środa, 2 lipca 2014

Rozdział 48

Przez całą drogę nie zamieniliśmy ani słowa. Harry szedł bardzo blisko mnie. Przy nim czułam się bezpiecznie i jak teraz pomyślę sobie, że byłam dla niego taka wredna i chciałam stracić z nim kontakt robi mi się... niedobrze? Źle byłoby mi bez niego i jeśli ode mnie będzie chciał się odwalić zniosę to, ale z wielkim bólem.
- To gdzie wychodzimy? - zapytałam, gdy wchodziliśmy do jego pokoju.
- W tym hotelu jest całe zebranie tych współwłaścicieli i jesteś moją osobą towarzyszącą. A jeśli chcesz możemy wyjść gdzieś indziej. - Wzruszył ramionami i zniknął za innymi drzwiami w pokoju.
- Nie... może być tutaj. - odpowiedziałam głośniej żeby mnie usłyszał. Byłam jego osobą towarzyszącą? Ciekawe... - O której to się zaczyna? - zapytałam gdy wyszedł z jakimiś ubraniami. Na samą myśl jak seksownie będzie wyglądał robi mi się słabo.. Jestem pierdolnięta, wiem.
- Za godzinę. - Rzekł zwyczajnie.
- Co?! - spanikowałam. - I to tak spokojnie mówisz? Ja muszę się przygotować, jakoś wyglądać! - zaczął się ze mnie śmiać. - Dzięki, wiesz? Wystraszę ludzi naokoło ciebie i będziesz miał.
Podeszłam do mojej torby i wyciągnęłam kosmetyczkę.
- Przez następne 30 minut łazienka moja. - Wzięłam dodatkowo moje ubranie kupione dziś, czystą bieliznę i zniknęłam za drzwiami łazienki. Nie obchodzi mnie to jeśli chce z niej skorzystać. Byłam pierwsza i ma za swoje, że tak późno mi o tym wszystkim powiedział. Szybko wzięłam prysznic co zajęło mi 15 minut. Wysuszyłam włosy i jakoś je ułożyłam. Gdybym miała więcej czasu mogłabym jako tako wyglądać, a co ja zrobię przez 10 minut? Co za debil.
Następnie zaczęłam wykonywać makijaż. Nie nakładałam na siebie jakoś dużo tego wszystkiego, bo dla kogo się będę stroić? Jedynie żeby ludzi nie odstraszyć.
Harry w łazience miał ogromne lustro, więc łatwiej było mi ocenić czy jest dobrze czy źle. Założyłam bluzkę i wciągnęłam ją w spódniczkę. Buty wciągnęłam na stopy i powiem szczerze, że nie wyglądałam najgorzej.

 
 - Długo jeszcze będziesz tam siedzieć? - pytał już chyba zniecierpliwiony Harry. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i otworzyłam drzwi. Harry zatrzymał wszystkie swoje ruchy i wpatrywał się we mnie. Nie wiedziałam co mam z sobą zrobić.
- Możesz już wejść. - powiedziałam i podeszłam do swojej torby żeby schować niepotrzebne mi już rzeczy. 
- Ale ja nie chciałem wejść tylko nie mogłem doczekać się kiedy cię zobaczę. - mówił jakby lekko zszokowany. Ale czym? On na co dzień miał takie widoki więc nie rozumiem... - Ślicznie wyglądasz. - powiedział pożerając mnie wzrokiem. Lekko zarumieniłam się i posłałam mu uśmiech.
- Tobie też nie można niczego zarzucić. - grzywkę miał minimalnie spuszczoną na czoło, białą koszulę i ciasne granatowe spodnie. Wyglądał bosko. Jeszcze do tego ten zajebisty zapach... Ja także wyjęłam swoje perfumki i psiuknęłam się kilka razy. Harry zniknął mi z oczu i postanowiłam na niego zaczekać. Mi nigdzie się nie spieszyło nie wiem jak jemu. Z resztą i tak miałam bardzo mało czasu na ogarnięcie siebie. To chyba mój rekord - wyrobienie się w pół godziny.
- Idziemy? - pojawił się tuż obok mnie i wystawił rękę żebym chwyciła go pod ramię. Zrobiłam tak i opuściliśmy pokój. Miałam nadzieję, że nie spotkamy tutaj tez starej baby. Wiem, że powinnam szanować starszych i szanuję, ale niektórzy wyczerpali moją co do niego życzliwość.
- Lesie i Matt też idą? - zapytałam Harrego.
- A mówiła ci coś, że idzie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No nie.
- No więc ja też nic nie wiem. - wzruszył ramionami i posłał mi uśmiech. Dziwnie czułam się tak będąc blisko niego, trzymając go pod ramię. Ale cieszyłam się, że mogłam poczuć się jakoś tak... wyjątkowo? W końcu chyba nie jedna dziewczyna pragnie jakiegoś chłopaka, chce być kochana... Mam nadzieję, że ja kiedyś także zakocham się SZCZĘŚLIWIE...
Weszliśmy na salę, i to bardzo elegancką salę. Na szczęście nie wszystkie wzroki na nas powędrowały, ale trochę par oczu nam się przyglądało. W końcu raz nie wszyscy znają Harrego... Przywitał się z kilkoma osobami i ja także kiwnęłam im głową. Nie przywiązywałam zbytniej uwagi do tego, o czym Harry rozmawiał z poszczególnymi ludźmi, chociaż może powinnam jako jego osoba towarzysząca? A chuj, walić to. W progu zobaczyłam jak Lesie i Matt weszli na salę. Pociągnęłam Harrego za rękę, ale on ani drgnął. Za bardzo był pochłonięty rozmową.
- Harry, ja chcę do Lesie i Matta. - mówiłam jak małe zniecierpliwione dziecko.
- Za chwilę pójdziemy. - powiedział spokojnie i wrócił do rozmowy.
- Ale ja chcę już. - cholernie nudziło mi się z tymi ludźmi, a jak on chciał z nimi gadać, to niech pogada, a ja pójdę do mojej przyjaciółki i jej chłopaka. 
- Lizzy. - skarcił mnie wzrokiem i dał przez to do zrozumienia żebym się uspokoiła. Kurwa, ja chcę stąd iść do cholery jasnej!
Nie to nie. On nie idzie, więc ja pójdę sama. Rozłączyłam nasze ręce i grzecznie przeprosiłam ludzi przed nami i ruszyłam w kierunku Lesie i Matta. Harry patrzył na mnie zdezorientowany i słyszałam także jak on przepraszał tych ludzi.
- Co ty robisz? - znalazł się tuż obok mnie.
- Idę. Nie widać? - zapytałam jakby to było najrzeczywistszą sprawą na świecie.
- No wow, ale gdzie? - wywrócił oczami.- Rozmawiałem. Nie mogłaś chwilę zaczekać? - mówił jakby z pretensjami.
- Nie mogłam. Nie obchodzi mnie to o czym ty gadasz. Mnie w każdym razie się nudziło i postanowiłam podejść do Lesie i Matta. - rzekłam obojętnie i przywitałam się z przyjaciółką i jej chłopakiem. Słyszałam jeszcze jak Harry mruknął coś w niezadowoleniu i zaczął zawziętą konwersację z Mattem. Jakieś beznadziejne tematy na temat ich klubu...
- My idziemy po drinka. - powiedziała Lesie do Matta i chciała się szybko wymknąć, ale ten zatrzymał jej ruchy.
- Jak to po drinka? 16 lat masz, kochanie. - zganił ją wzrokiem.
- No to co... No proszę, jednego... - prosiła go bardzo słodko. Zauważyłam jak Harry mi się przypatruje i pożera wzrokiem. Trochę mi to przeszkadzało, ale tylko trochę.
- No to wiesz co, Matt? - odezwał się Harry. - Pójdziemy z nimi. 
- Taaa jasne. Jeszcze tego nam brakowało. - rzuciła Lesie i chwyciła mnie za rękę ciągnąc jak najdalej od nich. Jednak nie udało nam się, bo zaraz byli tuż obok nas. Harry dał mi znać żebym włożyła swoją rękę, w jego zgięcie łokcia. I tak szliśmy. Lesie cały czas szeptała do mnie niezadowolona, że nam się nie udało. Z jednej strony dobrze, że Matt się tak o nią troszczy. 
Akurat po całej sali chodził jakiś kelner i rozdawał przeróżne drinki. Chwyciłam pierwszy z brzega, bo szczerze mówiąc nie znałam się na tym. Dobrze trafiłam, bo zasmakował mi. 
Gdy sala zaczęła się zaludniać, pod głoszono muzykę, żeby kto miał ochotę, mógł sobie zatańczyć. Harry ustał przede mną i wyciągnął do mnie dłoń. Chwyciłam ją i wyszliśmy na parkiet.
- Czy mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz? - zapytał, gdy zaczynaliśmy taniec.
- Coś wspominałeś... - rzuciłam nieśmiało. Nienawidziłam jak ktoś mówił mi takie rzeczy. 
- No to mówię to jeszcze raz. - zamruczał i spojrzał głęboko w oczy. Powiedziałam cicho coś w stylu "dzięki" i tańczyliśmy dalej. Tak sobie pomyśleć, to dawno nie całowałam się z Harrym. Szczerze, to może potrzebowałabym tego pocałunku. Jezu... O czym ja myślę. Wewnątrz walnęłam się w łeb.
Moje dłonie spoczywały na Harrego ramionach, a jego na mojej tali. Jak na zawołanie zbliżał swoją twarz do mojej. Poczułam coś miękkiego na swoich ustach i język Harrego prosił o pozwolenie na wpuszczenie do środka. Oczywiście ustąpiłam mu, bo tak jak sama stwierdziłam, mój organizm, a także sama ja, potrzebowałam tego. 
Zdziwiłam się bardzo dlatego, że po Harrym nie można było zobaczyć skrępowania, że jesteśmy pośród ludzi. Miałam wrażenie, że wiele par oczu wpatruje się w nas i ci, co kojarzą lub znają bliżej Harrego zaczynają plotkować i nas obgadywać. Chociaż miałam nadzieję, że tu nie wszyscy są tak parszywi. 
Gdy Harry rozłączył nasze usta, zaczęłam z trudnością łapać oddech. Potrzebowałam powietrza, chociaż bardziej wolałam go nie mieć, niż nie czuć ust Harrego na swoich. Posłał mi przepiękny uśmiech i zaczęliśmy dalej tańczyć.
- Stary, sory, że przeszkadzam, ale wzywają cię w sprawie tych wyważonych drzwi. - podszedł do nas jakiś gościu w średnim wieku. 
- Idziesz ze mną? - zwrócił się do mnie Harry.
- Nie, muszę iść do łazienki. Na pewno mnie znajdziesz. - uśmiechnęłam się lekko, a on skinął głową i puścił moją przed chwilą trzymaną przez niego rękę.
Ruszyłam w poszukiwaniu łazienki. 
- Lizzy! - usłyszałam za sobą głos Lesie.
- No gdzie masz Matta? - zapytałam i zatrzymałam swoje ruchy. Szybko do mnie dołączyła i nawet nie pytając szła tam gdzie ja.
- Poszedł po coś w sprawie tych drzwi. A Harry gdzie? Widziałam was na parkiecie! Jesteście słodcy! - pisnęła, a ja walnęłam ją w ramię żeby była cicho.
- Też go zawołali. Weź przestań, nie jesteśmy słodcy, nie pasuję do niego i koniec gadania. - zakończyłam temat i przyspieszyłam w kroku.
- Jesteście, jesteście. To gdzie idziemy?
- Ja idę do łazienki, a ty to nie wiem. - wzruszyłam ramionami.
- Oj przestań, nie mów, że się obraziłaś za te "jesteście słodcy". - Powiedziała i zrobiła błagającą minę.
- Nie o to chodzi, ale tylko mówię. Ja idę do łazienki.
- No to ja idę z tobą. - powiedziała i ruszyłam za Lesie, bo ona już była w tej na pierwszym piętrze. Weszłyśmy do środka i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w lustro i poprawiłam sobie makijaż. Nie było aż tak źle. Lesie przeprosiła mnie i wyszła szybciej z łazienki, bo zadzwonił jej telefon, a dokładnie Matt i chciał coś od niej, że musiała się pojawić w "naszym pokoju".
Więc zostałam sama. Nie spieszyłam się, bo po co. Z tego co wiem, zejdzie trochę Harremu. Po jeszcze 5 minutach przebywania w łazience, postanowiłam wyjść. Szłam przed siebie i musiałam się przewietrzyć, bo robiło mi się coraz bardziej gorąco. Wyszłam więc na dwór. Ustałam przy barierkach i ujrzałam niedaleko siebie całującą się parę. Było to bardzo słodkie, dużo miłości, namiętności... Pozazdrościć tylko tego. Zauważyłam, że głupio się na nich gapię i wzdycham czasami. Za chwilę mój wzrok ponownie na nich spoczął, bo zauważyłam, jak mówią coś do siebie. Mogłam założyć się, że na pewno mówią coś o mnie. Ich oczy patrzyły co chwila na mnie i zawzięcie o czymś rozmawiali. Nienawidzę wiedzieć, że jestem obgadywana! To jest okropne! Jeśli ktoś nie potrafi tego robić dyskretnie, to niech nie robi tego wcale. 
Zauważyłam jak zaczynają iść w moją stronę.
- Cześć. - przywitała się dziewczyna z czerwonymi włosami. Była bardzo ładna, a kolor jej włosów cudowny, ale nigdy osobiście bym tak sobie nie pomalowała. 
- H-hej. - zająkiwałam się. Chłopak tylko patrzył na mnie i się uśmiechał. Spojrzałam na ich dłonie. Były ze sobą splecione.
- Z kim tutaj jesteś? - zapytała miło dziewczyna. 
- Z kolegą. - rzuciłam. 
- Oh. - westchnęła. - Margaret. - wyciągnęła do mnie dłoń, a ja ją uścisnęłam. 
- Lizzy. - przedstawiłam się również.
- A to jest James. - przedstawiła mi chłopaka i także posłałam mu przyjazny uśmiech. 
- Chodź, pokarzemy ci jedno miejsce. - machnęła ręką, żebym ruszyła za nią. Nie wiedziałam czy mam iść, ale pomyślałam sobie, że co mi szkodzi. Wyglądają na bardzo miłych ludzi. 

____________________________________________________________________________
Hej hej hej hej! :D 
Nie wiecie jak się stęskniłam! :* 
Proszę o komentarze <3

7 komentarzy:

  1. Wow ! Wielkie Wow
    ostatnia scena mnie rozwaliła na łopatki. Czuję jakiś niepokój ale to pewnie tylko moja głupia wyobraźnia, Oby Lizzy się nic nie stało.
    W sumie cóż, Hazz ją obroni xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze wyczuwasz niepokój. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jejejejejejeej :D:D <3 świetny , niech ta Lizzy nic głupiego nie zrobi ....

    OdpowiedzUsuń
  4. hej :D kocham cię <3 haha kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  5. własnie kiedy next ? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się dodawać codziennie, więc przypada, że rozdział się pojawi :)

      Usuń
  6. Coś się będzie działo.. nie powinna z nimi iść..

    OdpowiedzUsuń