Moje oczy po otworzeniu powiek zaczęły przyzwyczajać się do dziennego światła. Wstałam ze świadomością, że Harry i ja tworzymy coś pięknego już od miesiąca. Chciałam aby nasze "miesięcznice" nigdy się nie kończyły i taki uśmiech jak dziś mógł gościć na mojej twarzy już od samego rana.
Słyszałam jakieś huki jakby z kuchni, lecz musiałam najpierw moje ciało poprzeciągać. Musiałam chwilę poczekać, żeby mój umysł zaktualizował okoliczności w jakich wczoraj zasnęłam. Piżamy, w których przez cały dzień przebywałam były na swoim miejscu, więc okoliczności były takie jak zawsze. Tak podejrzewam.
Schodząc cicho na dół przypomniało mi się, że Lesie wraz z Mattem gdzieś wyjechali, Kathleen była na kolacji z Marcusem, lecz miała wrócić dopiero wieczorem. Męskie śmiechy towarzyszyły innym hałasom, które wydobywały się nie z innego pomieszczenia jak z kuchni. Cicho na palcach, jeszcze dokładnie nie obudzona weszłam do kuchni, ledwie zauważalna.
- Ooo... moja księżniczka wstała. - Harry od razu do mnie podszedł słodko przypatrując się jak wycieram oczy niczym kilkuletnia dziewczynka. - Cześć maleństwo. - dostałam soczystego buziaka w policzek.
- Maleństwo? - zamarudziłam i uszczypnęłam go w ramię.
- Zawsze będziesz moim maleństwem. - potarł swoim nosem o mój.
- Mówisz jak moja mama... - wypaplałam bez namysłu. - Co robicie? - wyswobodziłam się z ramion Harrego, szybko zmieniając temat. Nienawidziłam siebie za to, jak bardzo w nietypowych sytuacjach mogam myśleć o czymś czego nie ma i nie będzie przy mnie. Prawdziwie i w pełni myśląc nie doznałam jeszcze matczynej miłości, a prostując nie mogłam dostrzec kiedy mi się ona ukazywała. Teraz - kiedy mam chłopaka, kiedy wszystkie problemy stają się poważniejsze - mogłabym potrzebować matki, prawdziwej rodzicielki.
- Przygotowaliśmy dla ciebie śniadanie. - Jacob i Harry wyszczerzyli się w uśmiechu pełnym dumy.
- Wy? - zakpiłam żartobliwie.
- No my. - spojrzeli na siebie i jak to na chłopaków przystało, poklepali się po plecach doceniając swoje wyczyny.
- Oh dziękuję. - skinęłam głową. - A będę po nim jeszcze żyć? - zapytałam poważnie, ale oni wiedzieli, że nutka złośliwości i żartu jest w moich słowach.
- Nie. To takie pożegnalne żarcie. - podsumował Jacob i poklepał mnie po plecach, życząc smacznego, po czym wyszedł do swojego pokoju przygotowywać się na jakieś wyjście ze znajomymi.
- On tak serio? - wskazałam palcem na miejsce w którym przed chwilą stał chłopak i otworzyłam szeroko oczy.
- No tak. - skinął Harry i podał mi talerz z kilkoma omletami. - To śniadanie to pomysł Jacoba, a ja na niego przystałem zważając na dzień jaki dziś jest. - dodał już poważnie.
- A co dziś? - zapytałam udając, że nie wiem, zapychając się omletem.
- Niedziela, wiesz? - wywrócił oczami. - Serio, Lizzy? Nie wiesz? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, jakby chciał, żebym się już przyznała.
- Oj Hazz... - wstałam z krzesła i bardzo powolnym, zmysłowym krokiem zbliżyłam się do swojego chłopaka. - Wiem doskonale, kochanie. To już miesiąc. - podchodząc coraz bliżej, Harry wyciągnął w moją stronę ręce, obejmując mnie i splatając dłonie ze sobą na tyle moich pleców. Swoje dłonie wykorzystałam do rozchylenia jego kolan, żeby móc umieścić się wygodnie na jego udach. Gdy siedziałam już wygodnie, jego włosy zaczesałam do tyłu, zupełnie zmieniając jego wizerunek.
