sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 87 - cz.1

Zawzięcie przecierałam wysokie szklanki już któryś raz z kolei w dzisiejszym dniu, chcąc za wszelką cenę zabić dłużący mi się czas. Było mało klientów, co nie przeszkadzałoby raczej innym, gdybym zechciała zamknąć bar, ale wiedziałam, że nie mogłam.
Przypominając sobie wtorek kiedy to pojechałam z Kathleen na terapię, na moją twarz mimowolnie wkradał się uśmiech. Miałam nadzieję na tylko polepszone kontakty oraz odbudowanie tego, co zostało "zburzone" poprzez ich brak w domu.
Poczułam czyjąś obecność przede mną, jakby ktoś usiadł na wysokim krześle i czekał aż zwrócę na niego uwagę. Niechętnie podniosłam wzrok i moim oczom ukazał się nie kto inny jak Zack. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się już go nigdy więcej widzieć, jednak ciężko było mi uwierzyć w moje przypuszczenia, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że doskonale znał adres mojego zamieszkania, numer telefonu oraz miejsce pracy.
- Cześć. - słaby uśmiech utworzył się na jego ogółem ponurej twarzy. Mogłam szczerze przyznać, że nie widziałam go nigdy wcześniej w tak nienaturalnym stanie. Wyglądał na bardzo niedospanego, przemęczonego i... zranionego.
- Hej. - odpowiedziałam krótko, nadal dokładnie się mu przypatrując. - Co cię tu sprowadza? - zapytałam jak gdyby nigdy nic. Nie chciałam zbyt długo spędzać czasu na rozmowie z nim, bo gdyby Harry się tu zjawił... Wolałam odrzucić od siebie te myśli.
- Czemu nie przyszłaś? - zapytał z wyrzutem, jakbym zrobiła mu największą krzywdę w dziejach ludzkości. Zmarszczyłam lekko brwi, domagając się dalszego rozwinięcia jego pytania, lecz takiego nie uzyskałam.
- Pytasz się jeszcze? - cicho prychnęłam, gdy rozejrzałam się dookoła spostrzegając ludzi, którzy dosiedli tuż przy ladzie niedaleko Zacka i mnie. - Mam chłopaka.
- Wiem. - rzucił cicho i szybko, przekręcając głowę w bok, jakby chciał przeskanować każdego człowieka w barze. Był inny. Nie poznawałam go, a przynajmniej starałam się wyszukać w nim cechy, która była najbardziej wykrywalna w "dawnym" Zacku.
- Więc? Czemu oczekiwałeś mojego przybycia? - jeździłam po blacie palcem tak naprawdę bez powodu. Przeszywający mnie wzrok Zacka dawał pełno niekomfortowego poczucia, więc jak najbardziej odpowiadało mi moje zajęcie.
- Myślałem... - uciął na chwilę, opierając się łokciami o blat i spuszczając głowę w dół, by po chwili podnieść ją z powrotem. - myślałem... uh, nieważne. - pokręcił nią lekko, sprawiając tym samym, że grzywka spadła na jego oczy. Dziwnym sposobem chciałam dopytać się czemu tak się zachowywał, lecz tak naprawdę bałam się, że pomyśli sobie, że zaczyna mnie on interesować. Nie chciałam oszukiwać i jego, ale także samej siebie. Niech pozostanie przy wersji, że go nienawidzę - po części tak naprawdę było.
- Lizzy... - wydusił niemalże szeptem, po czym poczułam jego dłoń na swojej. Palące zimno jego dłoni sprawiło, że zadrżałam, a moje całe ciało spięło się. To nie był ten sam dotyk co u Harrego.
- P..przepraszam... nie mogę. - zająkałam się, lecz poczułam, że moja postawa nabiera pewności siebie. Zabierając szybko rękę, westchnęłam cicho czując już w pełni komfort.
 - Co ja sobie myślałem. - westchnął wstając. - W takim razie już sobie pójdę. - odszedł szybkim krokiem, zderzając się przy wejściu z Sarah. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby biec za nim czy w jakikolwiek sposób chcieć go zatrzymać.
- Hej, co jemu jest? - w wejściu zapytała Sarah, patrząc czy już wyszedł. - Z tego co wiem to twój były. Znów cię nachodzi? - spytała, lekko pochylając głowę w bok.
- Nie, nie. - pokiwałam szybko głową. - Nie nachodzi lecz... jakiś dziwny był dzisiaj i w sumie dobrze, że już wyszedł. Jakoś za specjalnie nie chciało mi się z nim gadać. - posłałam jej lekki uśmiech, przypominając w jakiej sytuacji kilkakrotnie stawiał ją mój chłopak. Czułam się dziwnie wiedząc, że teraz jest dla mnie taki czuły, taki kochany, a kiedyś potrafił tak na szpecić.
- Sarah... - zaczęłam łagodnie, przerywając walkę z moimi myślami.
- Wiem co chcesz powiedzieć i jest już okej. Naprawdę nie ma do czego wracać. - położyła dłoń na moim ramieniu, a usta delikatnie poszły w górę. Lecz ja nadal wyczuwałam chwiejne emocje, coś, co przypominało jej o tym co wyrabiał kiedyś Harry.
- On cię krzywdził! Nie wiem w jaki sposób i chyba nie chcę wiedzieć, ale...
- Lizzy, uspokój się. Większą presję wywierała na mnie Margaret, ale jeśli chcesz mi pomóc to nie wracajmy do tego, okej? - skinęła głową, po czym uśmiechnęła się. Nie rozumiałam jak mogła być taka spokojna w takiej sytuacji.

