niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 72

Harry chwycił mnie za rękę i kierował się w stronę lady. Szłam za nim obojętnym krokiem i udawałam, że nic mnie nie obchodziło, a tak naprawdę miałam nadzieję, że pójdziemy na górę. Pragnęłam go w tej chwili jak jeszcze nigdy. Może ten alkochol tak na mnie działa?
- Wiesz co? - Odezwał się Harry. - Chodźmy na górę... - wymruczał wprost do mojego ucha. Serce zaczęło mi szybciej bić.
- Okej. - Przygryzłam wargę i chwyciłam go za rękę dumna ze swojego powodzenia. Zatrzymał mnie protest Harrego; nie ruszył się z miejsca i patrzył na mnie rozbawionym wzrokiem.
- No chodź. - Powiedziałam i pociągnęłam go.
- Żartowałem, kochanie. To będzie kara za to, że paliłaś. - rzucił i uśmiechnął się. Zrobił krok w moją stronę, a ja odsunęłam się. Przyblizał twarz do mojej twarzy, jednak nie udało mu się, gdy zrobiłam krok w bok.
- To kara za to, że mnie oszukałeś i wystawiłeś. - Podniosłam brwi w górę, pokazując jaka jestem z siebie dumna. Bezcennie było patrzeć, jak brwi Harrego łączą się niemalże w jedność. Posłałam mu buziaka w powietrzu, kierując się w stronę lady. Dokładnie wiedziałam, że Harry szedł za mną, ale jakoś nie przejmowałam się tym. Irytuje mnie fakt, że jest czasem nieznośny, a nawet bardzo, miedzy innymi chwilę temu. Czy to normalne jest proponować seks, a sekundę potem odmawiać? Kurwa, jebnąć i słuchać, czy żyje.
Usiadłam za ladą, na wysokim krześle i czekałam, aż Harry zrobi to, co ma do zrobienia i zawiezie mnie do domu. Swoją drogą, byłam zmęczona i chciałam się już położyć, pomimo nieznanej mi godziny.
Byłam zła, że Harry, mój własny chłopak, odmówił mi, a później jeszcze zażartował, że jednak pójdziemy, a tu co...? A swoją drogą byłam pijana, i nie wiem, czy on z takimi też... chociaż dla mnie mógłby zrobić wyjątek...

***Oczami Harrego***

Chodziłem po zapleczu w poszukiwaniu mojego płaszcza, aż w końcu go znalazłem. Musiałem jechać z Lizzy do domu i pozwolić, żeby poszła spać, bo powiem szczerze, jest strasznie irytująca gdy trochę wypije. Ha! Trochę...
Gdy wyszedłem z zaplecza, spojrzałem za ladę w poszukiwaniu Lizzy. I rzeczywiście tam była. Przynajmniej teraz mnie posłuchała, lub sama z własnej woli usiadła spokojnie na miejscu. Jej paznokcie stukały o blat w rytm jakiejś melodii. Jej skupienie na wykonywanej czynności, było strasznie seksowne i pociągające. Podszedłem do niej, przedtem żegnając się z chłopakami.
- Idziemy? - zapytałem, a po chwili jej wzrok wylądował na mojej twarzy. Wyrażała ona bardziej smutek niż złość. Miałem nadzieję, że odmawiając jej, nie skrzywdziłem jej aż tak bardzo... po prostu chciałem żeby była świadoma tego co robi. Kochając się z nią, chcę żeby miała umysł trzeźwy.
Pokiwała głową i wstała z krzesła. Próbowałem ukryć swoje rozbawienie, gdy potykała się o własne nogi, przeklinając przy tym nieco.

***

Droga do mojego mieszkania wydawała się bardzo długa, gdy z Lizzy nie wymieniłem ani słowa. Nie miałem zamiaru odwozić ją do jej domu z kilku powodów. Między innymi z takiego, że mogłaby ją zastać Kathleen, a wtedy nie byłoby tak kolorowo.
Gdy wieżdżamy do garażu, Lizzy wydaje się być zdziwina, jednak nic nie mówi.
Otwierając drzwi do mojego mieszkania, objąłem Lizzy, ta jednak nie zaprotestowała. Szybko wymknęła mi się z objęć i ruszyła w stronę sypialni.
Nie wiem czemu jest tak niezręcznie, w ogóle bez żadnych słów wymienionych z nią. Czuję, że jutro będzie już okej, bo możliwe, że nic nie będzie pamiętać. Nie chciałbym przedłużać tego, jest mi po prostu źle... ona nie jest tymi dziewczynami, do których nic nie czułem i pieprzyłem je tak po prostu. Pijane, czy nie - zawsze robiliśmy to czego chcieliśmy. Teraz... jest inaczej. Lizzy jest dla mnie wszystkim i nie mogę traktować jej jak gówno.
Kiedy wszedłem do sypialni, zastałem Lizzy leżącą na całym łóżku. Przepiękny widok. Patrzyła w sufit, jakby nic ją nie interesowało. Nie zwlekając dłużej cicho podszedłem do jej łóżka i wtuliłem się delikatnie zaciągając się mieszanką jej perfum z dymem tytoniowym. Kurwa, nienawidzę jak ktoś pali, dusi mnie aż w środku, irytuje, wkurwia. Nie chcę na nią krzyczeć, ale nie chcę żeby paliła...
- Gniewasz się? - szepnąłem do jej ucha, lekko pocierając skórę nosem. Fuknęła coś pod nosem i odwróciła się do mnie tyłem wywołując lekki chichot.
- Śmieszy cię to? - zapytała, odwracając się lekko w moją stronę. - Czuję się jakbyś mnie nie chciał, czy coś.. - to tak boli... bolą mnie jej słowa, że mam ochotę ją totalnie przeleciać i mieć wszystko w dupie.
- Nie możesz tak mówić. Ja po prostu...
- Tak wiem. - Przerwała mi. - Nie lubisz nawalonych dziewczyn, ale miałam okazję pić i wcale tego nie żałuję, a jeśli masz jakieś problemy, to...
- Shh... - uciszam ją, przykładając palec wskazujący do jej miekkich ust.
- Za bardzo cię kocham, żeby tak postępować. Nie jesteś świadoma tego co robisz, a ja chcę, żebyś wspominała jak było nam dobrze. - Przycisnąłem ją bardziej do swojej piersi i po prostu oddychałem. Nie wiem, czy moje słowa coś poskutkowały, ale miejmy nadzieję, że przynajmniej nad nimi myśli.
- To nie zmienia faktu, że...
- Proszę skończ już, bo jeszcze za dużo wyleci z tych twoich pięknych, pyskatych usteczek. - Przerwałem jej, na co odwróciła się już na amen. Nie miałem zamiaru jej uciszać w taki sposób, ale naprawdę obawiałem się jej słów. Nie wiadomo co mogło z nich wylecieć.
Leżąc przytulony do jej ciała tak już z 10 minut, uświadamiam sobie, że mój skarb zasnął. Bezszelestnie wstałem z łóżka i postanowiłem zdjąć sukienkę z Lizzy, żeby wygodniej jej się spało. Nie chciałem jej budzić, za słodko spała.
Gdy rozpinałem sukienkę z tyłu, przewróciła swoje ciało na drugą stronę. Ściągnąłem z jej ciała materiał i podziwiałem jej piękno.  Jak to jest możliwe, że zakochałem się w niej na zabój? Tak, nie da się kogoś kochać tak bardzo, jak ja kocham ją. To jest aż niesamowite, cudowne uczucie, wiedzieć, że masz dla kogo żyć.

***Oczami Lizzy***

Jest ciemno gdy otwieram oczy, zbyt ciemno jak na poranek. Kiedy uświadamiam sobie, że nie jestem w swoim łóżku od razu panikuję, jednak gdy dostrzegam Harrego, wszystko wraca do normy, a na mojej twarzy rozpościera się uśmiech. Zastanawia mnie tylko fakt, czemu u niego jestem? Nie wróciłam do domu? Mam nadzieję, że nie sprawiałam mu zbyt dużych kłopotów.
Gapię się w sufit i postanowiłam sięgnąć po telefon bez względu na to, gdzie się w tej chwili znajduje. Nie chwyciłam swojego, więc w mojej dłoni wylądował telefon Harrego.
7:48.
Jest ciemno, bo to już jesień, dni krótsze, zimniej na dworze.
Chcę mi się pić. Ciekawe czemu???
Zrzuciłam Harrego ze swojego ciała i ruszyłam do kuchni w celu znalezienia jakiegoś picia, które zaspokoiłoby moje pragnienie. Swoją drogą; czemu jestem w bieliźnie? Pewnie urządziłam Harremu niezły striptiz.
Wypiłam szklankę wody i wróciłam do sypialni. Nie wiem czy to moja wina, czy nie, ale Harry już nie spał. Wgapiał się we mnie tym swoim zielonym, przenikliwym spojrzeniem, wywołując u mnie uśmiech.
- Hej. - Podeszłam do niego i pocałowałam lekko w usta. Nie mogłam darować sobie tak dużej ilości alkoholu... głowa mi po prostu pęka.
- Już się na mnie nie gniewasz? - zapytał rozbawiony, na co uniosłam brwi w górę.
- Za co? - tym razem zmarszczyłam brwi.
- Nieważne. - zaśmiał się, na co zmrużyłam oczy. - Czemu wstałaś? - dodał po chwili.
- Chciało mi się pić...
- Ciekawe czemu... - zachichotał.
- Zadałam sobie to samo pytanie. - Wtuliłam się do jego ciała, wywołując u niego zdezorientowanie. Wiem, że wczoraj musiałam zrobić coś nie tak, skoro powiedział mi, że się na niego obraziłam.
- Czemu mnie tak tulisz? - spytał, jeżdżąc dłonią wzdłuż mojego ramienia.
- Nie mogę? - udałam smutną. Harry posłał mi uśmiech wpatrując się we mnie. Rozpoczął pocałunek, bardzo pożądany przez nas obojga. Usadowiłam się na nim okrakiem, bez przerwy wędrując po jego nagim torsie swoimi dłońmi. Ignorując straszliwy ból głowy, zatopiłam palce z lewej dłoni w jego włosy lekko ciągnąc za końcówki.
Gdzieś z jakby z końca pokoju, usłyszałam brzęczenie mojego telefonu. A teraz proszę bardzo Harry się wkurwi, że nam ktoś przerywa.
- Idź to odbierz. - Niemalże warknął, gdy lekko zepchnął mnie z siebie. Jeknęłam. Zabiję tego kogoś!
Kathleen...
Cofam te słowa.
- No co chcesz? - jęknęłam, gdy tylko odebrałam. Nie chcę nawet myśleć jak Harry zareaguje gdy dowie się, że AKURAT Kathleen nam przerwała...
- Oh, miłe powitanie. - Zadrwiła. - Gdzie jesteś?
- W mieszkaniu. - bąknęłam.
- A dokładnie? - powiedzieć, że z Harrym, czy może później? Później.
- Otóż jestem w mieszkaniu z człowiekiem. - Spojrzałam na Harrego, który zachichotał patrząc w sufit z rękoma za głową. Ten seksowny widok sprawiał, że miałam ochotę się na niego rzucić i nie puszczać nigdy.
- Ale jesteś zabawna. Jeśli masz chłopaka, powiedz mi o tym. W końcu jestem twoją przybraną mamą. - tak jakby prychnęła. Nawet lekki uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy wspomniała o tym, że mnie wychowuje.
- Jasne, jasne. Powiem ci. Nawet może niedługo... - powiedziałam poważnie stąpając z nogi na nogę.
- Oh, wracaj do domu. Widzę cię za 15, no dobra - 17 minut z powrotem. - Zaśmiała się chamsko i zanim zdąrzyłam coś powiedzieć, zaprotestować - rozłączyła się.
I weź tak się, kurwa, z nią dogadaj!
- Kto to? - głos Harrego był obojętny.
- Kathleen. - Westchnęłam. Nie chciałam zaczynać kłótni, a w szczególności jeśli ona miałaby być o byle co tak naprawdę.
- Jak zwykle... - bąknął. - Ta baba nas wykończy, nie uważasz? - Spojrzał na mnie przekręcając tylko głowę lekko w moją stronę.
- Jeśli się poddasz, to tak. - Westchnęłam. - Chce mnie widzieć za 15, ewentualnie 17 minut w domu i poznać mojego chłopaka. - Te dwa ostatnie słowa wypowiedziałam jakby z kpiną.
- Chłopaka, którego doskonale zna. - Prychnął Harry. Bez słowa wzięłam swoją sukienkę wiszącą na wieszaku i zaczęłam się w nią ubierać. Czułam jak Harry się na mnie patrzy, jednak zignorowałam to.
- Czemu się tak śpieszysz? - Harry zakładał jakieś spodnie i białą koszulkę przez głowę.
- Muszę być szybko w domu, mówiłam ci.
- Masz zamiar się nią przejmować?
- Nie chcę jej denerwować już na samym początku. Nie wiedziałam jej dawno. - Wstrząsnęłam ramionami. Wiem, że Harry walczył z chęcią powiedzienia czegoś na temat tej męczącej nas obu kobiety.
- Po prostu ją zignoruj. - Obojętna postawa Harrego zaczynała mnie coraz bardziej denerwować. Będzie się tak zachowywał, bo Kathleen nam przerwała pocałunek. Straszne...
- Chodź coś zjemy. - Wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić do kuchni.
- Nie mogę! Muszę jechać do domu! - wyrwałam się mu pełna irytacji. Myśli, że jeśli raz powiedziałam coś złego o Kathleen, będzie się działo to cały czas. Nie mogę jej zlekceważyć - zrobi się gorsza.
- Okej. Zawiozę cię i 'przedstawisz' jej swojego chłopaka. - Poddał się nie ukrywając swojej irytacji i spojrzał na mnie upewniąc się, czy jestem gotowa.

