czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 66 + notka pod rozdziałem

W wejściu pojawili się Lesie z Mattem trzymając się za ręce. Ich miny były naprawdę zdziwione, gdy zobaczyli mnie siedzącą na kolanach Harrego.
- A..aa... wy co? - spytała Lesie.
- No wiesz... - wstałam z kolan Harrego. - My jesteśmy ze sobą od czwartku. - uśmiechnęłam się i poczułam po chwili delikatny pocałunek na swoim policzku. Uwielbiałam gdy Harry całował mnie tak czule.
- No to wam szczęścia życzymy! - krzyknęła uśmiechnięta Lesie i spojrzała na Matta. Uśmiechnął się tylko i pokiwał głową. Przyjaciółka podbiegła do mnie, obdarzając mnie nie tylko uściskiem, ale także lekkim cmoknięciem w policzek, tak jak to przed chwilą zrobił Harry, tylko, że w drugi.
- Cieszę się bardzo i będę wam kibicować. - Lesie patrzyła raz na mnie, raz na Harrego. - I sorki za takie wpadnięcie do pokoju, Lizzy, ale nie spodziewałam się, że będziesz miała gościa. - puściła oczko do mnie.
- Przyszliśmy tu w pewnej sprawie.. - zaczął Matt, ale dał dokończyć swojej dziewczynie.
- Chcieliśmy zaprosić już teraz WAS razem, na imprezę, którą organizujemy. Nie ma okazji, po prostu chcemy trochę poszaleć i zabawić się. - zaśmiała się Less. - No i ja miałam zaprosić ciebie Lizzy, a Matt Harrego i wiecie..l tak was jakoś może połączyć? No ale jak widać poradziliście sobie bez nas. - zaśmiała się przyjaciółka, a my wszyscy razem z nią.
- Dziękujemy za zaproszenie, a kiedy dokładnie jest ta impreza? - zapytał Harry wtulając się we mnie od tyłu. Czułam doskonale jego zajebisty zapach, gdy położył głowę na moim ramieniu.
- To będzie 21 października u mnie w domu, od 19 to wszystko zacznie nabierać powera, ale was zapraszamy ciut wcześniej do pomocy. - Matt zaśmiał się naprawdę słodko. Gdyby Harry znał moje myśli od razu dostałabym po łbie.
- Okej, będziemy. - zadecydował Harry najwyraźniej już za nas obu i bardziej się do mnie wtulił.
- Cieszymy się bardzo! - wykrzyknęła Lesie i uściskała nas. - Tak w nawiasie, to bardzo słodcy jesteście i śliczna z was parka. - zachichotała Less, a ja skarciłam ją wzrokiem.
- Dzięęęęki. - przeciągnęłam, a Harry tylko cmoknął mnie w usta.
- No to my wam już nie przeszkadzamy. - powiedziała moja przyjaciółka. Matt i Harry uścisnęli sobie dłonie, z Lesie Harry pożegnał się przyjacielskim uściskiem.
Wyszli z pokoju.
- Harry, która godzina? - zapytałam.
- 15:45, a co? - powiedział zwyczajnie.
- O kurwa! - przeklęłam, na co Harry klepnął mnie w tyłek. Wiem, że to było niegrzeczne, ale zapomniałam, że idę do pracy! - Praca, praca, praca! - mówiłam w panice i szybko krzątałam się po pokoju szukając czegoś sensownego do włożenia na siebie.
- Spokojnie, zawiozę cię, skarbie. - uspokajał mnie Harry.
- Dzięki, wielkie dzięki. - dałam mu lekkiego buziaka w usta i pobiegłam do łazienki szybko się przebrać. Założyłam na siebie szarą bluzkę z królikiem Baxem, szare rurki, popsikałam się perfumami i wyszłam z łazienki.
- Ale ty śliczna jesteś. - rzekł Harry chcą mnie przytulić, ale ja biegałam po pokoju jak poparzona. Szukałam telefonu, kasy, wszystkiego, tylko akurat nie mogłam znaleźć.
- Kochanie. Spokojnie. - zatrzymał mnie Harry chwytając delikatnie za nadgarstki. - Im bardziej się spieszysz, tym bardziej wiesz, że za chwilę się spóźnisz i nie możesz się na niczym skupić, więc wyluzuj. - Zaczął całować moją szyję. - A tak w ogóle, to uszy tego królika są w fajnym miejscu... - palcami zaczął otaczać uczy królika Bax'a. Były one akurat na moim piersiach. A Harry najwyraźniej chciał się "pobawić".
- Kochanie, nie mam czasu. - pierwszy raz użyłam do niego tego zdrobnienia.- Wiesz, że się spieszę... - po tych słowach cmoknęłam Harrego w usta po czym wzięłam wszystko co potrzebne i udaliśmy się razem na dół.

***

- Wybierzemy się jutro razem na zakupy? - zapytał Harry, gdy zatrzymaliśmy się przed budynkiem gdzie pracowałam.
- Oczywiście. Nie wierzę. To mówi chłopak. - zaśmiałam się.
- Zrobię wszystko, żeby spędzić z tobą jak najwięcej czasu, skarbie. A tak w ogóle to pomożesz mi coś wybrać, a ja tobie. - puścił mi oczko. - A teraz leć, bo się spóźnisz. - zaczął pomiędzy nami nam9iętny pocałunek, który niestety nie trwał zbyt długo, bo jak już wiadomo bardzo się spieszyłam.
- Pa Lizzy. - rzekł Harry.
- Pa Harry. - odpowiedziałam mu i szybkim ruchem otworzyłam drzwi, i machając udałam się do środka budynku.
Oczywiście szef musiał w tym czasie być w barze i niecierpliwie wyczekiwał aż wreszcie się pojawię. Przeprosiłam go za lekkie spóźnienie, natomiast on powiedział: "Rozumiem, nowym chłopakiem trzeba się nacieszyć", po czym puścił mi oczko i opuścił bar żegnając mnie, jak i Sarah. Lubiłam Nicka (mojego szefa) za to, że był taki wyrozumiały i mogłam spokojnie z nim pogadać w sprawie wolnych dni, które chciałabym otrzymać. 
Nie czekając dłużej, udałam się na zaplecze, po czym zaczęłam pracę.

***

Na następny dzień rano, obudziłam się z uśmiechem na twarzy, ponieważ byłam świadoma tego, że spotkam się dziś z Harrym. 
Jak na mnie, szybko wyczołgałam się z łóżka i powędrowałam do łazienki, przed tym przebierając się. Ku mojemu zdziwieniu, wymalowałam się troszeczkę mocniej niż zazwyczaj to robię, ale dobry humor mnie tak jakby usprawiedliwiał. 
Gdy siedziałam przy stole jedząc płatki z mlekiem, otrzymałam SMS od Harrego o treści: "Szykuj się kotek. Zaraz będę. Harry ;*" Napisał to tak, jakby niewiadomo co miało się zaraz pomiędzy nami wydarzyć.
Uśmiechnęłam się na samą myśl, że za chwilę będę trwać w jego uścisku. Gdy skończyłam jeść śniadanie, szybko pozmywałam po sobie i pobiegłam do swojego pokoju między innymi po telefon i trochę kasy. Akurat udało mi się wygramolić, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół otworzyć i ujrzałam Harrego.
- Cześć kochanie. - pocałował mnie, po czym zaprosiłam go do środka. Miał niezapięty płaszczyk na sobie, po płaszczem czarną koszulę i jak zazwyczaj ciemne spodnie. Napawałam się tym widokiem. - Przecudownie wyglądasz. - uśmiechnęłam się na jego komplement i powiedziałam mu to samo.
Dojechaliśmy do galerii w niedługim czasie i wyszliśmy z samochodu Harrego.
- Więc tak jak zawsze, kochanie kupujemy dla ciebie sukienkę. - powiedział Harry splatając ze sobą nasze palce i zamykając samochód przyciskiem przy kluczykach.
- Tak, Harry kupuję sukienkę. - odparłam trochę dając nacisk na słowo 'kupuję'. Dokładnie zdawałam sobie sprawę z tego, że z Harrym nie wygram i musiałam pomyśleć o sukience. 
Chodziliśmy po sklepach. Najpierw szukaliśmy czegoś dla mnie, bo Harry tak sobie zażyczył. 
- O patrz, ta jest fajna. - powiedział, wskazując na jakąś różową z duuuużym dekoltem. 
- To sam sobie ją kup. - przewróciłam oczami i ruszyłam dalej ciągnąc za sobą Harrego. Nie wiem czy mówił poważnie, ale po chwili zachichotał.
- A ta? - spytał. Odwróciłam się powoli, bojąc się, co tam zobaczę. Harry pokazał mi błękitną sukienkę bez ramiączek, a do tego krótką. Skrzywiłam się na jej widok, co spowodowało, że Harry ją odłożył. 
- Harry, zróbmy tak. Jak zobaczę coś fajnego, to ci pokażę, okej? - rzuciłam z nutką irytacji.
- Chciałem tylko pomóc. - wzruszył ramionami chyba ciut urażony. 
- No ja to doceniam, tylko daj mi się zastanowić, dobrze? - kiwnął głową, na co ustałam na palcach i cmoknęłam go w usta. 
Po chwili w oczy wpadła mi zwyczajna żółta sukienka z czarnym, cienkim paskiem. Pokazałam ją Harremu, a ten wysłał mnie do przymierzalni. Gdy pokazałam mu się, zaczął posyłać w moją stronę tyle komplementów, że na serio byłam coraz bardziej zawstydzona. 
- Bierzemy ją. - poinformował mnie Harry i wróciłam się przebrać. Gdy tylko chciałam rozpiąć sobie zamek z tyłu, w mojej przebieralni znalazł się Harry.
- A ty tu co? - podniosłam jedną brew.
- Przeszedłem popatrzeć. - poruszył zabawnie brwiami, na co stuknęłam go lekko w bok. - Żartowałem. Tak sobie pomyślałem, że może potrzebujesz pomocy...? - przytulił mnie od tyłu.
- Poradzę sobie, ale dzięki za dobre chęci. 
- No to ty się przebieraj, a ja poczekam. - powiedział i oparł się o ściankę przebieralni.
- A...ale że jak, że tu? - spytałam.
- No czemu nie? - znów zaczął poruszać brwiami.
- Przepraszam, ale ja ci się do przebieralni pchać nie będę, więc ty też możesz stąd wyjść. - powiedziałam rozbawiona i wypchałam go ze środka chociaż naprawdę musiałam włożyć w to trochę mojej siły. Gdy zdjęłam z siebie sukienkę, szybko włożyłam bluzkę, która sięgała mi kawałek za tyłek i przykucnęłam po spodnie. Zobaczyłam jak zasłonka poruszyła się. Spojrzałam w górę, a sukienki już nie było. 
Kurwa, jaki on jest to ja nie mogę.
Szybko zaczęłam wkładać na siebie spodnie i wyszłam z przebieralni. Harry stał z uśmiechem przy wyjściu, trzymając ZAPŁACONĄ sukienkę za sobą w jakiejś siateczce. 
- Ekhm.. Harry? - zbliżałam się do niego powolnym krokiem jak kocica. - Czy nie widział pan czasem takiej żółtej sukienki, która jeszcze przed chwilą była w przebieralni numer 1? - podniosłam brwi i położyłam dłonie na jego klatce piersiowej. 
- Mmm.. Lizzy.. -zamruczał, ale szybko pokręcił głową.
- Czemu mi to robisz? - żarty się skończyły. Chociaż raz chciałam sama za siebie zapłacić.
- Ale co? Nie rozumiem. 
- Sukienka. - sprostowałam. - Ona jest moja i...
- Owszem. - przytaknął Harry, na co ja warknęłam. 
- I chciałabym sama sobie ją zafundować. - położyłam dłonie na biodrach. - Wiesz, że nie lubię gdy...
- Też cię kocham. - przerwał mi po raz drugi i pocałował w usta, szybko splatając nasze palce i idąc dalej. Okej. Tym razem się poddałam, ale buty będą w pełni MOJE.
Po niedługich poszukiwaniach ujrzałam zwykłe żółte szpilki, lecz miały czerwoną podeszwę. Uznałam je za zbyt odważne, ale raz się żyje.
Tak jak kiedyś chciałam wysłać Harrego po coś do picia, ale on załapał aluzję i nie chciał iść.
- No Harry proszę... - błagałam go.
- Ja wiem o co ci chodzi, za chwilę skończysz przymierzanie i pójdziemy razem. - tłumaczył.
- A wiesz co? Jeszcze poszukam innym butów... Z tych zrezygnowałam jednak... - marudziłam. 
- Ale one są ładne...
- Nie chce ich. - powiedziałam twardo. Harry tylko westchnął i po chwili odezwał się.
- Idę po coś do picia. - i poszedł. W myślach pochwaliłam się za udany plan i szybko podałam przed chwilą odłożone buty sprzedawczyni. Uśmiechnęłam się ze swojego powodzenia i usiadłam na ławeczce czekając na mojego chłopaka. 
Po pięciu minutach wrócił wręczając mi jakiś sok.
- I co? Jednak BARDZO szybko sobie wybrałaś. - przymrużył oczy. - Pokaż jakie. - nawet nie zdążyłam sama mu ich pokazać, bo sam sobie wyjął z kartonu. Odkaszlnął i spojrzał na mnie "spod byka".
- Kochanie, czy to nie są te same buty? - spytał specjalnie miło, a ja powstrzymywałam się od uśmiechu. - Wiesz co...
- Też cię kocham. - przerwałam mu tak jak on mi wcześniej przerwał i wstałam z ławki ciągnąc go dalej. 
Po piętnastu minutach Harry także miał zakupione rzeczy. Chciałam zapłacić za niego, ale on mnie tylko wyśmiał. 
To mój zestaw:


A to Harrego: 



Wyszliśmy z galerii i Harry odwiózł mnie do domu.

________________________________________________________________________
Hejo Misiaki! 
Nie wiem czy mam skakać, czy płakać... Rozdziały mi ostatnio nie wychodzą...

Teraz sprawa o której wspomniałam wcześniej!

1. Wiem, że rozdziały nie są doskonałe i nie wychodzą mi tak, jakbym tego naprawdę chciała, więc proszę o wyrozumiałość. Chcę jak najszybciej skończyć pisanie tego FF i zająć się Secrecy i może jakimś nowym, o którym już myślę i mam co nieco obmyślane. 
2. Jakby to powiedzieć... Nie wystraszcie się tego, powiedzmy jak zobaczycie, że rozdział zawiera sceny erotyczne i bla bla bla w 69 rozdziale, a później już w 74 xD. Po prostu teraz będę omijać takie wolniejsze dni i zajmę sie naprawdę czymś ważnym, żeby już długo nie przeciągać tego ff.
3. Wczoraj pojawił się rozdział na Secrecy ----> Rozdział 4 <----- (Zapraszam!) i miał także pojawić się i tu. Miałam napisane połowę rozdziału, ale już mi się nie chciało go dalej pisać i przerwałam za co przepraszam! 
4. Komentarze! Komentarze!  I komentarze! Niech pojawi się ich więcej... 
Bardzo Was kocham! Wspierajcie mnie, a rozdziały na pewno będą częściej, bo podniesie mnie to na duchu! 
Kocham kocham i jeszcze raz kocham <3

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 65

***Oczami Harrego***

W tej chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście! Lizzy Moore jest moją już na zawsze.
Szczerze, to obawiałem się jej reakcji. Jeszcze do niedawna, nie lubiła ze mną przebywać i sarkastyczne odpowiedzi były za każdym razem. Kiedyś musiałem jej o tym powiedzieć, wyznać jej miłość, bo w końcu kiedyś byłoby za późno.Głupio mi się przyznać nawet przed samym sobą, ale bardzo wiele znaczyła dla mnie rozmowa z Jacobem. Lizzy już mówiła mi, że jest bardzo wkurzający, ale potrafił mi pomóc podczas naszej pięciominutowej rozmowy.
Jechałem do mojego mieszkania z uśmiechem. Cały czas w mojej głowie rozbrzmiewały słowa Lizzy: "Oczywiście, Harry. Chcę być twoją na zawsze.". Wypowiedziała te słowa w najpiękniejszy sposób, w taki, że moje serce zaczęło bić mocniej z radości jaką przekazała mi w tamtej chwili.
Obawiałem się tego, że jutro nie będę mógł się spotkać z moją nową dziewczyną, ale wynagrodzę jej to w najbliższym czasie. Mam ostatnio bardzo dużo pracy w klubie; Louis musiał wyjechać i zostałem praktycznie sam z tym wszystkim.
Zasypiając, myślałem cały czas o Lizzy, o jej pięknym uśmiechu, o dzisiejszym wspaniale spędzonym z nią dniu. Miałem nadzieję, że nasz związek będzie najpiękniejszym związkiem, lepszym niż w różnego rodzaju filmach.

***Oczami Lizzy***

Sobota rano.
Wczoraj nie widziałam się z Harrym, bo musiał zostać w klubie, ale za to rozmawialiśmy przez telefon. Nie mogłam mieć mu tego za złe, bo to nie znaczy, że jak jesteśmy razem, to cały czas musiał poświęcać mi.
Obawiałam się jednego - reakcja Kathleen jak powiem jej o naszym związku. Nie wiedziałam czego mogłam się po niej spodziewać. Musiałam także poinformować ją o tym, jakie miał zamiary Marcus wobec mnie. Ten jej idealny do niedawna chłopak.
Zadzwonił do mnie telefon, więc szybko pobiegłam go odebrać.
- Hej Ashley. - przywitałam ją po naciśnięciu zielonej słuchawki.
- Cześć Kochanie. Mam dla ciebie kilka newsów. - krzyknęła szczęśliwa do telefonu. Oj, ja dla ciebie też.
- W sumie to możemy się spotkać. Też muszę ci o czymś powiedzieć. - pisnęłam.
- No to świetnie! Nie mogę sie doczekać kiedy cię zobaczę! Dawno się nie widziałyśmy. - rzekła już nieco spokojniejsza.
- To wpadaj do mnie i wtedy na spokojnie pogadamy.
- Okej. Niedługo będę! Pa! - pożegnała się i rozłączyła. No nic. Musiałam wyjść z łóżka i jakoś się ogarnąć, bo za chwilę miałam mieć gościa. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej różową bokserkę i czarne leginsy. Włożyłam na siebie szybko ubrania i poszłam do łazienki. Umyłam twarz, ręce i nałożyłam na siebie lekki makijaż. Włosy spięłam w koczka i zeszłam do kuchni coś przekąsić na śniadanie. Tam zobaczyłam Jacoba ze swoim kolegą, którego nienawidziłam. Czternastoletni dzieciak Max.
- Siema kotek. - przywitał mnie i wstał, po czym chwycił mnie za rękę i delikatnie pocałował w dłoń. Spojrzałam na niego zdziwiona i wytarłam przed chwilą pocałowaną dłoń o bluzkę.
- Od kiedy ona jest twoim kotkiem?! - wtrącił zdziwiony tak samo jak ja Jacob. - Uważaj, bo ona interesuje się Harrym, a on nią. - Oh, skąd Jacob o tym mógł wiedzieć?
- Oj tam. Umówimy się kiedyś? - spytał natrętny Max.
- Mam chłopaka, bardzo mi przykro. - powiedziałam sarkastycznie i podeszłam do lodówki.
- Serio?! - wykrzyknął Jacob. - To już? Szybko Harry zadziałał... Szczęścia. - rzekł. Podszedł do mnie i poklepał mnie po ramieniu.
- Dzięki?
- Widzisz Max? Spóźniłeś się. - westchnął Jacob i dosiadł do niego.
- Kurwa, a niech to. - mruknął, a ja cicho zachichotałam. Odechciało mi się jedzenia. Teraz czekałam tylko na Ashley.
Długo nie musiałam czekać, bo po 5 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Wchodź. - uśmiechnęłam się do przyjaciółki, po czym ona weszła do środka. Pocałowałyśmy się w policzek i Ash rozebrała się. Przywitała się z chłopakami, potem przeszłyśmy do mojego pokoju.
- No to opowiadaj pierwsza. - usiadłyśmy na moim łóżku.
- Okej. - westchnęłam. - Wiem, że będziesz mi mówić "A nie mówiłam?!", ale... Jestem z Harrym. - uśmiechnęłam się.
- Jej, nie wiesz jak się cieszę! Każdy ci mówił! - przytuliła mnie. - Opowiadaj jak do tego doszło.
Wiec zaczęłam opowiadać jej od początku. Od tego jak Harry kazał założyć mi sukienkę i szpilki do naszefo pożegnania przed domem.
- Lizzy, mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi i już na zawsze razem! - klasnęła w dłonie.
- Też mam taką nadzieję. Teraz ty coś powiedz. - powiedziałam i zmieniłam pozycję siedzenia.
- Więc... Zaczęłam czuć coś do Justina... - opuściła głowę, na co szybko ją podniosłam.
- No nie gadaj! - krzyknęłam. - To wspaniale! On też cię kocha, przecież wiedziałaś o tym tak samo jak ja, więc o co chodzi? - widziałam na jej twarzy nagły smutek, więc zaczęłam się poważnie martwić.
- On się już z kimś spotyka. Powiedział mi.. - westchnęła.
- To nie jest możliwe. On od roku się z nikim nie spotykał i nie wyobrażam sobie Justina, który już by cię nie kochał. Ashley, głowa do góry. To może być tylko jego koleżanka. Nie zawsze musimy spotkać kogoś na całe życie.
- Może masz racje...
- No jasne, że mam! - położyłam dłoń na jej plecach. - I się tym nie przejmuj i mów jakąś weselszą wiadomość, bo chyba nie przyszłaś tu tylko z przykrymi sprawami. - zaśmiałam się.
- Oczywiście, że nie. - od razu rozweseliła się. - Przyjechał... - przeciągnęła - SCOTT! - krzyknęła.
- Naprawdę! O kurczem już nie mogę się doczekać, kiedy się z nim spotkam! Tak dawno go nie widziałam. Na długo przyjechał? - spytałam. Scott był naszym przyjacielem od bardzo dawna, niestety nasze lepsze kontakty urwały się, gdy musiał wyjechać. Teraz już zostały rozmowy telefoniczne i to w dodatku bardzo rzadko.
- Na dwa tygodnie. Planowaliśmy małą imprezkę w klubie Art. Też przy okazji Harry miałby na ciebie oko. - szturchnęła mnie z bok i zaśmiała się.
- Wolałabym żeby nie widział mnie jak piję drinki i przytulam Scotta. Bardzo się za nim stęskniłam więc wyściskam go na śmierć. - zachichotałam, a Ashley razem ze mną.
- Oj, ja też. Ale jak coś to jeszcze się z nim zmówimy. Najwięcej kontaktu to ma teraz z nim Justin. - kiwnęłam głową. - Mów coś jeszcze.
- Teraz to ja powiem ci mniej przyjemniejszą sytuację. - na samą myśl o Marcusie chciało mi się zwymiotować.
- No mów, mów. - poganiała mnie więc zaczęłam jej opowiadać. Zaczęłam od tego co się okazało; że Harry spał z Kathleen, że doszło do zerwania Marcusa z nią, że ona go oszukała i zdradziła. Powiedziałam też, że dotknęło mnie to, że Harry mi o niczym nie powiedział. Później zaczęłam opowiadać o tym, jak Sarah zadzwoniła do mnie i poprosiła mnie o zamianę, a skończyłam na tym jak wylądowałam w szpitalu przez Marcusa.
- O Boże! Ile mnie ominęło! Czemu nie dzwoniłaś jak byłaś w takiej załamce? - spytała.
- Zapomniałam ci powiedzieć, że Kath zabrała mi telefon i laptop. Nawet z Harrym nie mogłam się skontaktować, chociaż miałam bardzo dużo SMSów i połączeń nieodebranych od niego.
- O kurwa... Kathleen wie o tym, co chciał zrobić ci Marcus? Czemu ona nie chce żeby Harry miał z tobą jakiekolwiek kontakty?
- Ona o niczym nie wie, bo teraz nie ma jej w domu, wyjechała gdzieś na tydzień. A jeśli chodzi o Harrego, to mi się wydaje, że ona jest po prostu zazdrosna. Raz zostawiła mi karteczkę z napisem: Ciekawe co byś powiedziała, jakby Harry wyznał ci, że byliśmy kiedyś szczęśliwi.- westchnęłam.
- O ja nie mogę. Tak bardzo mi przykro. Ale jeśli jesteś z Harrym, we dwoje poradzicie sobie z nią. Na pewno. - powiedziała. Przerwało nam pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam i w drzwiach ujrzałam Harrego.
- Oj chyba przyszedłem w nieodpowiednim momencie. - uśmiechnął się. - Cześć wam. - przywitał się z nami i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Nie. - Ashley uśmiechnęła się. - Ja już miałam wychodzić. - wstała. - No cóż. Szczęścia wam życzę. - poklepała i mnie i Harrego po plecach.
- Dziękujemy. - odpowiedział Harry.
- Poczekaj Harry, odprowadzę Ashley. - uśmiechnęłam się do niego, on tylko pokiwał głową.
Zeszłyśmy na dół i Ashley ubierała się.
- Świetnie razem wyglądacie. Cieszę się z twojego szczęścia i życzę wam powodzenia, upojnej nocy i bla bla bla. W końcu możesz poszaleć, bo Kathleen nie ma. - Ash zaśmiała się.
- Ale Jacob jest, ale dziękujemy, na pewno się przyda. - powiedziałam sarkastycznie i obie zaczęłyśmy się śmiać.
- No to wracaj do niego, tylko się zabezpieczcie.
- Weź przestań. - zganiłam ją.
- Okej, okej, już idę. - zaśmiała się. - Pa kochanie.
- Cześć, cześć. - zamknęłam za nią drzwi i szybko pobiegłam na górę do swojego pokoju. Uchyliłam cicho drzwi i zobaczyłam Harrego jak siedzi na moim łóżku i wpatruje sie w napis na ścianie.
- Na co tak patrzysz? - podeszłam do niego od tyłu i go przytuliłam. Szybko przekręcił mnie tak, że siedziałam mu na kolanach przodem do niego. Tak ślicznie pachniał, że powykręcało mi wszystkie zmysły. Harry jest mój, musi to wreszcie do mnie dotrzeć.
- Patrzyłem na twój napis na ścianie... Uszami zobaczyć i oczami usłyszeć... O co w tym chodzi? - spytał. Spojrzałam na napis.
- With ears to see and eyes to hear. - przeczytałam na głos. - Tak zawsze mówiła moja mama, gdy robiłam coś nie tak. - odpowiedziałam mu spokojnie.
- Rozumiem. - westchnął. - Stęskniłem się za tobą, wiesz? - wymruczał seksownie nad moim uchem, przez co przeszły mnie przyjemne dreszcze.
- Ja za tobą bardziej. - cmoknęłam go w usta.
- Chciałem przeprosić cię, że wczoraj się nie widzieliśmy, chociaż bardzo się o to starałem, ale miałem urwanie głowy w pracy. Przepraszam. - przytulił mnie. Nie rozumiałam czemu aż tak bardzo to przeżywał.
- Nic się nie stało, wybaczam ci. - zaśmiałam się.
- Wynagrodzę ci to i to w bardzo niedługim czasie, ale nie teraz. - wyszeptał łobuzersko. Chyba dobrze to odebrałam. - Jest twoja ciocia? - spytał nagle.
- Nie ma, a czemu pytasz? - zmarszczyłam brwi.
- No bo skoro już tu jestem moglibyśmy załatwić tą sprawę raz na zawsze...
- I mieć święty spokój. - dokończyłam za niego.
- Właśnie. - zaśmiał się i zaczął mnie całować. Bardzo delikatnie, subtelnie, przyjemnie... Wplotłam palce w jego włosy. Były takie delikatne, miękkie, bardzo miłe w dotyku. Co chwila ciągnęłam lekko za końcówki jego włosów, przez co słyszałam ciche jęknięcia Harrego. Dłonie chłopaka błądziły po moich plecach. Trwaliśmy w tej pozycji, ale po chwili Harry pociągnął mnie za sobą na łóżko. Leżałam na nim i trochę było mi głupio, ale nie miałam czasu o tym myśleć. Dałam ponieść się tej chwili i nie mogłam myśleć o niczym innym jak o tym, że koło mnie jest miłość mojego życia.
Oderwaliśmy się od siebie, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

__________________________________________________________________________

No siemanko! :D
Rozdział dziś jest i git xD
Na SECRECY także może się pojawić, więc śledźcie!

Zróbmy tak:

Czytasz - Komentujesz

Pozdrawiam <3
Czy zdajecie sobie z tego sprawę, że niedługo rozdział 69?! xD

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 64

Serce zaczęło walić mi w piersi. Pytanie? Ale kurwa jakie? Kompletnie nie wiedziałam czego mogłam się spodziewać.
- Wiesz jaką miałem sytuację trzy lata temu... - westchnął i spuścił głowę, a po chwili poczułam jak moje dłonie znajdują się w jego wielkich. - Strasznie głupio mi to przed tobą mówić, bo żałuję tego, co robiłem przez te trzy lata. 
- Mów dalej. - zachęciłam go, gdy zatrzymał się na dłuższą chwilę.
- Zmieniłaś moje życie w zupełnie inną... jak to powiedzieć.. galaktykę. - Na jego słowa zaśmiałam się, a on po chwili ze mną. - Wiem, że ty możesz tego samego nie czuć, ale w końcu muszę ci to powiedzieć. Kocham cię, Lizzy. Wiem, że ten czas, kiedy przebywaliśmy razem jest bardzo krótki. Nie cały miesiąc, a jednak coś we mnie pękło. Zaczęłaś krzątać się w moich myślach. Chciałem od tego uciec, ale nie mogłem. Nie po tym wszystkim, nie po naszych pocałunkach, które bardzo dobrze pamiętam. Dla mnie miłość była obca, nawet jej nie chciałem znów wpieprzać w moje tak beznadziejne życie. Dopiero po jakimś czasie pojawiłaś się ty... i te uczucie z przed trzech lat wrociło, ale te jest znacznie mocniejsze. Już wiedziałem co się dzieje. Ja po prostu się w tobie zakochałem... - dokończył i w jego oczach ujrzałam jakby ulgę. Otworzyłam usta żeby coś z siebie wydusić jednak nic z nich nie wyleciało. Byłam zszokowana całkowicie po jego słowach. Harry Styles wyznał mi miłość!
- Harry... ja... - totalnie mnie zatkało. - Harry, też cię kocham. - dokończyłam. Ujęłam to w nieco krótszy sposób, ale inaczej nie mogłam. Na twarzy Harrego pojawił się przepiękny uśmiech zadowolenia. Przytulił mnie bardzo mocno.
- Lizzy, bądź moją dziewczyną. Tylko moją. Chcę mieć cię już na zawsze. Móc przytulać, całować bez zastanowienia. Chcę mówić ci codziennie jak bardzo cię kocham i także słyszeć to od ciebie. Proszę, Lizzy... - te słowa były śliczne. Wierzyłam Harremu, chodź naprawdę to było nie do pomyślenia. Gdybym nie wierzyła, nie ufała Harremu, teraz by mnie z nim nie było, nie zakochałabym się w nim.
- Oczywiście, Harry. Chcę być twoją na zawsze. - odpowiedziałam osłupiona. Harry chwycił moją twarz w obie ręce i bardzo mocno, ale namiętnie zaczął całować. Nie zaprzeczałam, bo w końcu sama tego pragnęłam. Chciałam, aby zawsze był przy mnie, żebyśmy nie mieli przed sobą żadnych tajemnic.
- Kocham Cię. - Wyszeptał Harry i oparł swoje czoło o moje.
- Ja ciebie też. - Słychać było tylko nasze oddechy i muzykę, która rozbrzmiewała niedaleko nas.
- Chodźmy. - Pierwszy raz, prawdziwie Harry złączył nasze palce ze sobą. Prowadził mnie tam, gdzie chciał, ponieważ to on zaplanował dzisiejszy wieczór.
Gdy doszliśmy za tą górkę otworzyłam szeroko usta i oczy. W dole rozciągało się tak jakby "wesołe miasteczko", a w górze widniał napis 'Witamy wszystkich zakochanych!'
- Dlatego mnie zabrałeś w to "miejsce zakochanych"? Tu chciałeś mi o wszystkim powiedzieć? - spytałam Harrego.
- No tak. - rzucił i cmoknął mnie lekko w usta. Coś czuję, że wrócę do domu ze zdrętwiałymi ustami.
Od razu było widać, że to miejsce jest zabawne, dużo osób uśmiechało się. Cóż się dziwić, miały przy sobie drugą połówkę.
- Harry... ja... ja muszę sikuuuu.. - powiedziałam tak, żeby tylko on to usłyszał. Akurat teraz musiało mi się chcieć. Harry nie zdąrzył mi odpowiedzieć, bo przepchano nas do jakiegoś faceta, który miał strasznie dużo.. kajdanek? Kurwa, po co mu to?
- Jak każda zakochana para, państwo też musicie być "przypięci" do siebie na czas pobytu w tym miejscu. - chwycił nasze złączone dłonie i spiął je kajdankami. - Miłej zabawy! - Uśmiechnął się.
Razem z Harrym patrzeliśmy zdziwieni na nasze dłonie. Kilka godzin razem?! Tak bardzo, bardzo blisko siebie?
- Coś mówiłaś, że do łazienki musisz iść... - zaczął łobuzersko Harry.
- Już nie. - Przerwałam mu i posłałam udawany uśmiech.
- No ale chodź. Tam są ToiToie! Nie będę patrzył. - ciągnął mnie lekko w stronę tych "łazienek".
- Ale Harry, ja naprawdę wytrzymam. - Zatrzymałam go. - A tak w ogóle to tam jest bardzo mało miejsca więc nie wiem jakbyśmy się tam razem zmieścili.
- Jakoś damy radę, no chodź. - Przekonywał mnie.
- Nic z tego Harry. Nie będę przy tobie załatwiać swoich potrzeb. - Powiedziałam lekko obużona.
- No okej okej. Chodź tu do mnie. - Przyciągnął mnie do siebie i ponownie złączył nasze usta w pocałunku.
Czas mijał nam bardzo szybko. Jedliśmy z Harrym watę cukrową, popcorn, śmialiśmy się ze wszystkiego. Nawet zapomniałam, że musiałam siku.
- Kochanie, nie jest ci zimno? - spytał mnie nagle Harry.
- Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Chodźmy na karuzelę! - wstałam szybko, przez co pociągnęłam Harrego. - Ups. Sorki. - Jest spoko. - Zaśmiał się. - Na karuzelę powiadasz?
- No tak. - Wzruszyłam ramionami. - No dobrze, chodźmy. - Uśmiechnął się i ruszyliśmy w stronę karuzeli. Ludzie, którzy zgromadzeni byli w tym "wesołym miesteczku dla zakochanych" zaczęli powoli rozchodzić się, przez co kolejki do karuzeli były mniejsze.
- Zapraszam. - powiedział jakiś facet i weszliśmy razem z Harrym do jakiegoś wagonika. Przypieliśmy się jakimś pasem i czekaliśmy aż wszystko ruszy. Trzymaliśmy się za ręce, przez co od razu robiło mi się cieplej.
Wszystko ruszyło, i przez wszystkie waginiki przeszedł szmer.
- Nie masz lęku wysokości? - spytał Harry.
- Nie, a ty? - pokręciłam głową i spojrzałam na niego.
- Skądże. - zaśmiał się i oboje ścisnęliśmy mocniej dłonie, gdy karuzela zaczęła szybciej się obracać i kręcić na wszystkie strony. Wszyscy śmiali się, było naprawdę fajnie. Cieszyłam się, że koło mojego boku jest nie kto inny jak Harry. Był moim chłopakiem, w co bardzo ciężko było mi uwierzyć. Chcę aby był przy mnie na zawsze, żeby był przy mnie w trudnych chwilach, na przykład wtedy, kiedy z Kathleen mam problemy. Jakoś będę musiała jej powiedzieć o tym, że ja i Harry jesteśmy razem.
- Mamy nadzieję, że państwu się podobało. - powiedział mężczyzna zarządzający tą karuzelą. Wszyscy zaczęli wysiadać i chwiać się na boki.
- Wszystko dobrze? - spytał Harry, gdy wysiedliśmy i gwałtownie się go złapałam.
- Tak, tylko wszystko mi się kręci. - Zachichotałam, a Harry razem ze mną.
- Wracamy już do domu, co?
- Uhm. - Przytaknęłam i powoli ruszyliśmy w stronę samochodu Harrego.

***

- Lizzy, kochanie już jesteśmy. - Dobiegł mnie tuż nad uchem głos Harrego. Nawet nie wiem kiedy zamknęłam swoje oczy i pogrążyłam się we śnie.
- Oh.. - westchnęłam.
- Dziękuje ci za wieczór. Był cudowny, kocham cię najmocniej. - powiedział Harry.
- Ja także ci dziękuje i również cię kocham. - Nie czekając ani chwili dłużej pocałowaliśmy się. Pocałunek był długi, bardzo namiętny. Byłam totalnie zrelaksowana, szczęśliwa.
- Pa Lizzy. - Harry oderwał się ode mnie. - Śpij dobrze.
- Dobranoc. - wyszłam z samochodu i przy samych drzwiach pomachałam Harremu po czym weszłam do środka.
Czwartek, 17 października 2013 rok. Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

______________________________________________________

Siema Misiaki ;*
Znów późno, ale brak weny mi nie pozwala dodawać wcześniej. Bardzo mocno Was kocham i komentujcie, bo bardzo to mobilizuje. <3

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 63

Wróciłam do domu i jak najszybiej starałam się przygotować na tajemnicze wyjście z Harrym. Chciałam wyglądać jak najlepiej skoro miała to być "randka". Harry nie ujął tego w dosłowny sposób, ale mogłam spodziewać się, że o to mu chodziło, skoro kazał ubrać mi się w sukienkę i ogółem wyglądać elegancko.
Starałam nie myśleć się o tym, że zakochuję się w Harrym. Oglądałam dużo filmów, gdzie miłość rośnie już w kilka dni. U mnie było podobnie, ale znaliśmy się ponad trzy tygodnie i nigdy nie spodziewałabym się, że tak zacznie zależeć mi na Harrym.
- Lesie! - zawołałam z kuchni. Miałam nadzieję, że dziewczyna jest w domu. Pamiętałam jej słowa, że będzie starała poświęcać mi się więcej czasu. Nie chciałam odrywać jej od innych przyjaciół, ale to była już lekka przesada; nigdy jej w domu nie było.
- No? - krzyknęła i zaczęła zbiegać ze schodów. To było niespotykane ujrzeć Lesie o 15 obecną w domu.
- Słuchaj... - zaczęłam. Musiałam powiedzieć jej o wyjściu z Harrym. - Wychodzę z Harrym i chciałabym pożyczyć od ciebie te czarne szpilki Mogę? - posłałam jej najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać.
- Oczywiście, że tak! Przyniosę ci je za chwilę... a tak w ogóle to z kim idziesz? Nie przesłyszałam się? - żartobliwie nastawiła ucho żebym powtórzyła jeszcze raz.
- Z Harrym... - wymamrotałam prawie nieusłyszalnie.
- Z kim? - przymrużyła jedno oko.
- Z Harrym. Pasuje? - podniosłam głos i poczułam jak się czerwienie.
- I to rozumiem! - zaśmiała się. - Mam nadzieję, że Harry ma duże łóżko... - puściła mi oczko, a ja zabijałam ją wzrokiem. - A gdzie wychodzicie? - kurwa, zaraz może powinnam jej napisać plan spotkania, ale przecież sama nie wiedziałam gdzie idziemy.
- Nie wiem. Nie powiedział mi. Otrzymałam tylko informację, że to tajemnica. - Westchnęłam.
- No to romantycznie. Wiesz co? Strasznie się cieszę! Gęba mi się sama szczerzy jak sobie pomyślę, że ty i Harry.. razem za rączki... może kiedyś dzieci...
- Chyba za mocno się rozmarzyłaś, co? - zaśmiałam się i klepnęłam ją delikatnie w ramię. - Przyniesiesz mi te butki? - zamrugałam kilkakrotnie oczami i zrobiłam słodką minę. Pobiegła po buty, a ja zaczęłam rozmyslać. Jeszcze nigdy nie myślałam tak często o chłopaku. Nawet Zack... on nie był tym dojrzałym.. Kathleen wprost go uwielbiała i gdy przedstawiłam go jej...

- Katheen, musisz kogoś poznać. - Powiedziałam i posłałam uśmiech w stronę najukochańszego chłopaka jakiego znałam. - To jest Zack, mój chłopak. To moja.. um... ciocia, o której ci opowiadałam. - Przedstawiłam ich i podali sobie dłonie. Można było zauważyć, że Kathleen jest szczęśliwa na widok Zacka, co również bardzo mocno mnie cieszyło. Chciałam jak najwięcej czasu z nim spędzać i cieszyłam się, że jako mój chłopak spodobał się również mojej cioci.
- Kocham cię - skierował do mnie najpiękniejsze słowa, jakie kiedykolwiek mogłam usłyszeć.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam i pocałowaliśmy się.

Brzmiało jak bajka, chociaż to miało kiedyś miejsce. Dawniej Kathleen była bardziej wyrozumiała. Chciałabym, żeby zaakceptowała Harrego tak samo jak Zacka. A to przecież role odwróciły się. To Harry jest tym lepszym, a Zack perfidnym gnojkiem, który bardzo mnie skrzywdził i uderzył. Wszystko tylko nie to.
- Nad czym tak rozmyślasz, siostra? - uśmiechnięta jak zawsze Lesie ponownie znalazła się obok mnie.
- Nad wszystkim. - Rzuciłam słaby uśmiech i spojrzałam na buty, które wyciągnęła w moją stronę. - Nie wiem jak ci dziękować! - przytuliłam ją i wzięłam buty.
- Spoko. Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj. Baw się dobrze i zachwyć Harrego swoim wyglądem! Na szczęście! - kopnęła mnie lekko w tyłek. - Ide na spotkanie z Mattem. Narka! - zniknęła tak szybko jak się pojawiła.

***

Harry powiedział, że po mnie przyjedzie, więc zostało mi tylko czekać na jego przyjazd. Już o 16:30 byłam gotowa, więc usiadłam przed telewizorem.
Nie powiem, że wyglądałam jakoś źle; włosy miałam rozpuszczone i pofalowane, trochę mocniejszy makijaż niż zazwyczaj a strój taki, jaki sobie wybrałam.
Usłyszałam jak telefon do mnie dzwoni. Kathleen.
- Halo. - westchnęłam.
- Cześć słońce, co robisz? - słońce?
- Oglądam telewizję, a co? - mówiłam jak najbardziej obojętnym głosem.
- Tak dzwonię. - Chciała mnie sprawdzić, na pewno.
Miałam odpowiedzieć jej już coś złośliwego, gdy nagle dzwonek do drzwi. Musiałam wpuścić Harrego, inaczej pomyślałby sobie, że zrezygnowałam.
- Kto przyszedł? - zdenerwowanie opanowało mój głos i całe moje ciało.
- Yy... wiesz.. zamówiłam pizze, bo sama siedzę, a zakupów nie chciało mi się robić. - skłamałam. Musiałam coś wymysleć. Otworzyłam drzwi i ujrzałam w nich Harrego. Wyglądał cudownie. Ręką pokazałam mu żeby wszedł i był cicho.
- Smacznego ci życzę. - Zaśmiała się, a ja zrobiłam dziwną minę.
- Aha. Dzięki? - uniósłam jedną brew. - Ekhm.. nie chcę nic mówić, ale muszę zapłacić za pizzę i...
- Tak tak, już lecę. Pa! - rozłączyła się, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Pizzę? - spytał zdziwiony Harry.
- Tak. - Zachichotałam. - Dzwoniła Kathleen i usłyszała dzwonek do drzwi. Musiałam coś wymysleć. - wzruszyłam ramionami.
- Rozumiem. - Zaśmiał się Harry. - A tak na marginesie to ślicznie wyglądasz. - Przysunął się w moją stronę. Poczułam przyjemne ciepło, które ogarniało mnie od środka.
- Ty też niczemu sobie. - Zachichotałam. Włosy miał postawione do góry, białą koszulę, na to marynarkę i ciemno-granatowe spodnie.
- Oh, dzięki. - Zrobił śmieszną minę. - Możemy już? - wskazał drzwi wyjściowe.
- Tak. Daj mi dosłownie kilkanaście sekund. - Zniknęłam mu z oczu i poszłam na górę po małą torebkę. Schowałam telefon i trochę kasy. - Już.
Wyszliśmy z mojego domu i zamknęłam go. Nie wiedziałam gdzie był Jacob, ale zazwyczaj nie wiedziałam gdzie wychodzi.
- No to może teraz powiesz mi gdzie mnie zabierasz? - a to jest nadal niespodzianka. Powiem ci tylko tyle. Mam nadzieję, że te miejsce cię nie przerazi. - Zaśmiał się i odpalił samochód. Ono miało mnie przerazić? Co do cholery?!
- To może ja zrezygnuję? - powiedziałam niepewnie, ale od razu do moich uszu trafił śmiech Harrego.
- Żartowałem tylko. Powiem ci tak. Na pewno nigdy nie byłaś w takim miejscu. - Spojrzał na mnie. Przymrużyłam oczy i badałam jego twarz. Był rozbawiony i to mi się podobało. Zastanawiała mnie jedna myśl. Czemu zabierał mnie w jakieś miejsce? Czemu kazał tak wyglądać? Oh kurwa.. zaczynałam się bać nie na żarty, chociaż wiedziałam, że wyolbrzymiam.
- Ej... Lizzy. Chyba się nie boisz. - Powiedział serio na poważnie i zatrzymał się na poboczu. Odwrócił się w moją stronę i patrzył prosto w oczy. No świetnie wyszłam na psycholkę, która boi się każdego.
- Nie. Nie boję się. Co ci do głowy strzeliło? - prychnęłam, ale wiedziałam, że mi nie wierzy. Zbliżał swoją twarz do mojej i nie wiedziałam co się dzieje. Lekko cmoknął moje usta i odsunął twarz milimetry od mojej.
- Możemy jechać dalej? - wziął kosmyk włosów i zakręcił je na palcu. Było to zabawne i lekko zachichotałam. Pokiwałam głową, a Harry ruszył. Wewnetrznie walnęłam się w łeb.
Przez całą drogę była cisza. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się i dobiegła mnie jakąś muzyka. Dużo hałasu i krzyku. To jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu.
Nawet nie zauważyłam jak Harry otworzył mi drzwi i wyciągnął w moją stronę dłoń. Podałam mu ją i wysiadłam z auta. Rozejrzałam się dookoła i nie zobaczyłam nic co mogłoby mnie naprowadzić.
- Harry, powiesz mi gdzie jesteśmy? - spojrzałam na niego, a on usmiechnął się.
- To chodźmy. - wystawił swoją dłoń i chwyciłam ją. Nasze palce nie były splecione, jednak mały dreszczyk od jego dotyku, przechodził przez moje ciało. Szliśmy pod małą górę i mogłam spodziewać się, że wszystko to, czego tak najbardziej oczekiwałam znajdowało się właśnie za tą górką.
Podeszła do nas jakaś mała dziewczynka z balonikami w kształcie serduszek.
- Do dla zakochanej pary. - Wręczyła nam balony i odeszła.
- Harry, ale przecież my nie je...
- Shh... - przystawił palca do moich ust i spojrzał głęboko w oczy.
- Mam do ciebie bardzo ważne pytanie... - rzekł poważnie. O kurwa! Czego mogłam się spodziewać?

__________________________________________________________
Hejo! :D

Chciałam poinformować, że dziś pojawi się rozdział na SECRECY - moim nowym ff, więc śledzić! :)

I chciałabym prosić o KOMENTARZE, bo pojawia się ich coraz mnie i mam bardzo mało weny...
Pozdrawiam.. ;*

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 62

W drzwiach pojawił się Marcus. Zrobił bardzo dużo hałasu, bo był bardzo pijany. Mroziłam go wzrokiem.
- Stało się coś? - Spytał zdziwiony Harry. Po chwili także jego wzrok spoczął na Marcusie. Widziałam jak Harremu zaciskały się pięści. Wyszłam szybko zza lady i truchtem podbiegłam do niego.
- Nie idź do niego! - chwyciłam Harrego za ramiona, chociaż z bólu zwijałam się od środka. Chciałam zapobiec nieprzyjemnym sytuacjom szczególnie u mnie w pracy.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co on ci zrobił?! - krzyknął i wskazał na niego. Poruszył się nerwowo i wstał.
- Harry! Zdaję sobie sprawę, ale proszę! Daj spokój i nie u mnie w pracy! - zatrzymywałam go. Miałam nadzieję, że coś zdziałam.
- Nie Lizzy. Czekaj tu na mnie. - pogładził mnie po ramionach i ruszył w stronę Marcusa.
- Harry! - krzyknęłam za nim, ale zniknął za drzwiami. Przedtem widziałam jak mówił coś do Marcusa, a ten posłusznie udał się za nim. Harry nie powinien bić starszego od siebie człowieka! I do kurwy nędzy Marcus był pijany! On go mógł zabić!
Wybiegłam szybko przed bar przepraszając klientów i prosząc ochronę o zajęcie się przez chwilę wszystkim za ladą.
Nie widziałam nigdzie ich, ale zza roga dochodziły krzyki.
- To za to, że Lizzy przez ciebie tak wygląda! - mocne uderzenie.
- To za to, że tak cierpi. - Następne.
- A to za...
- Stop! - przerwałam Harremh wymienianie. Spojrzał przez chwilę na mnie, ale znów zaczął okładać Marcusa pięściami.
- Harry uspokój się! - wrzasnęłam, ale to nic nie pomogło. - Harry, bo wezwę ochronę! - pogroziłam mu, ale to nie zdawało się nim poruszyć.
- Jak chcesz. - Mruknęłam wściekła i pobiegłam szybko do baru. - Szybko, chodźcie! - zawołałam ochroniarzy i ruszyli szybko za mną. Pokazałam im miejsce bitwy. Świetnie zdawałam sobie z tego sprawę, że Harry mógł mieć przez to przechlapane, ale chciałam dobrze dla niego. Gdyby Marcus zginął - nie daj Boże - Harry nigdy nie wyszedłby z więzienia. I co? Miałabym go tam odwiedzać?!
Ochrona odciagnęła Harrego od Marcusa, który nie mógł się podnieść. Stałam przerażona i wpatrywałam się w całą sytuację. Była cisza, tylko słychać było ciężki oddech Harrego. Patrzył wściekle na Marcusa i kilka razy chciał wyrwać się ochroniarzom.
- Dziękuje wam panowie. Zróbcie coś z Marcusem i trzeba robić z tego wielkiego halo. - Rzuciłam sztuczny uśmiech. Puścili Harrego, następnie Marcusa za szmaty i zniknęli za rogiem.
Odwróciłam się do Harrego i ciężko westchnęłam. Z tego co zauważyłam, Harry nie miał żadnych obrażeń z czego w głębi duszy się cieszyłam, ale byłam na niego zła.
- Co to było?! - podeszłam do niego i pchnęłam go za ramiona. Nie odezwał się w ogóle tylko patrzył w ziemię. - Wszystkich zawsze bijesz! Nie ma innego rozwiązania?! Jesteś... - nie mogłam dokończyć, bo poczułam coś miękkiego na ustach. To wargi Harrego przyciśnięte były do moich. Wsunął język w moje wargi. Nie chciałam mu ulegać, ale inaczej się nie dało. Poruszał językiem bardzo szybko, przez co już brakowało mi tchu, szczególnie dlatego, że był to niespodziewany pocałunek.
- Nie Harry. Nie przekupisz mnie jakiś pocałunkiem. - Odepchnęłam go, ale zamknął mnie w uścisku. Chwyciłam jego dłonie żebym mogła się wyrwać, ale ścisnął je bardziej.
- Chcę cię chronić, rozumiesz? Gdybym wiedział, że ten chuj przyjedzie po ciebie do pracy, zjawiłbym się tam wcześniej. W ogóle kurwa nie wiedziałem, że jesteś w pracy! - powiedział z nutką irytacji w głosie.
- A co ci do tego czy w niej jestem czy nie? - Pokreciłam także poirytowana głową. Wypuścił głośno powietrze. Wiedziałam, że go wkurzyłam. Okej. Marcus mógł zrobić mi coś o wiele gorszego, ale nie rozumiem po co te nerwy!
- Czy możesz mnie wreszcie puścić? - spytałam spokojna. Przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie i uśmiechnął się cwaniacko.
- A co jeśli nie? - położył swoją głowę na moim ramieniu i spokojnie oddychał. Mruczał co chwila. Nie wiedziałam po co dokładnie to robi, ale zboczone myśli jak zwykle pojawiły się w mojej głowie. Unosił powoli swoją głowę z mojego ramienia, przez co jego loki łaskotały moją twarz. Zachichotałam, przez co ponowne mruknięcie wydobyło się z ust Harrego. Zaczął całować moją szyję. Brakowało mi tchu i otwierałam z wrażenia szerzej oczy. Wpijał się delikatnie w moją skórę, aż w dole brzucha poczułam już nie raz znajome mi motylki. Powstrzymywałam jęki zadowolenia. Swoje usta przeniósł na moje i delikatnie je muskał.
- Zabieram... - mówił pomiędzy pocałunkami. - Cię... jutro... gdzieś. - Zakończył twardo, ale seksownie i spojrzał mi w oczy. Byłam lekko zszokowana i ciężko oddychałam.
- Gdzie? - spojrzałam na niego pytająco i chwyciłam dłońmi jego zgięcia w łokciach.
- Zobaczysz, dowiesz się jutro. A na dzień dzisiejszy mówię ci tylko tyle, że masz wyglądać seksownie. - Puścił mi oczko i oderwał się ode mnie. Od razu zimne jesienne powietrze buchnęło w moją skórę i pojawiły się dreszcze. Wziął mnie za rękę i prowadził do środka baru.
- To znaczy? - uniósłam jedną brew jednak on tego nie widział.
- To znaczy sukienka i szpilki. - rzekł dumny z siebie i wyszczerzył się w przepięknym uśmiechu. - Chcesz to możemy teraz jechać na zakupy.
- Ale kończę o 23.. - uśmiechnęłam się. Pewnie znów chciałby za mnie zapłacić, więc mi było to na rękę.
- No to jutro z rana. - Wzruszył ramionami.
- A gdzie mnie zabierasz? - Weszłam za ladę i podałam klientowi to, co zamówił przed "bitwą".
- To jest niespodzianka. - Posłał mi łobuzerski uśmiech. Wiedziałam jedno; mogłam zacząć się bać.

***

Wstałam o godzinie 12. Ból pleców powoli znikał z czego bardzo się cieszyłam w szczególności, że dziś miałam iść gdzieś z Harrym i to na szpilkach. Wczoraj posprzeczałam się z nim trochę o to, że muszę iść w tym, w czym najbardziej nie lubiłam.
Musiałam iść na zakupy.
Cieszyłam się bardzo z tego powodu, że Kathleen gdzieś wyjechała. Nie mówiła mi nic o tym wyjeździe, ale dla mnie lepiej, bo nie usłyszę następnego kazania na temat tego, że szłam gdzieś z Harrym.
Jak na mnie, bardzo szybko ogarnęłam się po spaniu i wyszłam na zakupy do galerii. Przynajmniej buty chciałam na niskim, ale teraz się nie wywinę, bo obiecałam mu, że założę to, jak mi kazał. Miałam być gotowa na 17 więc miałam jeszcze sporo czasu.
Chodziłam powoli po sklepach i sama w myślach wybredzałam. Nie widziałam nic, co mogłoby mi się spodobać. Nagle w oko wpadła mi pewna sukienka.

Weszłam do przymierzalni i nawet ładnie na mnie leżała. Postanowiłam ją wziąć, a szczególnie dlatego, że nie chciało mi się już chodzić po sklepach. Buty postanowiłam pożyczyć od Lesie, bo miała zwykłe czarne szpilki. Zapłaciłam i wyszłam z galerii. Moje zakupy dobiegły końca. _______________________________________________________ Hejo! :D Nie wiem czy rozdziały będą pojawiać się codziennie za co przepraszam najmocniej! Proszę o komentarze :)

niedziela, 20 lipca 2014

NOWY FF!

Witam wszystkich! 
 Nie wiem czy dziś pojawi się post, ale informuję, że założyłam nowego bloga i piszę nowe ff! Oto link ----> SECRECY 
Jest już prolog i bohaterowie. :) 
Chcecie dziś pierwszy rozdział? :D piszcie w komentarzach :)
Chciałabym także podziękować bardzo mocno Sun Shine za pomoc. To dzięki niej taki wygląd na blogu jest, a nie inny. Kocham <3
Proszę o komentowanie! :*  
Tęskniliście? Bo ja bardzo! :D 
Kocham :** 
 

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 61

Harry wniósł mnie do kuchni i posadził delikatnie na krześle przy stole.
- Zrobiłem tosty. Lubisz? - zapytał miło, a ja pokiwałam głową. Gdy patrzyłam na niego jak wykładał jedzenie na talerz przypomniała mi się karteczka od Kathleen.
- Um.. Harry? - zaczęłam niepewnie. Nie wiem czemu, ale obawiałam się tego, co mogłam usłyszeć.
- Tak? - Spytał nie patrząc na mnie. Z jednej strony dobrze, ale z drugiej wolałabym widzieć jego reakcję.
- To prawda, że ty i Kathleen byliście kiedyś szczęśliwi? - zapytałam cicho, a Harry odwrócił się szybko w moją stronę.
- Co?! - prychnął i nerwowo zaśmiał się. - Skąd.. skąd takie fałszywe wieści?
- Kathleen mi powiedziała, a dosłownie to napisała na kartce przed odejściem do pracy.
- Kathleen to sobie może, wiesz? Ona jest zakłamana i nie wierz jej. Faktem tego wczorajszego "porwania" było to żebyś oszczędziła sobie nerwów przez twoją ciocię, z resztą tak właśnie ci powiedziałem, ale chciałem właśnie uniknąć też takiego czegoś. Ciągle zmyśla i...
- Skoro to jest nieprawdą, to czemu się denerwujesz? - spytałam. Miał słabe nerwy, ale bez przesady.
- Bo mnie ona mnie wkurza. Koniec tematu. - Mruknął i odwrócił się żeby dokończyć swoją czynność.
- Nie musiałeś robić mi śniadania.. Zjadłabym u siebie... - zaczęłam marudzić.
- Shh... - przystawił mi palca do ust. - Smacznego. - nie chciałam zaprzeczać czy coś w tym stylu więc zaczęłam jeść. Jedliśmy w ciszy, chociaż wolałabym żeby Harry zaczął jakąś rozmowę. Gdy skończyliśmy, a oczywiście było pyszne, co powiedziałam Harremu, chciałam zmyć po sobie, ale przecież nie mogłam tego zrobić, bo ktoś mnie wyręczył. Usługiwał mi, przez co strasznie było mi głupio.
- Odwieziesz mnie do domu? - spytałam, gdy wkładał naczynia do zmywarki.
- A śpieszy ci się gdzieś?
- No.. nie, chyba... - mruknęłam.
- No to zostajesz u mnie. - Wzruszył ramionami.
- Ale ja nie chcę ci się całe życie narzucać i w ogóle...
- Nie narzucasz mi się. Wolałbym jakbyś została. - Posłał mi uśmiech i usiadł obok mnie. - Odwiozę cię później do pracy i posiedzę chwilę z tobą w barze. Pasuje? - zapytał, a ja zastanowiłam się chwilę. Naprawdę nie chciałam mu przeszkadzać, miał swoje sprawy. Harry widząc moje wachanie odedzwał się za mnie.
- No to zostajesz. - Fuknęłam coś pod nosem, ale nie chciałam się sprzeczać, bo wiedziałam, że i tak na jego wyjdzie.
- Ale idziesz dziś do pracy czy masz wolne? Bo ja nie wiem czy powinnaś pracować w takim stanie... - zaczął Harry. Znów zboczył na temat tych pleców.. a jak przypomni mu się o maści i będzie chciał mnie posmarować? Oby nie...
- Nie dostałam zwolnienia lekarskiego i to jest najważniejsze. - Wywróciłam oczami, a on zaśmiał się. Irytowała mnie jego ciągła troska i pytania o mój stan, ogółem o mnie.
- A właśnie! Chodź posmaruję...
- Idziemy pooglądać telewizję? - przerwałam mu pełna entuzjazmu. Nie mogłam dać mu dojść do słowa. - Bo wiesz... tak się zastanawiałam... znasz może jakiś ciekawy film, który mogłabym obejrzeć z przyjaciółką? Bo szukałam i nie mogłam jakiegoś fajnego wymysleć. - Powiedziałam szybko, a on ustał nade mną i patrzył z przekrzywioną głową.
- Jest wiele ciekawych filmów, ale ja wiem o co ci chodzi. Nie ładnie tak przerywać, wiesz? - powiedział uwodzicielsko. Kucnął przede mną i zawstydził mnie strasznie. Chciałam wstać, ale położył ręce na moich kolanach i posłał władczy uśmiech. Delikatnie podniósł mnie i tym samym zmusił żebym oplotła jego talię nogami. Zrobiłam to, ale szczerze mówiąc zdziwiłam się co do jego ruchów. To, jak mnie wziął, było takie intymne... Serce waliło mi bardzo mocno, myślałam, że wypadnie zaraz z klatki piersiowej. Nie wiedziałam kompletnie co ma w zamiarze. Może zamknie w pokoju za to, że mu przerwałam? Nie, to byłoby takie dziecinne. Ale jak na głupotę Harrego nie zdziwiłbym się. W końcu zamknął na moich oczach czterdziestolenią babę w toalecie.
Harry szedł prosto do jego sypialni. Bałam się cholernie. Lekko nachylił się i położył mnie delikatnie na łóżku, po czym zawisł nade mną. O kurwa...
- Jeśli nie chcesz maści... znam równie coś dobrego na uleczenie... - zamruczał patrząc mi prosto w oczy. Przełknęłam głośno ślinę, przez co usłyszałam jego dezaprobatyczny śmiech. Zbliżał swoją twarz do mojej i po chwili nasze usta stanowiły jedność. Delikatnie muskał moje wargi, przez co fala przyjemności przeszła przez moje ciało. Jak cudownie było poczuć znów jego smak miękkich ust. Nie kładł się na mnie tylko podpierał się na rękach. Chyba miał świadomość z tego, że wszystko mnie bolało.
- Rozluźnij się. - mruknął po raz drugi i swoje pocałunki przeniósł na moją szyję. Nie dotykał mnie nigdzie rękoma, tylko całował. Nie byliśmy parą, więc skąd tyle czułości? Tyle namiętności?
Z trudem łapałam oddech, co Harry chyba zauważył, bo zachichotał cicho. Odchyliłam głowę do tyłu, żeby dać mu lepszy dostęp do mojej szyi. Na kości policzkowej zostały mokre ślady po jego pocałunkach. Loczki Harrego łaskotały lekko moją skórę, co dawało przyjemne dreszcze.
Po chwili jego usta straciły kontakt z moim ciałem i ponownie zawisł nade mną. Nasze głowy znalazły się naprzeciw siebie i Harry cmoknął moje usta.
- Na dziś wystarczy. - Zaśmiał się, a ja razem z nim. Czyli będzie tego więcej? Woow.. - Czy panienka Lizzy czuje się już lepiej? - zaśmiał się Harry i podpierał się na jednym łokciu.
- No a jakby inaczej panie Styles. - Zachichotałam i poprawiłam się na łóżku.
- Ale teraz serio pytam czy cię nic nie boli. - Powiedział już całkiem poważnie Harry.
- Nie boli. Chodźmy na telewizję. - Rzuciłam i po raz kolejny zostałam wzięta na ręce.

***

- Harry, możemy już jechać do mnie do domu? Muszę się jeszcze przebrać. - Powiedziałam trącając Harrego za rękę. Przysnęło mu się chyba z 10 minut temu, ale twardo spał.
- Tak, tak, już się zbieram. - Odwrócił się do mnie tyłem i chyba dalej kontynuował sen. Nie wiem czy zrobił mi to specjalnie czy może serio był zmęczony.
- No proszę cię.. - rzuciłam się na niego mimo bólu pleców.
- Lizzy, nie napadaj na mnie. - Zachichotał Harry.
- No to wstawaj. Co ty sobie wyobrażasz? - Dźgałam go w żebra.
- Okej, już wstaję. - teraz naprawdę wstał. Przetarł oczy i wyglądał bardzo seksownie. Włosy miał roztrzepane na każdą możliwą stronę, a głos lekko zachrypnięty.
Zebrał się nawet szybko przez co też ja starałam szybko się jakoś ubrać i nie czekać na pomoc od Harrego.
Modliłam się w duchu żeby nie było Kathleen jak przyjadę do domu. Nie chciałabym kolejnej awantury.
Jechaliśmy już ulicami Londynu. Rozmyślałam o tym, co wydarzyło się w sypialni Harrego. Może to nie było coś wielkiego dla Harrego, ale dla mnie było.
Zatrzymaliśmy się przed moim domem i szybko do niego weszłam. Było otwarte, ale nie wiem kto był obecny. Nawet nie miałam czasu się przywitać.
Wyszłam z domu tak cicho jak weszłam i wsiadłam do samochodu Harrego.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział z uśmiechem i co chwila przyglądał mi się.
- Yy... dzięki? - zawstydziłam się trochę i odwróciłam w stronę okna.
Po niedługim czasie dojechaliśmy do baru gdzie pracowałam. Harry chciał ze mną posiedzieć, więc zgodziłam się.
- Cześć Sarah. - Uśmiechnęłam się. - Hej hej - rzuciła i jej chumor zmarkotniał jak ujrzała Harrego.
- Znacie się już? - zapytałam i patrzyłam raz na nią, raz na niego.
- Nie. Przedstaw nas. - Mówił Harry dziwnym głosem. Tak jak powiedział, tak zrobiłam. Uścinęli sobie dłonie, ale wyczuwałam niepokój. A może to tylko moja głupia wyobraźnia...
W barze rozległo się głośne otworzenie drzwi. Równo z Harrym odwróciliśmy się. Ten widok przekraczał wszelkie granice...

_____________________________________________________
Kocham Was! <3
Proszę o komentowanie i chciałam powiedzieć, że będę tęsknić! ;***
Do poniedziałku mam nadzieję! :* albo juź do niedzieli. Mam też dla Was pewne info ;)
Papa, kocham ;*

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 60

Wjechaliśmy do garażu Harrego. Przez całą drogę nie odzywałam się do niego, byłam na niego zła, że zarządził się gdzie mam nocować. Drzwi były zamknięte, więc czekałam aż Harry mi je otworzy. Wyciągnął do mnie rękę.
- Poradzę sobie sama, dzięki. - Powiedziałam i zaczęłam wysiadać. Harry wywrócił oczami, ale jednak podtrzymywał mnie z dwóch stron.
- No nie obrażaj się. Po prostu chciałem zmniejszyć ci nerwów przez Kathleen. - Powiedział Harry i wzruszył ramionami.
- Oh, jakiś ty dobry. - Prychnęłam i starałam się iść szybciej.
Gdy byliśmy w jego mieszkaniu pozwoliłam pomóc Harremu zdjąć moją kurtkę i buty. Trochę śmiesznie to wyglądało, ale chciał mnie do siebie to niech teraz ma.
- Chcesz coś zjeść? - zapytał Harry.
- Nie dzięki. Gdzie mogłabym iść spać? - Spytałam grzecznie.
- Chodź. - Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni. - A teraz powiedz mi co za maść dostałaś. - Złożył ręce na klatce piersiowej i wpatrywał się we mnie z pochyloną głową.
- Żadną. - Kurde. Wiedziałam, że zapyta.
- Na pewno? A to co wystawało z twojej kurtki, to co to było? - i tu mnie miał. Kieszeń nie była zbyt głęboka, żeby cała tubka mogła się tam zmieścić.
- No jakieś tam dziadostwo. - Wymamrotałam i położyłam się.
- To teraz ja cię tym dziadostwem wysmatuję. - Szepnął i ruszył chyba po tą maść.
- Ale.. to już pan doktor mnie tym smarował i to ma być raz dziennie. - Rzuciłam na szybko co oczywiście nie było prawdą.
- Tak? - spytał podejrzliwie i zaczął coś czytać na opakowaniu. - A masz rację. Tu jest napisane, że stosować raz dziennie lecz pod nadzorem lekarza można kilka razy dziennie. - Uf.. ale trafiłam. - Ale jutro nad ranem cię wysmaruję. - Zamruczał po czym odstawił gdzieś maść i położył się obok mnie. Czułam bardzo blisko jego obecność. Szkoda, że dotyk był niedozwolony...
- A teraz powiedz mi co się tak naprawdę wydarzyło. - Szepnął i zaczął głaskać mój policzek. Robiło mi się ciepło na jego dotyk i bardzo przyjemnie. To był taki podstęp żebym mu powiedziała.
- Muszę o tym mówić? - zapytałam marudząc.
- No tak. - wzruszył ramionami na co wywróciłam oczami.
- Oh... - westchnęłam. - Zaczęło się od tego, że gdy chciałam zamykać... A właśnie! Zamknęliście bar?! - prawie krzyknęłam. Przypomniało mi się o tym, że mnie wynieśli i sams nie mogłam tego dopilnować.
- Tak, tak, o to się nie martw. Opowiadaj teraz. - Mówił pośpiesznie. Bałam się jego reakcji na to, jak mu powiem o tym, że Marcus mnie zrzucił ze stolika. Mam nadzieję, że ten dziad nie pokaże się Harremu na oczy.
- No więc gdy miałam zamykać niespodziewanie zjawił się Marcus. Mówił, że mnie odwiezie do domu. Zaprzeczałam oczywiście, bo już kiedyś przyparł mnie do ściany jak wyszłam z łazienki w samym ręczniku. Przestraszyłam się, to oczywiste, bo nie ufałam mu. - Nie wiem czemu mu to powiedziałam, ale jak wszystko to wszystko. Słuchał mnie uważnie z szeroko otwartymi oczami. - Poszłam na zaplecze i chciałam wyjść przez drzwi od strony zaplecza, ale zaraz po mnie i Marcus się tam znalazł. Wyrwałam mu się, gdy chciał mnie złapać. Powiedział mi, że skoro ty i Kathleen mieliście przygodę to my też możemy i moglibyśmy tworzyć związek...
- A niech tylko by spróbował się do ciebie zbliżyć! - krzyknął co mnie zdziwiło. Proszę bardzo jaki obrońca.
- Spokojnie Harry. - złapałam go za rękę. To był taki odruch i już nie mogłam jej puścić. Nie chciałam. - Wybiegłam do głównego pomieszczenia i wskoczyłam na stoliki. Gonił mnie oczywiście, ale trochę czasu zdołałam mu uciec. No, a później to spadłam. - Opowiedziałam obojętnie, na co Harry spojrzał na mnie pytająco.
- Jak to.. spadłaś. Sama? - Podparł się na łokciu.
- N..no tak. Sama. - Powiedziałam niepewnie. Miałam nadzieję, że mi uwierzył.
- Skoro spadłaś sama, to czemu Marcus ci nie pomógł? - podniósł jedną brew.
- No nie wiem.. na przykład się.. wystraszył?
- Oboje wiemy, że on cię zrzucił tylko jak? I nie zmyślaj dalszych historyjek. Powiedz prawdę. - Usiadł. Chciałam ponowić jego ruch, ale przytrzymał mnie ręką żebym leżała nadal.
- Nie zrzucił mnie. Zawsze zwalasz na kogoś, a ja nie mogę być winna, co? - podniosłam lekko głos. Nie chciałam robić z tego wielkiego halo. Jesli Kathleen zobaczyłaby takiego poobijanego Marcusa, a wiem, że Harry by go pobił, bo to jego natura, jak ja bym to wytłumaczyła? Już w ogóle Harry miałby u niej wyjebane.
- Bo wiem jaka jesteś! Chcesz wszystkich bronić, bo nie chcesz żebym go pobił. Ale i tak i tak mu się dostanie, więc lepiej by było jakbyś powiedziała prawdę. - Wytłumaczył już bardziej poirytowany. Niech się trochę powkurwia.
- Dobranoc. - Powiedziałam, nie zwracając uwagi na jego poprzednie zdanie. Odwróciłam się powoli tyłem do niego. Chwycił mnie za biodra i chciał rozpinać mi guzik.
- Co ty robisz? - otworzyłam przed chwilą zamknięte oczy i spójrzałam na niego pytająco.
- Chcę żeby ci się wygodnie spało. - Rzekł i chciał kontynuować swoje ruchy.
- Pozwolisz, że sama się rozbiorę, ale daj mi jakąś koszulkę do spania. - Posłałam mu uśmiech i po chwili zniknął za drzwiami.
Chciał mnie rozebrać! Na samą myśl o tym, że niby pozwoliłabym mu, aż śmiać mi się chciało. W sumie widział mnie już na basenie w stroju, ale to nie to samo.
Pojawił się tuż obok mnie z koszulką. Odpuściłam sobie dziś kąpiel, bo nie miałam czystej bielizny, ale także cholernie mnie bolały plecy.
- Dzięki i możesz iść. - Powiedziałam i machnęłam ręką żeby opuścił pokój.
- Chętnie popatrzę. - Zaśmiał się i oparł biodrem o róg ściany. - Nie mam zamiaru opuszczać tego pokoju.
- Serio? - zachichotałam. - No to w takim razie oszczedzę ci widoków i nie przebiorę się. - Powiedziałam twardo, ale z uśmiechem.
- No to w takim razie ja poczekam aż zaśniesz i zrobię to za ciebie. - Zachichotał i podszedł do mnie powoli.
- No to w takim razie ja jadę do domu. - zamruczałam po czym zaśmiałam się. Zabawne to było jak tak prowadziliśmy ze sobą "walkę" na słowa.
- Nigdzie się nie wybierasz. - Wyciągnął ręce i zastawił mi drogę. - Coś tak słyszałem, że Lizzy jest zmęczona, Harry ma opuścić ten pokój, więc zostawiam cię samą, chociaż wolałbym leżeć razem z tobą. - Szepnął mi do ucha i pocałował jego płatek. Zrobiło mi się bardzo przejemnie. Jego słowa odbijały się echem, jakby je jeszcze powtarzam. Rzucił mi delikatny uśmiech i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się i pomachał mi.
- Dobranoc Lizzy. - Rzucił.
- Dobranoc Harry. - Odmachałam mu. Opuścił pokój, a ja od razu poczułam brak jego obecności. Jego słowa... "...wolałbym leżeć razem z tobą." To było piękne. Ciepło, które wtedy ogarnęło mój organizm było czymś niesamowitym. Zaczęłam się przebierać. Koszulka dawała moc jego zapachu przez co czułam jakby Harry leżał zaraz obok mnie, jakbym była w jego ramionach.
***
Obudziłam się nawet nie wiem o której. Czułam się okropnie. Myślałam, że wszystkie kości zrosły się, bo nie mogłam się ruszyć ani milimetr.
Postanowiłam jakoś wstać, ale nic. Bardzo ciężko mi się oddychało, gdy za wszelką cenę próbowałam podnieść się. Tak bardzo chciałabym żeby Harry już nie spał i tu przyszedł. Nie będę go wołać, bo byłoby mi strasznie głupio. Zaczekam, może w końcu tu kiedyś zajrzy.
Do mojej głowy napłynęły wczorajsze wydarzenia. Jak spadłam. To wszystko przez Marcusa. Gdyby nie on, nie byłabym tutaj, nic by mnie nie bolało... dobrze, że już dziś zaczęła mi się zmiana na po południe. Ale ja nie wiem jak ja sobie poradzę w pracy. Może zadzwonię do szefa i poproszę o wolne? Nie, za dużo już miałam wolnego, jeszcze mnie zwolni i całymi dniami będę nudzić się w domu.
Rozległo się pukanie do drzwi. Przyszedł mój wybawiciel.
- Wejdź, wejdź. - westchnęłam. Zastanawiałam się, jak mu powiem, że nie mogłam wstać. Wyśmieje mnie jak nic.
Wszedł do środka i od razu zaśmiałam się. Był chyba na samych bokserkach i miał na sobie cały różowy fartuszek. 
- Co? Aż tak źle wyglądam? - spojrzał w dół i zrobił pytającą minę.
- Nie, jest świetnie. - Wybuchnęłam niepochamowanym śmiechem. Patrzył na mnie zdzowiony. - Pierwszy raz mam przed oczami taki widok, więc wiesz.. - powiedziałam już trochę spokojniej.
- Oj Lizzy. Przyzwyczajaj się. - Rzekł. Zastanowiłam się chwilę nad jego słowami, ale do końca nie wiedziałam co one znaczyły.
- Dobra wstawaj, bo jest chwilę przed 12. - co, aż tyle spałam?
- Tylko wiesz.. bo ja.. no ten... - nie mogłam wypowiedzieć tego, bo bałam się takiej reakcji jaką ja miałam przed chwilą na jego widok.
- No co? - uniósł jedną brew do góry.
- No ja wstać nie mogę. - Wydusiłam i przymknęłam jedno oko.
- Dobra dobra, wiem, że moje łóżko jest wygodne, ale bez przesady, w końcu musisz z niego wyjść. - Zaśmiał się lekko. No jaki osioł! Nie zrozumiał aluzji.
- Nie mogę się ruszyć. Zastygłam tu. - Mówiłam po sylabie jak do małego dziecka. Kiwnął głową i podszedł do mnie.
- Było tak od razu. - Zaśmiał się i wziął mnie jedną rękę za dłoń, a.drugą chwycił delikatnie za plecy. - Powoli.. - mówił cicho. Wstałam chyba z milimetr na godzinę, ale tak to już bywa. Wstałam do pozycji siedzącej i zakręcieło mi się w głowie.
- Wskakuj, bo widzę coś nie w formie jesteś. - Zachichotał i pomógł mi wejść mu na plecy. Nie protestowałam. Mogłam swobodnie wchłaniać jego zapach i cieszyć się jego bliskością.

___________________________________________________________
Guten Aben! :D
Macie tak późno, bo mam gości i tak w dzień nie mogłam..
Życzę miłej nocki!
Komentarze plissss!
Good night! ;***

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 59

Przeczytajcie pod rozdziałem!
  
(Przepraszam za te duże odstępy pomiędzy wersami)
- Chciałam wyjść, bo już się przebrałam. - powiedziałam i automatycznie odsunęłam się od Marcusa. 
- Powiedziałem, że jedziemy razem. - warknął. Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. - Pamiętasz co ci powiedziałem jak wyszłaś z łazienki?
- Niestety. - mruknęłam i uważnie patrzyłam na jego ruchy. 
- No to mówiłem prawdę. Nie wszystko skończone. Wiesz co? - zatrzymał się i chyba oczekiwał ode mnie odpowiedzi. - Harry i Kathleen mieli przygodę to może my też miejmy, co? - zaśmiał się i zbliżał się do mnie powoli.
- Śnisz czy marzysz?! - krzyknęłam. - To było dawano i nie mam zamiaru jakoś użalać się nad waszym byłym związkiem. 
- No nie żartuj. Zawsze byłaś dla mnie ulubioną "córeczką". Zawsze zwracałem na ciebie szczególną uwagę, starałem poświęcać ci dużo czasu. AS ty nie chcesz mi się odwdzięczyć? - zadrwił. Dziwił mi się? Był strasznie obleśny, a do tego jego wiek mnie przerażał. Po czterdziestce jak nic!
- Trudno. Jeśli Kathleen nie ma już nic z tobą wspólnego, to ja tym bardziej. - już w ogóle nie przejmowałam się tym, że nie przeszliśmy na "ty". Odwróciłam się tyłem i chciałam ruszyć, ale uniemożliwił mi to jego uścisk na mojej dłoni.
- Niech ten cały Harry i Kathleen będą razem szczęśliwi i my też. Proszę. - rzekł. Zrobiłam wystraszoną minę. Niech wie, że takie propozycje mnie nie za bardzo interesują. Obrzydziła mnie strasznie jego propozycja. Nie chciałabym mieć takiego starego chłopaka, a do tego takiego obleśnego, starego. 
Chciałam stąd wyjść. On był silniejszy i na pewno nie udałoby mi się.
- Jesteś chory! Czy ty słyszysz siebie?! - stuknęłam palcem w czoło.
- Uważaj co mówisz, mała. - warknął i chwycił jedną dłonią moje dwa policzki. Ścisnął je, przez co nie mogłam nic powiedzieć. Strząchnęłam je i przetarłam twarz.
- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam i chwyciłam po pierwsze krzesło jakie stało mi na drodze. Zastawiłam mu drogę do siebie i chciałam wybiec. Drzwi na moje nieszczęście były zamknięte. O wszystkim pomyślał. Spojrzałam w jego stronę i dostrzegłam jak idzie w moją stronę. Wyraz twarzy miał nadzwyczaj zły i krew w żyłach na pewno mu buzowała. Szarpiąc się z zamkiem kopnęłam nogą we jego stronę. Nie wiem gdzie trafiłam, ale z tego co widziałam to raczej w krocze. Marcus zgiął się i już po chwili leżał na ziemi. 
- Ty suko! - krzyknął i jęczał z bólu. Zaśmiałam się cicho, i po chwili już drzwi były otwarte. Zdenerwowana szybko wybiegłam z zaplecza i rozejrzałam się po barze. Wszystko stało tak jak powinno. 
Nie umyłam podłogi!
Dobra, trudno. Musiałam jak najszybciej stamtąd uciekać. 
- Stój! - w drzwiach od zaplecza stał Marcus. Ciężko było mu się wyprostować, ale jakoś stał na nogach. Szczerze mówiąc nie chciałam trafić tam gdzie trafiłam, ale jakoś tak wyszło. Zanim spostrzegłam stał tuż obok mnie.
- I co cwaniaro? - zaśmiał się nerwowo i chwycił mnie w biodrach. - Nie wyrywaj się to nie będę szarpał. - szepnął mi do ucha. Zaczęłam wyrywać się, mimo jego przestrogi. Jego ręce znalazły się na wysokości moich piersi i przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie. Pisnęłam z bólu, bo szczerze mówiąc to mnie to bolało. Ugryzłam go w rękę. Syknął i zaczął pocierać obolałe miejsce. 
- Ty dziwko! - krzyknął.
Nie miałam czasu biec do drzwi, bo trzeba było je jeszcze zamknąć. Nie mogłam zostawić baru otwartego, a jak bym dziś stąd wyszła, już mogłabym nigdy nie wracać. Nie chciałabym cofać się jeszcze żeby zamknąć bar. Mogłabym nawet spać w łazience zamknięta aż do rana dopóki nikt by się nie zjawił. 
Pobiegłam w stronę łazienki, ale już kilka metrów ode mnie był Marcus. Wskoczyłam na stolik i tak po każdym skakałam. Jak bym spadła, na pewno bolałoby mnie coś i miałabym przerąbane. Marcus miałby mnie już w swoich "szponach". 
- Nie uciekaj. I tak ci się nie uda. - zaśmiał się. Miał rację. Był wysokim facetem i sprytnym jak na swój wiek. 
Kończyła mi się droga stolików. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić i ustałam w miejscu. Marcus jak małe dziecko pociągnął mnie za nogę i spadłam na ziemię. Nie mogłam oddychać, po prostu dusiłam się. Upadek utrudnił mi oddech. Zaczęłam kaszleć, a Marcus tylko śmiał się i kucnął obok mnie. Gdybym miała silę uderzyłabym go tak, że leżałby obok mnie, ale nieżywy. 
Po chwili cały obraz zaczął mi się zamazywać i zemdlałam.

***Oczami Harrego***

Przyjechałem pogadać z Lizzy. Byłem świadomy i gotowy na to, że może nie będzie chciała ze mną rozmawiać, ale trzeba spróbować. Światło świeciło się w jednym pokoju, miałam nadzieję, że to widok na Lizzy pokój i że jeszcze nie śpi. W końcu było grubo po 23. Zapukałem i usłyszałem po chwili jak ktoś zbiega ze schodów.
- Siema. - otworzył mi Jacob, jej przyszywany brat.
- Cześć. Jest Lizzy? - uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Nie ma. W pracy jest. - wzruszył ramionami.
- Jeszcze? A z resztą wydawało mi się, że miała dziś na przed południe. - zdenerwowałem się trochę. Tak długo by jej nie było?
- Taaak, ale zamieniła się z jakąś koleżanką z pracy coś tak słyszałem. Masz rację. Jest po 23 i powinna już być. - odezwał się i wyszedł trochę zza drzwi po czym rozejrzał się chyba żeby zobaczyć czy Lizzy nie idzie. - A jak jej się coś stało? - dziwiłem się, że Jacob tak się o nią zaczął troszczyć. Z tego co Lizzy mi opowiadała i jej zachowanie wskazywało na to, że zupełnie się nienawidzą. 
- Jadę do baru gdzie pracuje. - podrzuciłem kluczyki w ręku i chciałem ruszyć do samochodu.
- Czekaj, jadę z tobą. - powiedział i pobiegł na górę chyba zgasić światło w pokoju. Najgorsze scenariusze napłynęły do mojej głowy. Bałem sie o Lizzy i to cholernie. 
- Możemy jechać. - długo nie musiałem na niego czekać. Pobiegliśmy w stronę samochodu i ruszyłem. Jechałem jak najszybciej żeby znaleźć się w jej pracy. Gdyby jej się coś stało, nie darowałbym sobie, że mnie przy niej nie było. Z resztą, czemu w ogóle myślę o tym najgorszym?
Po niedługim czasie dojechaliśmy i wyszliśmy z auta. Światło normalnie świeciło się jakby ktoś tam przebywał. Wszedłem razem z Jacobem do środka. Na ziemi leżała Lizzy i nie ruszała się. Szybko podbiegłem do niej.
- Lizzy! Lizzy słyszysz mnie?! - szarpnąłem ją lekko za ramiona. Mruknęła coś tylko i kaszlnęła. - Możesz wstać? - spytałem i chciałem ją podnieść, ale zatrzymała ręką moje ruchy. Kiwnęła głową, że nie.
- Co się stało? Czemu tu leżysz? - chciałem zadać jej milion pytań, ale najwidoczniej ona je mogła na nie odpowiedzieć.
- To... to Marcus. - rozszerzyłem maksymalnie swoje oczy. Zrobił jej coś tak okropnego i zostawił? W ogóle co on tutaj robił?! Musiałem dowiedzieć się co tu się tak naprawdę stało. Wstałem szybko i nakazałem Jacobowi pilnować jej i kontrolować oddechy. Musiałem jechać z nią do szpitala. Z tych nerwów wszystko mi się trzęsło. Obszedłem dosłownie cały bar; zaplecze, łazienka, wszystkie pokoje na górze. Wróciłem do Lizzy i Jacoba. Dziewczyna zaczęła kaszleć. Dusiła się lekko. Starała brać się głębokie oddechy, ale za każdym razem przerywał jej kaszel. 
- Jedziemy do szpitala. - nakazałem i chciałem wziąć Lizzy na ręce, ale stawiała opór.
- B..boli.. - wydusiła i pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Sprawiłem jej ból. Przeze mnie zaczęła płakać.
- Przepraszam kochanie. - nawet w tej chwili nie mogłem opanować się od tych zdrobnień. Lizzy nie lubiła jak tak na nią mówiłem. Jedynie jak razem żartowaliśmy na tym wyjeździe do Liverpoolu. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem po karetkę. Jeśli ja nie mogłem jej zawieść, to ktoś musiał ją stąd zabrać. Nie mogłem pozwolić na to żeby leżała na zimnej ziemi. 
Siedzieliśmy, a Lizzy leżała bez słowa. Jacob trzymał Lizzy za rękę, a ona chyba zasnęła. Nadal nie mogła złapać spokojnego oddechu.
- Jesteście razem? - wypalił Jacob.
- Niestety nie... - powiedziałem.
- Czemu niestety? Czyli chciałbyś z nią być? - zapytał. Mówiliśmy szeptem żeby nie usłyszała. Z resztą miałem nadzieję, że ona naprawdę śpi.
- No... nie wiem.. Chyba chciałbym... - wymamrotałem.
- No to na co czekasz?! - wystrzelił, a ja zaśmiałem się. - Lizzy bardzo zależy na tobie, a nawet coś więcej. 
- Serio? - zapytałem. Myślałem, że ona mnie nienawidzi. 
Rozmowę przerwało nam pogotowie. Powiedziałem, że znaleźliśmy ją na ziemi, że prawdopodobnie się przewróciła. Lizzy szepnęła mi, żebym nie składał na Marcusa, bo nie chce mu robić kłopotów. O co on jej zrobił?!

***Oczami Lizzy***

Do cholery jasnej! Harry wezwał karetkę, a ja nawet nie wiem po co. Dobrze się czuję tylko strasznie mnie plecy bolą. Nie mogłam się podnieść. W końcu zleciałam z ponad metra na plecy. 
Lekarz badał mnie, a ja jak najszybciej chciałam być już w domu. Zawsze musi mi się coś stać, a każdy później się tak nade mną użala. 
- Wszystko z panienką dobrze, ale musi panienka na siebie uważać. Co sie stało? - zapytał lekarz.
- Chciałam wytrzeć światła w pracy i ustałam na stoliku. Postawiłam źle nogę i spadłam. - powiedziałam obojętnie.
- Musi panienka na siebie uważać. Dobrze, że zjawili się znajomi, bo by było źle jakby panienka przeleżała całą noc na ziemi. Teraz posmaruję plecy maścią i dostaniesz ją do domu. - dziękuję bardzo, ale zaraz ona wyląduje w koszu. Kiwnęłam tylko głową i lekarz wsmarował mi ciepłą substancję w plecy. Gdy było już po wszystkim musiałam wstać i opuścić gabinet. Pan doktor pomógł mi i razem wyszliśmy.
- Trzymaj się mnie. - powiedział i złapałam go pod rękę. Szliśmy bardzo wolno. Czułam się jakbym była o 50 lat starszą kobietą. W drugiej ręce trzymałam maść i jak byłam na korytarzu schowałam ją do kieszeni od kurtki żeby nikt nie zobaczył, że ją w ogóle dostałam.
- Panie doktorze, co z nią? - zapytał od razu Harry. 
- Wszystko w porządku. - modliłam się żeby nie powiedział nic o maści, bo jak i Jacob, jak i Harry kazaliby mi się tym smarować. Ale to nie jest mi potrzebne. - Dobrze, że zjawiliście się, bo nie byłoby dobrze, gdyby przeleżała całą noc na ziemi. A gwarantuję, że nie wstałabyś sama. - zaśmiał się. Ja sama doskonale o tym wiedziałam. Nie miałam siły sama się podnosić, ale także ból mi to uniemożliwiał. 
- Dziękujemy bardzo, dobranoc. - pożegnał się Harry.
- Dobranoc, trzymaj się panienko. - uśmiechnął się pan doktor, a ja odwzajemniłam uśmiech i powiedziałam ciche "do widzenia".
- Jak do tego doszło? - spytał od razu Jacob.
- Chcę o tym zapomnieć, a wy od razu torturujecie mnie pytaniami. - rzekłam poirytowana. 
- Martwimy się o ciebie. - wtrącił Harry. Taaa.. jasne.
- Dobra, może kiedyś wam opowiem. - mruknęłam. Harry chciał mnie wziąć na ręce, ale zaprzeczyłam, bo po pierwsze. Nie chciałam żeby mnie niósł, a po drugie za bardzo mnie bolało.
Po chyba 10 minutach wychodzenia ze szpitala doszliśmy do Harrego samochodu.
- Lizzy, jedziesz do mnie. - powiedział twardo Harry. A temu co się przywidziało? 
- Ale...
- Jedziesz, bo robię imprę, a ty będziesz narzekać. - zaśmiał się Jacob. Co tu jest grane? Czy oni w jakiś sposób nie współpracują ze sobą?
- A Kathleen? - zapytałam i zrobiłam pytającą minę.
- Powiem, że śpisz u Ashley. - wstrząsnął ramionami Jacob.
- To nie jest dobry pomysł. - zanim zorientowałam się byliśmy już pod naszym domem. 
- To dzięki za podwózkę... - powiedziałam i chciałam otworzyć drzwi, ale Harry zamknął mi je. - Otwórz to. - powiedziałam.
- Powiedziałem coś. Jedziesz do mnie. - rzekł rządzicielsko.
- Ja też coś powiedziałam. Masz to otworzyć. - warknęłam, ale jak spojrzałam w jego oczy poddałam się. Obrażona odwróciłam się szybko w stronę okna i nie przejmowałam się bólem jaki właśnie sobie zadałam. 
- No to trzymajcie się ludzie, miłych przygód w łóżku. - zachichotał Jacob i wyszedł z samochodu.
- Hej hej. - rzucił Harry. Przewróciłam oczami i spróbowałam jeszcze raz otworzyć drzwi. Ani drgnęły.
- Nie siłuj się i tak nie otworzysz. - powiedział Harry i odpalił swoje auto. Teraz tylko czekać aż dojedziemy do jego mieszkania i zaczną się przesłuchania. Specjalnie mnie tu wziął, bo w szpitalu mu nic nie chciałam powiedzieć.

___________________________________________________________________________
Hejooooo! :D
Tak jak powiedziałam, mam sprawę. 
Od 17 do 20 lipca nie będą pojawiać się rozdziały i już od razu mówię, że bez sensu będzie zadawanie pytań "kiedy nn'' :). Po prostu wyjeżdżam i nie będę miała możliwości ani czasu dodać nawet najkrótszego rozdziału. Musicie mnie zrozumieć, w końcu są WAKACJE!!! :D
Kocham i pozdrawiam ;**