sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 51

Obudziłam się przed 8. Zdziwiłam się, że tak wcześnie, ale przypomniało mi się, że także położyłam się przed 20, co było dziwne, że o tej godzinie jednak zasnęłam.
A no tak. Pokłóciłam się z Harrym i byłam zmęczona. Głupio się czułam, że tak na niego nawrzeszczałam, a on jednak chciał dobrze...
Wstałam cicho z łóżka żeby nie obudzić Harrego. Jak nie wstanie przed 9 będę musiała go obudzić..  oh...
Wyjęłam z torby czystą bieliznę, wzięłam t-shirt, moje spodenki, kosmetyczkę i udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi na kluczyk na wszelki wypadek. Szybko rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepły strumień wody otulił moje ciało i pomógł się odprężyć. Przypomniało mi się, że już dziś będę miała drzwi w pokoju. Cieszyłam się z tego powodu, bo już nie będę musiała się narzucać Harremu. Naprawdę zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy go nie przeprosić. Cały czas gram mu na nerwach, a on to musiał znosić...
Gdy umyłam swoje ciało, postanowiłam wyjść spod prysznica. Osuszyłam się ręcznikiem i ubrałam to co miałam w zamiarze. Postanowiłam nie suszyć sobie włosów, dałam im opaść na plecy i ramiona. Wytuszowałam sobie rzęsy i popsikałam się perfumami. Opuściłam łazienkę i cicho zamknęłam drzwi. Gdy wkładałam swoje rzeczy do torby, usłyszałam z pokoju Harrego jakiś trzask i przekleństwa, jakie Harry wysuwał ze swoich ust. Nie minęła mu jeszcze złość po wczorajszym?
Cicho, ale szybkim krokiem ruszyłam w stronę pokoju, gdzie spał dzisiejszej nocy. Nie musiałam pukać, bo drzwi były lekko uchylone. Wsunęłam głowę i patrzyłam co robi. Krzesło było przewrócone i stolik krzywo ustawiony. Harry siedział na ziemi w samych bokserkach i bawił się puszystym dywanem.
- Stało się coś? - chyba się przestraszył, bo podskoczył w miejscu, a chwilę po tym wstał.
- Nie... Przepraszam, jeśli cię obudziłem.
- Nie obudziłeś. Już byłam w łazience i w ogóle... - powiedziałam i spuściłam głowę. - Harry?
- Tak? - spytał i podszedł do mnie o krok, a ja całkowicie już znalazłam się w pokoju. Przejechał po moim całym ciele wzrokiem i oblizał wargę.
- J-ja... ja chciałam cię przeprosić za wczoraj... - nie podniosłam głowy i dalej patrzyłam w ziemię. - Zachowałam się jak idiotka. Naprawdę mogłam tam nie iść i oszczędzić ci nerwów. Ale ja nienawidzę jak ktoś tak mną rządzi...
- Ja tobą nie rządzę. - szybko zaprzeczył.
- No dobrze, może źle się wyraziłam. Nie lubię jak ktoś mi rozkazuje, ale też za bardzo się o mnie troszczy. Wtedy już naprawdę czuję się jak dziecko... To, że mam 17 lat nie znaczy, że jestem nieodpowiedzialna...
- Tak się wczoraj zachowałaś. - znów mi przerwał, a ja tym razem spojrzałam w jego stronę. Był już lekko poirytowany.
- Możesz mi chociaż raz nie przerywać?! - podniosłam głos.
- Okej, kończ. - podniósł ręce i lekko wywrócił oczami.
- Staram się być jak najbardziej odpowiedzialna, ale mi w tym nie pomagasz. Jasne, zawsze możesz mnie uważać za dziecko, ale każdy starszy ode mnie tak uważa. No jest kilka osób, których do tej grupy nie zaliczam.
- Jakich?
- A co? Moja sprawa.
- Okej. - westchnął. - I nie uważam cię za dziecko. Po prostu chcę żebyś była bezpieczna. Ale wczoraj to był niezły wybryk. - zaśmiał się.
- Możemy już do tego nie wracać? - rzuciłam lekki uśmiech.
- No jak chcesz. - podszedł do mnie i chwycił mnie za ramiona. - Ja także przepraszam. - wyszeptał i przyciągnął mnie do siebie. Czułam jego zajebisty zapach ciała. Te jego mięśnie... Po raz kolejny czułam się jak w niebie.
- Zaczekaj na mnie, ja skorzystam z łazienki i pójdziemy razem na śniadanie, okej? - zapytał po chwili i rozłączył nasze ciała od siebie.
- Oki. - rzuciłam i poszłam do "swojego pokoju". Świetnie czułam się z myślą, że już wszystko mamy wyjaśnione, że nie ma już sporów pomiędzy nami.
Po 10 minutach Harry wyszedł z łazienki i ruszyliśmy na śniadanie. Zauważyłam, że drzwi do mojego i Lesie pokoju są już wstawione. Harry uśmiechnął się do mnie i szliśmy dalej. Na "stołówce" dosiedliśmy się do mojej przyjaciółki i jej chłopaka. Oczywiście ja i Harry musieliśmy im opowiedzieć czemu tak szybko wyszliśmy z tej "imprezki". Nie obyło się bez: "Jaka ty jesteś nieodpowiedzialna!" - słowa Lesie i Harrego identyczne. "Po co tam poszłaś?"
Do 9:30 posiedzieliśmy razem i pogadaliśmy, a później ja oświadczyłam, że muszę iść przenieść swoje rzeczy do swojego pokoju. Oczywiście Harry musiał iść ze mną, bo jakby inaczej.
- Lizzy? - zaczął gdy byliśmy u niego w pokoju.
- Hmm?
- Co Margaret ci nagadała?
- Mieliśmy do tego nie wracać... - zamarudziłam.
- Lizzy, odpowiedz.
- O Jezu... no pytała się z kim przyszłam i...
- I co jej odpowiedziałaś?
- DASZ MI KURWA CHOCIAŻ RAZ DOKOŃCZYĆ SAMEJ? - powiedziałam akcentując każde słowo. Naprawdę mnie do wkurwiało, że przerywał mi na każdym kroku, kiedy to ja sama chciałam dokończyć, bez żadnego przerywania.
- Nie denerwuj się tak, już cię słucham.
- Dzięki, kurwa wreszcie. - wymamrotałam. - Powiedziałam jej, że z kolegą, ale na szczęście nie dopytywała się z jakim. Później nie wiem czemu zaczęła mi się zwierzać. Mówiła o tobie, o waszym związku, o tym zakładzie... Później zjawiłeś się ty... - dokończyłam już spokojna.
- Ona jest idiotką. Nie powinnaś w ogóle z nią rozmawiać. - warknął Harry. Momentalnie zmienił mu się humor. - Coś ci jeszcze powiedziała?! - zapytał zdenerwowany.
- Nie... Czemu się tak denerwujesz?
- Bo jej nienawidzę! Dobrze, że ci już nic nie mówiła.
- Czemu?
- Bo tak. - o Matko. Jak mi się czasami z nim ciężko rozmawia... On coś ukrywa, ja to wiem. I muszę jakoś wymusić to z niego.
- Nie chcesz, to nie mów. Idę do swojego pokoju. - powiedziałam i zaczęłam iść z torbą w stronę drzwi. Harry chciał ją ode mnie odebrać, ale ja wiedziałam, że będzie chciał to zrobić, więc zacieśniłam na niej uścisk. Jednak nie udało mi się wytrwać przy swoim i już po kilku sekundach Harry to niósł.
- Wyciągam cię na spacer, chodź. - pociągnął mnie za rękę.
- Ale ja muszę się przebrać, zimno jest. - zmarszczyłam czoło.
- Daję ci 5 minut i stawiam się u ciebie. - mrugnął oczkiem i opuścił mój pokój. Westchnęłam głośno i zaczęłam szukać czegoś cieplejszego w torbie. Znalazłam moje czarne leginsy i szarą bluzę z kapturem. Włosy związałam w wysokiego kucyka i popsikałam się perfumami. Chciałam dziś poleniuchować, ale no cóż. Nie dane mi było.
- Gotowa? - zapukał. Nie minęły nawet dwie minuty, ale miał wyczucie czasu.
- No już. - wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Powoli opuszczaliśmy budynek. Znów sporo par oczu na nas patrzyło, ale mi to nie przeszkadzało.
Po piętnastu minutach drogi byliśmy w tym miejscu:

- Ale tu ładne... - powiedziałam i spojrzałam na Harrego.
- Masz rację... - kiwnął głową i wziął mnie za rękę. - Chodź.
Ciągnął mnie do jakiejś restauracji, gdzie wyczytałam, że są tu najlepsze drinki.
- Ale Harry, ja nie mogę...
- Jednego. - posłał mi uśmiech.
- Ty chcesz mnie upić. - zmrużyłam oczy.
- Skąd ty to wiedziałaś? - zapytał sarkastycznie. - Chyba mój plan przełożę na kiedyś indziej. - zamruczał i położył ręce na biodrach. Całkiem zabawnie mu to wyszło. 
Usiedliśmy do jakiegoś stolika i podszedł do nas kelner i Harry zamówił dla nas obojga takie same, bo jak już wcześniej wspominałam ja się na tym nie znałam. Po chwili przyniesiono nam je. Wyglądały bardzo kusząco.
- Jakie fajneee. - powiedziałam i zaczęłam uważne się przyglądać drinkowi, a Harry zaczął się ze mnie śmiać. Upiłam trochę i smakował nieźle.
- Dobry, co? - zapytał dumnie Harry, a ja spojrzałam na niego.
- Mógłby być lepszy... - powiedziałam żartobliwie i zrobiłam skwaszoną minę. Zaczęliśmy rozmawiać dokładnie o wszystkim. Powiedziałam o moich marzeniach, on mi o swoich też. 
- Coś jeszcze podać? - zjawił się kelner obok nas, a my rozbawieni spojrzeliśmy na niego. 
- Ja dziękuję. - powiedziałam, ledwie przytrzymując śmiech. 
- Zapłacę podwójnie, proszę nam z cukierni obok przynieść jakieś dobre ciasto. - rozkazał Harry i spojrzał na mnie. 
- Już się robi. - powiedział kelner. - Riri! - krzyknął do kogoś. - Tutaj para prosi o ciasto.- dziewczyna zjawiła się obok niego, a za chwilę zniknęła za drzwiami wyjściowymi. 
- Za chwilę państwu podamy. - skinął głową i odszedł od naszego stolika.
- Słyszałaś? Jesteśmy parą, kochanie. - rzucił Harry i zaczęliśmy się śmiać po raz kolejny tego dnia. 
- O tak, skarbie. - także postanowiłam zażartować. - Ale nie ładnie tak wykorzystywać ludzi. - pokręciłam głową.
- Powiedziałem, że zapłacę podwójnie, a nawet potrójnie. Jesteśmy ich gośćmi, czyż nie, skarbie? - mówił zabawnie Harry. Gdy mówił do mnie takimi zdrobnieniami, robiło mi się cieplej na sercu. Tak słodko to wypadało z jego ust. 
- No oczywiście. - zaśmiałam się. Doniesiono nam ciasto, a kelner zmierzył mnie i Harrego wzrokiem. Może tacy nienormalni ludzie zjawiają się bardzo rzadko...
- Smacznego skarbie. - powiedział Harry i chwycił łyżeczkę.
- Dziękuję i nawzajem kochanie. - zaśmiałam się i ponowiłam ruch.
- Żeby lepiej smakowało, buziaczek - wstał z krzesła i zrobił dzióbek. Niepewnie podniosłam się i cmoknęłam go. Pierwszy raz go pocałowałam i to było takie... niesamowite. Takie delikatne... Ja się chyba w nim zakochuje... 
Tym razem jedliśmy w ciszy. Rozmyślałam nad tym co się stało. Pocałowałam go. Nie mogło to do mnie dotrzeć. Tak słodko się do mnie wyraża. Chodź to było na żarty, ja naprawdę poczułam się jakby był moim chłopakiem. Nie mogłam tak o tym i o nim myśleć...
Po trzydziestu minutach rozmów postanowiliśmy wyjść. Harry zapłacił i wyszliśmy z tego baru, czy restauracji, nie wiem co to było..
- Dawaj rąsię. - zaśmiał się i wyciągnął rękę żebym ją chwyciła. Spojrzałam na niego pytająco, a on wywrócił oczami. - No jako para musimy tak wyglądać, nie? - zapytał żartobliwie, a ja chwyciłam go. Zaczęliśmy machać splecionymi dłońmi w przód i w tył, żeby nie było sztywno. Harry opowiadał mi o różnych miejsca w Liverpoolu, pokazywał na mapach, zamieszczonym po bokach niektórych ulic. Śmialiśmy się tak naprawdę z niczego. Takie dnie, to ja mogłabym mieć cały czas. Nie miałam czasu żeby się nudzić. 
Straciłam rachubę czasu i nie wiedziałam zupełnie która godzina. Wiedziałam, że już robiło się późno.
- Nie zimno ci? - zapytał Harry, gdy szliśmy alejką oświetlaną przydrożnymi lampkami. 
- Nie... - odpowiedziałam.
- Przecież widzę. - puścił nasze dłonie i oplótł mnie ramieniem. Przyznam szczerze, że trochę spociła mi się ręka od tego ciągłego trzymania, ale nie przeszkadzało mi to. 
Szliśmy w ciszy. Robiło się coraz bardziej niezręcznie, jeszcze tym bardziej, że oplatał mnie ramieniem. 
- Wracamy, co? - zapytał, przez co wypuścił ciepłe powietrze ust. 
- Uhm. - mruknęłam i skierowaliśmy się do naszego hotelu.
*** 
Usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Proszę. - rzuciłam cicho, i oderwałam się od książki, którą pożyczył mi Harry do czytania. Lesie jak zwykle nie było w pokoju, bo przebywała z Mattem.
- Lizzy, ja teraz idę na zebranie. Matt też idzie, więc Lesie za chwilę do ciebie chyba wpadnie. - powiedział Harry i wszedł do pokoju i przysiadł na łóżku. - Czytasz? - uśmiechnął się i wskazał na książkę.
- Nom, jest bardzo ciekawa. - posłałam mu uśmiech. Do mojej głowy napłynęły wydarzenia z dzisiejszego dnia. To, jak trzymaliśmy się za ręce, jak śmialiśmy się... 
- Mogę? - wskazał na miejsce obok mnie, a ja kiwnęłam głową. Wdrapał się na łóżko i przysunął bliżej mnie. Odłożył książkę, która spoczywała teraz na moich udach gdzieś na bok i położył swoje dłonie na moich. 
- Śliczna jest z nas para, nie uważasz? - zaśmiał się i spojrzał przez ułamek sekundy na mnie, po czym przeniósł wzrok na ścianę przed nami. 
- No a jakby inaczej. - zachichotałam. Czemu tak cały czas wracał do tego co było dzisiaj? Czemu tak wspominał o tym, jak ten kelner nazwał nas parą? 
- Wiesz Lizzy...
Ktoś zaczął walić w drzwi. Szybko odsunęliśmy się od siebie i usiedliśmy po przeciwnych stronach łóżka. 
- Gotowy? Nie było cię w pokoju, więc pomyślałem, że jesteś z Lizzy. A tak na marginesie, to sorki, że przeszkadzamy. - zachichotali Matt i Lesie i dziewczyna wepchała się do środka. 
- Nie przeszkadzacie. - posłałam im uśmiech, a Harry wstał z łóżka. Wyszli bez słowa z pokoju i zamknęli za sobą drzwi. Westchnęłam.
- Sorki naprawdę jeśli wam przeszkodziliśmy. - rzuciła Lesie. Nie miałam im tego za złe, ale zastanawiało mnie, co Harry chciał powiedzieć. 
- Nie no spoko. - powiedziałam. - Mam ci coś do powiedzenia. - uśmiechnęłam się i zaczęłam opowiadać przyjaciółce co z Harrym dziś robiliśmy. 
- O Boże! Dziewczyno! Ja tu widzę, że coś z tego będzie! - krzyknęła podekscytowana i przytuliła mnie.
- Nie będzie... Jego nie interesują dziewczyny na stałe... A poza tym jesteśmy inni. - wzruszyłam ramionami.
- Jezu! Lizzy, te twoje ciągłe gadaniny! Gdybyś siebie słyszała zwariowałabyś! - rzuciła. Lesie bardziej ekscytowała się ode mnie. Nie rozumiałam jej.
- Myśl sobie co chcesz, a ja i tak wiem lepiej. - dźgnęłam ją w brzuch i ruszyłam do łazienki. Zanim obejrzałam się było już grubo po 21. Szybko jakoś ten dzień zleciał... 
Nie zobaczę już Harrego dzisiaj, pewnie późno wróci razem z Mattem z tego wykładu i będzie zmęczony. 
Lesie poszła po mnie do łazienki, a ja szybko weszłam do ciepłego łóżka. Jak jakiś debil pogładziłam sie po ręce. Harry mnie za nią trzymał. 
Zmęczona całym dniem poszłam spać.

___________________________________________________________________________
Ulala! Ale się napisałam! :D
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i jest on chyba na razie najdłuższy! xd 
Kocham bardzo bardzo bardzo bardzo i KOMENTOWAĆ! :*

5 komentarzy:

  1. ojejejejej :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj następny !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny, czyżby Harry miał coś WAŻNEGO do powiedzenia ,a oni im tak bezczelnie przerwali?! No nie, no nie, mam nadzieję ,że szybko jej to powie ,bo ja tutaj mam jakieś przeczucia xD
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry.. co on chciał? powiedziec?? .. <3

    OdpowiedzUsuń