***

Tak szybko jak się zebraliśmy, dotarliśmy do domu. Serce waliło mi strasznie, gdy byłam coraz bliżej 'przedstawienia' Kathleen Harrego.
- Nie bój się, kochanie. - Teraz kochanie, tak?
Ścisnął moją dłoń rzeczywiście dodając mi otuchy. Kiedy zdecydowałam się wyjść z samochodu, Harry podążył tuż za mną do samych drzwi.
Weszłam bez pukania - w końcu ten dom JESZCZE należy po części do mnie...
Weszłam pierwsza do kuchni. Widziałam jak Kathleen krząta się po pomieszczeniu nucąc coś pod nosem.
- O jesteś! - wykrzyknęła i rzuciła się na mnie z uściskiem. Czasem zastanawiałam się czy czasem ona nie ma dwóch osobowości. Krzyczy, uśmiecha się, denerwuje bardzo szybko... to jest takie pogmatwane.
- Aa... on co tu robi?! - krzyknęła, gdy zobaczyła Harrego. Widziałam jak chłopak koło mnie wywraca oczami i bardziej się do mnie przytula.
- Stoję. - Prychnął.
- Nie ciebie się pytam, kurwa! - krzyknęła.
O. JA. PIERDOLE...
Nie spodziewałam się takiej reakcji... przed chwilą, dosłownie kilka chwil temu przedstawiałam plan jej humorków. Popchnęła Harrego jak najdalej ode mnie i ustała pomiędzy nami.
- Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz, przychodząc do mojego domu?! - wrzasnęła Harremu prosto w twarz. Moje serce powoli się łamało... skanowałam twarz Harrego w poszukiwaniu jakiejkolwiek emocji, jednak nie dostrzegłam nic, oprócz złości.
- Jestem jej chłopakiem, więc chyba mam prawo odwozić ją do domu, co nie? - w duchu prosiłam żeby Harry się zamknął, żebym mogła sama to załatwić. Powie o wiele słów za dużo. Wiem to.
- Słucham?! Lizzy, czy ja dobrze słyszę?! On, kurwa, jest twoim chłopakiem?! - wrzasnęła patrząc na mnie. Jej wzrok był straszny...
- Dobrze słyszysz. - Zgarnęłam w sobie ciut odwagi i odpowiedziałam jej twardo tak jak tego chciałam.
Próbowała się uspokoić, co nie zmienia faktu, że ja j Harry nie byliśmy zdenerwowani. Chodziła w kółko, jednak pilnowała, żeby żadne z nas nie zbliżyło się do siebie.
- Od jak dawna ta naiwna dziw... dziewczyna jest z tobą?! - zwróciła się do Harrego. Czy ona próbowała nazwać mnie dziwką?!
- Nie jest naiwna podkreślam. Od 17 października. - Odpowiedział jej opanowanym, cwaniackim głosem. Gdy ci dwoje się spotykają, wybucha normalnie trzecia wojna światowa, kurwa.
- I pragnę ci przypomnieć, że ty raczej powinnaś nazwać siebie dziwką. Pieprzyłaś się ze mną pomimo tego, że miałaś chłopaka. Lizzy robiła to z miłości. - dodał Harry. Chciałam uciszyć ich dwoje, ale zastygłam w miejscu.
- Z miłości do ciebie? Kurwa, weź mnie nie rozśmieszaj, co?! Ty jesteś męską dziwką! Przez trzy lata pieprzyłeś się z różnymi laskami i nagle przypierdoliłeś się do mojej córki! - krzyknęła, a mnie totalnie zaschło w gardle. Oparłam się o ścianę i pozwoliłam dalej toczyć im walkę na słowa.
- Ona nie jest twoją pieprzoną córką. - ma rację. Nigdy nią nie byłam, nie jestem i nie będę. Kurwa, nigdy!
- Jest pod moją opieką i będzie zawsze, a ty...
- O przepraszam bardzo. - Wtrąciłam. - Jeszcze miesiąc, wiesz? Cholerny miesiąc.
- Co mnie obchodzą jakieś daty! Od dziesięciu dni dajesz się temu chujowi, już pewnie nie raz dałaś mu dupę! Przestań się zachowywć tak naiwnie! Zakochałaś się w nim? Przejrzyj na oczy wreszcie! Twoi rodzice na pewno nie chcieliby mieć takiej córki. Mają szczęście, że nie żyją i nie męczą się z tobą. Nie będę cię pocieszać, gdy przyjdziesz do mnie z płaczem, jak cię wykorzysta! Co to, to nie, rozumiesz?! - wrzasnęła twarzą centymetry od mojej. Łzy zaczęły mi spływać. Nie wierzyłam w jej słowa... moi rodzice... oni... oni mnie kochali i ja to wiem na pewno. Nie wierzę jej!
Harry zrobił krok w moją stronę żeby mnie prztulić, jednak zrobiła do Kathleen. Objęła mnie ręką, zastawiając drogę Harremu.
- Ty, kurwa, sobie chyba jaja robisz?! - krzyknął zirytowany Harry. Nie wierzyłam samej sobie, ale nie wyrywałam się. Nie wiedziałam sama co mam zrobić... a jeśli to prawda? W końcu Kathleen wie więcej o życiu.
Nie, to nieprawda! Harry mnie nie wykorzystał. Nadal tu ze mną jest. On mnie kocha, tak samo jak ja jego.
- Lizzy, skarbie, chodź do mnie. - Łagodne słowa opuszczają piękne usta Harrego, po czym wyciągnął do mnie rękę.
- Nie dotykaj jej, słyszysz? Idź pierdol się ze wszystkimi po kolei. Ja, w kolejce stanę pierwsza! - krzyknęła mu w twarz. Widziałam jak się denerwuje z sekundy na sekundę coraz bardziej. Jeszcze tego mi brakowało, że Kathleen mówiła takie rzeczy!
- I ty słyszysz co ty mówisz? Kurwa, jesteś nienormalna! Lecz się, kobieto! Prędzej wolałbym zabić się niż ponownie z tobą iść do łóżka! - to najgorsze chwile w moim życiu. Wrzaski, ciągłe pretensje. Czy ona nierozumie, że go kocham?!
- Wypierdalaj z mojego domu! - popchnęła go w stronę drzwi, tym samym odsuwając mnie na bok. Gdyby nie ściana za mną, dawno leżałabym na ziemi z bezsilności i wyczerpania. Wyczerpania psychicznego.
- Wrócę tu z policją! - krzyknął i spojrzał na mnie. - Zabierze ci Lizzy i tyle będziesz miała ze swoich kazań. Będzie ze mną bez względu na ciebie! - Spojrzał ponownie w moją stronę. - Kocham cię.
- Co za brednie! - otworzyła mu drzwi, i pchała nadal w ich stronę. - Nie wracaj tu nigdy! - Zatrzasnęła je za Harrym, a ja od razu po tym pobiegłam na górę.
Najgorszy dzień jaki mógłby być.

___________________________________________________________

Wreszcie nareszcie! ;D
JAK JA WAS KOCHAM, WIECIE O TYM, NO NIE? XD
Tak długo mnie nie było i wzamian za to dłuuuuugi rozdział. Z całych sił starałam się dodać go wcześniej, jednak jak już napisałam, miałam mały "mętlik" w domu i tego całego bajzeru, nie miałam głowy dodać, a co dopiero pisać.
TO CO. KONIEC TEGO DOBREGO, NIE? SZKOŁA... :(

KOCHAM WAS I PROSZĘ O KOMENTARZE. ZALEŻY MI NA NICH BARDZO! ;****

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Nie chcem, ale muszem to ogłosić...

Ciężko jest mi to pisać, myślałam, że zachowam to dla siebie jednak się nie dało...
Cóż, przejdę do sedna. Otóż już od pewnego czasu zaczęły pojawiać się "hejty" na temat tego ff. Nie ważne w jakich źródłach, ale też pod rozdziałami niektórymi. Zatrzymywałam to dla siebie, ale już dalej nie mogę.
Chodzi o to, że:
"TWOJE OPOWIADANIE BARDZO PRZYPOMINA FAST" "JEST BARDZO NUDNE, BO WIADOMO CO SIĘ WYDARZY" "MOŻE NIEKTÓRZY LUBIĄ JE CZYTAĆ, ALE MI SIĘ ONO NIE PODOBA"
Może wyolbrzymiam, ale jest mi ciężko. Źle się z tym czuje, że ktoś porównuje moje ff do FAST, bo nie można go porównać. Nigdy nie napiszę takiego opowiadania jak Sun Shine, bo to niemożliwe.

Przepraszam Cię Sun Shine, bo ja sama wiem, że dzięki Twojemu opowiadaniu FAST zaczerpnęłam inspiracji i każdemu, ale to KAŻDEMU, mogę się nawet założyć, że moje ff przypomina jednak FAST.

Chciałam podziękować wszystkim, którzy komentowali, za wsparcie, ale chyba muszę Was zawieść. Może usunę bloga, jeszcze nie wiem.

Nie mogę kontynuować tego ff z myślą, że zranię Sun Shine moją tak jakby "ściągą" Przepraszam Cię Sun Shine jeszcze raz najmocniej...
Nie wiem co mam robić...

Może się Wam użalam, ale komu innemu, jak nie Wam? To Wy czytacie to ff, to Wy komentujecie, to dzięki Wam powróciła mi chęć do pisania... ale teraz raczej już nie wróci, bo ja sama nawet nie chcę... z każdym rozdziałem myślę co zrobić, żeby nie napisać tak samo jak Sun Shine, żeby nie było najmniejszej takiej samej sytuacji. Ale tak się nie da. Za dużo rzeczy z TRY przypomina FAST.

PRZEPRASZAM WSZYSTKICH!

KOCHAM NAJMOCNIEJ!

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 71

Gdzieś jakby w oddali słyszałam brzeczenie mojego telefonu, jakby to było we śnie. Gdy dźwięk wciąż roznosił się po pokoju, zrozumiałam, że nie dane jest mi pospać i to dzieje się naprawdę.
- Halo? - warknęłam odbierając i nie zwracając uwagi kto dzwoni. Miałam zamknięte oczy i chuj mnie obchodziło, co sobie ktoś pomyśli.
- Co ty taka zła? - po drugiej stronie zabrzmiał rozbawiony głos Harrego. Chyba doskonale zdawał sobie sprawę, że mnie obudził.
- Obudziłeś mnie... - mruknęłam i rzuciłam głowę na poduszkę.
- Przepraszam księżniczko, ale jest już prawie dwunasta i pomyślałem, że już nie śpisz. - dokładnie mogłam wyczuć, że się uśmiecha. Mruknęłam coś w stulu 'kurwa' i wygrzebałam się z cieplutkiej pościeli.
- Gniewasz się? - zachichotał Harry, gdy nic nie odpowiedziałam.
- Nie, skąd. - rzuciłam szybko. - Jakiś dobry humor masz... - zauważyłam. Serio, to dziwne.
- Ah, to dlatego, że dziś cię zobaczę. - Mimowolnie uśmiechnęłam się. - Dzwonię w sumie dlatego, żeby zaproponować ci coś. Otóż tak. Czy mój drogi śpioch - zaśmiałam się na jego słowa - chciałby ze mną jechać dziś do klubu? Byłabyś już trochę wcześniej i spokojnie ze mną poczekała na twoich przyjaciół. Co ty na to? - Spytał z nutką nadziei.
- Niestety muszę rozczarować mojego księcia, bo iż ponieważ przyjaciele przychodzą po mnie i idziemy razem. Zobaczymy się w klubie. - odpowiedziałam z uśmiechem, chodź w sumie chciałabym pojechać tam z Harrym, ale oni byli pierwsi...
- Rozumiem moją księżniczkę, widzimy się ooo.... - przedłużył Harry czekając aż dokończę zdanie za niego. Z takim Harrym; wesołym, zabawnym, mogłabym rozmawiać przez cały czas. Szkoda tylko, że zawsze coś psuje nam dobry humor.
- O 16. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Więc żegnam moją księżniczkę. - zaśmiał się Harry.
- Żegnam mojego księcia. - również zachichotałam.
- A teraz tak serio. - Spoważniał. - Kocham cię.
- Kocham cię. - Odpowiedziałam i rozmowa dobiegła końca.
Nie przebierałam się, chodziłam po domu w piżamach. Ponownie zadzwonił do mnie telefon, tym razem był to Jacob. Zdziwiłam się, ale dzwonił, bo chciał mnie poinformować o tym, że do przyjazdu jego mamy - czyli do jutra - go nie będzie. Prosił o dyskrecję, żeby nikt, nawet Lesie dowiedział się o tym gdzie jest. Otóż mój kochany 'braciszek' wyjechał sobie z kolegą do jakiejś tam cioci, olewając szkołę i wszystko. Obiecałam mu, że go nie wydam, ale czemu to zrobiłam? Nie wiem.
Nawet nie spostrzegłam się, a było grubo po 14. Niby jeszcze miałam czas do przyjścia Justina, Ashley i Scotta, ale wołałam przygotować się na spokojnie.
Przed pójściem do swojego pokoju, wstąpiłam do salonu Kathleen. Kiedyś - w sumie całkiem niedawno, bo trzy miesiące temu - przyłapała mnie na paleniu. Zabrała paczkę papierosów i gdzieś schowała. Już kiedyś wynalazłam tą paczkę, ale nie chciało mi się palić, a teraz naszła mnie ochota. Wyszłam z domu, żeby nie robić niepotrzebnego zapachu papierosów i zaciągnęłam się. Nie byłam zdenerwowana, ani nic, ale potrzebowałam tego.
Gdy tylko skończyłam, udałam się szybko pod prysznic. Po skończeniu danej czynności, wysuszyłam włosy i wyprostowałam je idealnie. Nałożyłam makijaż; grubszą kreskę eyelinerem, wytuszowałam rzesy i na usta nałożyłam balsam. Wróciłam do pokoju i ubrałam swoją nowo-kupioną sukienkę w kropki. Zastanawiałam się czy Harremu się spodoba. Gdy tylko upewniłam się, że jestem w pełni gotowa, poszłam pooglądać telewizję. Nie było nic ciekawego, jednak zatrzymałam na kanale, na którym przedstawione były różnego rodzaju fakty. Zaciekawiło mnie to, aż do chwili, kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Wstałam szybko, zgarnęłam swoją torebkę z potrzebnymi w niej rzeczami i otworzyłam drzwi.
- Hej. - Przywitałam ich z uśmiechem i każdego przytuliłam. - Możemy iść. - Włożyłam buty, które także kupiłam z Ash i zamknęłam dom. Nawet nie byłam poinformowana, gdzie przebywa Lesie. Nie mówiła mi o niczym od bardzo dawna...
- No, no, no! Lizzy, mam nadzieję, że Harry będzie w tym klubie, co? - zapytał Scott, po czym spojrzałam na niego pytająco.
- Niezła laska z ciebie. Harry musi mieć na ciebie oko. - Zachichotaliśmy wszyscy.
- Nie musi. I z tym, że jestem laską też się nie zgodzę. - Zaprzeczyłam. Szliśmy powolnym krokiem, przecież nigdzie nam się nie śpieszyło. Pytali mnie jak tam w pracy, musiałam dokładniej opowiedzieć im o Zacku... Wszystko, jeżeli zapytacie. Przeszliśmy na bardziej weselsze tematy. Scott opowiadał nam o swojej byłej dziewczynie, że strasznie była rozgadana, i dlatego zerwali. Otóż, jego dziewczyna podczas kłótni powiedziała o kilka słów za dużo. Zamiast jak najszybciej dojść ze Scottem do porozumienia, zaczęła wyzywać go od najgorszych... nie rozumiem takich związków. No w sumie, ten, to już były... Nie szkoda mu było, no może trochę, ale szybko się pozbierał i poznał jego teraźniejszą dziewczynę - Margaret.
- No to jesteśmy. - Oznajmił Justin i otworzył drzwi od klubu przepuszczając mnie i Ash pierwsze. Zobaczyłam Harrego jak rozmawia z jakimś ciemno włosym chłopakiem.
- Zajmijcie stolik, ja pójdę przywitać się z Harrym. - Posłałam im uśmiech i ruszyłam w stronę lady.
- Cześć wam! - niemalże krzyknęłam i usiadłam na wysokim krześle obok chłopaka - teraz już wiem, że Zayna.
- Cześć kochanie. - Przywitał mnie Harry i przychylił się do mnie przez ladę, żebym dała mu buzi. Pocałowałam go, trochę pogłębił pocałunek, ale Zayn odchrząknął więc oderwaliśmy się od siebie.
- A ze mną kto się przywita? - rozłożył ręce i wtuliłam się w niego po przyjacielsku. Dałabym sobie głowę uciąć, że gdyby powiedział tak ktoś inny, nikt z jego przyjaciół, leżałby już na ziemi przyciśnięty Harrym. Oh...
- Ślicznie wyglądasz. - Harry nachylił się, szepcząc mi do ucha, jakieś sprośne słówka. Coś wspomniał, że jak będę grzeczna, otrzymam nagrodę. Nie wiem czy dobrze to odebrałam, ale tak czy inaczej zaczerwieniłam się. Przygryzł płatek mojego ucha i odsunął się, gdy podszedł do niego Louis. Dobrze pamiętam tego klowna, jak przyszedł na przeszpiegi do mojej pracy i powiedział wszystko Harremu...
- To ty Lizzy? - zaśmiał się i poczułam jak ściska mnie przez ladę. - Zmieniłaś się... na lepsze. - Mrugnął do mnie oczkiem i zachichotałam.
- Przyszłaś z Harrym? - Louis podniósł jedną brew.
- Nie, nie. Jestem tu z przyjaciółmi, a z Harrym przyszłam się przywitać. - Zaśmiał się, gdy podczas mojej wypowiedzi robił miny.
- Właśnie, muszę lecieć. W międzyczasie przyjdę do was jeszcze. - Nachyliłam się w stronę Harrego i pocałowałam w policzek.
Odszukałam wzrokiem moich przyjaciół i podeszłam do ich stolika. Czekał już tam na mnie drink, więc upiłam trochę i zagadał do mnie Jus. Wypiłam resztę napoju i poszliśmy wszyscy tańczyć. Tańczyłam z Justinem, który opowiadał mi o tym, że Ash jest zajebistą dziewczyną i nawet jeśli ona nie będzie go kochać, on na zawsze będzie do niej te coś czuć. Zaśmiałam się w duchu, bo oboje nie są tego świadomi i nie ma ich kto przekonać do faktu, że są dla siebie stworzeni. W takim razie musiałam zacząć działać, ale to na spokojnie.
Przetańczyłam kilka kawałków ze Scottem - odwalało nam i nie wiem czy można było to nazwać tańcem, ale uznajmy, że tak. Ashley o mało co nie padła z podniecenia i tym samym zazdrości, gdy widziała Justina tańczącego, ale niestety z jakąś laską. Tańczyli razem, ale normalnie, po przyjacielsku i ani me, ani be. Oczywiście z Ash także nie tańczyłam normalnie. Zaczęłam kręcić tyłkiem, kiedy tylko zauważyłam jak Harry nam się przygląda. Nie mogłam opisać wyrazu jego twarzy; skanował twarze ludzi, czy czasem nikt na mnie nie patrzy. Mój zazdrośnik.
Po chyba 20 przetańczonych kawałkach, postanowiłam iść do stolika. Po drodze ktoś zatrzymał mnie chwytając za nadgarstek.
- Mogę prosić? - grzecznym ruchem ręki wskazał parkiet. Uśmiechnęłam się i poszłam z nim w środek tłumu. Ręce położyłam na jego ramionach, a on swoje dłonie na moich biodrach.
- Philip jestem. - uśmiechnął się, pokazując szereg białych zębów.
- Miło mi. Lizzy. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Sama jesteś? - zapytał.
- Nie, mam chłopaka. - Palnęłam.
- Oh, okej. Ale pytałem, czy przyszłaś sama. Rozumiem, że z chłopakiem? - zachichotał, a ja lekko zarumieniłam się.
- Nie, z przyjaciółmi, ale mój chłopak ogółem tu jest... - wytłumaczyłam.
- Nie rozumiem... - zmarszczył brwi.
- On jest tu współwłaścicielem. Harry Styles. - Powiedziałam, a on kiwnął głową.
- Rozumiem. Harry i dziewczyna? - zdziwił się. - Rozumiem, że nie jest taki jaki b...
- Nie. - Przerwałam mu, posyłając sztuczny uśmiech. Powiedziałby coś, co może zniszczyłoby mi cały wieczór.
- Przepraszam, nie chciałem cię ura...
- Odbijany! - usłyszałam znajomy mi głos. Harry, no jasne.
Pociągnął mnie za rękę, a ja wyszeptałam 'przepraszam' do Philipa, który mocno mrugnął, posłał mi uśmiech i odszedł.
- Ty mnie obserwujesz. - Zaśmiałam się cicho, choć w środku byłam zła na niego, że przerwał tak dobrą rozmowę. Już od razu mogę mu uświadomić: To tylko facet, z którym tańczyłam!
- Nie, no co ty! - Jaki sarkazm...!
Wkurza mnie jego zazdrość, ale już nie chciałam mówić. Rozmawialiśmy tak naprawdę o wszystkim i o niczym. Widziałam, jak do Zayna przytula się jakaś laska i to chyby była jego dziewczyna, bo po chwili zaczęli się całować bardzo namiętnie. Odwróciłam wzrok, żebym nie wyszła na jakąś wścibską.
Harry rozpoczął pocałunek, jego ręce błądziły po moim całym ciele, nie przejmując się obecnością innych. Gdy piosenka dobiegła końca, pocałowałam Harrego w policzek i ruszyłam do mojego stolika.
- Ah, jakie romantiko! - krzyknęła Ash, a Justin oparł oparł się o krzesło, kładąc rękę na krześle Ash. Wyglądało to słodko, ale... ONI? Tak nagle im się zebrało?
- Przestańcie, po prostu z nim tańczyłam. - Wzruszyłam ramionami. Wiem, że widzieli znacznie więcej.
- Oczywiście, dodać do tego pocałunki, macanie, świetnie Lizzy. - Zaśmiał się pełen sarkazmu Scott.
- Przyczep się siebie i swojej dziewczyny, co chciała ci lap dance tańczyć. - Zachichotałam, a Ashley i Justin wykonali długie: 'uuuuuu'.
- Ha ha ha. - Rzucił z ironią Scott, porywając mnie do tańca.
Gdy skończyliśmy, zauważyliśmy, że na naszym stoliku czeka na nas już zaopatrzenie. Uśmiech sam rzucił mi się na twarz.
- Za przyjazd Scotta! - krzyknął Justin i każdy wypił całą zawartość kieliszka.
Szybko szło nam dalsze picie, coraz bardziej czułam i wiedziałam, że robię się pijana, ale jak pić to pić. Odwróciłam się w stronę lady i zobaczyłam Harrego. Pomachałam mu, na co on ponowił mój ruch.
Dokończyłam drinka i poszłam tańczyć z Ash. Wiem, że nie było to dobre posunięcie w tym stanie, ale chciałam jakoś zaszaleć i rzeczywiście miałam okazję. Wzroki mężczyzn spoczywały na nas, gdy kręciłyśmy tyłkami. Spotkałam wzrok złego Harrego, ale przykro mi, nie mógł nic z tym zrobić, bo ja chciałam tańczyć.
Po skończonym tańcu ruszyliśmy do stolika.
- Idę zamówić wodę. - rzuciłam sepleniąc i chwiejnym ruchem udałam się di lady.
- Skarbie, nie za dużo? - do moich uszu dobiegł czyjś głos. To Harry, tak, Harry.
- O czym ty mówisz kochanie... - rzuciłam, a język mi się plątał.
- Poproszę wodę. - Dodałam. Harry kiwnął głową i po chwili postawił przede mną szklankę z zamówionym przeze mnie napojem. Nawet nie zdąrzyłam upić łyka, kiedy poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu, nie ktoś, lecz Harry, bo wyczułam po zapachu. Odstawiłam szklankę i uśmiechnęłam się pod nosem. Odwróciłam się zwinnie twarzą do Harrego i zaczęłam go całować. Zdziwił się, mogłam wyczuć poprzez nierówny oddech.
- Chodźmy na górę. - Wyszeptałam, gdy oderwałam się od jego ust.
- Po co? - udał zdziwionego, albo na serio był.
- Chcę zrobić to tu i teraz. - Wymruczałam. Harry zachichotał.
- Co chcesz zrobić? - uniósł jedną brew i przytulił mnie mocniej.
- No kochać się z tobą. - o dziwo nie byłam zawstydzona. Gdyby Harry nie przytulił mnie, nie wiem, czy zaproponowałabym to.
- Lizzy, chciałabym tego cholernie, ale nie teraz. - przełknął głośno ślinę. Był zdenerwowany?
Mimowolnie odepchnęłam go lekko i zmarszczyłam brwi.
- Dlaczego? Ktoś cię zastąpi na chwilę. - Rzuciłam oburzona. Byłam bardzo nastawiona na seks z nim i byłam pewna, że mi nie odmówi.
- To nie o to chodzi. Jesteś pijana, i chciałbym to zrobić w jakimś spokojnym miejscu. Nie tutaj. - Wytłumaczył, jakby bał się, że go uderzę, czy krzyknę prosto w twarz.
- Ja chcę teraz. - Tupnęłam nogą. Harry spojrzał w bok i ponownie zaczął mówić.
- Kochanie, ja cię szanuję, nie zrobię tego teraz, zrozum. Chcę kochać się z tobą, nawet bardzo, ale...
- Najwyraźniej nie chcesz. - warknęłam i odepchnęłam go bardziej, kierując się do stolika. Nie czułam się już pijana, chociaż wiedziałam, że jestem.
- Lizzy! - krzyknął za mną. Za późno, Harry, cokolwiek chcesz - pomyślałam.
- Pierdol się! - krzyknęłam. Nie wiem, czy usłyszał, ale miałam nadzieję. Co by mu się stało gdyby kurwa rzeczywiście ze mną poszedł na górę i zrobiliśmy to, czego oboje chcieliśmy. A raczej najwyraźniej tylko ja.
- Idziesz ze mną na zewnątrz? - spytał Scott. Ash i Justina nigdzie nie widziałam, pewnie poszli tańczyć.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i razem ze Scottem wyszłam.
- Chcesz? - zapytał, przybliżając do mnie paczkę z papierosami. Zastanowiłam się chwilę i wzięłam jednego. Pomyślałam, że co mi szkodzi, skoro i tak już dziś paliłam. Scott podpalił mi papierosa i zaciągnęłam się. Od razu mi lepiej; pomogło mi to uspokoić się nieco.
- Jest jakiś powód, że palisz? - zapytał mój przyjaciel, patrząc prosto przed siebie. Opieraliśmy się o jakąś barierkę.
- Nie. - skłamałam. A co miałam powiedzieć?
- Odzyskałaś papierosy, które Kath ci zabrała kilka miesięcy temu? - Scott zaśmiał się.
- A jakby inaczej. - zachichotałam. Resztę czasu siedzieliśmy w ciszy. Słychać było tylko muzykę i jakieś krzyki osób na zewnątrz.
- Widziałeś dziewczynę z sukience w kropki? - usłyszałam jakby w oddali. Wiedziałam, że to Harry. Odwróciłam się i ujrzałam jego sylwetkę. Szybko zgasiłam papierosa i wyrzuciłam przed siebie.
- Tu jesteś. - Westchnął Harry. - Paliłaś? - spytał tak, jakby badał, czy powiem prawdę, czy też nie.
- Może tak, może nie... - idiotko! To jest odpowiedź, gdzie Harry na pewno dowie się, że tak.
- Idziemy do środka, zimno jest. - Harry chciał wziąć mnie za rękę, ale odsunęłam się.
- To idź. Narazie. - Powiedziałam złośliwie, a on wywrócił oczami.
- Nie rób scen i chodź. - Mówił lekko poddenerwowanym głosem.
- Scott, idziesz? - Spytałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Za chwilę przyjdę, idź. - Posłał mi także uśmiech i odwrócił się dalej paląc. Wyminęłam Harrego i szybko zaczęłam iść.
- Hola, hola! Nie tak szybko. - Zadrwił Harry i zdąrzył złapać mnie za rękę. - Nie mów, że będziesz się gniewać. - Przysunął się do mnie, a ja odruchowo odsunęłam.
- Paliłaś. - Zmrużył oczy, na co tylko wstrząsnęłam ramionami i poszłam do naszego stolika, gdzie już czekali Justin z Ashley.
- Gdzie Scott? Gdzie byłaś? - zapytała przyjaciółka.
- Byliśmy zapalić i...
- Znów zaczynasz z tym paleniem? - Jęknęła Ash, a ja wzruszyłam ramionami.
- To co, zbieramy się, co? - pojawił się tuż obok nas Scott, który powiesił się na moich ramionach. 
- Tak, już nie wytrzymam. - Narzekała Ashley i wszyscy zachichotaliśmy. Zaczęłam się zbierać ze wszystkimi, ale poczułam przytulenie od tyłu.
- Ona pojedzie ze mną. Odwiozę ją. - Powiedział ten ktoś za mną. Harry.
Popatrzyli na mnie wszyscy. Oderwałam od swojego ciała ręce Harrego i podeszłam do przyjaciółki, przytulając ją.
- Z chęcią bym z wami poszła, jednak pojadę z nim, bo mi nie da spokoju... - dziewczyna tylko zachichotała.
- Okej, okej. - odpowiedziała i podeszłam do Justina. Przytuliłam go, a później Scotta. Powiedział, że jeszcze się zobaczymy nie raz przed jego odjazdem.
- To cześć wam. - Powiedziałam.
- No hej! Narazie Harry! - powiedziali niemalże razem i wyszli z klubu.
Okej, przesłuchanie Harrego podane jak na tacy!

