Bez niego. Nie chcę żeby on tam był, okej?! - niemalże krzyknęła, aż podskoczyłam w miejscu. - O 17 wyjeżdżamy. Masz być w domu.
- Wezmę go czy tego chcesz, czy nie. - to były moje ostateczne słowa przed ruszeniem w stronę drzwi. Gdy pociągnęłam za klamkę, psychopatyczny płacz Kathleen rozniósł się po całym domu. Gdyby to był płacz najbliższej mi osoby, przełamałabym się, niekontrolując swojego ciała. Rzuciłabym się na tego kogoś z uściskiem i nie puszczała dotąd, aż by się uspokoił, ochłonął. Ale w tej sytuacji jest inaczej. To Kathleen miałaby satysfakcję, że być może przełamała mnie i byłabym jej 'poddaną'.
Wyszłam trzaskając drzwiami. Nie chciałam słuchać tej rozpaczy, jakby wnieśli najgorsze tortury w jej życie.
- Harry? - zapytałam, gdy ujrzałam chłopaka idącego w moją stronę. - Jak tak szybko tu doszedłeś?
- Z domu wyszedłem trochę wcześniej niż kazałaś mi wyjść, bo pomyślałem, że przydam się w kłótni z Kathleen - zażartował i podszedł do mnie, cmokając w usta.
- Coś się stało? - zapytał po chwili, gdy mój humor zmienił się na imię osoby wspomnianej sekundę temu.
- Nic... po prostu... ugh... męczy mnie to wszystko. Dziś także dostałam nowy ciąg złości, pretensji. Mam dość... - jęknęłam. Chciałam jak najszybciej pozbyć się myśli o Kathleen i cieszyć się, że mimo wszystko mam przy sobie Harrego.
- Chcesz o tym pogadać? - bardzo cichy głos Harrego opuścił jego usta.
- Nie. Nie chcę. Idziemy? - zapytałam. Cieszyłam się, że jest taki wyrozumiały co do sprawy z Kathleen.
- Oczywiście. - Rzucił, po czym złączył nasze palce i zaczęliśmy iść.
- Słuchaj... - zaczął. - Wiem, że mieliśmy zaplanowany spacer, ale jest strasznie zimno i może poszlibyśmy do mnie, co? Nie chciałbym żebyś się rozchorowała. - Przysunął mnie bliżej siebie i przytulił dalej idąc. Było mi tak niewyobrażalnie dobrze z nim, że aż nie chcę sobie myśleć, co by było gdybym go nie spotkała... gdybym rzeczywiście jeszcze przez tak długi okres czasu oszukiwała samą siebie.
- W sumie możemy. - Posłałam mu lekki uśmiech i pocałowałam w policzek.
- Kocham cię. - Wyszeptał w moje włosy.
- Kocham cię też. - Odpowiedziałam mu i dalej szliśmy w ciszy.
***
- Założę się, że tego wszystkiego nic nie jadłaś. - Krzyknął do mnie z kuchni coś przygotowując. Rzeczywiście nie miałam niczego w ustach już od dłuższego czasu, więc nie miałabym nic przeciwko temu, gdybym coś zjadła.
- Zapraszam! - ponownie jego głos rozbrzmiał w pomieszczeniach. Gdy weszłam do kuchni, piękny zapach pizzy, czy zapiekanki dopadł moje nozdrza.
- Smacznego. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - Puścił mi oczko, stawiając przede mną jedzenie.
- To na pewno. - Przytaknęłam i posłałam mu buziaka. - Oh! Zapomniałam ci powiedzieć!
- Co takiego? - spytał, marszcząc przy tym seksownie brwi.
- Dziś Kathleen chce jechać do mojej babci...
- O której wyjazd? - zapytał jakby knuł jakiś plan.
- O 17 mam być w domu. - Poinformowałam go i zaczęłam jeść ponownie - Powiedziałam jej, że ty też jedziesz. Pojedziesz, prawda?
- Jedziesz ze mną. Napiszesz Lesie czy tam nawet Kathleen, że dołączą do nas później. - Wzruszył ramionami.
- Okej. - Westchnęłam. Dokończyłam jeść bardzo powoli, a po skończonym pokarmie włożyłam naczynia do zmywarki, po czym udałam się do salonu. Nie miałam na nic ochoty. Chciałam zapaść się pod ziemię i już nigdy nie mieć problemów ze swoim życiem...
Leżąc na łóżku, Harry dołączył do mnie, przyciągając mnie do swojej klatki bardzo mocno.
- Nie myśl już o tym. - Zaczął muskać moją szyję, bardzo rozgrzanymi ustami. Rozpraszał wszystkie złe myśli, jednak niektóre, te najgorsze nadal pozostawały.
- Nie mogę tak po prostu machnąć ręką i o wszystkim zapomnieć. Tak się nie da. - Zamarudziłam.
- Wydaje mi się, że mogę ci w jakiś sposób pomóc. - Cwaniacki ton, wywołał u mnie uśmiech, który mimo wszystko zagościł na mojej twarzy. Szybko Harry znalazł się nade mną, a ja bezwładnie leżałam pod nim. Usta Harrego przywarły do mojej szyi, liżąc ją i przygryzając na przemian. Jęknęłam zarazem z lekkiego bólu i rozkoszy, gdy zęby chłopaka wbiły się jeszcze bardziej w moją skórę.
- Kocham cię. Wiesz o tym, prawda? - zapytał patrząc prosto w moje oczy.
- Nie jestem tego pewna... - prowokowałam go. Chciałam już poprawić to co powiedziałam, jednak zabrakło mi słów, gdy ciepłe dłonie Harrego powędrowały pod moją bluzkę, masując brzuch, a chwilę potem sunąc w dół.
- Wiem, kochanie, wiem. - Zachichotałam. - Też cię kocham.
Moje dłonie znalazły się na jego karku, masując go i przyciągając bliżej mojej twarzy. Wpiłam się w jego usta, po czym palce wplotłam we włosy Harrego.
Gdy jego dłonie znalazły się przy guziku od spodni, przerwałam wszystkie swoje ruchy.
- Coś nie tak? - zapytał Harry, także sztywniejąc. - Lizzy...
- Harry. Ja nie mogę dziś. Jestem za bardzo rozkojarzona... przepraszam. - To, jak szybko Harry zszedł ze mnie, ułatwiło mi podniesienie się do pozyzji siedzącej. Na rękach podniosłam się, siadając w siadzie skrzyżnym.
- Przepr...
- Okej. - Przerwał mi i położył się kładąc ręce za głowę.
________________________________________________________
Witam bardzo serdecznie wszystkich tu obecnych! xD
Chciałam dodać rozdział już kilka dni temu, ale prywatne sprawy mi po prostu tego uniemożliwiły... jak zauważyliście, trudną sytuację mamy na Secrecy. Po prostu brakuje czasu, a może też nawet chęci. WIĘC... ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA, BO IM WIĘCEJ KOMENTARZY, TYM BARDZIEJ WAS KOCHAM!
(ŻARTOWAŁAM xD)
Kocham Was zawsze, tylko, że z sekundy na sekundę coraz bardziej!
MUA!! ;*****
O GoD nie było aż tak źle z Kath, a Harry się już napalił a tu takie coś hahaha :) rozdział jak malina ! xoxo
OdpowiedzUsuńRozdział idealny :) Harry musisz zaczekać huehue też cię kocham :*
OdpowiedzUsuńObłędny :D
OdpowiedzUsuńEh... Głupia ta Kath, przecież wiadomo że Lizzy NIGDY nie będzie jej córką -.- a ta z tekstem 'chce żebyś mówiła fomnie mamo' . No głupia jakas. Ale no Lizzy... Harry się napalił q ty takie coś? Oj będziesz mu to musiała wynagrodzić xD haha <3 świetny rozdział. Już czekam na następny :* i ... TEZ CIE KOCHAM!! Masz talent i wspaniała wyobraźnię i wgl cudowną jesteś :')
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
N:***
Nie wiecie jak cudnie jest słyszeć takie słówka.. aż się wzruszyłam.. :') kocham Was! ;***
UsuńKissy za rozdział, jest bardzo sjgoabosh no wiesz:3 <3
OdpowiedzUsuń