- Pamiętałaś. - jego uroczy uśmiech spowodował, że sama pragnęłam się uśmiechnąć, co rzeczywiście zrobiłam. - Jak się dziś czujesz? - jego pełne wargi przylgnęły do moich nie wyczekując nawet mojej odpowiedzi. Duże dłonie jeździły w dół i w górę moich pleców, powodując przyjemne dreszcze.
- Już lepiej. - oderwałam się od niego łapiąc oddech. Nie powiem, brakowało mi tego.
Harry unosząc swoje ciało, a dokładnie mnie przytrzymując, sięgnął po talerz z moimi omletami i przysunął w miejsce, gdzie siedzieliśmy. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami, raz zerkając w jego oczy, raz na talerz.
- Gdybyś siedziała tam, byłabyś za daleko mnie. - sprostował. Zaśmiałam się na jego wypowiedź, a tak mała "błahostka" sprawiła, że na sercu zrobiło się cieplej. - Jedz.
Wskazał na talerz, wyczekując aż zacznę kontynuować to co przerwałam. Bez słowa chwyciłam do ręki omleta i zaczęłam jeść. Dziwnie było mi przeżuwać doskonale wiedząc, że jestem obserwowana przez Harrego. Jego wzrok obserwował na zmianę moje ruchy, a później każdy milimetr mojej twarzy, szczególną uwagę skupiając na oczach.
- Harry, rozpraszasz mnie. - powiedziałam ściskając jego udo. Chłopak wydobył z siebie gardłowy śmiech, tuląc głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- Przepraszam. - zachichotał, a ja za nim.
- A ty jadłeś?
- Tak. Jedliśmy z Jacobem.
- Spałeś tu?
- Tak.
- Gdzie?
- Zadajesz za dużo pytań. - rozbawienie bez przerwy migotało na jego anielskiej twarzy.
- Oj tam. - machnęłam ręką. - No więc...?
- Na kanapie.
- Nie lepiej było przyjść do mnie? - zapytałam z lekko podniesionym głosem.
- Spałaś z Jacobem. - zachichotał.
- Jak to?
Nie dowierzałam w to co słyszę.
- No może nie do końca, lecz on spał przy twoim łóżku jakby anioł stróż. - potarł swoim nosem o mój. Nagle wszystko zaczęło do mnie wracać; podczas rozmowy z Jacobem musiałam się jakoś odłączyć od rzeczywistości, że przysnęłam i spałam aż do rana.
- A Jacob tak oparty o moje łóżko wytrzymał do rana? - moje usta niemalże uformowane w literkę "o" roztwierały się coraz bardziej.
- Prawdopodobnie tak.
Nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem, przez co Harry od razu za mną. Nie mogłam wytrzymać, gdy pomyślałam o tym, że dziś rano nie mógł podnieść się poprzez okropny ból kręgosłupa.
Po skończonym śniadaniu, a także posprzątaniu po sobie, Harry poszedł do łazienki, a ja do salonu pooglądać telewizję i poczekać na Harrego aż wróci. Telefon Harrego od razu rzucił mi się w oczy, więc wzięłam go do ręki i odblokowałam, a brak hasła zmniejszył moje męczarnie ze zgadnięciem go. Na tapecie widniało moje zdjęcie, gdy to byliśmy w Liverpoolu i pozwoliłam Harremu na małą sesję. Dni, gdy znajdowaliśmy się w tym mieście, wróciły do mnie jakbyśmy byli tam wczoraj.
Nie zdąrzyłam wejść nawet w Menu, gdy poczułam wibracje w dłoni. Podskoczyłam w miejscu, już miałam odłożyć telefon, lecz gdy ujrzałam wiadomość od kogoś, kogo w życiu bym o to nie podejrzewała, nie mogłam jej zostawić do przeczytania Harremu. Moja ciekawość wzięła w górę, gdy na dotykowym ekranie kliknęłam "odczytaj".
"Harry, dziękuję, że z nią zostałeś". Wiadomość bez przerwy dudniła w mojej głowie, niedowierzając w to, co przeczytałam. Kathleen napisała do niego takie słowa? Słowa podziękowania za coś, czego kiedyś w życiu nie pozwoliłaby mu zrobić? Czego nie chciała? Więcej czasu nie miałam na walkę o zgodność ze swoimi myślami, gdy do salonu wkroczył Harry. Patrzył na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Nigdy nie zdarzało się, żebym grzebała w jego telefonie.
- Co robisz? - podszedł do mnie, odbierając delikatnie telefon z ręki. Zdążyłam zamknąć wiadomość, ale musiałam mu powiedzieć, że mimo wszystko ją przeczytałam. Może czułby się niezręcznie w jakikolwiek sposób. Czułam się onieśmielona myślą, że Harry i Kathleen rozmawiają normalnie, wymieniając się numerami. Nie jestem zazdrosna, bo wiem, że Harry mnie kocha, lecz gdyby nie ta "wpadka" sprzed kilku lat, miałabym bezgraniczne zaufanie do Kathleen.
- Chciałam tak sobie pogrzebać, ale... ale przyszedł SMS i...
- I przeczytałaś go? - zaśmiał się lekko Harry, sprawdzając jaka wiadomość została przeze mnie przeczytana. Byłam jak małe dziecko, czekające na karę od rodziców za złe zachowanie. Harrego twarz była rozjaśniona; nie zauważyłam żadnego zmarszczenia brwi, czy grymasu wywołanego przez tą wiadomość. Usłyszałam tylko westchnięcie.
- Harry...
- Tak, dałem Kathleen swój numer. - jego rozszerzone nogi były podparciem dla łokci, które spoczywały na jego udach, a dłonie podpierały głowę, nie pozwalając zwisać dogłębnie na dół.
- Nie o to mi chodzi. - jego przerwanie mi, nie pozwoliło dokończyć tego, co tak naprawdę chciałam powiedzieć. - Wasze kontakty polepszyły się? - zapytałam delikatnie, nie chcąc wyjść na wścibską, lub od razu sprawić, że nie chciałby o tym gadać.
- Chciała po prostu, żebym się tobą zaopiekował, podczas jej wypadu na kolację. To jest cholernie niezręczne rozmawiać z osobą, z którą kiedyś prowadziło się zawziętą bitwę. - wyjaśnił, jakby zakłopotany całą sytuacją. Z jego głosu wyczytałam, że to, o czym teraz gadamy, nie jest dla niego czymś komfortowym. Ale nawet z takimi rzeczami musi się zmierzać.
- Harry... - zaczęłam łagodnie, podnosząc się z kanapy w celu ukucnięcia przed nim. Moje dłonie spoczęły na jego kolanach, lekko pocierając by dodać mu w jakikolwiek sposób otuchy. Czuł się onieśmielony? - Dziękuję, że mimo wszystko starasz się być dla niej odrobinę lepszy. Wiem, że ona też to robi w stosunku do ciebie. - tymi słowami sprawiłam, że spojrzał na mnie lecz dziwnie przygnębionym spojrzeniem. - Co jest?
- Gdy tak normalnie z nią rozmawiam... - przerwał, by po chwili kontynuować. -... wraca do mnie to, co zrobiłem z nią kiedyś. Boli mnie to, że zrobiłem to z twoją... ciocią. - teraz już rozumiałam. Gdy prowadził z nią walkę na słowa, był daleki od osądzania siebie za to co kiedyś zrobili. Lecz teraz gdy wszystko się układa, są bliżej zdarzenia, któremu nic nie przeszkadzało. Lecz dla mnie jest to przeszłość, która już dziś nie ma najmniejszego znaczenia.
- Rozumiem. - przytaknęłam. - Lecz wydaje mi się, że ona także pragnie o tym zapomnieć. Ma Marcusa, który wybaczył jej, mimo że to działo się trzy lata temu. Są szczęśliwi. - patrzyłam w jego oczy, które rozchmurzały się. Przeniosłam dłonie na jego policzki i przysunęłam jego twarz do swojej, by oprzeć nasze czoła. Zostałam wciągnięta na kolana Harrego, by po chwili mógł opleść mnie ramionami, oczekując wsparcia, które mu zaoferowałam.