_______________________________________________________________
Witam wszystkich bardzo serdecznie! Macie rozdział i no.
Miał pojawić się już przedwczoraj i tak do dziś był w kopiach robiczych na blogu..
Ale nawet w wakacje cały czas jestem zabiegana. Miałam wczoraj ślub (oczywiście nie mój xD) i śpiewałam, przez co próby itp, a rozdział niedokończony czekał..
CHYBA NAJDŁUŻSZY JAK DOTĄD, ALE NIE WNIKAM xD.
Kocham Was, komentujcie i mam jeszcze jedną ważną sprawę, ale to może dziś trochę później powiadomię na tym blogu!
Czuwajcie i czekajcie!

(Komentujcie jeśli można!) <3

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 70

Obudziłam się z wtulona w Harrego i bez żadnych skutków próbowałam rozplątać nasze splecione nogi. To, co wydarzyło się wczoraj, zmieniło mnie od środka. Zaczęłam głębiej wierzyć, że nie jestem obojętna Harremu. Nie zmuszał mnie do niczego, przecież sama tego chciałam.
Nie miałam w zamiarze budzić Harrego, za słodko spał. Kosmyki włosów opadały mu na czoło, lekki uśmiech towarzyszył podczas snu. Pocałowałam go w policzek i poruszyłam się żeby wyjść z łóżka. Zamruczał coś niezrozumiale i otworzył zaspane oczy, po czym zamrugał nimi kilkakrotnie.
- Cześć, kochanie. - dziś postawiłam na takie powitanie. Nigdy nie używałam do chłopaka tego typu zdrobnienia, gdy byłam z Zackiem... dobra, nieważne.
- Witaj skarbie. - pocałował mnie lekko w usta i przyciągnął do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Unosiła się tak spokojnie w dół i w górę. Nie chciałam wstawać, po prostu mi się nie chciało. Było mi tak dobrze przy Harrym, ale niestety musiałam powrócić do świata pracy...
- Harry, zawieziesz mnie do domu? - spytałam słodkim głosem.
- Teraz? Poleżmy jeszcze chwilkę... - mówiąc to z poranną chrypką, przycisnął mnie bardziej do siebie.
- No dobra, 5 minut. - uległam i położyłam się obok niego, przykrywając pod samą brodę. Wywrócił oczami i przekręcił się w moją stronę, opierając się na łokciu.
- Okej, seria pytań. - powiedział krótko. Spojrzałam na niego pytająco i po chwili zaczął kontynuować.
- Co robisz dziś, że musisz wracać do domu? - uniósł podejrzliwie jedną brew do góry, po czym ja zachichotałam.
- Idę do pracy. - wstrząsnęłam ramionami.
- Co za impreza jest u nas w klubie? Coś tak mi się o uszy obiło... - ponownie uniósł brew, tylko że drugą.
- Przyjechał Scott i chcemy jakoś z nim czas spędzić. - powiedziałam szybko.
- To ten co był u ciebie wczoraj? Co się z nim przytulałaś? - prychnął, a ja wywróciłam oczami.
- Tak, to ten. To był tylko przyjacielski uścisk i się nie czepiaj. - fuknęłam w jego stronę. Chciałam odwrócić się od niego tyłem, ale uniemożliwił mi to poprzez złapanie mnie w pasie i przytulenie do siebie. Rozpoczął namiętny pocałunek, przyciskając mocno swoje usta do moich. Naciągnęłam sobie kołdrę bardziej na ciało i wplotłam palce w jego włosy. Z jego warg wylatywały ciche westchnięcia z przyjemności. Przerwałam nasz pocałunek gdy rozbrzmiał mój telefon.
- No kurwa... - mruknął Harry i odsunął się ode mnie, po czym położył ręce za głowę. Sięgnęłam po spodnie z ziemi i od razu moja ręka powędrowała do kieszeni.
- Cześć Ashley, co tam? - spytałam z uśmiechem i spojrzałam na Harrego, leżącego nieruchomo z kamienną miną.
- Cześć kochana! Nie widziałyśmy się dawno! Co teraz robisz? - spytała jak zwykle pełna entuzjazmu.
- Tak, to prawda. Wieki minęły! - powiedziałam z sarkazmem. - Leżę. - odpowiedziałam na jej pytanie.
- Okej... O 11? No tak, przecież taką ciebie znam. - zaśmiała się. Co, kurwa?! Już jedenasta?!
- Co powiesz na małe zakupy? - zapytała. Tak pomyślałam, że dzwoni właśnie z tego powodu...
- Jeśli znów chcesz mnie kurwa w jakąś sukienkę wepchać, to nie, dzięki. - odmówiłam stanowczo, chociaż wiedziałam, że i tak na moim nie wyjdzie.
- Oj przestań. W domu możesz sobie chodzić w spodniach, ale do klubu, i to jeszcze do klubu TWOJEGO chłopaka musisz iść w sukience. - ta... a co to za różnica, czy do mojego chłopaka czy nie...?
- No dobra, ale pozwolisz, że sama zadecyduję jaka ona będzie.
- Na to mogę się zgodzić, oby nie do ziemi! - zachichotała, a ja razem z nią.
- No kurwa, taki miałam zamiar... - zaśmiałam się i widziałam jak Harry wywraca oczami.
- Okej, wpadnę po ciebie za godzinkę! Pa.
- Czekaj, czekaj... Za godzinę i pół... Nie zdążę się ogarnąć. - przerwałam jej.
- Niech ci będzie. Papa... - rozłączyła się, po czym odłożyłam telefon na szafkę obok. Odwróciłam się w stronę Harrego. Nadal leżał w tej samej pozycji. Przytuliłam się do niego, ale on nie zareagował.
- I o co się kurwa złościsz? - spytałam pełna pretensji i podniosłam się do pozycji siedzącej, zabierając mu nieco przykrycia.
- Nie lubię, jak nam ktoś przerywa. - rzucił sucho, na co wywróciłam oczami.
- Może najlepiej żebym odizolowała się od świata, co?! - krzyknęłam. Musiał zepsuć nam ten niesamowity poranek. Zeszłam z łóżka, tym samym zabierając mu kołdrę. Owinęłam się nią dookoła ciała i zaczęłam z ziemi zbierać swoje ubrania.
- Lizzy...
- Skończ już. - warknęłam nie patrząc na niego. Teraz Lizzy, nie?! Ja rozumiem, że mogliśmy się całować niewiadomo ile, ale tak czy inaczej, kiedyś sami musielibyśmy przerwać pocałunek. Ruszyłam w stronę łazienki zamykając się. Gdy ubrałam to co miałam i ogólnie się ogarnęłam, odniosłam kołdrę do sypialni i nie zastałam tam Harrego. Zaścieliłam łóżko i ruszyłam do drzwi ubrać buty.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam głos Harrego, dochodzący zza moich pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam go opierającego się o framugę w samych bokserkach.
- Idę do domu, nie przeszkadzaj sobie. - prychnęłam.
- Oj przestań.. Przepraszam. Chodź zjesz coś i cię odwiozę. - podszedł do mnie, zatrzymując moje ruchy.
- Nie dzięki, nie jestem głodna. Odwieziesz mnie teraz czy mam iść?
- Zjesz coś i cię odwiozę. Robię już śniadanie.
- Aha, to smacznego. Ja zaczekam. - odpowiedziałam zwyczajnym głosem i oparłam się o ścianę. Harry popatrzył na mnie groźnie. Zaczęłam już go irytować, wiem to.
- Poczekaj, ubiorę się. - tym razem wyszło na moje. Nie pozwolę mu, żeby wkurwiał się za każdym razem, gdy jemu coś nie podpasuje. Będę rozmawiać przez telefon, nawet wtedy, kiedy zadzwoni, jak będziemy przebywać razem.