***

Po zakończeniu mojej zmiany chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Wiedząc, że  nie będę tam sama, jak najbardziej chciałam tam wrócić i pogadać z kimś by zapełnić czas.
Idąc na przystanek rozważałam fakt, czemu Zack pojawił się dziś w barze. Czy miał jakiś konkretny powód, lecz nie podał go?
Podchodząc coraz bliżej do mojego celu jakim był przystanek, widziałam zakapturzoną postać, która opierając się o budynek paliła papierosa. Od razu nabrałam chęci na papierosa w mojej buzi. Podchodząc bliżej poznałam, że tą postacią była Margaret. Tylko jeszcze jej mi zabrało do tego, żeby podburzyła moje emocje.
- Wiedziałam, że cię tu spotkam. - odepchnęła się od budynku i powolnym krokiem ruszyła w moją stronę. Zatrzymując się przede mną, przejechała po mnie wzrokiem od góry do dołu, mając na twarzy cwaniacki, irytujący uśmiech.
- Czego chcesz? - wycedziłam przez zęby, nogi mając jakby przymurowane do ziemi. Pamiętam gdy to w Liverpoolu poznałam ją jako miła, przyjazna dziewczyna, która była szczęśliwa ze swoim chłopakiem. Teraz dowiedziałam się, że nie wierzyła w miłość. Więc czym były te czułości, gdy całowali się tak namiętnie i wyglądali na naprawdę szczęśliwych?
- Poznałam cię jako spokojna dziewczyna... zdradziłam ci wszystko to, co mnie dręczyło. - zagłębiała się w wyobrażeniach z przed zaledwie dwóch miesięcy.
- Więc po co to zrobiłaś? - obserwowałam jej wszystkie ruchy, gdy to chodziła przede mną kopiąc maleńki kamyczek. Wyglądała dziwnie. Poszarpane czarne pończochy jeszcze bardziej sprawiały, że jej nogi wyglądały na chudsze. Krótkie szorty, do tego czarna bluza z kapturem, którego nie zdjęła, a na nogach białe, wychodzone conversy.
- Myślałam, że nie zadajesz się z tym... nudnym człowiekiem. - prychnęła, dodając nacisk na słowo 'nudnym'.
- On nie jest nudny. - doskonale wiedziałam o kogo chodzi.

___________________________________________________________________
Przepraszam bardzo, ale musiałam podzielić ten rozdział na dwie części, bo przyznam szczerze straciłam po części ochotę na pisanie, a zważając na fakt, że mam coraz mniej czasu na to, odechciewa mi się jeszcze bardziej.
Przepraszam, że taki krótki, ale no jak już mówiłam...
Nie wiem czy pojawi się rozdział w tym tygodniu, bo mam zawaloną każdą sekundę.
Przepraszam jeszcze raz jeśli Was zawiodłam.

7 komentarzy:

  1. Jest ok ja cie rozumiem :) a rozdział świetny x

    OdpowiedzUsuń
  2. Weź przestań !!! W ogóle nas nie zawiodłaś rozdział jak każdy inny świetny !!!
    A jeśli masz dużo pracy to na twój ff warto poczekać!!!!
    -ju

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest naprawdę świetny! Ty zawsze przerywasz w takim momencie <3 Czekam z niecierpliwością na nn! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no cudny że ja nie mogę!!!!
    Nie mogę się doczekać 2 części !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasna cholera weny życzę !!!!!
    Normalnie umieram z ciekawości CO DALEJ : ????????????

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM !!!! Weny życzę~~~!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja pierdole !!!!!!!!!!!!!!!!!! Umre jak nie napiszesz nastepnego~~~~~~!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń