sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 88

Coraz większymi krokami zbliżał się 4 grudnia, a ja leżałam w łóżku z okropnym bólem głowy jak i gardła. Nie chciałam nawet wiedzieć skąd zaczerpnęłam tej choroby. Czułam się masakrycznie. Zaraz za bólem głowy, poszedł masakryczny ból mięśni i kości.
- Może potrzebujesz czegoś?
W tej chwili byłam bardzo wdzięczna Lesie. Kochana odmówiła spotkanie z Mattem tylko po to, żeby móc ze mną posiedzieć. Kathleen wraz z Marcusem i Jacobem pojechali gdzieś za Londyn, lecz nie chcieli powiedzieć w jakiej sprawie.
- Nie, dzięki. - posłałam jej lekki uśmiech.
Od kiedy moja "rodzina" wróciła z Liverpoolu, nie rozmawiałam z Lesie na temat naszej przyjaźni, która tak jakby straciła sens. Myślałam, że może nasze kontakty już nie zostaną odnowione, że będziemy musiały zostać tylko siostrami. Nasze niegdyś szczere relacje, zostały zastąpione kłótnią o przyznanie racji.
- Lizzy, telefon ci dzwoni. - z zamyśleń wyrwał mnie rozbawiony głos Lesie. Dziewczyna widząc kto dzwoni, pełna uśmiechu wyszła z pokoju zostawiając mnie samą z dzwoniącym Harrym.
- Cześć kochanie. - już na samym początku przywitał mnie jego zachrypły głos.
- Cześć. - odchrząknęłam, nie chcąc dać po sobie znać, że mój stan nie jest najlepszy.
- Wszystko w porządku? - padło pytanie, którego jak najbardziej się spodziewałam. Chcąc "zataić" moją chorobę przed nim, czułam się jakbym igrała z ogniem. Prędzej czy później wszystko wyszłoby na jaw, a ja miałabym nieźle przechlapane.
- Po części tak.
- Czemu po części? Mówże do cholery.
- No... przeziębiłam się. - odpowiedziałam ciszej. Spodziewałam się nagłego przerwania obowiązków i znalezienia się tuż obok mnie. Harry naprawdę był człowiekiem, który o swoje bezpieczeństwo dbał najmniej, a kogoś stawiał ponad siebie. To było irytujące.
- Zaraz u ciebie będę. - jego twardy głos przyprawiał mnie o minimalne dreszcze.
- Harry, jesteś w klubie...
- Nie marudź, już do ciebie jadę. - rozłączyłam się kładąc z impetem telefon koło siebie. Gdybym była bliska śmierci, oczywiście przyciągnęłabym Harrego bez namysłu z końca świata, lecz to tylko ból głowy. Ten człowiek mnie zaskakuje.
Lesie wchodząc do pokoju, pytała czy wszystko okej, chcąc upewnić się przez mój niewyraźny wyraz twarzy. Widziałam po jej oczach, że bardzo chciała gdzieś jechać z Mattem, a informacja o tym, że Harry będzie tu lada chwila dodało jej iskierek. Po części to ja byłam przyczyną jej przymusowego zostania w domu, a teraz mogłam odetchnąć wiedząc, że już nic nie stoi na przeszkodzie. W sumie nie byłam małym dzieckiem i mogłam zostać sama w domu.
- To ja uciekam, Harry już jest. - Lesie pocałowała mnie w policzek, schylając się nade mną podczas gdy ja leżałam. Truchtem zniknęła z mojego pokoju by otworzyć Harremu, a sama wyjść do Matta. Już po chwili słyszałam Harrego wbiegającego po schodach.
- No co ty ze sobą zrobiłaś? - na samym wejściu westchnął zamykając za sobą drzwi. Przeszywającym wzrokiem oglądał moją twarz, podchodząc coraz bliżej. Jedną ręką przysunął krzesło zaraz obok mojego łóżka i nadal przyglądał mi się.
- No nic... Sama nie wiem skąd to przeziębienie. - kaszlnęłam, bo straszliwie ciężko mi się mówiło. Coraz bardziej kuło mnie w gardle, rozdrażniając moje wszystko.
- Oj kochanie... - Harry desperacko pokręcił głową chwytając mnie za zimną dłoń. Składał delikatne pocałunki na mojej dłoni, wywołując cichy chichot z moich warg. - Nie uważasz na siebie wcale. - marudził pomiędzy pocałunkami.
- Uważam. - zaprzeczyłam jak małe dziecko. Harremu naprawdę wydawało się, że tylko on potrafił był odpowiedzialny, nie zwracając uwagi na starania innych. - A ty nigdy nie chorowałeś?
- Chorowałem.
- No więc właśnie.
Chłopak pochylił się nade mną, by połączyć nasze usta w pocałunku, lecz lekko napierałam dłońmi na jego tors, tym samym odpychając go od siebie.
- Co jest? - zapytał pełen niepokoju.
- Nic. - uśmiechnęłam się lekko, łaskocząc jego policzek. - Po prostu możesz się zarazić.
- Ale mnie to nie obchodzi. - wstrząsnął ramionami, sprawiając, że jego grzywka opadła mu na czoło. Podupadłymi dłońmi zaczesałam ją do tyłu, cmokając go lekko w usta. Widziałam po jego grymasie na twarzy, że chciał pogłębić pocałunek, lecz naprawdę martwiłam się o to, żeby moja choroba nie przeszła na niego.
- Okej, wycałuję cię w swoim czasie. - przebiegle mrugnął oczkiem, a jego cwaniacki uśmiech rozbudził moje motylki w brzuchu. Na samą myśl o jego ustach na poszczególnych częściach mojego ciała, robiło mi się niesamowicie gorąco.
- Dziś u nas w klubie był Zack.
Na samą tą wiadomość otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Zachowywał się naprawdę dziwnie. - dodał. Jego spokojny ton głosu był zadziwiający, a na samą myśl o wybuchu Harrego robiło mi się niedobrze. - Był nadzwyczaj spokojny, nikogo się nie czepiał.
- Taa... Wiem coś o tym. - wypaliłam nim zdążyłam pomyśleć co tak naprawdę wyleciało z moich niewyparzonych ust. Uciekałam od Harrego wzrokiem, bo intensywność jego zielonych oczu przyprawiała mnie o brak komfortu.
- Słucham? - pokręcił głową, a jego retoryczne pytanie było pretekstem, żebym powiedziała to po raz drugi. - Rozmawiałaś z nim w ostatnim czasie?
Nie mogłam już uciec od odpowiedzi.
- Rozmawiałam.
- Po co, kurwa? - jego złość była dla mnie jak najbardziej niezrozumiała.
- Bo mogę rozmawiać z kim chce.
- Chyba nie do końca. - prychnął.
- Nie zabronisz mi, Harry! - podpierając się na łokciach podniosłam się minimalnie. Patrzyłam na jego drżące ręce, które pod wpływem pocierania je o siebie stawały się jakby bardziej interesujące.
- Lizzy, zrozum...
- Może najlepiej, żebym odizolowała się od świata, co?! - przerwałam mu natarczywie się mu przyglądając. Widziałam jak powoli uspokajał się, a jego głowa bezwładnie wisiała spuszczona w dół.
- Po prostu wiem co on ci zrobił i cholernie się boję.