Słyszałam jakieś huki jakby z kuchni, lecz musiałam najpierw moje ciało poprzeciągać. Musiałam chwilę poczekać, żeby mój umysł zaktualizował okoliczności w jakich wczoraj zasnęłam. Piżamy, w których przez cały dzień przebywałam były na swoim miejscu, więc okoliczności były takie jak zawsze. Tak podejrzewam.
Schodząc cicho na dół przypomniało mi się, że Lesie wraz z Mattem gdzieś wyjechali, Kathleen była na kolacji z Marcusem, lecz miała wrócić dopiero wieczorem. Męskie śmiechy towarzyszyły innym hałasom, które wydobywały się nie z innego pomieszczenia jak z kuchni. Cicho na palcach, jeszcze dokładnie nie obudzona weszłam do kuchni, ledwie zauważalna.
- Ooo... moja księżniczka wstała. - Harry od razu do mnie podszedł słodko przypatrując się jak wycieram oczy niczym kilkuletnia dziewczynka. - Cześć maleństwo. - dostałam soczystego buziaka w policzek.
- Maleństwo? - zamarudziłam i uszczypnęłam go w ramię.
- Zawsze będziesz moim maleństwem. - potarł swoim nosem o mój.
- Mówisz jak moja mama... - wypaplałam bez namysłu. - Co robicie? - wyswobodziłam się z ramion Harrego, szybko zmieniając temat. Nienawidziłam siebie za to, jak bardzo w nietypowych sytuacjach mogam myśleć o czymś czego nie ma i nie będzie przy mnie. Prawdziwie i w pełni myśląc nie doznałam jeszcze matczynej miłości, a prostując nie mogłam dostrzec kiedy mi się ona ukazywała. Teraz - kiedy mam chłopaka, kiedy wszystkie problemy stają się poważniejsze - mogłabym potrzebować matki, prawdziwej rodzicielki.
- Przygotowaliśmy dla ciebie śniadanie. - Jacob i Harry wyszczerzyli się w uśmiechu pełnym dumy.
- Wy? - zakpiłam żartobliwie.
- No my. - spojrzeli na siebie i jak to na chłopaków przystało, poklepali się po plecach doceniając swoje wyczyny.
- Oh dziękuję. - skinęłam głową. - A będę po nim jeszcze żyć? - zapytałam poważnie, ale oni wiedzieli, że nutka złośliwości i żartu jest w moich słowach.
- Nie. To takie pożegnalne żarcie. - podsumował Jacob i poklepał mnie po plecach, życząc smacznego, po czym wyszedł do swojego pokoju przygotowywać się na jakieś wyjście ze znajomymi.
- On tak serio? - wskazałam palcem na miejsce w którym przed chwilą stał chłopak i otworzyłam szeroko oczy.
- No tak. - skinął Harry i podał mi talerz z kilkoma omletami. - To śniadanie to pomysł Jacoba, a ja na niego przystałem zważając na dzień jaki dziś jest. - dodał już poważnie.
- A co dziś? - zapytałam udając, że nie wiem, zapychając się omletem.
- Niedziela, wiesz? - wywrócił oczami. - Serio, Lizzy? Nie wiesz? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, jakby chciał, żebym się już przyznała.
- Oj Hazz... - wstałam z krzesła i bardzo powolnym, zmysłowym krokiem zbliżyłam się do swojego chłopaka. - Wiem doskonale, kochanie. To już miesiąc. - podchodząc coraz bliżej, Harry wyciągnął w moją stronę ręce, obejmując mnie i splatając dłonie ze sobą na tyle moich pleców. Swoje dłonie wykorzystałam do rozchylenia jego kolan, żeby móc umieścić się wygodnie na jego udach. Gdy siedziałam już wygodnie, jego włosy zaczesałam do tyłu, zupełnie zmieniając jego wizerunek.
- Pamiętałaś. - jego uroczy uśmiech spowodował, że sama pragnęłam się uśmiechnąć, co rzeczywiście zrobiłam. - Jak się dziś czujesz? - jego pełne wargi przylgnęły do moich nie wyczekując nawet mojej odpowiedzi. Duże dłonie jeździły w dół i w górę moich pleców, powodując przyjemne dreszcze.
- Już lepiej. - oderwałam się od niego łapiąc oddech. Nie powiem, brakowało mi tego.
Harry unosząc swoje ciało, a dokładnie mnie przytrzymując, sięgnął po talerz z moimi omletami i przysunął w miejsce, gdzie siedzieliśmy. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami, raz zerkając w jego oczy, raz na talerz.
- Gdybyś siedziała tam, byłabyś za daleko mnie. - sprostował. Zaśmiałam się na jego wypowiedź, a tak mała "błahostka" sprawiła, że na sercu zrobiło się cieplej. - Jedz.
Wskazał na talerz, wyczekując aż zacznę kontynuować to co przerwałam. Bez słowa chwyciłam do ręki omleta i zaczęłam jeść. Dziwnie było mi przeżuwać doskonale wiedząc, że jestem obserwowana przez Harrego. Jego wzrok obserwował na zmianę moje ruchy, a później każdy milimetr mojej twarzy, szczególną uwagę skupiając na oczach.
- Harry, rozpraszasz mnie. - powiedziałam ściskając jego udo. Chłopak wydobył z siebie gardłowy śmiech, tuląc głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- Przepraszam. - zachichotał, a ja za nim.
- A ty jadłeś?
- Tak. Jedliśmy z Jacobem.
- Spałeś tu?
- Tak.
- Gdzie?
- Zadajesz za dużo pytań. - rozbawienie bez przerwy migotało na jego anielskiej twarzy.
- Oj tam. - machnęłam ręką. - No więc...?
- Na kanapie.
- Nie lepiej było przyjść do mnie? - zapytałam z lekko podniesionym głosem.
- Spałaś z Jacobem. - zachichotał.
- Jak to?
Nie dowierzałam w to co słyszę.
- No może nie do końca, lecz on spał przy twoim łóżku jakby anioł stróż. - potarł swoim nosem o mój. Nagle wszystko zaczęło do mnie wracać; podczas rozmowy z Jacobem musiałam się jakoś odłączyć od rzeczywistości, że przysnęłam i spałam aż do rana.
- A Jacob tak oparty o moje łóżko wytrzymał do rana? - moje usta niemalże uformowane w literkę "o" roztwierały się coraz bardziej.
- Prawdopodobnie tak.
Nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem, przez co Harry od razu za mną. Nie mogłam wytrzymać, gdy pomyślałam o tym, że dziś rano nie mógł podnieść się poprzez okropny ból kręgosłupa.
Po skończonym śniadaniu, a także posprzątaniu po sobie, Harry poszedł do łazienki, a ja do salonu pooglądać telewizję i poczekać na Harrego aż wróci. Telefon Harrego od razu rzucił mi się w oczy, więc wzięłam go do ręki i odblokowałam, a brak hasła zmniejszył moje męczarnie ze zgadnięciem go. Na tapecie widniało moje zdjęcie, gdy to byliśmy w Liverpoolu i pozwoliłam Harremu na małą sesję. Dni, gdy znajdowaliśmy się w tym mieście, wróciły do mnie jakbyśmy byli tam wczoraj.
Nie zdąrzyłam wejść nawet w Menu, gdy poczułam wibracje w dłoni. Podskoczyłam w miejscu, już miałam odłożyć telefon, lecz gdy ujrzałam wiadomość od kogoś, kogo w życiu bym o to nie podejrzewała, nie mogłam jej zostawić do przeczytania Harremu. Moja ciekawość wzięła w górę, gdy na dotykowym ekranie kliknęłam "odczytaj".
"Harry, dziękuję, że z nią zostałeś". Wiadomość bez przerwy dudniła w mojej głowie, niedowierzając w to, co przeczytałam. Kathleen napisała do niego takie słowa? Słowa podziękowania za coś, czego kiedyś w życiu nie pozwoliłaby mu zrobić? Czego nie chciała? Więcej czasu nie miałam na walkę o zgodność ze swoimi myślami, gdy do salonu wkroczył Harry. Patrzył na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Nigdy nie zdarzało się, żebym grzebała w jego telefonie.
