poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 81 + ważna notka pod rozdziałem

Słyszałam jakby jakiś dźwięk w oddali, ale nie chciałam dokładnie wsłuchiwać się, bo jedynym moim marzeniem w tej chwili było kontynuowanie jakże pięknej chwili - spania. Czułam, że coś, a raczej ktoś koło mnie zaczyna się kręcić i zrozumiałam, że do Harrego dzwoni telefon.
- Czego? - zapytał do telefonu niezbyt mile. Seksowna, poranna chrypka towarzyszyła mu w tej jakże zapowiadającej się ciekawie konwersacji.
- Teraz?
-...
- No dobra... Zaraz będę. - odpowiedział i rozłączając się, przetarł twarz rękoma, zerkając na mnie.
- Przepraszam cię kochanie za ten telefon, ale Zayn do mnie dzwonił żebym przyjechał szybko. - wytłumaczył.
- A stało się coś? - podniosłam się na łokciach, mierzwiąc Harremu włosy.
- Przywieźli coś dziwnego do klubu, i musimy zastanowić się co z tym.
- Coś dziwnego, czyli? - dopytywałam, ciekawiąc się o co mu może chodzić. - Rury dla dziewczyn do tańczenia? Jak tak, to jestem pierwsza w kolejce! - zaśmiałam się.
- No chyba po moim trupie. Ty i rura? Okej. Dziś złożę zamówienie i zakładam u mnie w mieszkaniu. Codziennie wieczorem będziesz co nieco tańczyć. - pocałował mnie w czoło, a ja zaśmiałam się.
- Nie... u ciebie to nie chcę. - dźgnęłam go w brzuch, sprawiając tym samym, że zawisł nade mną, unieruchamiając moje dłonie, bo obu stronach mojej głowy.
- Co to ma znaczyć, że nie u mnie? Nie pozwoliłbym ci pokazywać ciała przy innych facetach, jeszcze przy tym wyginając się. - oburzył się lekko, co mnie rozbawiło, bo to było oczywiste, że żartowałam.
- No to na basen będę chodzić w leginsach i w golfie, nie? - zachichotałam, cmokając go w czubek nosa.
- Oczywiście. - wymruczał. - A ja pod wodą zacznę cię powoli rozbierać... - zaczął całować moją szyję, sprawiając, że czułam się znakomicie.
- Nieee... - zaśmiałam się i odciągnęłam go od siebie. - Jak wejdę tak ubrana, to i wyjdę i żadnej specjalnej "rozbieranki" dla pana Stylesa nie będzie. - dokończyłam poważnie, dokładnie obserwując reakcję Harrego.
- Oj będzie, będzie. - pocałował mnie w policzek, po czym śliniąc mój kącik ust, zaczął namiętny pocałunek.
- Będę już leciał i raczej późnym popołudniem wpadnę do ciebie, bo nie możesz siedzieć tu cały czas sama.
- Na 16 mam do pracy, także nie spóźnij się. To leć.
Wstaliśmy z łóżka, Harry ubierając się, a ja patrzyłam na jego - może i zwykłe - ale dla mnie niesamowite ruchy. Ponownie w moich myślał pojawił się ciąg słów: dlaczego wybrał taką 'małolatę', dlaczego akurat ja?
- O czym myślisz? - zapytał Harry, patrząc na mnie i zwinnym ruchem zapinając pasek.
- O chłopaku. - odpowiedziałam zwyczajnie.
- Jakim? - jego ciekawość stała się aż śmieszna.
- Na pewno nie o tobie. - fuknęłam.
- Słucham? - zapytał takim tonem, jakby udawał, że nie usłyszał.
- No to co słyszałeś. - wstrząsnęłam ramionami, zachowując pełną powagę.
- Więc... kto to taki? - serio Harry, serio?
- No ty... no weź... - zarzuciłam mu ręce na kark, lekko przyciągając do siebie, ale on stawiał opór. Jego zazdrość (bo to jedynie tylko tak mogę nazwać) czasami nie znała granic. A ja musiałam się ograniczać do tych żartów, bo mogłabym coś palnąć bez sensu i byłby kłopot.
- Kochanie, wierzysz mi? - zrobiłam błagającą minkę.
- No nie wiem... - obraził się, przekręcając głowę na bok jak paw.
- Czasami jesteś jak dziecko, wiesz? - przygryzłam płatek jego ucha. Westchnął cicho, rozkoszując się ciepłym powietrzem na jego szyi.
Rozbrzmiał jego telefon.
- Jedź, bo najwidoczniej tęsknią. - zachichotałam.
- Wrócę tu jeszcze, a wtedy nie daruję ci, kocie. - pocałował mnie krótko, chwytając za rękę i kierjąc się na dół.

***

Siedząc w kuchni, jadłam mój obiad - płatki z mlekiem. Dręczące mnie myśli ponownie wróciły, nie dając mi racjonalnie myśleć nad przyszłością, lecz ciągle każąc wracać do tego co było.
Gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi, zerwałam się z krzesła, żeby je otworzyć. Szurając po podłodze stopami, przekręciłam zamek i uchyliłam drzwi.
- Pani Shannon!* - ucieszyłam się na widok tej kobiety, która napawała od góry do dołu energią. Obok niej, do jej nogi wtulała się mała Debby.
- Cześć Lizzy. Jest Kathleen? - zapytała.
- Um... Długa historia... Zapraszam, może pani wejdzie? - odsunęłam się, żeby kobieta miała łatwy dostęp do środka.
- Czyli nie ma jej? - zapytała, wchodząc do domu.
- No tak się składa, że nie, ale wszystko pani opowiem. - zamknęłam drzwi i ruchem ręki wskazałam, żeby weszły w głąb salonu.
- Drogie dziecko, mam nadzieję, że nic się nie stało! Tak dawno u niej nie byłam... - przyłożyła dłoń do twarzy, pocierając o policzek.
- Bywało gorzej, ale jest już znacznie lepiej. - posłałam jej uśmiech jak najbardziej uspokajający. Była to kobieta wrażliwa, godna zaufania i nic złego nie mogłabym o niej powiedzieć.
- Opowiadaj. - usiadła na kanapie, biorąc Debby na kolana, ale ta szybko zeszła i wskoczyła na moje. Kochane dziecko...
- Może kawy, lub herbaty? - zapytałam z grzeczności.
- Nie... Miałam wpaść tylko na chwileczkę, a jak nie ma Kathleen to tym bardziej nie będę zawracać ci głowy.
- Nie przeszkadza mi pani. - uśmiechnęłam się do niej. Gdy Debby zaczęła się bawić moimi bransoletkami, przypomniały mi się czasy, gdy poszłam z tą małą ślicznotką do galerii, gdzie poznałam Harrego - chłopaka, który był zupełnym przeciwieństwem tego dzisiejszego - mojego.
- Dziecko, mów o co chodzi, bo strasznie się niecierpliwię. - zaśmiałam się razem z panią Shannon.
Minuty leciały, gdy zaczęłam opowiadać całą historię od wydania, że Kathleen spała z Harrym, do dzisiaj. Nie pominęłam najmniejszego szczegółu, bo jak miałam to zrobić, gdy wszystkie sytuacje razem wzięte wracały po kilka razy dziennie do mojego umysłu? Mina pani Shannon z upływem chwil stawała się coraz bardziej przerażona. Nie wiedziałam z jakiego powodu: martwiła się o Kathleen, czy raczej przerażała ją ta cała historia? Gdy skończyłam opowiadać, pani Shannon zatopiła twarz w swoich dłoniach, a Debby biegała po pokoju, tym samym oglądając bajkę.
- Niech pani coś powie... - założyłam kosmyk włosów za ucho.
- Tak mi przykro z tego powodu... Co ty teraz musisz przeżywać? - kręciła głową, jakby nie dowierzała w moje opowiadanie. - Nie spodziewałabym się tego po Kathleen. Ona i Harry s-spali ze sobą? To niedorzeczne! - oburzyła się.
- Także byłam w szoku, proszę pani. Z początku było dla mnie koszmarem to, że Kathleen tak postępowała, lecz teraz szczerze się o nią martwię. Chciałabym, żeby wyszła z tego zdrowo, żeby wróciła do stanu rześkiej i pełnej życia, uśmiechniętej kobiety.
- Także tego chcę, dziecko. No nic, będę lecieć. Dziękuję, że mi to wszystko opowiedziałaś. Jeśli będziesz coś jeszcze wiedzieć, jak najszybciej do mnie zadzwoń, dobrze? Chodź Debby!
- Dobrze, zadzwonię. - przytaknęłam.
- Mamusiu... ja nie chcę jeszcze iść... - dziewczynka podbiegła do niej, wtulając się w jej udo.
- Nie będziemy przeszkadzać Lizzy.
- Ale Debby nie będzie mi przeszkadzać. - zaprzeczyłam. - Niech zostanie, porobimy coś... Wyrwę się przynajmniej od tej szarej rzeczywistości. - uśmiechnęłam się lekko.
- Naprawdę? - zapytała spoglądając na mnie.
- Oczywiście. Na 16 mam do pracy, więc jak Harry po mnie przyjedzie, odwieziemy małą z powrotem do mamy, okej? - spojrzałam na Debby.
- Tak! - wykrzyknęła.
- No dobrze, dziękuję ci bardzo, kochanie. - kobieta podeszła do mnie, przytulając mnie do siebie.
- To dla mnie przyjemność.
Po pięciu minutach kobiety już nie było, a rozbrykana Debby chciała iść do tej galerii, gdzie ostatnio.
- Nie będzie ci za zimno? - zapytałam, gdy ta ubierała się, nawet gdy nie wyraziłam zgody na wyjście. A jeśli ona się rozchoruje? Nie chciałabym mieć jej choroby na sumieniu, a naprawdę na dworze nie było za ciepło.
- Nie będzie... Pójdziemy do galerii, a przecież tam jest ciepło. - wzruszyła ramionami. Westchnęłam i pokiwałam głową, patrząc z rozbawieniem na to, jakże pocieszne dziecko.

***

Ruch uliczny był nie do zniesienia. Razem z Debby postanowiłyśmy dojść do galerii na pieszo, i pooglądać sklepy, które powoli zaczynały przybierać wystrój świąteczny.
- Patrz! Tam są jeszcze lody! - pokazała palcem na sklep z lodami włoskimi. Zaśmiałam się cicho.
- No, ale chyba nie będziemy ich jeść teraz, no nie?
- Oczywiście, że nie. - wtrząchnęła ramionami. Trzymałam kurczowo Debby za rękę, żeby czasami nie wyrwała mi się, albo nie zgubiła. Co chwila uderzałam przez przypadek w ludzi na ulicy, którzy nas mijali.
- Ale ten pan był śmieszny. - zachichotała cicho, zastawiając sobie dłonią usta, żeby nie śmiać się głośniej.
- Debby! - zganiłam ją cicho.
- No co? - nadal chichotała.
Po chwili przekraczałyśmy próg galerii, a wnętrze było oszałamiające i bardzo ciepłe. Nie było nawet połowy listopada, dopiero co się zaczął, a ozdoby świąteczne sprawiały wrażenie jakby już za tydzień miały być święta.
- To co? Idziemy na coś ciepłego?
- Uhm. - przytaknęła Debby i kierując się do jakiegoś sklepu z przekąskami, pomogłam jej zdjąć płaszczyk, bo już narzekała, że jej za gorąco. Prowadząc Debby za rękę, ustałam w kolejce, żeby coś zamówić. Dziewczynka prowadziła sama ze sobą dyskusje, na co najbardziej w tej chwili ma ochotę. Gdy zdecydowała się, złożyłam zamówienie i wróciłyśmy do stolika.
Czekając na jedzenie, rozśmieszałam ją, opowiadając jej różne kawały, dla dzieci oczywiście.
Gdy już miałyśmy przed sobą jedzenie, Debby zaczęła rozmowę:
- Lizzy?
- Słucham cię. - wyjmowałam z opakowania swojego cheeseburgera. Pomogłam także w tym Debby.
- Pamiętasz tego chłopaka, co mnie znalazł tutaj? - oczywiście, że tak.
- No tak, a co?
- Ładny on jest, prawda? - uśmiechnęła się do mnie i zaczęła machać nóżkami pod stolikiem.
- Oczywiście. - przytaknęłam rozbawiona.
- Wiedziałam, że ci się podoba. - zaczęła się śmiać psychopatycznym śmiechem, jak to na małe dziecko przystało. Po jej zachowaniu mogłam stwierdzić, że nie wiedziała, że jest moim chłopakiem, i że właśnie po części o nim rozmawiałam z jej mamą.
- No podoba i co? Tobie pewnie też, no nie? - zapytałam podchwytliwie i kopnęłam ją lekko pod stołem.
- No jest spoko, ale... Założę się, że ma już dziewczynę. Mogłaś się pośpieszyć. - wzruszyła ramionami. Chcąc powstrzymać się od śmiechu, popiłam coca-colę i spojrzałam z powrotem na Debby.
- Mówiłaś mi, że sobie znajdziesz, i co? - oburzyła się na żarty. Zaśmiałam się tylko i w ciszy kończyłyśmy swój posiłek.

***

Wracając na pieszo do domu, zastanawiałam się nad tym, czy nie jest Debby zimno. Dzień był pochmurny, rozbiło się coraz ciemniej.
- Debby, ciepło ci? - zapytałam po chwili.
- Uhm. - cały czas przytakiwała mi tak samo, ale głowę miała schowaną tak bardzo, że nie byłam tego taka pewna.
Na szczęście droga powrotna zleciała nam szybko, a Debby jak zwykle była rozbrykana i opowiadała mi co chciałaby dostać na święta, i że chciałaby szybko śnieg.  
- Ej... Lizzy... - zaczęła bardzo cicho Debby, ciągnąc mnie za rękach od kurtki. - Tam jest ten chłopak...
- Jaki? - udawałam, że nie wiedziałam o kogo chodzi. Tak, tam był Harry.
- No ten... Ten z galerii! - była tak podekscytowana, że chciałam się zaśmiać.
- No co ty gadasz? - udawałam zdziwioną, co chyba dobrze mi wychodziło. Podeszłyśmy bliżej Harrego, który był oparty o swojego Range Rovera i patrzył na nas.
- O Lizzy, miałem do ciebie już dzwonić, bo nie otwierałaś drzwi. - podszedł do mnie i pocałował w policzek. - Poznajesz mnie? Bo ja ciebie doskonale. - zaśmiał się Harry, kucając przed Debby.
- Oczywiście, że tak, a ciebie Lizzy ukatrupię za kłamstwa. - tupnęła zabawnie nóżką.
- Ale dobrze strzelałaś. Ma dziewczynę. - zaczęłam się śmiać, a Debby razem ze mną. Wytłumaczyłyśmy Harremu o co chodziło i gdzie byłyśmy.
- No to nieźle... Chodźcie moje kochane, zrobimy sobie selfie. - zaśmiał się, wyjmując telefon. Każdy z nas zrobił głupią minę, a zdjęcie wyszło prześmiesznie.
Harry zgodził się na odwiezienie Debby do domu i jadąc ulicami pokazywałam mu gdzie jechać.
- Jak długo jesteście ze sobą? - zapytała Debby, przerywając ciszę.
- Od 17 października. - odpowiedzieliśmy równo, tym samym śmiejąc się.
- Woo... - zachichotała. - A kiedy będziecie mieć dzieci? - zapytała.
- Kochanie, jest jeszcze na to czas. - mówiąc to, spojrzałam na Harrego, a on kątem oka na mnie. Położyłam mu dłoń na kolanie.
- Ej! Nie przy mnie takie rzeczy! - wykrzyknęła mała i akurat dojechaliśmy do jej domu.
- Pożegnaj się z wujkiem Harrym. - powiedział zabawnie Harry, a Debby wtuliła się w niego, ciągnąc lekko za jego włosy.
- Jak ja cię lubię. - zachichotał, opuszczając małej czapkę na oczy.
- Ej! - dźgnęła go w brzuch. Gdy już w pełni pożegnali się, wyszłam razem z małą odprowadzić ją do samych drzwi, a Harry na mnie zaczekał w samochodzie.
Opowiadałam pani Shannon jak to świetnie nam zleciał czas, a ta nie mogła mi przestać dziękować a zarazem przepraszać za kłopot.
Gdy wsiadłam do samochodu, Harry ruszył, w celu odwiezienia mnie do pracy.

*mowa o p. Shannon i Debby w pierwszym rozdziale

_____________________________________________________________________________

Cześć moi drodzy! :*
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                
Na początek jak zwykle przeprosiny, ale wybaczcie mi, nie mam zbytnio czasu. Rozdział miał być już w sobotę i zaczęłam go pisać, ale już mi się strasznie nie chciało i nie miałam weny.

WAŻNE!
Zostałam poproszona o to, by pojawiła się druga część tego fanfica i może kolejne 100 rozdziałów. Nie wiem czy dałabym radę pisać aż tego tyle i mieć mnóstwo pomysłów na dokończenie. W sumie już kończę praktycznie to fanfiction, i miałam pomysł na drugie, ale jeżeli byliby chętni, BYŁABYM W STANIE TO DLA WAS ZROBIĆ! W sumie rozpisywanie dalszej części tego ff nie byłoby złym pomysłem, tylko potrzebowałabym odpowiedniej ilości komentarzy, które mobilizowałyby mnie do dalszej pracy.
Proszę Was o propozycje i dajcie znać co myślicie na ten temat, tam na dole! 
Kocham najmocniej! ♥♥♥

16 komentarzy:

  1. Proszę pisz dalej !!!
    To co piszesz jest więcej niż boskie i zajebiste to jest po po postu kurwa piękne !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. hey;** świetnie piszesz!!! Uważam również że powinnaś pisać dalej, weny ci nie braknie, piszac poczuj się jakby miało to wszystko zdarzyć się tobie;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam do cb pytanie sama zamierzam pisać ff. opisałam juz bohaterów, mam pomysł juz co na najmniej 2 części. Ale.. jak rozsławić bloga??? Boje się że będę pisała na próżno;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci kochanie tak. Na pewno pisać na próżno nie będziesz, ponieważ z czasem przybędzie Ci czytelników. Ja pierwsze 46 rozdziałów pisałam tak jakby dla siebie bo nie było chętnych do komentowania, a teraz co? :D jeśli już zaczniesz, wyślij linka na pewno wejdę i pomogę Ci w "rozslawieniu" :*

      Usuń
  4. Ty się kobitko jeszcze pytasz??? Błgam cię!!! pisz opowiadanie dalej!! Jak bym miała pieniądze, bym ci pomnik ze złota postawił taki jak np statua wolności xd;** kocham cię i pisz dalej;p jesteś świetna!! kocham cię;*

    OdpowiedzUsuń
  5. omg!!! przyjaciółka wysłałą mi link do tego bloga!! przeczytałam wszystko w 1 dzien. czytałam całą noc i kurwa cos ty ze mną zrobiła?? czytałam w szkole, przy obiedzie.. wszędzie!!! to jest zajebiste!!! nie znam tak dobrego ff pisanego przez polke serio;. jesteś wspaniała

    OdpowiedzUsuń
  6. O boszz ale uroczy rozdział xox no i nie obraziłambym się na II część :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bez II czesci nawet nam sie tu nie pokazuj! Rozdzual joa zwykle najwspajialszy :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestes wspaniala!!! Napisz druga czesc!!! I wlasnie nie pokazju sie nam tu bez kolejnych stu rozdzialow!;*

    OdpowiedzUsuń
  9. uwielbiam te ff;) ty to masz łeb hehhhehe piss pisz dalej;** bede cie wspierac!!!:**

    OdpowiedzUsuń
  10. A teraz kitedy rozdzial?;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planowałam na dziś, ale nie wiem czy czas mi pozwoli. Ale czekajcie! :*

      Usuń
  11. JA CHCE DRUGĄ CZĘŚĆ FF<3<3<3 PLISS PLISS. (MINA KOTA ZE SHREKA) ROZDZIAL FANTASTYCZNY! CZEKAM NA NN I ŻYCZĘ DUŻO WENY!
    PS PROSZĘ CHCĘ DRUGĄ CZĘŚĆ! *-*

    OdpowiedzUsuń
  12. świetnie piszesz!!!! ja tak jak powyżej robie minkę kotka xd;ppp plisiu zrób 2 część kocham!!;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Następny będzie? - Bo zacznę od początku czytać !!!
    -świetnie piszesz kochana - pozdrawiam Pierwszy komentarz- anonim ;)

    OdpowiedzUsuń