sobota, 14 marca 2015

Rozdział 99

Dzisiejszy ranek także był okropny. Cała zawartość mojego żołądka wylądowała w kibelku, a ja czułam, że jestem na skraju wytrzymałości. Jeden dzień pozostał do moich urodzin, jutro kończę osiemnaście lat i jeśli mój stan nie przejdzie do jutra, zabije się. Obiecuje.
- Lizzy... - usłyszałam cienki głos Lesie. - Znów...? - zapytała ze współczuciem.
- Tak, znów. - odpowiedziałam zmęczona, wstając z podłogi i od razu udając się do mojego pokoju. Lesie podążała za mną i wiedziałam, że pytania typu 'Harry wie?' mnie nie ominął i tym razem.
- I jak, powiedziałaś...
- Nie. - przerwałam jej w połowie zdania, wiedząc co chciała dalej powiedzieć. Usłyszałam tylko jej westchnięcie.
- Jeśli nie powiesz mu sama, ja to zrobię! - rzekła podwyższonym głosem.
- Nie próbuj nawet. - warknęłam i spojrzałam w okno.
- Po prostu nie wiem na co czekasz. - irytacja była doskonale zauważalna w jej głosie.
- Pozwól, że sama wybiorę odpowiedni moment. - wywróciła oczami na moją odpowiedź.
- Nie przeszkadzam już. - odwróciła się i skierowała do wyjścia. Gdy chciałam ją zatrzymać i przeprosić, było za późno, ponieważ zniknęła mi z pola widzenia.
- Kurwa! - krzyknęłam w poduszkę. Jestem okropną córką, dziewczyną, siostrą wszystkim! Nie potrafię się zmobilizować i powiedzieć tego komuś, kogo kocham. To głupie i cholernie żałosne. Boję się? Kurwa, czego? Przecież Harry mnie kocha, chce dla mnie jak najlepiej. Więc czemu jeszcze zwlekam?
Nie wiem.
Wszystko najgorsze jeszcze przede mną. Kathleen, jej także trzeba powiedzieć.
Nim się zorientowałam rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Zeszłam powoli z łóżka i odebrałam. Dzwoniła babcia.
- Witaj wnusiu. - przywitała się tak miło, że na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Cześć babciu. Jak dobrze, że dzwonisz. - powiedziałam.
- Stało się coś? - jej głos zmienił się lekko w poddenerwowany.
- Nie. - zaprzeczyłam szybko. - Po prostu chciałam z kimś pogadać.
- Oh, miło. - wiedziałam, że się uśmiechnęła. - Dzwonię, ponieważ chciałam ci złożyć życzenia. Wiem kochanie, że urodzinki masz dopiero jutro, ale raczej czasu nie będziesz miała, więc chciałam ci złożyć je dziś. Aaa... I jeszcze prezent już do ciebie wędruje. - zachichotała na końcu.
- Dziękuję babciu, ale z tym prezentem nie trzeba było. - zaśmiałam się cicho.
- No chyba żartujesz... - zganiła mnie. - Osiemnastka na karku i prezent musi być. Mam nadzieję, że nie czujesz się staro? - zaśmiała się.
- Nie babciu. - powiedziałam rozbawiona. Czuję się wspaniale.
- Widzisz... możesz podejmować już własne decyzje... - spoważniała. - Czy myślałaś już o wyprowadzce od Kathleen?
- Um... jeszcze nie. Jej zachowanie zupełnie się zmieniło i naprawdę przełożyłam to na później... A jeszcze szczególnie, że... - przerwałam, gdy zdałam sobie sprawę co chciałam tak naprawdę powiedzieć.
- Że? - nalegała.
- Um... że w pracy mi się dobrze układa, a tak to musiałabym ją zmienić. - wymyśliłam coś na szybko.
- To wspaniale, że jest dobrze. - nie jest.
Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili pojawił się w nich Harry.
- Wiesz kochanie, nie będę ci już przeszkadzać. Wyślę jutro jeszcze smsa, żeby ci nie przeszkadzać dzwoniąc.