***

- Nie zapomnij wziąć lekarstw, Lizzy! - krzyczała z dołu Kathleen, która już od pół godziny biegała po całym domu, by perfekcyjnie wyglądać na kolacji, na którą szła z Marcusem.
- Nie zapomnę! - odkrzyknęłam, odpisując Ashley na SMSa. Kochana odwiedziłaby mnie, lecz jest poza Londynem z Justinem. Czułam, że relacja pomiędzy nimi zmieniła się i z czasem zostanę powiadomiona o ich związku. Miejmy nadzieję.
Trzaśnięcie drzwiami dało znać, że Kathleen i Marcus już wyszli i zostałam w domu sama z Jacobem. Chłopak zajmie się swoimi sprawami, a mi zostanie pisać z przyjaciółką i czekać na Harrego aż wróci.
Pukanie do drzwi oderwało mój wzrok od telefonu. W wejściu ukazał się uśmiechnięty Jacob.
- Co robisz? - zapytał i zamykając za sobą drzwi wszedł do środka, siadając przy łóżku. Wskazałam mu krzesło, lecz pokręcił głową na znak, że jest okej.
- Leżę, piszę z przyjaciółką... - odpowiedziałam z moją całodzienną chrypką.
- Uh, a gdzie Harry?
- Musiał jechać na chwilę.
Zadziwiające było to, że Jacob przyszedł do mnie i ze mną rozmawiał. Dawno - a może nawet nigdy - nie przytrafiło mi tak zawzięcie z nim rozmawiać. Tematy, które nawzajem przerabialiśmy zdawały się nie kończyć, a szybko lecące minuty umilały ten czas.

***Oczami Harrego***

Wszedłem do domu Lizzy i zadziwiająca cisza od razu mnie nawiedziła. Wchodząc na górę zdawałem sobie z tego sprawę, że Lizzy miała zostać tylko z Jacobem. Chłopak zapewne siedział u siebie w pokoju słuchając muzyki przez słuchawki, a Lizzy leżała i robiła coś w telefonie.
Nie pukając do jej drzwi wszedłem cicho a widok od razu rzucający mi się w oczy rozbawił mnie, a zarazem zszokował. Lizzy spała na łóżku z telefonem w ręku, a Jacob zaraz obok jej łóżka na ziemi. Chciałem obudzić chłopaka, ale gdy ten by się zerwał, mógłby obudzić Lizzy, a ona zbyt słodko i niewinnie spała. Podszedłem do niej cicho i wyjąłem telefon z ręki i odłożyłem na szafkę obok.
- Śpij dobrze kochanie. - cmoknąłem ją lekko w usta i zachichotałem, gdy próbowała odgonić się. Nie przeszkadzając dłużej zszedłem na dół, postanawiając spać na kanapie.

__________________________________________________________________________
Siemson x
Jestem lekko podłamana, ponieważ obserwując Was i wejściówki na tego bloga, jestem zszokowana taką ilością komentarzy. Oczywiście w negatywnym sensie. Nic na siłę, ale wiedzcie, że napisanie rozdziału odejmuje minimum godzinę mojego cennego czasu, a Wasz komentarz, JEDEN KRÓTKI KOMENTARZ niecałą minutę, więc...
Do następnego kotki x

5 komentarzy:

  1. Idealny xx
    Harry jak zwykle opiekuńczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh wybacz,że nie dodaje komentarzy,ale jestem zbyt ciekawa tego co jest dalej niż komentowac:)) wiec bierz to pod uwage,że ludzie są ciekawi:)
    A co to bloga, to dziś był dosyć króciutki,ale ciesze sie,że pojawił się tam Harry:))
    Nie mogę się doczekać nowego rozdziału aww, wracaj szybciutko!:)
    ~Aguchaxxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest niesamowity! Kocham twojego bloga <3 Pozdrawiam, czekam na następny i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie zdążyłam przeczytać rozdziału tylko od razu czytam co ty do nas piszesz ~~~psychol ;)
    Kochana nie podłamuj się !!!! Wszystko będzie dobrze !!!
    -A teraz lece kursorkiem do góry, żeby nie umrzeć z ciekawośći!!!!!
    -Ju

    OdpowiedzUsuń