niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 100

 

Polecam piosenkę -----> Once in a Lifetime



Wstałam z ogromnym uśmiechem uformowanym na mojej twarzy. Z Harrym było - chyba już dobrze, czułam się nie najgorzej i już dziś byłam pełnoletnia. Wygrzebałam się powoli z łóżka, miałam zapewne dużo czasu.
Schodząc na dół słyszałam ciche szmery, a gdy wchodziłam do kuchni zza drzwi wyłonili się Kathleen, Marcus, Lesie, Matt i Jacob śpiewając mi Happy Birthday. Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich przytulając się do każdego po kolei. Byli tacy kochani.
- Najlepszego siostra. - powiedział Jacob. Pierwszy raz mnie nazwał swoją siostrą, a w oku zakręciły mi się łzy. - No ej, nie rycz. - zachichotał i rzucił się na mnie roztrzepując włosy. Wręczył mi małe pudełeczko.
Każdy po kolei do mnie podchodził i wręczał mi coś, a ja oczywiście dodawałam, że nie trzeba było. Lesie śmiała się, żebym narazie nie otwierała bo nie ma czasu, więc jej posłuchałam i razem z Mattem zanieśli wszystko do mojego pokoju.
- Słońce... - jako ostatnia podeszła do mnie Kathleen. Marcus i Jacob poszli do kuchni. Przytuliłam ją zanosząc się łzami. Tak wszystko dobrze się potoczyło. - Chciałam cię przeprosić za wszystko co było złe. Za wszystkie chwile życia, które ci uprzykrzałam, za to, że przeze mnie bardziej tęskniłaś za rodzicami, za to że nie do końca wywiązywałam się z opieki nad tobą. Ogólnie za wszystko co było najgorsze spowodowane przeze mnie. - dłońmi pocierała uspokajająco moje ramiona, głęboko patrząc mi w oczy. - Pamiętaj, że kocham cię jak własną córkę. - przyciągnęła mnie do siebie.
- Kocham cię. - wypowiedziałam te słowa, które nigdy nie wyleciały do niej z moich ust. Kathleen zaszlochała i uścisnęła mnie bardziej.
- Mam nadzieję, że nie będziesz pamiętać tego co złe, ale to co naprawdę postaram się naprawić. Chcę być kiedyś wspaniałą babcią, chcę aby twoje dzieci wiedziały, że będę je kochać.
- Kathleen, ja...
- Koniec tych wyznań, śniadanie! - krzyknął Jacob totalnie nam przerywając.
- Chodźmy. - szepnęła i pocałowała mnie w czoło. Nie byłam pewna czy z moich ust wyleciałyby słowa 'Kathleen, to już za niecałe 9 miesięcy'.

- No zbieraj się siostra! - poganiała mnie Lesie, gdy czekała na mnie w progu, abym w końcu się wygrzebała. Za bardzo rozkojarzyło mnie śniadanie, gdy to każdy zaczynał wspominać miłe chwile z mojego życia.
- No już. - mruknęłam.
Zupełnie przez przypadek byłyśmy umówione ja i Ash z Lesie na tą samą godzinę u makijażystki i fryzjera. Czekałyśmy jeszcze chwilę na Ash, gdy ta podjechała taksówką pod nasz dom.

***

Wszystko zajęło nam dwie godziny. Byłyśmy odstawione jak na jakiś bal maturalny czy coś. Każda z nas wyglądała pięknie.
Gdy weszłyśmy do domu, od razu poszłam na siebie włożyć moją sukienkę, którą kupiłam z Ash.
Coraz bardziej się denerwowałam. Wiedziałam, że mogę już dłużej zwlekać z powiedzeniem Harremu. Nawet jeśli cała impreza miałaby się przez to sypnąć, muszę w końcu wydusić to z siebie, bo za długo to się już za mną ciągnęło.
Weszłam do mojego pokoju już całkowicie gotowa, oprócz butów.

 

Wstałam z ogromnym uśmiechem uformowanym na mojej twarzy. Z Harrym było - chyba już dobrze, czułam się nie najgorzej i już dziś byłam pełnoletnia. Wygrzebałam się powoli z łóżka, miałam zapewne dużo czasu.
Schodząc na dół słyszałam ciche szmery, a gdy wchodziłam do kuchni zza drzwi wyłonili się Kathleen, Marcus, Lesie, Matt i Jacob śpiewając mi Happy Birthday. Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich przytulając się do każdego po kolei. Byli tacy kochani.
- Najlepszego siostra. - powiedział Jacob. Pierwszy raz mnie nazwał swoją siostrą, a w oku zakręciły mi się łzy. - No ej, nie rycz. - zachichotał i rzucił się na mnie roztrzepując włosy. Wręczył mi małe pudełeczko.
Każdy po kolei do mnie podchodził i wręczał mi coś, a ja oczywiście dodawałam, że nie trzeba było. Lesie śmiała się, żebym narazie nie otwierała bo nie ma czasu, więc jej posłuchałam i razem z Mattem zanieśli wszystko do mojego pokoju.
- Słońce... - jako ostatnia podeszła do mnie Kathleen. Marcus i Jacob poszli do kuchni. Przytuliłam ją zanosząc się łzami. Tak wszystko dobrze się potoczyło. - Chciałam cię przeprosić za wszystko co było złe. Za wszystkie chwile życia, które ci uprzykrzałam, za to, że przeze mnie bardziej tęskniłaś za rodzicami, za to że nie do końca wywiązywałam się z opieki nad tobą. Ogólnie za wszystko co było najgorsze spowodowane przeze mnie. - dłońmi pocierała uspokajająco moje ramiona, głęboko patrząc mi w oczy. - Pamiętaj, że kocham cię jak własną córkę. - przyciągnęła mnie do siebie.
- Kocham cię. - wypowiedziałam te słowa, które nigdy nie wyleciały do niej z moich ust. Kathleen zaszlochała i uścisnęła mnie bardziej.
- Mam nadzieję, że nie będziesz pamiętać tego co złe, ale to co naprawdę postaram się naprawić. Chcę być kiedyś wspaniałą babcią, chcę aby twoje dzieci wiedziały, że będę je kochać.
- Kathleen, ja...
- Koniec tych wyznań, śniadanie! - krzyknął Jacob totalnie nam przerywając.
- Chodźmy. - szepnęła i pocałowała mnie w czoło. Nie byłam pewna czy z moich ust wyleciałyby słowa 'Kathleen, to już za niecałe 9 miesięcy'.

- No zbieraj się siostra! - poganiała mnie Lesie, gdy czekała na mnie w progu, abym w końcu się wygrzebała. Za bardzo rozkojarzyło mnie śniadanie, gdy to każdy zaczynał wspominać miłe chwile z mojego życia.
- No już. - mruknęłam.
Zupełnie przez przypadek byłyśmy umówione ja i Ash z Lesie na tą samą godzinę u makijażystki i fryzjera. Czekałyśmy jeszcze chwilę na Ash, gdy ta podjechała taksówką pod nasz dom.

***

Wszystko zajęło nam dwie godziny. Byłyśmy odstawione jak na jakiś bal maturalny czy coś. Każda z nas wyglądała pięknie.
Gdy weszłyśmy do domu, od razu poszłam na siebie włożyć moją sukienkę, którą kupiłam z Ash.
Coraz bardziej się denerwowałam. Wiedziałam, że mogę już dłużej zwlekać z powiedzeniem Harremu. Nawet jeśli cała impreza miałaby się przez to sypnąć, muszę w końcu wydusić to z siebie, bo za długo to się już za mną ciągnęło.
Weszłam do mojego pokoju już całkowicie gotowa, oprócz butów.
- O Boże. - szepnęła Ashley. - Jaka jesteś seksowna, że aż ci zazdroszczę! - pisnęła na końcu. - I jeszcze te rozcięcie na plecach.
- Weź przestań. - stuknęłam ją. Poprawiłam sobie włosy, które miałam zupełnie proste, lecz maleńkim warkoczykiem przeniesione na bok. Podeszłam pod szafę i włożyłam na siebie czarne szpilki pokazując przyjaciółce pełny efekt.
- O kurwa.
- Ash. - zganiłam ją.
- No co? - zaśmiała się. - Ej. Justin do mnie napisał, że już jest i że Harry też podjechał.
- Niech wejdą. - powiedziałam i Ash wystukała coś w telefonie. Zeszłyśmy razem na dół, a po drodze powiedziałam Lesie, że ja zaraz ruszam. Nie mogłam spóźnić się na własną imprezę. W wejściu zobaczyłam przystojnego mojego chłopaka i Justina, który także cudnie się prezentował.
- Harry, znamy je? - zaśmiał się Justin, stukając lekko Harrego. Wszyscy się zaśmialiśmy.
Podeszłam do Harrego i wtuliłam się w niego. Pachniał tak cudownie, to było z pewnością coś, od czego się uzależniłam.
- Cześć kochanie. - chwycił mnie za rękę i okręcił kilka razy o 360 stopni. Zaśmiałam się i oparłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Ale jesteś piękna. - wyszeptał tuż nad moim uchem i przygryzł płatek. - Zupełnie inaczej wyglądasz. - patrzył na mnie niesamowitym pożądaniem. To prawda. Mało kiedy wyglądałam tak jak teraz.
- Bosko. - cmoknął mój policzek. - Nieziemsko. - przejechał nosem od mojej szczęki aż w dół szyi. - Seksownie. - przygryzł skórę, na co ścisnęłam bardziej jego rękę.
- Harry, dziękuję. - wysapałam. - Jedziemy już?
- Tak. - odpowiedział.

Dosłownie po kilku minutach byliśmy u Harrego w klubie. Chłopak chwycił mnie od razu za rękę i zaprowadził na zaplecze.
- Skarbie. - zaczął i ustał przede mną. - Mam dla ciebie prezent i mam nadzieję, że ci się spodoba.
- Harry, wiesz, że nie musiałeś...
- Musiałem. - cmoknął czubek mojego nosa i zza siebie wyjął podłużne opakowanie.
- Co to? - zapytałam spoglądając na niego. Wzruszył ramionami, że niby nie wie. Otworzyłam i się przeraziłam.
- Harry...
- Ciii... Ibiza, może być? - lekki uśmiech majaczył na jego twarzy i dokładnie skanował moją twarz. Kuźwa, zorganizował dla nas wycieczkę na Ibizę. To jest przecudowne miejsce, lecz kuźwa, za dziesięć miesięcy to ja będę mieć dziecko.
- Harry, to jest naprawdę niesamowity prezent, ale...
- Nie wyszukuj żadnego 'ale'. Wszystkie koszty są pokryte i ogólnie mamy już wszystko załatwione. - westchnęłam na jego słowa, ale wymusiłam uśmiech.
- Dziękuję, jesteś kochany. - przytuliłam się do niego.
- Mam coś jeszcze. - wyjął z kieszeni maleńkie pudełeczko i otworzył je, a moim oczom ukazał się złoty łańcuszek z maleńką nutką.
- Miał być JEDEN prezent, a nie dwa. - wywróciłam oczami.
- Nie marudź. - zachichotał, a ja odwróciłam się by mi go założył. Gdy już to zrobił szybko ustałam przodem do niego.
- Wszystkiego najlepszego kochanie. - pocałował mnie w kącik ust. - Chciałbym być już z tobą na wieki, aby to, co budowaliśmy przez półtora miesiąca trwało i rozwijało się już długo długo. Abyś była ze mną szczęśliwa i... masz już osiemnaście lat. - uśmiechnął się na końcu.
- Dziękuje Harry, kocham cię. - ustałam na palcach i zatopiłam się w jego ustach. Chłopak chwycił mnie w biodrach i uniósł, po czym podszedł do ściany i lekko przylgnęłam do niej plecami.
- Po całej imprezie zedrę z ciebie tą kieckę. - na jego słowa stado motylków uwolniło się w moim podbrzuszu.

Gości z czasem coraz więcej przybywało. Harry nie opuszczał mnie na krok, kilka razy już zatańczyliśmy.
Harry zapoznał mnie z kilkoma osobami i podostawałam stertę prezentów, za które naprawdę byłam im wdzięczna, lecz nie musieli się dla mnie wysilać.
- Harry, lecę do łazienki. - szepnęłam do niego.
- Wróć szybko. - pocałował mnie i oddaliłam się od niego. Musiałam ochłonąć, bo robiło mi się naprawdę duszno. Wzięłam kilka głębokich oddechów i wyszłam z łazienki w poszukiwaniu Harrego, bo w poprzednim miejscu go nie było. Zupełnie przez przypadek natchnęłam się na Zacka.
- Co ty tu... - nie dokończyłam, gdy chwycił mnie lekko za rękę i wyprowadził z budynku. Ustał centralnie przede mną, a mi zabiło bardziej serce, gdyż nie spodziewałam się czego może chcieć.
- Ślicznie wyglądasz. - maleńki, niewinny uśmiech zawitał na jego twarzy. Spojrzał w dół na moje ręce, gdy tylko zwiększyłam dystans pomiędzy nami. Było zimno.
- Dzięki. - mruknęłam niemal niesłyszalnie. - Tylko to chciałeś powiedzieć? - nie brzmiałam chamsko, przynajmniej tak mi się wydawało. Po prostu wiedziałam, że gdy Harry skapnie się że nie ma mnie już dłuższy czas i zacznie mnie szukać, a jak znajdzie mnie tu z NIM będzie bardzo nieprzyjemnie.
- Lizzy. - westchnął. - Dziś są twoje urodziny, więc chciałbym życzyć ci wszystkie co najlepsze. Lecz chciałbym także przeprosić za moje szczeniackie zachowanie, za to jaki byłem po naszym rozstaniu, a nawet wtedy, kiedy byłaś jeszcze ze mną. Bardzo tego żałuję i nie mówię ci tego, abyś się nade mną zlitowała, lecz chciałbym abyś wiedziała, że nie ma żadnego zagrożenia z mojej strony dla twojego i Harrego związku. Wiem, że jest już za późno na jakąkolwiek naprawę, ponieważ on kocha ciebie, ty kochasz jego... Wiedz, że cię bardzo przepraszam. - dotknął mojej ręki i nie patrząc w oczy odszedł.
Patrzyłam w przestrzeń, gdzie jeszcze niecałą sekundę temu stał tam Zack. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Przeprosił mnie? Nigdy bym się tego nie spodziewała. Usłyszałam otwierające się drzwi i bardzo dobrze znany mi zapach.
- Tu jesteś. - objął mnie rękoma, tym samym powodując powrót na ziemię. - Chodź do środka, bo się znów przeziębisz. - szepnął i otulając mnie ramionami szłam tyłem aż weszliśmy do pomieszczenia. Gdy się pojawiliśmy na niemalże środku sali, wszyscy zaczęli śpiewać Happy Brighday, a całe światło zgasło, po czym ogromny tort z małymi zimnymi ogniami wjechał na salę. Stałam przy Harry uśmiechając się do wszystkich. Objął mnie ramieniem i śpiewał z wszystkimi. Kelnerzy zaczęli roznosić drinki, oczywiście wzięłam jednego symbolicznego, bo na większą dawkę nie mogłam sobie pozwolić.
- 100 lat, a nawet więcej, skarbie. - wyszeptał Harry wprost do mojego ucha i rozniósł się toast, po czym Harry poprosił mnie o pokrojenie tortu. Pomógł mi w tym oczywiście.
- Chodźmy zatańczyć wolnego, bo załatwiłem. - powiedział Harry, gdy już zjedliśmy po kawałku. Posłuchałam go i gdy weszliśmy na parkiet zaczęła się akurat wolna piosenka. Położyłam dłonie na jego karku, a Harry umieścił na moich biodrach. Patrzyłam w jego oczy i przypomniało mi się, że musiałam mu o czymś powiedzieć.
- Harry... - zaczęłam.
- Tak?
- Chodź. - powoli i drżącymi rękoma chwyciłam go za rękę i poprowadziłam na górę. Widziałam zdezorientowanie na jego twarzy, lecz musiało być zupełnie cicho abym zaczęła mu tłumaczyć.
- O co chodzi? - patrzył na mnie wyczekująco gdy wprowadziłam go do pomieszczenie i nerwowo zamknęłam drzwi. - Koniec imprezy jeszcze daleko. - mruknął.
- Wiem. - zachichotałam cicho. - Nie o to chodzi. - głos mi drżał i wyglądało to tak, jakbym musiała mu się przyznać do zdrady.
Jak mu o tym powiedzieć?
- Bo wiesz... j..jaa...
- Jesteś w ciąży? - dokończył za mnie i lekko się zbliżył. Spojrzałam na niego        zdezorientowana. Miał bardzo opanowaną twarz. Wiedziałam, że się domyślał.
- Skąd...
- To było po tobie widać. - odpowiedział zwyczajnie. - Nie wiedziałem czego się bałaś. Jestem na ciebie lekko zły, że ukrywałaś to przede mną.
Kurwa. Już po wszystkim.
- Wiem Harry. Przepraszam. Ja naprawdę bałam się... odrzucenia? - przymrużyłam oko.
- Jakiego odrzucenia? Lizzy, ja cię kocham i na pewno sobie poradzimy. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem ciebie i Ashley w sklepie dla małych dzieci. Potem zaczęło mi się wszystko układać. Twoje zmiany nastroju; byłaś obojętna na wszystko.
- Wiem i nie powinnam. Nie powinnam była tego przed tobą ukrywać, ale naprawdę cholernie się bałam. - mogłam odetchnąć z ulgą.
- Jesteś czasem taka niedopojęcia. - wyciągnął do mnie ręce, po czym podeszłam do niego tuląc się. - Poradzimy sobie. - wyszeptał w moje włosy i tyłem poprowadził nas w stronę łóżka. Odsunął się ode mnie lekko i spojrzał od góry do dołu na moje ciało. Dłoń Harrego powędrowała do rozsunięcia sukienki.
- Harry... co ty... - patrzyłam na niego zdezorientowana. Pocałował mnie abym była cicho, więc postanowiłam się nie odzywać i czekać.
Delikatnie moja sukienka powędrowała na ziemię i wyszłam z niej. Harry uklęknął przede mną i patrząc w moje oczy pocałował mnie w dole brzucha, wypowiadając słowa:
- Moje skarby.

________________________________________________________________________________
Moi Kochani! ♥♥♥
Na pewno jutro pojawi się już ostatni rozdział (epilog) no i to będzie koniec. Zapraszam do czekania i komentowania. 
:*** 
Papa mordeczki ♥

6 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bede ukrywac ale poplakalam sie ;)
    Szkoda, ze juz koniec tego ff :(
    Prowadzisz jeszcze jakies blogi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Secrecy :)
      Jeśli jesteś na kompie w prawym górnym rogu jest link :)

      Usuń
    2. No wlasnie nie siedze na kompie bo blogi czytam na telefonie ale dzieki, znajde i obiecuje, ze bede czytac :D

      Usuń