- Nie będziesz mi przeszkadzać i możesz zadzwonić. - powiedziałam spokojnie. Nie chciałabym, aby babcia myślała, że naprawdę nie znajdę dla niej 10 minut.
Harry wpatrywał się we mnie wzrokiem pustym i zwyczajnym, aż mnie przeszły nieprzyjemne ciarki.
- Wyślę smsa. - nalegała. - Papa kochanie.
- Papa, kocham cię.
- Też cię kocham wnusiu. - rozłączyła się.
Spojrzałam na Harrego, a jego mina i wzrok był bezcenny.
- Kogo kochasz? - zapytał szybko.
- Babcię. - odpowiedziałam zwyczajnie. Chłopak tylko kiwnął głową.
Od przedwczorajszego incydentu nie było jeszcze okej. Nie widziałam go wczoraj, lecz zamieniliśmy kilka smsów.
- Nadal będziesz dla mnie taka oschła? - zapytał z lekko przymrużonymi oczami. Widziałam, że go to bolało.
Cholerne moje wahania nastroju.
- Nie chcę... nie chcę tego Harry... - powiedziałam cicho.
Westchnął.
- To czemu taka jesteś?
- Jaka?
- Niemiła dla innym, obojętna na wszystko... - wiedziałam, że był już lekko poirytowany.
- Nieprawda. - zaprzeczyłam.
- Kurwa... - wyszeptał. - Czy może być już po prostu pomiędzy nami okej? - spojrzał mi prosto w oczy. Były takie inne...
- Jestem za. - posłałam lekki uśmiech i skierowałam się w jego stronę. Położyłam dłonie na jego policzkach.
- Harry, czy ty...?
- Nie mogłem spać. - odpowiedział zwyczajnie. Bolało mnie to, gdy spostrzegłam że to przeze mnie.
- Przepraszam... - powiedziałam cicho.
- Ja również. - wyszeptał wprost w moją szyję, a ciepłe powietrze wywołało falę przyjemnych dreszczy. Po chwili jego usta znalazły się na moich. Tak bardzo mi tego brakowało...
- Chciałbym cię gdzieś zabrać. - zaczął, gdy przerwał pocałunek.
- Um... moglibyśmy zostać w domu? - zapytałam cicho. Nie chciałabym nam zepsuć mile spędzonego czasu aby wrócić do domu gdybym się źle czuła.
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz nie wyleciało z nich nic.
- Okej. - odpowiedział po chwili lekko się uśmiechając. - Oglądniemy jakiś film? - zapytał.
- Mi pasuje. - pociągnęłam go za rękę i zeszliśmy na dół.
Usiedliśmy na kanapie i włączyłam telewizor w celu wybrania jakiegoś filmu.
- Kathleen jest w domu? - zapytał Harry.
- Nie ma jej. A czemu pytasz? - ciekawość, ciekawość i jeszcze raz ciekawość.
- Tak po prostu. - wzruszył ramionami i wyciągnął do mnie ręce, chcąc abym do niego podeszła. Wspięłam się na jego kolana, przyciągając go do siebie za kark. Zapach, jaki dopływał w moje nozdrza był najpiękniejszym zapachem.
- Ekhm. - usłyszeliśmy kaszlnięcie za sobą. - oderwałam się od Harrego i spojrzałam na Lesie.
- Cześć Harry. - powiedziała posyłając lekki uśmiech. Mój wzrok spoczął na jej twarzy, a serce zaczęło bić mocniej ze strachu, aby nie powiedziała mu TEGO.
- Cześć. - odpowiedział Harry uśmiechając się.
- Um Lizzy, ja jadę z Mattem do jego rodziców. - rzekła i spojrzałam na mnie znacząco po czym skierowała się do drzwi, mówiąc bezgłośnie: "powiedz mu".
Wywróciłam oczami i spojrzałam na Harrego po wyjściu Lesie. Byłam zdenerwowana, ale wiedziałam, że kiedyś muszę to zrobić.