- Co robisz? - podszedł do mnie, odbierając delikatnie telefon z ręki. Zdążyłam zamknąć wiadomość, ale musiałam mu powiedzieć, że mimo wszystko ją przeczytałam. Może czułby się niezręcznie w jakikolwiek sposób. Czułam się onieśmielona myślą, że Harry i Kathleen rozmawiają normalnie, wymieniając się numerami. Nie jestem zazdrosna, bo wiem, że Harry mnie kocha, lecz gdyby nie ta "wpadka" sprzed kilku lat, miałabym bezgraniczne zaufanie do Kathleen.
- Chciałam tak sobie pogrzebać, ale... ale przyszedł SMS i...
- I przeczytałaś go? - zaśmiał się lekko Harry, sprawdzając jaka wiadomość została przeze mnie przeczytana. Byłam jak małe dziecko, czekające na karę od rodziców za złe zachowanie. Harrego twarz była rozjaśniona; nie zauważyłam żadnego zmarszczenia brwi, czy grymasu wywołanego przez tą wiadomość. Usłyszałam tylko westchnięcie.
- Harry...
- Tak, dałem Kathleen swój numer. - jego rozszerzone nogi były podparciem dla łokci, które spoczywały na jego udach, a dłonie podpierały głowę, nie pozwalając zwisać dogłębnie na dół.
- Nie o to mi chodzi. - jego przerwanie mi, nie pozwoliło dokończyć tego, co tak naprawdę chciałam powiedzieć. - Wasze kontakty polepszyły się? - zapytałam delikatnie, nie chcąc wyjść na wścibską, lub od razu sprawić, że nie chciałby o tym gadać.
- Chciała po prostu, żebym się tobą zaopiekował, podczas jej wypadu na kolację. To jest cholernie niezręczne rozmawiać z osobą, z którą kiedyś prowadziło się zawziętą bitwę. - wyjaśnił, jakby zakłopotany całą sytuacją. Z jego głosu wyczytałam, że to, o czym teraz gadamy, nie jest dla niego czymś komfortowym. Ale nawet z takimi rzeczami musi się zmierzać.
- Harry... - zaczęłam łagodnie, podnosząc się z kanapy w celu ukucnięcia przed nim. Moje dłonie spoczęły na jego kolanach, lekko pocierając by dodać mu w jakikolwiek sposób otuchy. Czuł się onieśmielony? - Dziękuję, że mimo wszystko starasz się być dla niej odrobinę lepszy. Wiem, że ona też to robi w stosunku do ciebie. - tymi słowami sprawiłam, że spojrzał na mnie lecz dziwnie przygnębionym spojrzeniem. - Co jest?
- Gdy tak normalnie z nią rozmawiam... - przerwał, by po chwili kontynuować. -... wraca do mnie to, co zrobiłem z nią kiedyś. Boli mnie to, że zrobiłem to z twoją... ciocią. - teraz już rozumiałam. Gdy prowadził z nią walkę na słowa, był daleki od osądzania siebie za to co kiedyś zrobili. Lecz teraz gdy wszystko się układa, są bliżej zdarzenia, któremu nic nie przeszkadzało. Lecz dla mnie jest to przeszłość, która już dziś nie ma najmniejszego znaczenia.
- Rozumiem. - przytaknęłam. - Lecz wydaje mi się, że ona także pragnie o tym zapomnieć. Ma Marcusa, który wybaczył jej, mimo że to działo się trzy lata temu. Są szczęśliwi. - patrzyłam w jego oczy, które rozchmurzały się. Przeniosłam dłonie na jego policzki i przysunęłam jego twarz do swojej, by oprzeć nasze czoła. Zostałam wciągnięta na kolana Harrego, by po chwili mógł opleść mnie ramionami, oczekując wsparcia, które mu zaoferowałam.
Supersuper! :*
OdpowiedzUsuńHarry taki uroczy x
OdpowiedzUsuńJezu !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBrak internetu mnie do reszty wykończył!!!!
Dlatego to dziś dopiero mogłam to wszystko nadrobić!!!!!
-ju