***

Nie chciałam tak naprawdę opuszczać Harrego dziś. Przed wyjściem z jego samochodu pod moim domem, zatrzymał mnie i jakoś udało mu się mnie doprowadzić do uśmiechu. Jasno dał mi do zrozumienia, że wkurza go jak ktoś dzwoni do mnie, albo do niego, gdy przebywamy razem. Wkurwiły go też moje słowa: 'Może najlepiej żebym odizolowała się od świata, co?!', ale przepraszam bardzo. Sam doprowadził do tego, że wyleciały one z moich ust.
Zostało 10 minut do przyjścia Ashley, więc powoli zaczęłam się zbierać. Oczywiście Harremu musiałam wytłumaczyć kto do mnie dzwonił, czemu, co chciał.
Założyłam na siebie jasne rurki, szarą bluzę z 'Nike', po czym poszłam do łazienki poprawić fryzurę i ogólnie się ogarnąć. Gdy akurat skończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi, więc ruszyłam otworzyć.
- Cześć maleńka! - przywitała mnie w wejściu Ash.
- Hej, hej. Możemy wychodzić. - powiedziałam, na co kiwnęła głową i po chwili szłyśmy już ulicami miasta.
- Opowiadaj co u ciebie. - zaczęła przyjaciółka.
- No wiesz, wszystko jest okej. Wczoraj... no wiesz... ten...
- Uprawiałaś seks z Harrym? - zatrzymała mnie i rzuciła się na mnie z uściskiem.
- Jakaś ty bezpośrednia... - mruknęłam. Trochę nie rozumiałam jej reakcji, ale spoko.
- Tak się cieszę, że wreszcie kochasz kogoś aż tak mocno, żeby oddać mu to co jest dla cienie ważne. - rzekła i ruszyłyśmy dalej.
- No tak... - nie chciałam zbyt wypowiadać się na ten temat. Krępują mnie takie sytuacje, ale tylko wtedy, gdy mówię o tym komuś.
- A jak tam na imprezie zorganizowanej przez Lesie i Matta?
- Oh... - westchnęłam na samo wspomnienie o Zacku. - Zach tam był.
- Co?! Po co kurwa?! - krzyknęła, a ja zaczęłam ją uciszać.
- Spokojnie... - opowiedziałam jej wszystko dokładnie. Wspomniałam też o tym, że Scott wpadł do mnie pogadać i skończyłam na tym, że pojechaliśmy do Harrego.
- Zabiję tego Zacka! Po co kurwa się do ciebie zbliża, pojebany jakiś... - mówiła już o wiele spokojniej niż wcześniej.
- Dobra, nie mówmy o tym. Gadaj co u ciebie. - chciałam zmienić temat nim będzie za późno i będą się sypać nie potrzebne słowa z ust Ashley.
- U mnie nudy... Szukam sobie jakiejś pracy żeby jakoś czas wypełnić... A z Justinem już kilka razy rozmawiałam, ale oboje zachowujemy się normalnie...
- Jak normalnie? - uniosłam jedną brew.
- No... ja nic nie pokazuję, a on tym bardziej. Myślę, że mu już przeszło...
- A mi się wydaje, że nie. Jacy wy jesteście! Niby się przyjaźnicie, ale zero zaangażowania w wasze dobra! Gdyby Jus poznał kogoś, od razu by ci powiedział, prawda? Bo gdybyś ty się w nim kochała, co już teraz jest, ale kiedyś nie, byłyby pewne wątpliwości, bo bałby się, że cię zrani... Ja wiem co mówię. - uśmiechnęłam się i temat się skończył, gdy doszłyśmy do galerii i Ashley rzuciła się w oczy sukienka.
- Patrz na tą! Ładna? - humor zmienił się nie do poznania. Taką Ash kocham najbardziej. Wskazała na czarną, zwiewną sukienkę, na cienkie ramiączka. Była do kolan, a przy biuście miała złote ćwieki, tak jak i na samym dole sukienki.
- Idź przymierz! - poszła do przymierzalnie. Efekt był zniewalający! Wyglądała w niej nieziemsko. Chwilę zastanowiła się i postanowiła, że weźmie ją. Proszę bardzo jaka zdecydowana. Powiedziała, że butów nie będzie sobie kupować, bo niedawno kupiła sobie całe czarne szpilki.
Zaczęłyśmy szukać czegoś dla mnie.
Po kilkunastu minutach chodzenia wpadłam na zwykłą, ale bardzo fajną sukienkę. Była trochę krótka, ale Ash jakoś namówiła mnie, więc ją wzięłam. Po buty moja przyjaciółka dosłownie porwała mnie, bo powiedziała, że widziała je już i jej się bardzo spodobały, i że będę pasować mi do sukienki. Przymierzyłam, trochę wysokie, ale postanowiłam, że zaszaleję. Oto mój strój:

 Po zakupach postanowiłyśmy z Ashley pójść na gofry. Cały czas śmiałyśmy się, opowiadałyśmy przeróżne historie sprzed kilku lat i czas nam szybko zleciał. Zanim obejrzałam się była 15, a na 16 miałam do pracy. Musiałam znów iść do tego baru nawet jeśli mi się nie chciało...

___________________________________________________________________
Cześć Kociaki moje!!! :*
Tak jak obiecałam, rozdział jest. Taki spokojny, monotonny... ale trzeba trochę ochłonąć, nie? xD Już nie przedłużam i proszę o komentarze! Wam zajmuje to mniej niż pięć minut, a ja siedzę i wymuszam z głowy pomysły dwie godziny! Ten rozdział akurat przyjemnie mi się pisało! 
(W 69 rozdziale, po raz pierwszy pisałam +18 - jeśli coś nie wyszło - AM SORY! <3)
KOCHAM WAS! <3

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 69

UWAGA! 
Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób dorosłych. Czytasz na własną odpowiedzialność! (Możesz także ominąć rozdział).

- Przeszkadzam w czymś? - Harry uniósł brew wpatrując się złośliwym wzrokiem na Scotta. Wiedziałam, że był bliski wybuchu, więc musiałam temu szybko zapobiec. Podeszłam do mojego chłopaka i pociągnęłam go za rękę w stronę Scotta.
- To jest mój przyjaciel Scott, a to mój chłopak - Harry. - przedstawiłam im sobie i tępo wgapiałam się w Harrego czekając, aż uściśnie wystawioną w jego stronę dłoń Scotta. Z lekko przymrużonymi oczami podał mu ją. 
- Miło mi cię poznać Harry. Lizzy to naprawdę zajebista dziewczyna. - Scott się wypowiedział, a ja za to mroziłam go wzrokiem żeby nie wydobywał z siebie żadnego już słowa. 
- Wiem o tym. - oschłe słowa dobiegły tuż nad moim uchem, gdy czułam jak uścisk Harrego na moim biodrze znacznie się zacieśnił. Zmienił 'pozycję' i ustał centralnie za mną przytulając mnie od tyłu i kładąc głowę na moim ramieniu. Ciepły oddech Harrego oplótł moją skórę na szyi i czułam, jak się uśmiecha, gdy dostrzegł jak po moim ciele przeszedł dreszcz. 
- Ja już będę leciał. - zachichotał Scott i zabawnie wywrócił oczami. Rozładował buzujące napięcie, za co jestem mu wdzięczna. 
- Odprowadzę cię. - uwolniłam się z uścisku Harrego i wyszłam z pokoju za moim przyjacielem niezamykając drzwi. 
- Widzę, że niezły z niego zazdrośnik. W sumie to dobrze, widać, że nie jesteś mu obojętna. - Scott zamknął mnie w ciasnym uścisku. - Widzimy się na imprezie, szczegóły przekażę ci albo ja, albo Ashley. Trzymaj się. Cześć Harry. - chłopak spojrzał za mnie, więc również się odwróciłam. Kocham Harrego, ale czasem jest niemożliwy, przyszedł obczaić to, co robię ze Scottem.
- Narazie. - powiedział obojętnie Harry i po chwili mojego przyjaciela już nie było.
- Jesteś niemożliwy, wiesz? - próbowałam ukryć uśmiech, jednak moje starania poszły na marne. Podeszłam do niego powolnym krokiem, po czym moje dłonie spoczęły na jego ramionach. 
- Ale tylko wtedy, gdy ktoś się do ciebie przystawia. - rzekł i położył dłonie na moich biodrach. 
- On się do mnie nie przystawia. Jest moim przyjacielem, którego dawno nie widziałam. To fakt, że stęskniłam się za nim. - wytłumaczyłam lekko oburzona. Już na początku naszego związku muszę dać mu do zrozumienia, że nie tylko z nim się będę przytulać. Jest jeszcze Lesie, Ashley, Scott, Justin... Ewentualnie Jacob i Kathleen... chociaż wątpię, że kiedykolwiek jeszcze znajdę się w jej ramionach. 
- A za mną się nie tęskniłaś? Nie widzieliśmy się aż od... wczoraj. - zachichotał Harry.
- Jasne, że tęskniłam. - powiedziałam z przekonaniem, po czym przycisnęłam swoje usta do jego warg. Gorące powietrze, które Harry wydobywał na moją twarz pomiędzy pocałunkami, totalnie mnie nakręciło. Z ramiona Harrego, swoje dłonie przeniosłam w jego włosy, lekko ciągnąc za końcówki. Ciche jęknięcie wyleciało z ust Harrego, po czym jego dłonie mocniej ścisnęły moje biodra, przyciskając moje ciało do jego. Poczułam twardniejącą męskość Harrego i próbowałam ukryć swoje zażenowanie. Chłopak całujący mnie jęknął głośno przez co oderwałam się od niego.
- Lesie jest w domu. - wymamrotałam. Miałam na myśli, że nasze zbyt głośne jęki mogłyby przykuć uwagę przyjaciółki. A tego... hm... wolałabym uniknąć. Wkurzałyby mnie jej pytania.
- Jedźmy więc do mnie. - chwycił mnie za rękę i prowadził szybkim krokiem do drzwi. Moglibyśmy zostać tutaj, nie miałabym z tym problemu, ale cieszyłabym się gdyby akurat dziś Lesie wyszła.
W drodze do domu Harrego, chłopak trzymał dłoń na moim udzie, kojąco jeżdżąc w dół i w górę. Wiercił się niespokojnie na siedzeniu, co spowodowane było chyba jego erekcją. Wybrzuszenie w jego spodniach zdawało się powiększać gdy zbliżaliśmy się do jego mieszkania. Nie to, że patrzyłam jakoś specjalnie, ale nie dało się tego nie zauważyć.
Gdy Harry zaparkował samochód, od razu splótł nasze palce i prowadził do swojego mieszkania. Co miał na myśli mówiąc: "Jedźmy więc do mnie"? Czy właśnie dziś odbędzie się mój pierwszy raz z osobą, którą kocham najbardziej? Osobą, która robiła to już tyle razy, a ja...?
- Lizzy... - z zamyśleń wyrwał mnie głos właśnie Harrego. Poczułam jego silne ręce oplatające moją talię od tyłu.
- Hm?
- Pytałem, czy idziesz wziąć ze mną prysznic. - wymruczał tuż nad moim uchem.
- Zaczekam na ciebie. - odwróciłam się w jego stronę, składając na jego wargach delikatny pocałunek. Kiwnął głową i zaprowadził mnie do sypialni. 
- Poczekaj tu na mnie. - powiedział prawie szeptem i opuścił pokój. W sumie ja brałam prysznic kilka godzin temu przed przyjściem Scotta. 
Nadal odczuwałam się niekomfortowo ze względu na przebywanie w mieszkaniu Harrego. Fakt, znam go niedługi okres czasu, ale pokochałam go ze względu na jego przeszłość. 
Mój wzrok od razu powędrował na półkę z książkami. Ujrzałam tą. którą Harry pożyczył mi w Liverpoolu. Zdążyłam całą przeczytać w te niecałe cztery dni, zaciekawiła mnie. 
Liverpool... Oh... Wyjazd tam zmienił moje myśli na temat Harrego. Polubiłam go, później przerodziło się to w miłość większą niż kiedykolwiek do kogoś żywiłam. Zmęczona całym dniem rzuciłam się na łóżko. Musiałam zaczekać na Harrego żeby dał mi coś do spania. Jak na zawołanie w pokoju pojawił się Harry, który po chwili wczołgał się łóżko obok mnie. Złożył słodki pocałunek na moich ustach. 
- O czym myślisz? - spytał i jego dłoń spoczęła na moim brzuchu, lekko masując go przez materiał bluzki. 
- Głównie o tym wyjeździe do Liverpoolu. - spojrzałam na niego.
- Pamiętam jak sprawdzałaś kalorie na batonie. - zaczął śmiać się, a ja zarz po nim. - nie chciałaś żeby mi się przytyło. - rzucił podczas śmiechu. 
- Ale później i tak jadłeś tego samego. - rzuciłam lekko oburzona. 
- Ten wyjazd zbliżył nas do siebie, nie uważasz? - zapytał już całkiem poważny. Przerzucił się na jeden bok, przodem do mnie, głowę podpierając na dłoni. 
- Też tak sądzę. - pokiwałam głową i wpatrywałam się w jego oczy. Przygryzłam wargę, a w oczach Harrego błysnęła iskierka pożądania. Nie zwlekając wpił się w moje usta, wywołując tym samym żar na moim całym ciele. Nie odrywając ode mnie swoich warg, usiadł na mnie okrakiem, cały ciężar ciała podtrzymując na kolanach uginających się po obu stronach moich bioder. Jedną rękę przeniósł nad moją głowę, a druga powędrowała pod moją bluzkę, delikatnie masując brzuch. Skóra pod jego dotykiem płonęła, domagając się więcej. Jak na zawołanie Harry pozbył się się swojej białej bluzki, pozwalając mi tym samym podziwiać jego nagi, opalony, umięśniony tors. Nie zwlekając chwycił za koniec mojej bluzki upewniając się na początek, czy tego chcę. Kiwnęłam głową i podniosłam ręce do góry, tym samym ułatwiając mu ten gest. Opadłam na materac, prosząc w duchu o dotyk Harrego.
- Jesteś taka śliczna. - oboje ciężko oddychaliśmy . Harry zaczął całować moją szyję powoli zjeżdżając z pocałunkami w dół. Jego język kreślił kółka na moim dekolcie, gdy czułam, że za chwilę eksploduję. Zaczęła wiercić się pod nim. Harry droczył się ze mną, zwlekał specjalnie. Otworzyłam oczy, gdy zszedł ze mnie i zwinnym ruchem zdjął szare dresy. Wzięłam się za rozpinanie swoich spodni, ale Harry chwycił mnie za nadgarstki, uniemożliwiając ten ruch.
- Ja chcę to zrobić. - wymruczał i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Tak jak powiedział, tak zrobił. Spodnie wylądowały na ziemi, a ja leżałam przed nim w samej bieliźnie. Harry ponownie wczołgał się na łóżko i rozpoczął namiętny pocałunek. Nie mogąc dłużej czekać, rozłączyłam nasze wargi i wydusiłam z siebie:
- Harry, chcę tego, nie drocz się ze mną.- mówiłam błagającym tonem. Miękkie usta przyległy do mego czoła i widziałam jak po chwili pozbywa się swoich bokserek. Moim oczom ukazała się o wiele większa męskość Harrego niż mogłabym pomyśleć. Z szafki z szufladkami znajdującej się obok łóżka, wyjął małą, srebrną paczuszkę, którą po chwili rozerwał zębami. Nałożył prezerwatywę na dużej okazałości członka i zawisł nade mną. Jego ręka powędrowała na tył mych pleców, przez co podniosłam się tak, żeby ułatwić mu dostęp do zapięcia stanika. Pozbył się go i po chwili leżał już na ziemi. Harry wpatrywał się we mnie z pożądaniem. 
- Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem. - wymruczał prosto w moje usta. Te słowa dodały mi otuchy i odwagi, odsyłając wszystkie wątpliwości i zażenowanie spowodowane faktem, że leżę przed nim półnaga i że za chwilę odbędzie się mój pierwszy raz. 
Jednym ruchem pozbył się moich majtek, które także wylądowały na ziemi. Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą. Wydawało mi się, że Harry wyszukiwał chodź skrawka wątpliwości.
- Powiedz jeszcze raz, chcesz tego, skarbie? - zapytał pełen troski. 
- Tak, chcę. - patrzyłam mu prosto w oczy, gdy poczułam jak delikatnie we mnie wszedł. Jęknęłam z bólu, jaki mi to sprawiło, ale nadal tego chciałam. Słyszałam o tym, a nawet sama byłam tego świadoma, że to boli, ale nie wiedziałam, że aż tak. Z resztą każdy ból, który czuję, jest nieważny, gdy jest przy mnie Harry.
- Wszystko w porządku? - spytał mnie głosem pełnym obaw. 
- T..tak, proszę, kontynuuj. - błagałam go, dosłownie błagałam. Nie chciałam teraz przerywać, skoro się zaczęło. Harry ponownie zaczął pocałunek i ścisnął moją prawą pierś, chcą odwrócić moją uwagę, gdy ponowił swoje ruchy. Były one bardzo wolne, ale właśnie to sprawiało mi przyjemność. Jęknęłam pod wpływem przyjemności. Nie wiedziałam co zrobić z rękoma, jednak jedną wplotłam w włosy Harrego, a drugą ściskałam skrawek prześcieradła. 
- Oh, Lizzy... - jęknął grubym głosem, którego dotąd nie dane było mi usłyszeć. Otworzyłam swoje zamknięte oczy. Widziałam formujące się kropelki potu na Harrego czole. Odgarnęłam pojedyncze kosmyki włosów z jego czoła, tym samym pozbywając się potu. Poczułam zbliżające się uczucie ciepła w dole brzucha, którego dotąd nie znałam. Jęknięcia, sapanie, wymiana naszych imion z ust nas obojga narastały, gdy oboje zbliżaliśmy się do szczytowania. 
- Patrz na mnie Lizzy... - cichy szept, ale stanowczy opuścił usta Harrego. - Chcę... żebyś na mnie.. .patrzyła... - mówił z przerwami. Pchnięcia stawały się z czasem niedbałe, gdy Harry prawie dochodził. 
Otworzyłam oczy, które same zamykały mi się pod wpływem przyjemności.
- H..Harry... - jęknęłam dosyć głośno, gdy osiągnęłam swój pierwszy orgazm. Harry wykonał jeszcze kilka pchnięć, po czym doszedł i opadł na moje ciało. Ciche pojękiwania i ciężkie oddechy wypełniały przestrzeń sypialni. Gdy powoli wracaliśmy do stanu 'trzeźwości' Harry wyszedł ze mnie ściągając prezerwatywę i kładąc ją na szafce obok. 
- Kocham cię, tak bardzo cię kocham. - powiedział, po czym pocałował mnie w czoło. - Pierwszy raz tak prawdziwie się kochałem. - przykrył nas kołdrą.
- Harry... bo wiesz... ja... - zaczęłam, ale przerwał mi, lekko, namiętnie i subtelnie całując. 
- Wiem, skarbie, wiem. Było... po prostu nie można tego opisać. - rzuciłam mu słaby uśmiech. Cieszyłam się, że to właśnie z Harrym straciłam dziewictwo - jak dla mnie coś bardzo cennego. Czekałam na tego jednego i chyba się doczekałam. 
- Dziękuję ci, że jesteś ze mną pomimo mojej przeszłości. Kocham cię. - po raz setny tego wieczoru złożył pocałunek na moich wargach. 
- Także ci dziękuję, że jesteś. Kocham cię. - wtuliłam się w jego bok i po niedługim czasie zasnęłam. 