- Harry... - zaczęłam, lecz rozbrzmiał mój telefon. Niech to cholera jasna weźmie! Wzdychając zeszłam z jego kolan i wyjęłam telefon z kieszeni.
Zack...
- Um.. muszę odebrać. - chciałam wyjść, lecz Harrego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku.
- Odbierz tutaj. - zmarszczył brwi, a ja przełknęłam głośno ślinę. Wiedziałam, że jak Harry dowie się kto to, wybuchnie afera i to wielka.
- Lizzy. - upomniał mnie. - Daj to.
Wystawił rękę abym podała mu swój dzwoniący telefon. Stałam wpatrzona w ekran, aż Harry wyrwał mi go z ręki.
- Wiedziałem, kurwa wiedziałem. - jego trzęsące się dłonie przycisnęły zielony guziczek.
- Odpierdolisz się od niej kurwa kiedyś, czy nie? - niemalże wykrzyczał. Schowałam twarz w dłonie i głęboko oddychałam.
-...
- Nie rozumiem po co ci to! Ona jest ze mną i nigdy nie pozwolę jej się do ciebie zbliżyć!
- Harry przesadzasz... - wtrąciłam i podeszłam do niego, lecz zatrzymał mnie ręką aby utrzymać dystans. Nie chciał abym usłyszała co mówi Zack?
-...
- Nie! Nigdy w życiu! Żegnam. - rozłączył się. Harry był wkurwiony i to na maksa.
- Harry...
- Czemu nadal masz jego numer? - zapytał z pretensją.
- Nie wiem, nie myślałam o tym nawet.
- Kurwa, utrzymujesz z nim kontakt? - wykrzyczał. Mimowolnie odsunęłam się o krok.
- Co?
- To co usłyszałaś.
- Chyba do końca ci się coś uroiło w tej głowie. - odwróciłam się na pięcie i skierowałam do swojego pokoju. Harry szedł za mną, a gdy byliśmy na schodach, chwycił mój nadgarstek i zacisnął lekko na nim swoje palce.
- Przepraszam.
- Harry, do cholery! Ty chyba nigdy nie zrozumiesz, że czasy, kiedy kochałam Zacka dawno minęły! Liczysz się dla mnie tylko ty i nikt inny i nie utrzymuję z nim żadnych kontaktów. I przykro mi z tego powodu, że mi nie ufasz. - wycedziłam, wyrywając rękę z jego uścisku.
- Kuźwa, ufam ci. Tylko jemu nie. Wiesz jak on mnie wkurwia i nic na to nie poradzę. - nie był do końca spokojny, lecz spokojniejszy niż wtedy gdy rozmawiał z Zackiem.
- Kurwa, Lizzy stój. - na jego słowa odwróciłam się zrezygnowana i czekałam na to co ma mi do powiedzenia.
- Przepraszam, okej? Nie chciałem aby tak to wyszło, no ale wiesz, że...
- Tak wiem, że go nie lubisz, ale nie wierzysz mi.
- Wierzę, kochanie wierzę.
- No nie powiedziałabym.
- Uh... proszę cię no. - złapał mnie za ręce. Spojrzałam na dół i westchnęłam.
- Nie chcę cały czas od początku ci tego powtarzać. Chciałabym aby było już okej. Coraz więcej się kłócimy... - to po części twoja wina; moje sumienie ma rację.
- Nie chcę tego cholernie... Kocham cię... - przysunął się bliżej mnie.
- Kocham cię też... - cmoknęłam jego usta. - Idę pod prysznic. - wyszeptałam zagryzając wargę i mając nadzieję, że Harry pójdzie ze mną.
- Przyłączę się. - mruknął rozpinając swoją koszulę. Szłam rozbawiona do pokoju, gdy Harry próbował nade mną nadążyć.

______________________________________________________________________________

Hejo ♥
Wiem, że znów zawaliłam, bo rozdział miał być już jutro, ale naprawdę wieczorem już nie miałam warunków do napisania 99 rozdziału. 
To już PRAWIE KONIEC ;') 
Jeszcze dwa rozdziały w tym epilog i THE END :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz