- Nie wiem co mam o tym myśleć. - powiedziałam do przyjaciółki, gdy siedziałyśmy u mnie na łóżku. Opowiedziałam jej o wszystkim, czego dowiedziałam się wczoraj i poszukiwałam rady.
- Nie spodziewałam się tego po Harrym. - westchnęła, rozczesując palcami włosy.
- Ja tym bardziej. - odpowiedziałam ciszej. - Obiecywał mi, że nigdy nikogo nie zmuszał... Oszukał mnie... - byłam coraz bliżej płaczu. Ashley szybko wyczuwając mój stan, przysunęła się do mnie, zamykając mnie w przyjemnym uścisku.
- Rozmawiałaś z nim? Chciał ci to wytłumaczyć? - zapytała po chwili, gdy tylko odsunęłyśmy się od siebie trochę.
- Taa... Ale nie mogłam tego słuchać. Miałam ogromny chaos w mózgu, że moim jedynym marzeniem był powrót do domu. - wzruszyłam ramionami, pokazując tym samym jak bardzo zmęczona i niedospała jestem. Nie patrzyłam od rana w lustro, ale mogłam założyć się, że wyglądałam strasznie. Włosy pewnie sterczały mi na każdą stronę, oczy napuchnięte, twarz blada. Podsumowując wszystko - nie spałam wcale.
- Powinnaś dać mu dojść do słowa, co nie znaczy, że stoję po jego stronie. - szybko dodała, bojąc się jakby mojego oburzenia. Nie odpowiadając jej, zastanawiałam się nad tym, czy oby na pewno dobrze postąpiłam, nie dając dojść mu do słowa?
- Teraz opowiedz co u Kathleen. Wiesz coś? - położyła swoją dłoń na moim ramieniu, lekko ściskając, jakby chciała sprawić żebym trochę się obudziła.
- Taa... Rozmawiałam nie całą minutę z Lesie. Gdy zapytałam gdzie są, na poczekaniu wymyśliła wymówkę, że Jacob ją woła. Później... już nie zadzwoniła. - wzruszyłam ramionami, rzucając się z wyczerpania na łóżko, a przyjaciółka tuż za mną.
- Coraz więcej masz kłopotów. Wszystko się sypie... Zwróciłaś na to uwagę? - zapytała cicho, jakby nie chciała mnie urazić. Szczera rozmowa, nawet najcięższa, gdy musiałam powtarzać wszystkie zaległe zdarzenia, była mi potrzebna. Poczułam dopiero wtedy ulgę, gdy wszystko wyleciało z moich ust do przyjaciółki.
- Oczywiście, że tak. Tego nie dało się nie zauważyć, bo wszystko dookoła stawia się przeciwko mnie i...
- Nie możesz tak mówić. - przerwała mi, szybko siadając na łóżku. Głowę miała przekręconą w moją stronę i urażonym wzrokiem patrzyła na mnie. Jej oczy wyrażały pełno współczucia, czułam, jakbym zaraz miała stąd odlecieć daleko, daleko... Do moich kochanych rodziców.
- Bo co? Nic się nie cofnie. Sytuacja z Kathleen... Kto wiedział, że wyniknie z tego taki ogromny problem? Że złożą wszystko na mnie. Przepraszam bardzo, ale to nie ja zakochałam się w czyimś chłopaku! - niehamowane łzy zaczęły lecieć z moich oczu, bardziej przyprawiając mnie o rozpacz. Czułam się strasznie; złość, smutek, rozpacz, ból serca, ból fizyczny i psychiczny.
- Proszę... Ciii... - uspokajała mnie Ashley, ponownie przytulając. Szepcząc mi bez przerwy do ucha uspokajające słowa, moje ciało zaczęło się odprężać i myśleć racjonalnie, chociaż wiedziałam, że za pół godziny już nie będę taka 'rześka'.
- Możemy porozmawiać o czymś przyjemniejszym? - cichy szept wyleciał z moich ust, gdy opierałam się o ramię przyjaciółki, co chwila ściskając w dłoni jej sweterek.
- Oczywiście. - oderwała się ode mnie i posłała lekki uśmiech. - Twoja osiemnastka. - pisnęła cicho i pomachała przed twarzą rękoma na znak szczęścia. Lekki uśmiech wkradł się na moje usta, totalnie rozbijając Lizzy sprzed 5 minut.
- Jest jeszcze czas... - zamarudziłam, łapiąc się za czoło. Nie miałam w zamiarze narzekać, bo po części wiem, że Ash już od dawna mniej więcej rozplanowała jak to będzie.
- Właśnie o to chodzi, że nie ma. - klasnęła w dłonie, po czym wstała z łóżka sięgając torbę, którą poprzednio cisnęła na ziemię, gdy po przybyciu do mnie, rzuciła się na mnie z uściskiem. Jej dłonie szybko wygrzebały jakieś kartki, a na jej twarzy gościł bez przerwy cwaniacki uśmiech.
- Nie obędzie się bez sprośnych zabaw w roli głównej ty i Harry. - zachichotała, usadawiając się na łóżku tuż obok mnie.
- Ashley... - zganiłam ją. - Nie w tej chwili... - pochyliłam głowę na bok.
- Okej, przepraszam. - pochyliła się nade mną i cmoknęła w policzek, ja natomiast żartobliwie otarłam go rękawem sweterka.
- Foch. - zachichotała i podała mi jakąś kartkę, która była cała popisana.
- Co to? - zapytałam patrząc na dziewczynę, gdy ta z ciągłym uśmiechem wpatrywała się we mnie.
- No przeczytaj. - wskazała głową na kartkę. Postanowiłam ją rozłożyć, po czym przyjaciółka dalej szukała czegoś w torbie.
Moim oczom ukazały się przeróżne zabawne rysunki, które kolorowym tuszem narysowane raziły lekko moje oczy. Po środku było ogromne serce, a w nim czworo zabawnych człowieczków-patyczków.
- Kto to? - pokazałam Ash kartkę, nie mogąc ukryć uśmiechu, który towarzyszył mi w tym czasie.
- No tu jesteś ty z Harrym... - wskazała na dwoje człowieczków przytulających się 'patyczkowymi' rękoma. - a tu ja, Justin i Scott. - zachichotała cicho. - To było rysowane przed wczoraj i pomiędzy tobą a Harrym było wszystko okej, więc...
- W porządku. - przerwałam jej, posyłając lekki uśmiech i wracając do oglądania karteczki.
Po bokach widniały przeróżne napisy tak jak: 'najwspanialsi' 'najcudowniejsi' 'najsilniejsza czwórka przyjaciół' itp. Nie mogłam przestać uśmiechać się, gdy oglądałam to małe cudeńko. Niby mała rzecz, a tak potrafi zadowolić podczas nawet najgorszych chwil. Dobrze wiedzieć, że zawsze można liczyć na kogoś, kto nigdy cię nie zawiedzie
***
Wychodząc z domu do pracy, myślałam o naszym dzisiejszym spotkaniu z Ashley. Wczoraj, chciałam być sama i najlepiej żeby nikt mi nie przeszkadzał, jednak dzisiaj przekonałam się, że najlepiej w takich chwilach mieć kogoś, komu wyrzucisz wszytko co cię trapi.
Idąc na przystanek, poprawiłam szal, żeby bardziej otulić szyję. Mimo wczesnego listopada, mróz dawał się we znaki. Jęknęłam, gdy schowałam ręce do kieszeni płaszcza, a telefon zaczął wibrować w mojej torbie. Wyjmując go, nie spodziewałam się kto dzwonił.
Harry.
Odebrać vs nie odebrać.
Zdecydowałam się na to drugie.
Chowając telefon do kieszeni, zaczął po raz drugi wibrować. Dłonie zatrzęsły mi się. Nie mogłam rozszyfrować czy z zimna, czy z nerwów przed odebraniem.
- Halo! - prawie krzyknęłam.
- Um... Cześć. - wydukał. - Będziesz mnie teraz unikać? - rzucił jakby z pretensjami. Zastanawiałam się nad sensowną odpowiedzią. Nie mogłam mu odpuścić od tak sobie, bo pokazałabym jak bardzo słaba jestem.
- Nie. - prychnęłam cicho.
- Wszystko dobrze? - zapytał jakby z troską, a może tylko tak po prostu, żeby zapełnić dziurę w naszej rozmowie.
- Okej. - odpowiedziałam krótko, ale moim zdaniem treściwie.
- Uhm. - westchnął z frustracją. - Teraz zaczynasz z pół-słówkami? - jego głos zdradzał wiele; zaczynałam go denerwować.
- Nie, po prostu ci odpowiadam. - wzruszyłam ramionami, wiedząc, że mimo to mnie nie zobaczy. Po drugiej stronie słyszałam przyspieszony oddech i co chwila westchnięcia przepełnione drżącym oddechem. Aż tak bardzo go zdenerwowałam?
- Lizzy... Możemy się spotkać? - zapytał po chwili ciszy.
- Przepraszam, ale nie... - odpowiedziałam cicho i rozłączyłam się szybko nie czekając na jego odpowiedź. Może nie to mówiło mi serce, ale umysłem nie byłam gotowa go widzieć.
***
- Czyli się rozumiemy? Kończysz teraz, a jutro nie przychodzisz? - mój szef Nick posłał mi uśmiech, przewracając klucze w dłoniach.
- Tak i dzięki wielkie. - odpowiedziałam mu tym samym, po czym pożegnał się i wyszedł z baru. Była godzina 21.35, a Nick pozwolił mi już zamknąć bar, bo i tak zbyt wielu klientów nie było, a jutro zaś dostałam wolne.
Nie widziałam się z Sarah, czego bardzo żałuję, bo chciałabym dowiedzieć się paru rzeczy co do wczorajszej koszmarnej rozmowy. Nie byłam przekonana co do tego, że Sarah chciałaby rozmawiać na ten temat, ale zawsze warto byłoby spróbować.
Przez ostatnie pięć minut zastanawiałam się, jak mogłabym spędzić jutrzejszy dzień, aż wpadłam na pomysł, żeby odwiedzić babcię. Na pewno chciałaby dowiedzieć się co z Kathleen i wysłuchać mojego zdania na ten temat.
Nie chcąc ryzykować spotkaniem Harrego przed moim domem, od razu po pracy ruszyłam na przystanek, czekając na autobus, żeby ruszyć w kierunku 'odpoczynku'.
***Oczami Harrego***
Coraz bardziej zacząłem odczuwać brak ciepłego ciała Lizzy obok mnie. Rozmowa, ktrórą rozłączyła, nie należała do ulubionych, wręcz do najgorszych. Nigdy nienawidziłem, gdy ktoś ot tak się rozłączał i wyłączał telefon, żeby nie być 'dręczonym'.
Pierwszą moją myślą po wsiadaniu do samochodu, było pojechanie do Lizzy. Musiałem koniecznie z nią porozmawiać, bo wewnętrznie wszystko zaczynało się we mnie negatywnie buzować, powodując coraz częstsze zmiany humoru. Tęskniłem za jej jakąkolwiek bliskością, za jej uśmiechem, który towarzyszył jej przy każdym naszym spotkaniu, za jej miękkimi ustami, których dotykałem wczoraj rano!
- Nie odpuszczę, dopóki z nią nie pogadam i się z nią nie zobaczę. - mruknąłem do siebie, po czym odpaliłem silnik, ruszając z piskiem opon w stronę domu Lizzy.
Jadąc, toczyłem ze sobą wewnętrzną walkę na słowa, które mogłyby dolecieć do jej ucha.
Parkując pod jej domem, nie czułem się niekomfortowo, lecz przybyło mi odwagi, nie to co przez rozmowę przez telefon.
Wychodząc z samochodu, nie zamykałem drzwi, tylko truchtem ruszyłem do drzwi Lizzy. Światła były wszędzie pozagaszane, dziś powinna mieć wolne. Lekko zacząłem pukać, a po chwili dzwonić.
Gdy nie słyszałem żadnych odgłosów wydobywających się z drugiej strony, zacząłem panikować i pukać coraz mocniej na zmianę z dzwonkiem.
- Cholera jasna! - krzyknąłem. - Lizzy otwórz, no! Musimy pogadać. - jedną rękę opierałem o drzwi, drugą zaś nawalałem ile się dało. Coraz bardziej zacząłem się zastanawiać nad tym, czy rzeczywiście nie mówię do samego siebie. Szybko wyjmując telefon z kieszeni wykręciłem jej numer, lecz od razu odezwała się poczta, informując mnie, że Lizzy jest niedostępna. Ostatni raz uderzyłem z całej siły jaką teraz posiadałem w drzwi i podbiegłem do samochodu, szybko do niego wsiadając i kierując się do jej przyjaciółki bodajże Ashley.
__________________________________________________________________________
Część Miśki!
Tak się cieszę, że Was "widzę" xD :*
Rozdział taki trochę byle jaki, ale w kolejnym będzie... OSTRO xD już nie mogę się doczekać, więc piszę już do następnego iii....
PROSZĘ O DUUUUŻĄ ILOŚĆ KOMENTARZY ;D <3
- Nie spodziewałam się tego po Harrym. - westchnęła, rozczesując palcami włosy.
- Ja tym bardziej. - odpowiedziałam ciszej. - Obiecywał mi, że nigdy nikogo nie zmuszał... Oszukał mnie... - byłam coraz bliżej płaczu. Ashley szybko wyczuwając mój stan, przysunęła się do mnie, zamykając mnie w przyjemnym uścisku.
- Rozmawiałaś z nim? Chciał ci to wytłumaczyć? - zapytała po chwili, gdy tylko odsunęłyśmy się od siebie trochę.
- Taa... Ale nie mogłam tego słuchać. Miałam ogromny chaos w mózgu, że moim jedynym marzeniem był powrót do domu. - wzruszyłam ramionami, pokazując tym samym jak bardzo zmęczona i niedospała jestem. Nie patrzyłam od rana w lustro, ale mogłam założyć się, że wyglądałam strasznie. Włosy pewnie sterczały mi na każdą stronę, oczy napuchnięte, twarz blada. Podsumowując wszystko - nie spałam wcale.
- Powinnaś dać mu dojść do słowa, co nie znaczy, że stoję po jego stronie. - szybko dodała, bojąc się jakby mojego oburzenia. Nie odpowiadając jej, zastanawiałam się nad tym, czy oby na pewno dobrze postąpiłam, nie dając dojść mu do słowa?
- Teraz opowiedz co u Kathleen. Wiesz coś? - położyła swoją dłoń na moim ramieniu, lekko ściskając, jakby chciała sprawić żebym trochę się obudziła.
- Taa... Rozmawiałam nie całą minutę z Lesie. Gdy zapytałam gdzie są, na poczekaniu wymyśliła wymówkę, że Jacob ją woła. Później... już nie zadzwoniła. - wzruszyłam ramionami, rzucając się z wyczerpania na łóżko, a przyjaciółka tuż za mną.
- Coraz więcej masz kłopotów. Wszystko się sypie... Zwróciłaś na to uwagę? - zapytała cicho, jakby nie chciała mnie urazić. Szczera rozmowa, nawet najcięższa, gdy musiałam powtarzać wszystkie zaległe zdarzenia, była mi potrzebna. Poczułam dopiero wtedy ulgę, gdy wszystko wyleciało z moich ust do przyjaciółki.
- Oczywiście, że tak. Tego nie dało się nie zauważyć, bo wszystko dookoła stawia się przeciwko mnie i...
- Nie możesz tak mówić. - przerwała mi, szybko siadając na łóżku. Głowę miała przekręconą w moją stronę i urażonym wzrokiem patrzyła na mnie. Jej oczy wyrażały pełno współczucia, czułam, jakbym zaraz miała stąd odlecieć daleko, daleko... Do moich kochanych rodziców.
- Bo co? Nic się nie cofnie. Sytuacja z Kathleen... Kto wiedział, że wyniknie z tego taki ogromny problem? Że złożą wszystko na mnie. Przepraszam bardzo, ale to nie ja zakochałam się w czyimś chłopaku! - niehamowane łzy zaczęły lecieć z moich oczu, bardziej przyprawiając mnie o rozpacz. Czułam się strasznie; złość, smutek, rozpacz, ból serca, ból fizyczny i psychiczny.
- Proszę... Ciii... - uspokajała mnie Ashley, ponownie przytulając. Szepcząc mi bez przerwy do ucha uspokajające słowa, moje ciało zaczęło się odprężać i myśleć racjonalnie, chociaż wiedziałam, że za pół godziny już nie będę taka 'rześka'.
- Możemy porozmawiać o czymś przyjemniejszym? - cichy szept wyleciał z moich ust, gdy opierałam się o ramię przyjaciółki, co chwila ściskając w dłoni jej sweterek.
- Oczywiście. - oderwała się ode mnie i posłała lekki uśmiech. - Twoja osiemnastka. - pisnęła cicho i pomachała przed twarzą rękoma na znak szczęścia. Lekki uśmiech wkradł się na moje usta, totalnie rozbijając Lizzy sprzed 5 minut.
- Jest jeszcze czas... - zamarudziłam, łapiąc się za czoło. Nie miałam w zamiarze narzekać, bo po części wiem, że Ash już od dawna mniej więcej rozplanowała jak to będzie.
- Właśnie o to chodzi, że nie ma. - klasnęła w dłonie, po czym wstała z łóżka sięgając torbę, którą poprzednio cisnęła na ziemię, gdy po przybyciu do mnie, rzuciła się na mnie z uściskiem. Jej dłonie szybko wygrzebały jakieś kartki, a na jej twarzy gościł bez przerwy cwaniacki uśmiech.
- Nie obędzie się bez sprośnych zabaw w roli głównej ty i Harry. - zachichotała, usadawiając się na łóżku tuż obok mnie.
- Ashley... - zganiłam ją. - Nie w tej chwili... - pochyliłam głowę na bok.
- Okej, przepraszam. - pochyliła się nade mną i cmoknęła w policzek, ja natomiast żartobliwie otarłam go rękawem sweterka.
- Foch. - zachichotała i podała mi jakąś kartkę, która była cała popisana.
- Co to? - zapytałam patrząc na dziewczynę, gdy ta z ciągłym uśmiechem wpatrywała się we mnie.
- No przeczytaj. - wskazała głową na kartkę. Postanowiłam ją rozłożyć, po czym przyjaciółka dalej szukała czegoś w torbie.
Moim oczom ukazały się przeróżne zabawne rysunki, które kolorowym tuszem narysowane raziły lekko moje oczy. Po środku było ogromne serce, a w nim czworo zabawnych człowieczków-patyczków.
- Kto to? - pokazałam Ash kartkę, nie mogąc ukryć uśmiechu, który towarzyszył mi w tym czasie.
- No tu jesteś ty z Harrym... - wskazała na dwoje człowieczków przytulających się 'patyczkowymi' rękoma. - a tu ja, Justin i Scott. - zachichotała cicho. - To było rysowane przed wczoraj i pomiędzy tobą a Harrym było wszystko okej, więc...
- W porządku. - przerwałam jej, posyłając lekki uśmiech i wracając do oglądania karteczki.
Po bokach widniały przeróżne napisy tak jak: 'najwspanialsi' 'najcudowniejsi' 'najsilniejsza czwórka przyjaciół' itp. Nie mogłam przestać uśmiechać się, gdy oglądałam to małe cudeńko. Niby mała rzecz, a tak potrafi zadowolić podczas nawet najgorszych chwil. Dobrze wiedzieć, że zawsze można liczyć na kogoś, kto nigdy cię nie zawiedzie
***
Wychodząc z domu do pracy, myślałam o naszym dzisiejszym spotkaniu z Ashley. Wczoraj, chciałam być sama i najlepiej żeby nikt mi nie przeszkadzał, jednak dzisiaj przekonałam się, że najlepiej w takich chwilach mieć kogoś, komu wyrzucisz wszytko co cię trapi.
Idąc na przystanek, poprawiłam szal, żeby bardziej otulić szyję. Mimo wczesnego listopada, mróz dawał się we znaki. Jęknęłam, gdy schowałam ręce do kieszeni płaszcza, a telefon zaczął wibrować w mojej torbie. Wyjmując go, nie spodziewałam się kto dzwonił.
Harry.
Odebrać vs nie odebrać.
Zdecydowałam się na to drugie.
Chowając telefon do kieszeni, zaczął po raz drugi wibrować. Dłonie zatrzęsły mi się. Nie mogłam rozszyfrować czy z zimna, czy z nerwów przed odebraniem.
- Halo! - prawie krzyknęłam.
- Um... Cześć. - wydukał. - Będziesz mnie teraz unikać? - rzucił jakby z pretensjami. Zastanawiałam się nad sensowną odpowiedzią. Nie mogłam mu odpuścić od tak sobie, bo pokazałabym jak bardzo słaba jestem.
- Nie. - prychnęłam cicho.
- Wszystko dobrze? - zapytał jakby z troską, a może tylko tak po prostu, żeby zapełnić dziurę w naszej rozmowie.
- Okej. - odpowiedziałam krótko, ale moim zdaniem treściwie.
- Uhm. - westchnął z frustracją. - Teraz zaczynasz z pół-słówkami? - jego głos zdradzał wiele; zaczynałam go denerwować.
- Nie, po prostu ci odpowiadam. - wzruszyłam ramionami, wiedząc, że mimo to mnie nie zobaczy. Po drugiej stronie słyszałam przyspieszony oddech i co chwila westchnięcia przepełnione drżącym oddechem. Aż tak bardzo go zdenerwowałam?
- Lizzy... Możemy się spotkać? - zapytał po chwili ciszy.
- Przepraszam, ale nie... - odpowiedziałam cicho i rozłączyłam się szybko nie czekając na jego odpowiedź. Może nie to mówiło mi serce, ale umysłem nie byłam gotowa go widzieć.
***
- Czyli się rozumiemy? Kończysz teraz, a jutro nie przychodzisz? - mój szef Nick posłał mi uśmiech, przewracając klucze w dłoniach.
- Tak i dzięki wielkie. - odpowiedziałam mu tym samym, po czym pożegnał się i wyszedł z baru. Była godzina 21.35, a Nick pozwolił mi już zamknąć bar, bo i tak zbyt wielu klientów nie było, a jutro zaś dostałam wolne.
Nie widziałam się z Sarah, czego bardzo żałuję, bo chciałabym dowiedzieć się paru rzeczy co do wczorajszej koszmarnej rozmowy. Nie byłam przekonana co do tego, że Sarah chciałaby rozmawiać na ten temat, ale zawsze warto byłoby spróbować.
Przez ostatnie pięć minut zastanawiałam się, jak mogłabym spędzić jutrzejszy dzień, aż wpadłam na pomysł, żeby odwiedzić babcię. Na pewno chciałaby dowiedzieć się co z Kathleen i wysłuchać mojego zdania na ten temat.
Nie chcąc ryzykować spotkaniem Harrego przed moim domem, od razu po pracy ruszyłam na przystanek, czekając na autobus, żeby ruszyć w kierunku 'odpoczynku'.
***Oczami Harrego***
Coraz bardziej zacząłem odczuwać brak ciepłego ciała Lizzy obok mnie. Rozmowa, ktrórą rozłączyła, nie należała do ulubionych, wręcz do najgorszych. Nigdy nienawidziłem, gdy ktoś ot tak się rozłączał i wyłączał telefon, żeby nie być 'dręczonym'.
Pierwszą moją myślą po wsiadaniu do samochodu, było pojechanie do Lizzy. Musiałem koniecznie z nią porozmawiać, bo wewnętrznie wszystko zaczynało się we mnie negatywnie buzować, powodując coraz częstsze zmiany humoru. Tęskniłem za jej jakąkolwiek bliskością, za jej uśmiechem, który towarzyszył jej przy każdym naszym spotkaniu, za jej miękkimi ustami, których dotykałem wczoraj rano!
- Nie odpuszczę, dopóki z nią nie pogadam i się z nią nie zobaczę. - mruknąłem do siebie, po czym odpaliłem silnik, ruszając z piskiem opon w stronę domu Lizzy.
Jadąc, toczyłem ze sobą wewnętrzną walkę na słowa, które mogłyby dolecieć do jej ucha.
Parkując pod jej domem, nie czułem się niekomfortowo, lecz przybyło mi odwagi, nie to co przez rozmowę przez telefon.
Wychodząc z samochodu, nie zamykałem drzwi, tylko truchtem ruszyłem do drzwi Lizzy. Światła były wszędzie pozagaszane, dziś powinna mieć wolne. Lekko zacząłem pukać, a po chwili dzwonić.
Gdy nie słyszałem żadnych odgłosów wydobywających się z drugiej strony, zacząłem panikować i pukać coraz mocniej na zmianę z dzwonkiem.
- Cholera jasna! - krzyknąłem. - Lizzy otwórz, no! Musimy pogadać. - jedną rękę opierałem o drzwi, drugą zaś nawalałem ile się dało. Coraz bardziej zacząłem się zastanawiać nad tym, czy rzeczywiście nie mówię do samego siebie. Szybko wyjmując telefon z kieszeni wykręciłem jej numer, lecz od razu odezwała się poczta, informując mnie, że Lizzy jest niedostępna. Ostatni raz uderzyłem z całej siły jaką teraz posiadałem w drzwi i podbiegłem do samochodu, szybko do niego wsiadając i kierując się do jej przyjaciółki bodajże Ashley.
__________________________________________________________________________
Część Miśki!
Tak się cieszę, że Was "widzę" xD :*
Rozdział taki trochę byle jaki, ale w kolejnym będzie... OSTRO xD już nie mogę się doczekać, więc piszę już do następnego iii....
PROSZĘ O DUUUUŻĄ ILOŚĆ KOMENTARZY ;D <3
Lizzy , Lizzy .... Idk co mogę napisać więc powiem po prostu Świetny xx
OdpowiedzUsuńBoski :) Harry śpiesz się xD
OdpowiedzUsuńZAjebisty !!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKiedy NEXT????
a tak poza tym to kiedy next na secrecy?
-pozdrowionko !!!
Postaram się jutro dodać na Secrecy, a jak wystarczy to jeszcze tu :)
UsuńAleż ja się jaram z tego ff !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo normalnie więcej niż boski po prostu : Tiny Droplets ~!!!
Hej ale ja się jaram normalnie nie wytrzymam !!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę - wierna czytelniczka ;)
OMG tego się kompletnie nie spodziewałam !
OdpowiedzUsuńAle kurwa świetne !!!
Czekamy czekamy czekamy na nexty !!!!
KOCHAM CIEE I TWÓJ TALENT I TE 2 FF
OdpowiedzUsuńProszę o next !!!
Dziś niczego nie obiecuję ale postaram się jutro
OdpowiedzUsuńDzisiaj ? Nie mogę się doczekać kochana .
OdpowiedzUsuńWesołych świąt !!