______________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam, tak jest!!! :D
Nie wiem czy mi wyszedł, ale wiem, że jest zboczony i tyle xD
Czekam na Wasze komentarze, napiszcie co sądzicie, będzie mi naprawdę miło :)
Kocham Was, nie zapomnijcie!! ♥

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 68

Zanim spostrzegłam się byłam już z Zackiem w zatłoczonym, głośnym pomieszczeniu. Za wszelką cenę starałam się odnaleźć Harrego wzrokiem, chociaż może lepiej by było gdyby nie dowiedział się o tym tańcu z moim byłym chłopakiem.
Dłonie Zacka od razu powędrowały na moje biodra, przez co lekko się wzdrygnęłam. Niebezpiecznie mocne dreszcze przeszły przez moje ciało, a oddech zatrzymał się na pięć sekund.
- Wszystko okej? - zapytał z chytrym uśmieszkiem. Każdy jego dotyk budził we mnie nieprzyjemne wspomnienia i emocje związane z naszym byłym związkiem. Nie uzyskał ode mnie żadnej odpowiedzi, a zaraz po tym moje dłonie powędrowały na jego ramiona. Kawałek, do którego przyszło nam tańczyć, nie był szalony, przez co tym bardziej czułam niepokój. Nie chciałam jakiegokolwiek zbliżenia naszych ciał, ale tańcząc z Zackiem przy tak spokojnej piosence, wszystko było możliwe.
Chłopak zabrał jedną dłoń z mojego biodra i poprawił sobie włosy, po czym ponownie jego ręka spoczęła na moim ciele, tylko niepokojąco niżej. Wstrzymywałam w sobie chęć zepchnięcia jej, jednak nie chciałam robić sobie problemów przez jego denerwujące odzywki. Przecież to tylko taniec.
- Jak ci się z Harrym układa? Wcześniej uniknęłaś tego pytania. - spytał po chwili, gdy nasze ciała równo poruszały się w rytm piosenki.
- Nie muszę ci odpowiadać, bo to nie twoja sprawa. - prychnęłam. To prawda. Nie musiałam mu się z niczego tłumaczyć. To są moje prywatne sprawy i nie chcę się nimi dzielić z TAKIMI ludźmi jak Zack.
- Och. - westchnął aktorsko. - Widzę, że twój chłoptaś nie prowadzi cię na drogę grzeczności. Kiedyś podzieliłabyś się ze mną wszystkimi informacjami. - cwaniacki uśmiech towarzyszył mu przy każdym wypowiedzianym przez niego słowem.
- Dobrze zaznaczyłeś. KIEDYŚ. - zaśmiałam się nerwowo. Dostrzegłam w jego oczach nutkę złości. Wiedziałam, że go irytuję, ale co mogłam innego zrobić?
Niechcący spojrzałam w bok i dostrzegłam zły wzrok Harrego na nas obydwu. Siedział na kanapie i mogłam z tej odległości dostrzec, że zaciskał nerwowo szczękę. Jeszcze teraz brakowałoby mi, gdyby Zack zaczął robić różnego rodzaju sceny...
Posłałam Harremu uspokajający uśmiech, jednak zdawało mi się, jakby go nie zauważył. Nadal jego wzrok był utkwiony na Zacku, a ja tylko modliłam się w duchu, żeby nic złego z tego nie wynikło.
- Widzę, że Harry jest zazdrosny? - zaśmiał się Zack tuż obok mojego ucha. Ciepłe powietrze spotkało się z moją skórą, dając efekt nieprzyjemnego dreszczu.
- Lepiej żebyś trzymał się ode mnie z daleka i nie próbował robić nic innego oprócz tańca. - ostrzegłam go z zaciśniętymi zębami.
- A co? Przywali mi tak jak kiedyś? - jego śmiech był strasznie chamski. Na samą myśl o tym, że kiedyś był moim chłopakiem... Wymioty zbierają mi się nie ubłagalnie, do tego zaczyna powoli szumieć mi w głowie.
- A żebyś wiedział, Zack. - warknęłam i podniosłam jego dłonie wyżej na moją talię. Nie patrzyłam w stronę mojego chłopaka. Nie chciałam dostrzec jego palącego wzroku, gdyż nie miałam zamiaru czuć się winna, że zatańczyłam z Zackiem, chociaż sama zaczynam tego żałować. W końcu Harry też poszedł tańczyć z jakąś dziewczyną, więc co ja miałam robić?
- Nie boję się go. Z resztą nie radziłbym mu się do mnie zbliżać, bo aż roi się tu od mojej ochrony. - jego słowa przeraziły mnie, ale nie dałam tego po sobie poznać. Może specjalnie tak powiedział, żeby mnie przestraszyć?
- Żartujesz sobie? - prychnęłam.
- Mówię całkiem poważnie, słońce. - puścił mi oczko. Skrzywiłam się na jego słowa, ale nic nie powiedziałam. Nawet nie czułam kiedy jego łapy ponownie znalazły się na moich biodrach.
- Albo weźmiesz te ręce w odpowiednie miejsce, albo idę stąd. - warknęłam.
- To chodźmy razem. - rzucił.
- Tańczymy czy nie?! - podniosłam głos.
- Ma się rozumieć, kochanie. - skinął głową i ponownie zaczęliśmy tańczyć, tylko teraz nieco ja z podwyższonym ciśnieniem.
- Nie mów na mnie ani słońce, ani kochanie i nic z tych rzeczy. - rzuciłam gniewnym tonem. Zack tylko zaśmiał się chamsko i dalej tańczył. Gdy piosenka dobiegła końca pocałował mnie w dłoń, na co od razu wytarłam ją o sukienkę na jego oczach. Zachichotał na ten gest, po czym schował ręce w kieszeni.
- Cóż... powiedziałem, że po tym tańcu odwalę się od ciebie, ale... hmm... wpadnij na moje urodziny. Wyprawiam je dość niedługo, jeszcze powiadomię cię na Facebooku, lub napiszę prywatnego SMSa. - mrugnął oczkiem.
- Wątpię czy się pojawię. - mruknęłam. On zaprasza mnie na urodziny? Kurwa, jaki on musi być popierdolony.
- Nie daj się prosić. A Harry.. cóż, jego ostatecznie też możesz wziąć. - wzruszył ramionami, po czym odszedł. Tak po prostu odszedł.
Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam wrócić do Harrego. Bałam się jego reakcji; już nie raz, nawet jak ze sobą jeszcze nie byliśmy, chciał bić się od razu. Bałam się w tej chwili, że będzie chciał znaleźć Zacka i się z nim 'rozprawić'.
- Dobrze się bawiłaś? - Harry odezwał się ze sztucznym uśmiechem, gdy dosiadłam do niego i położyłam dłoń na jego kolanie. Nie wiem skąd takie odważne ruchy, ale zgaduję, że po tych kilku drinkach.
- A ty? - odpyskowałam. Chodziło mi oczywiście o taniec z tą dziewczyną. Nie ukrywając - byłam zazdrosna.
- Zapytałem pierwszy. - mruknął patrząc prosto przed siebie. Cały humor zniknął i chuj wie kiedy znów będziemy się razem śmiać.
- Otóż, bardzo dobrze Zack tańczy, ale wkurzał mnie swoimi odważnymi ruchami, a na koniec zaprosił mnie na swoje urodziny.
- Co, kurwa?! - odkręcił się tak, że patrzył się w moją twarz.
- No powiedziałam. - wzruszyłam ramionami. Zachowywałam się bardzo odważnie w stosunku do niego; nie szczędziłam sobie pyskowania i ruchów jak małe, niegrzeczne dziecko.
- Chyba nie zamierzasz tam pójść?! - prawie krzyknął.
- Jeśli nie pójdziesz tam ze mną to nie. - odpowiedziałam twardo. Chciałam pokazać mu, że nie ruszę się bez jego pozwolenia. Wiedziałam dokładnie, że wytrąciłoby go to z równowagi.
- No więc nie idziemy, bo nie mam zamiaru się tam pokazywać. - odkręcił głowę.
- Okej. - wzruszyłam ramionami. Musiało to doprowadzić do kłótni w pierwszy tydzień naszego związku?
- Nie chcę żebyś utrzymywała z nim kontaktów. - spokojny i opanowany głos Harrego dobiegł do moich uszu i na dłoniach poczułam jego dłonie.
- A ja nie chcę żebyś tańczył z tą dziewczyną, okej? - powiedziałam naburmuszona jak małe dziecko, na co Harry zaśmiał się.
- Dobrze, moja zazdrośnico. - zachichotałam razem z nim i pocałowałam go lekko w usta.
- Chodźmy po drinki. - powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.
- Nie za dużo tego na dziś? - spytał rozbawiony.
- Nie. - zachichotałam. Nasza 'mini kłótnia' nieco odświeżyła mój umysł i nie czułam już w sobie alkoholu. Weszliśmy do kuchni po drinki. Harry wziął tylko łyka ode mnie, a ja zdążyłam wypić już dwa.
- Hej, hej, hej, kochanie wystarczy. - zaśmiał się Harry, gdy sięgnęłam po trzeciego. - Nie to żebym ci bronił, ale niedługo na własnych nogach nie ustaniesz. - zachichotałam razem z nim i postanowiłam jednak odstawić drinka, chociaż jak Harry się zagapi, zagarnę od kogoś jeszcze jednego. Kto by przypuszczał ze zrobi się ze mnie taka 'pijaczka'.
Kilka piosenek jeszcze przetańczyłam z Harrym, Lesie i Mattem. Zdążyłam zagarnąć jeszcze dwa drinki, gdy Harry nie widział. Czułam, że jestem już ledwie obecna w tym świecie i chciałam wracać do domu. Przez przypadkowego gościa dowiedziałam się, że było kilka minut po północy. Zauważyłam jednego gościa w koncie, przez co mały chichot wydobył się z moich ust.
- Skarbie, chcesz już wracać? - dobiegł mnie głos Harrego i lekki uścisk na moich biodrze. Cicho jęknęłam, gdy poczułam jak miękkie usta Harrego muskają moją szyję. Było to bardzo przyjemne uczucie, ale nie mogłam znieść zawieszonych spojrzeń na naszej parze.
- Ha..Harry... - jęknęłam. - Ludzie się gapią. - sapnęłam.
- I co z tego? - zamruczał i schodził pocałunkami niżej.
- To irytujące. - powiedziałam podniesionym głosem.
- Co? - spytał zdziwiony. - To, że cię całuję? - zachichotał, na co wywróciłam oczami.
- Nie. To, że ludzie się na nas bezczelnie patrzą. - rzuciłam.
- Nie przejmuj się nimi. - wtrącił i ponownie zaczął mnie całować, ale tym razem złączył nasze usta. Przerwałam pocałunek, co wiązało się z pytającym spojrzeniem Harrego.
- Chcę już wracać. Nie zbyt dobrze się czuję. - odpowiedziałam na jego niezadane pytanie. Rozbawiony  pokiwał głową i chwycił mnie za rękę, tym samym powodując, że wstałam z kanapy. Na koniec pokazałam osobom, które się tak gapiły środkowy palec, dodając wyrzucenie języka. Nie wiem co mnie napadło, ale kiedy jestem napita, nieźle mam poprzewracane we łbie.
Czując ból z nogach, nadal podążałam za Harrym, cały czas narzekając. Kilka razy proponował żeby wziąć mnie jednak na ręce, ale nie chciałam się zgodzić.
- Zapraszam. - powiedział zabawnie, otwierając mi drzwi do swojego samochodu. Przez całą drogę ja nawijałam o mojej pracy, co pewnie nie za bardzo interesowało Harrego, ale słuchał mnie z rozbawieniem. Opowiadałam o Kathleen, trochę ją wyzywałam, a Harry chichotał. Zwracał mi uwagę, gdy przedawkowałam z niegrzecznymi słowami.
- Zobaczymy się jutro? - zapytałam Harrego, gdy zatrzymał się przed moim domem.
- A chcesz? - uśmiechnął się.
- No wiesz..? Pytanie. - prychnęłam.
- W takim razie jesteśmy umówieni. - zaśmiał się i pochylił się nade mną żeby mnie pocałować, jednak ja odsunęłam się i odepchnęłam go z rozbawieniem.
- Lizzy... - zrobił błagającą minę.
- No dooobra... - zachichotałam i zrobiłam dzióbek. Oczekiwałam tylko na całusa, jednak Harry wsunął język między moje wargi i poruszał językiem szybko i spontanicznie. Coś podniecającego było w tych ruchach, bo znane mi ciepło zaczęło towarzyszyć mi w dole brzucha.Nie wiem czemu, ale chciałam dowiedzieć się, czy Harrego to tak samo podnieciło jak mnie. Nie przerywając pocałunku, przeniosłam się na jego kolana i usadowiłam się tak, żeby czuć jego męskość. Czułam go bardzo dobrze, czułam jak jego spodnie stają się coraz ciaśniejsze.
- Teraz mogę iść. - przerwałam pocałunek i zachichotałam.
- Ty cwaniaro. - zaśmiał się Harry i chyba załapał o co mi chodziło z tym przeniesieniem się na jego kolana. Rzuciłam mu szczery uśmiech i niezdarnie wygramoliłam się z jego kolan. Gdy chciałam złapać za klamkę, chwycił mnie za łokieć i przyciągnął do siebie ostatni raz.
- Kocham cię. - wymruczał prosto w moje usta.
- Ja ciebie też kocham, Harry. - odpowiedziałam i przejechałam językiem po jego dolnej wardze. Zamruczał cicho, a na mojej twarzy zagościł dumny z siebie uśmiech.
- Lecę, bo zaraz padnę. - zajęczałam.
- No leć, leć. - zaśmiał się Harry. - Do jutra, Lizzy. Kocham cię. - powiedział, po czym wysiadłam z samochodu. Przed drzwiami jeszcze pomachałam do niego i weszłam do środka.

***

- Idę! - jęknęłam, gdy usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi. Nie ktoś, ale oczywiście Harry. Podniosłam się z kanapy i szurając po podłodze podeszłam do drzwi. Pewnie mój widok go przerazi; byłam w piżamach, roztrzepany kok, bez makijażu... Otworzyłam drzwi i zamarłam.
- Scott!! - krzyknęłam i rzuciłam się na niego z uściskiem. Ten gwałtowny ruch wywołał mocny ból głowy, ale w tym momencie najmniej mnie to obchodziło. - Jaka niespodzianka! Wejdź! - zaprosiłam go do środka. Taka dawno go nie widziałam i tęskniłam za nim. Trochę się zmienił, wydoroślał.
- Cześć maleńka. Wyglądasz, jakby cię ktoś przed chwilą przeleciał. - zaśmiał się, a ja lekko go uderzyłam na te niepohamowane słowa.
- Może tak było. - zachichotałam i poszłam wyłączyć telewizję, żebyśmy mogli iść w spokoju pogadać do mnie do pokoju. - A tak serio, to wczoraj była impreza i sam rozumiesz. Chłopak Lesie zorganizował i musiałam się wyszaleć. - Scott zachichotał na moje słowa, a ja razem z nim. - Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam, więc ruszyliśmy do pokoju. Gdyby chciał, na pewno by mi powiedział, bo zawsze to robił. Przy nim czuję się wyluzowana, bo on taki właśnie jest.
- Słyszałem, że chodzisz z Harrym. - posłał mi uśmiech i rzucił się na łóżko.
- Taa.. Od niecałego tygodnia. W sumie dogadujemy się dobrze, lecz gdy go poznałam nie było tak kolorowo. - zaczęłam mu opowiadać pokrótce o tym, jak się poznaliśmy, jak pobił Zacka z parku, jak się upił i musiałam u niego spać... Opowiedziałam też o bliższych wydarzeniach, o wyjeździe do Liverpoolu, o tym co się tam stało. To, że zbliżyliśmy się do siebie z Harrym, zawdzięczam właśnie temu wyjazdowi. Wątpię, czy przekonałabym się do niego, gdyby nie to, że Lesie zaproponowała mi tam wyjechać. Gdy zgadzałam się, nie miałam pojęcia, że Harry też tam będzie.
- No wow! - otworzył usta tak samo jak i oczy ze zdziwienia. - Widać, że gościowi na tobie zależy. Wiesz... nie znam go za dobrze, ale kojarzę z widzenia, bo moi rodzice często przebywali w tym klubie przed naszym wyjazdem. Zależy mu na tobie, to widać, po tym co mi opowiedziałaś. A co do tego... dopiero teraz dowiedziałaś się, że jego tata zginął z twoimi rodzicami?
- Tak, a kiedy miałabym się dowiedzieć? - spytałam zdziwiona.
- Twoja ciocia już dawno wiedziała o tym. Skoro mówiłaś, że spała z Harrym, i nie chce żebyś ty się z nim spotykała, coś jest na rzeczy... - zmrużył oczy.
- Okej, okej. Nie psujmy tego dobrego nastroju jakąś Kathleen. - zachichotałam. - Opowiadaj co u ciebie.
Scott zaczął mówić mi ile zajebistych dziewczyn jest w Boltonie, jednak od niedawna spotyka się z jakąś Margaret. Od razu przypomina mi się o byłej dziewczynie Harrego.
- Ona jest naprawdę walnięta. - Scott opowiadał o swojej dziewczynie. Zaproponowała mu coś w stylu 'lap dance' . Ciekawe co Harry by zrobił, gdybym złożyła mu taką propozycję. Aż kurwa boję się pomyśleć. Jeśli kiedyś będę pijana, złożę mu tę propozycję. Niech odwaga będzie ze mną.
- Zgodziłeś się? - zachichotałam. Po minie Scotta, po jego zaróżowionych policzkach mogłam stwierdzić, że oczywiście nie zaprzepaściłby takiej okazji.
- Oczywiście, że tak. - zaśmiał się. - Ona nie wygląda zdzirowato, żebyś nie pomyślała. - nawet nie mogłabym. Nie sądziłabym, że Scott mógłby sobie znaleźć dziewczynę - dziwkę. To nie w jego stylu. - Po prostu jest nieco szalona, ale lubię w niej to. Nie jesteśmy jeszcze razem, ale wciąż czekam na odpowiednią chwilę z propozycją.
- To więc życzę ci powodzenia. - przytuliłam go, a on odwzajemnił uścisk. Trwaliśmy w tej pozycji, nawet jeśli rozbrzmiało się pukanie do drzwi, a po chwili ujrzałam Harrego w środku mojego pokoju. Oderwałam się od Scotta. O kurwa, ale to musiało głupio wyglądać, tym bardziej, że Harry jeszcze nie widział na oczy Scotta...

__________________________________________________________________
Obiecałam i jest ;)
Cześć Wam wszystkim.
Co tu mogę pisać! Cóż, zapraszam do komentowania i nie przedłużam! Papa! :**
Kocham Was, nie zapomnijcie! :D
Do następnego ZBOCZONEGO rozdziału i posta! xD

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 67

***Następny dzień rano po południu***

Kiedy wyszłam spod prysznica, mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na ekran - Harry.
- Cześć, Harry. - przywitałam go z uśmiechem.
- Hej kochanie. Mam jedno pytanie. O której mam po ciebie przyjechać?
- Um... Lesie coś wspominała, że o 17 moglibyśmy pojechać wszyscy razem. - uśmiechnęłam się do telefonu, mimo tego, że Harry mnie nie widział.
- Okej, no to podjadę pod twój dom i wszyscy się zbierzemy. - mogłam wyczuć, że także się uśmiecha. - A co robisz?
- Wyszłam właśnie z łazienki. - odpowiedziałam zwyczajnie, ale oczekiwałam na jego reakcję. Dziwnie jest się tak zwierzać z tego, co się przed chwilą robiło. Ale najwyraźniej muszę przywyknąć do tego typu pytań. Nie dziwię się, że chce wiedzieć co w danej chwili robię.
- A co robiłaś? - zaśmiał się chamsko.
- Harry! - zganiłam go.
- No co?
- Brałam prysznic, pasuje?
- Uh... - westchnął - szkoda, że mnie tam nie było... - jego głos brzmiał sztucznie smutnym. Dobrze, że była to tylko rozmowa przez telefon, bo gdyby stał przede mną spaliłabym się z niezręczności... Czułam jak moje policzki zalewają się różem.
- Lizzy, jesteś tam? - zachichotał. Aż tak długo się nie odzywałam? - chyba cię nie zawstydziłem, co? - jak zwykle musi odkryć, co właśnie zrobiłam.
- Tak, tak. Jestem. - ocknęłam się. - Nie zawstydziłeś. Po prostu rozmyślałam...
- Nad czym? - kurwa, jaki on jest ciekawy!
- A takie tam... A ty co robisz? - uniknęłam dalszych pytań.
- Ja teraz oglądam telewizję, ale za chwilę będę się zbierać, na spotkanie z tobą. - jego głos jest taki słodki, spokojny, kojący moje zmysły...
- No nie tylko ze mną... - zaśmiałam się.
Czekałam na odpowiedź, ale jej nie dostałam. Spojrzałam na ekran i telefon wyłączył się, bo oczywiście rozładowany. Nie miałam czasu teraz go podłączać, więc rzuciłam na łóżko i szybko z szafy wyjęłam to, co zakupiłam wczorajszego dnia na dzisiejszy wieczór. Była 16:15, a ja jedynie co zrobiłam, to wzięłam prysznic.

***Oczami Harrego***

Przerwała połączenie, ale czemu? Próbowałem dodzwonić się jeszcze raz, ale włączała się poczta głosowa. Wiem, że może przesadzam, ale zaniepokoiłem się. Szybko zrobiłem to, co miałem zrobić; założyłem rzeczy, które z Lizzy wczoraj kupiłem, po czym wsiadłem w samochód i pojechałem do domu mojej dziewczyny. Tyle niepokojących sytuacji było, gdy nie przepadała za mną, więc teraz cholernie się o nią martwię i przyznam, że zazdrość mnie zżera. Sprawa z Zackiem. Jeszcze nie powiedziała mi o co tak naprawdę chodziło, kim dla niej jest, lub był... Mam nadzieję, że Lizzy nie utrzymuje już z nim kontaktów. Na każdym kroku będę ją bronił, zawsze będę u jej boku, kiedy będzie mnie potrzebować, ale nie mogę pozwolić na to, żeby w jakikolwiek sposób odeszła ode mnie. Stanę na głowię, dam poodcinać sobie wszystkie kończyny żeby zawsze była moją.
Dojechałem do jej domu i szybko wysiadłem z auta. Dzwoniłem i pukałem w drzwi, chcąc zachować jak najwięcej spokoju.
- Już, nie dobijać się! - krzyczał głos zza drzwi. To nie był głos Lizzy. - Ooo.. Cześć Harry, już jesteś. Wszystko okej? - miłym uśmiechem przywitała mnie Lesie.
- Tak, wszystko okej. Cześć, cześć. - przywitałem się z przyjacielskim uściskiem, po czym Lesie wpuściła mnie do środka. Rozglądałem się w poszukiwaniu mojego skarba, lecz nigdzie jej nie widziałem.
- Lizzy na górze, wszystko z nią okej? - spytałem. Wiem, że w tej chwili mogła uznać mnie za dziwaka, ale co ja poradzę na to, że cholernie się o nią bałem.
- Taak, na górze. Coś się stało? - zmarszczyła brwi.
- Nie, nic. Tylko przerwała połączenie, nie wiem czemu. - wzruszyłem ramionami.
- Ah tak... - westchnęła i zaśmiała się. - Rozładowany. - wyszeptała, gdy usłyszała jak Lizzy schodzi ze schodów. - Nie przeszkadzam wam. - zachichotała. Szybko wyszła z pomieszczenia, a ja zobaczyłem swoją perełkę. Taka śliczna w swojej jaskrawej sukience, butów jeszcze na sobie nie miała. Włosy lekko pofalowane, lekki, chociaż mocniejszy niż zawsze makijaż. Po prostu najcudowniejszy widok, jaki mogłem kiedykolwiek ujrzeć przed sobą.
- Witaj przystojniaku. - przywitała mnie, a jej ręce znalazły się na mojej szyi.
- Cześć piękna. - wymruczałem do jej ucha i lekko przygryzłem jego płatek. Cicho zachichotała.
- Co sprowadza cię tak szybko? - spytała po chwili, gdy oderwaliśmy się od siebie. Moje ręce znalazły się na jej biodrach. Czułem ciepło w sercu, jakie dawała mi co dnia, gdy widzieliśmy się.
- Tęsknota za tobą, kochanie. - ponownie wymruczałem i pochyliłem się żeby zaczął namiętny pocałunek. Zacząłem muskać delikatnie jej usta, po czym wsunąłem język do środka jej ust. Tak niesamowicie toczyły ze sobą walkę, aż trudno było się niepodniecić. Czułem moją twardniejącą męskość, więc oderwałem się od jej ust, żeby sprawy nie zaszły za daleko. Jeszcze nie teraz.
- Nie kłam, Harry. Po prostu twoja ciekawość wzięła w górę, bo połączenie nam się przerwało, a to wszystko moja wina, bo nie podładowałam wcześniej telefonu. - podniosła jedną brew. I tu mnie ma.
- No może i też, ale serio się za tobą stęskniłem. - chciałem ponownie wpić się w jej usta, ale usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Cześć Matt. - przywitała go Lizzy, po czym chłopak rzucił się jej w ramiona. Poczułem coś okropnego w sercu. Wiedziałem, że to zazdrość i musiałem za wszelką cenę jak najszybciej to przerwać.
Odchrząknąłem, po czym Matt oderwał się od Lizzy.
- O, cześć stary. - zaśmiał się i wyciągnął w moją stronę dłoń. Uścisnąłem ją, ale nadal obserwowałem go uważnie. Ma Lesie, więc niech się jej lepiej trzyma.
- Cześć. - odburknąłem.
- Lesie na górze? - zwrócił się do Lizzy, a ona z uśmiechem odpowiedziała mu, że tak. Pobiegł szybko, a ja obserwowałem go uważnie.
- Oj przestań Harry. Wiem o co ci chodzi. - zmrużyła oczy. - Kocham cię. - powiedziała i cmoknęła mnie w usta.
- Też cię kocham. - uśmiechnąłem się. Od razu humor mi się polepszył. Po prostu niepokoję się, że jakiś typ jej zapragnie, a ja nie mogę pozwolić na to. Po prostu muszę mieć pewność, że nikt nie ma do niej "dostępu" tak jak ja. Chcę dać jej wolną przestrzeń i nie czaić się jak chuj koło niej. Mam do niej zaufanie i to się liczy.

***Oczami Lizzy***

Po kilkunastu minutach jazdy, dojechaliśmy do domu Matta. Ja jechałam z Harrym, a Lesie z Mattem. Chciałam się dziś wytańczyć i to bardzo, bo dawno nie miałam takiej okazji. Miałam w zamiarze także wypić kilka drinków tak, żeby nie szumiało mi w głowie i miałam cichą nadzieję, że Harry będzie pić ze mną, ale niestety prowadzi.
Przygotowywaliśmy jedzenie; chipsy do misek, paluszki do podłużnych kubków. Harry co chwila całował moją szyję, albo po prostu cmokał w usta, na co Matt i Lesie chichotali. Jeszcze impreza nawet się nie zaczęła, a ja już miałam za sobą jednego drinka, którego przygotowała dla mnie Lesie.
- Lizzy, nie pij dużo, proszę cię. - zaczął Harry i przytulił mnie od tyłu. Czułam wyśmienity zapach, który sprawiał, że we wnętrzu mojego ciała dochodziło do eksplozji.
- No dobrze, wypiłam na razie tylko jednego. - wzruszyłam ramionami układając owoce na talerzu.
- Właśnie. Tylko jednego, ale przed imprezą. To co będzie za kilka godzin? - rzucił sarkastycznie Harry.
- Oj, proszę cię. Będziesz miał mnie na oku. - dotknęłam palcem jego nosa.
- No mam nadzieję, że mi nie uciekniesz z pola widzenia. - zaśmiał się. Przewróciłam oczami i wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia.
Ludzi zaczęło się zbierać, przez co także robiło się coraz duszniej w pomieszczeniach. Pootwieraliśmy okna z Harrym wszędzie gdzie się dało. Dziwię się, że Matt nie bał się zrobić imprezy u siebie w domu. Tyle sprzątania, tyle zamieszania, może jakieś uszkodzenia, czego mu oczywiście nie życzę. DJ-em był jakiś kolega Matta i muszę powiedzieć, że muzę puszczał niezłą. Pierwszy taniec jaki zatańczyłam, był oczywiście z Harrym, a później z Lesie, Mattem, na co oczywiście Harry miał oko. Powiedział, że nie będzie spuszczał mnie z oka i z tym nie kłamał.
- Idę po drinka. - poinformowałam Harrego, gdy zajmowaliśmy kanapę.
- O nie, nie, nie, kochanie. Narazie wystarczy. Piłaś pół godziny temu. - powiedział Harry głosem pełnym pretensji.
- Cóż, trzeba się bawić. - wzruszyłam ramionami i ponownie chciałam iść.
- Mogę zatańczyć? - moje nogi zastygły w miejscu, kiedy usłyszałam te słowa. Odwróciłam się powoli i ujrzałam ładną dziewczynę, wcale nie zdzirowatą, chociaż głos miała piskliwy. Patrzyła dużymi oczami na Harrego, jakby mnie tu nie było. Gdyby do mnie podszedł jakiś koleś od razu Harry zabijałby go wzrokiem, ale tu co ja mogłam zrobić. Wydawało mi się, że zaczynałam być zazdrosna. To na pewno była zazdrość. Harry spojrzał na mnie pytającym wzorkiem. Czekał aż mu pozwolę? Nie mogłam go odizolowywać od świata, więc kiwnęłam głową.
- Zaraz do ciebie wrócę, nigdzie nie odchodź, skarbie. - powiedział tak, żebym tylko ja to usłyszała i pocałował mnie krótko, ale było to niesamowite. Ta laska czekała na niego z lekkim uśmiechem. Kurwa, jak sobie pomyślę o ty, że mogłaby mi go odebrać... NIE! Nie mogłam o tym kurwa myśleć, stop! Ufam mu i wiem, że mnie kocha, widać to po jego staraniach. Nie zważając na mój ból wewnętrzny, który za wszelką cenę chciałam ukryć nawet przed samą sobą, poszłam po drinka. A chuj mnie to czy Harry tego chce czy nie...
"Nie jestem zazdrosna, nie jestem zazdrosna..." - powtarzałam w myślach jak jakąś mantrę. Nie wkurzyłam się na Harrego za to, że z nią poszedł. Po prostu... Ona była ładna.. Na pewno ładniejsza ode mnie...
Nie czekając ani chwili dłużej, odnalazłam kuchnię, która była niedaleko pomieszczenia, w którym wszyscy tańczyli. Byłam pierwszy raz w tym domu, ale szybko się odnalazłam. Ustałam tyłem do wejścia i oparłam się o blat. Westchnęłam głośno, po czym ujrzałam tackę z drinkami. Wzięłam jednego i nie był aż taki zły.
Po chwili poczułam jak ktoś mnie obejmuje od tyłu. Uśmiechnęłam się na myśl o tym, że to Harry, ale jakoś za szybko by wrócił. Do moich nozdrzy nie doszedł zapach Harrego, lecz zupełnie inne perfumy zmieszane z tytoniem. Odwróciłam się szybko i zamarłam.
- Z..Zack?! Kurwa, co ty tu robisz?! - warknęłam i szybko odepchnęłam go.
- Wow... - zaśmiał się. - Tęskniłaś tak samo jak ja, prawda? Ile to czasu minęło... - wzdychał co chwila, a mnie wzięło okropne obrzydzenie.
- Tęsknić?! Za tobą nie da się tęsknic, Zack. - warknęłam.
- O kurwa... Jak moje imię pięknie brzmi z twoich ust, złotko. - złapał się za serce, że niby jest bardzo podekscytowany. - Szkoda, że nie miałem tej okazji podczas seksu je usłyszeć, ale jeszcze nie wszystko stracone... - wymruczał w obrzydliwy sposób i zbliżył się o krok. - Cóż... mogę zaproponować ci jeszcze inne rzeczy jak chcesz. - poruszył brwiami.
- Co?! Przepraszam, ale mogłeś tego nie niszczyć. Gdzie te inne laski za którymi zacząłeś się rozglądać, gdy byłam jeszcze z tobą? - zapytałam. Krew buzowała we mnie całkowicie, ale nie dawałam się bardziej wynieść z równowagi.
- Oh, jakie laski... Przestań Lizzy. To była po prostu twoja... zazdrość... - mówił udawanym troskliwym głosem, po czym wziął mi z ręki drinka i upił łyka. O fuj... 
- Ja zazdrosna? Może kiedyś, ale teraz to mnie już nie obchodzi. Mam Harrego, więc możesz wypierdalać już w tej chwili. - krzyknęłam i wskazałam mu wyjście z kuchni. - A tak w ogóle masz tu zaproszenie?!
- Tak. Mam. - powaga wypełniła jego głos, a ja parsknęłam. - Masz Harrego? O kurwa, to szczęścia! - klasnął w dłonie i przełożył rękę na moje ramię. Zepchnęłam ją.
- Jeśli ty nie masz zamiary stąd wyjść, to ja wychodzę. - ruszyłam, ale uniemożliwił mi to uścisk Zacka na nadgarstku. Przypomniała mi się ta chwila kiedy mnie uderzył. To było takie upokarzające...
- Czekaj, czekaj... - odwrócił mnie gwałtownie. - Jeden taniec. - wysunął swojego wskazującego palca, ukazując tym samym ilość przetańczonych tańców.
- I co?
- I odwalę się od ciebie. - wycedził. Nie pasowało mi tu coś. Zach tak szybko nie odpuszcza, więc nie wiedziałam czy mam mu wierzyć, szczególnie po tym, jak przez ostatni czas mnie traktował.
- No serio mówię. Lizzy, chodź. - pociągnął mnie lekko, a ja ruszyłam za nim. Kurwa, co ja wyprawiam?!

____________________________________________________________________________
Wreszcie, nareszcie! :***
Witajcie witajcie, kochani! :D
Wreszcie mogłam dodać rozdział i przepraszam za te kilka dni nieobecności, ale korzystam z wakacji xD
Pozdro dla tych, którzy tak samo z nich korzystają! ;P Kocham Was i comment, please :**