wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 60

Wjechaliśmy do garażu Harrego. Przez całą drogę nie odzywałam się do niego, byłam na niego zła, że zarządził się gdzie mam nocować. Drzwi były zamknięte, więc czekałam aż Harry mi je otworzy. Wyciągnął do mnie rękę.
- Poradzę sobie sama, dzięki. - Powiedziałam i zaczęłam wysiadać. Harry wywrócił oczami, ale jednak podtrzymywał mnie z dwóch stron.
- No nie obrażaj się. Po prostu chciałem zmniejszyć ci nerwów przez Kathleen. - Powiedział Harry i wzruszył ramionami.
- Oh, jakiś ty dobry. - Prychnęłam i starałam się iść szybciej.
Gdy byliśmy w jego mieszkaniu pozwoliłam pomóc Harremu zdjąć moją kurtkę i buty. Trochę śmiesznie to wyglądało, ale chciał mnie do siebie to niech teraz ma.
- Chcesz coś zjeść? - zapytał Harry.
- Nie dzięki. Gdzie mogłabym iść spać? - Spytałam grzecznie.
- Chodź. - Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni. - A teraz powiedz mi co za maść dostałaś. - Złożył ręce na klatce piersiowej i wpatrywał się we mnie z pochyloną głową.
- Żadną. - Kurde. Wiedziałam, że zapyta.
- Na pewno? A to co wystawało z twojej kurtki, to co to było? - i tu mnie miał. Kieszeń nie była zbyt głęboka, żeby cała tubka mogła się tam zmieścić.
- No jakieś tam dziadostwo. - Wymamrotałam i położyłam się.
- To teraz ja cię tym dziadostwem wysmatuję. - Szepnął i ruszył chyba po tą maść.
- Ale.. to już pan doktor mnie tym smarował i to ma być raz dziennie. - Rzuciłam na szybko co oczywiście nie było prawdą.
- Tak? - spytał podejrzliwie i zaczął coś czytać na opakowaniu. - A masz rację. Tu jest napisane, że stosować raz dziennie lecz pod nadzorem lekarza można kilka razy dziennie. - Uf.. ale trafiłam. - Ale jutro nad ranem cię wysmaruję. - Zamruczał po czym odstawił gdzieś maść i położył się obok mnie. Czułam bardzo blisko jego obecność. Szkoda, że dotyk był niedozwolony...
- A teraz powiedz mi co się tak naprawdę wydarzyło. - Szepnął i zaczął głaskać mój policzek. Robiło mi się ciepło na jego dotyk i bardzo przyjemnie. To był taki podstęp żebym mu powiedziała.
- Muszę o tym mówić? - zapytałam marudząc.
- No tak. - wzruszył ramionami na co wywróciłam oczami.
- Oh... - westchnęłam. - Zaczęło się od tego, że gdy chciałam zamykać... A właśnie! Zamknęliście bar?! - prawie krzyknęłam. Przypomniało mi się o tym, że mnie wynieśli i sams nie mogłam tego dopilnować.
- Tak, tak, o to się nie martw. Opowiadaj teraz. - Mówił pośpiesznie. Bałam się jego reakcji na to, jak mu powiem o tym, że Marcus mnie zrzucił ze stolika. Mam nadzieję, że ten dziad nie pokaże się Harremu na oczy.
- No więc gdy miałam zamykać niespodziewanie zjawił się Marcus. Mówił, że mnie odwiezie do domu. Zaprzeczałam oczywiście, bo już kiedyś przyparł mnie do ściany jak wyszłam z łazienki w samym ręczniku. Przestraszyłam się, to oczywiste, bo nie ufałam mu. - Nie wiem czemu mu to powiedziałam, ale jak wszystko to wszystko. Słuchał mnie uważnie z szeroko otwartymi oczami. - Poszłam na zaplecze i chciałam wyjść przez drzwi od strony zaplecza, ale zaraz po mnie i Marcus się tam znalazł. Wyrwałam mu się, gdy chciał mnie złapać. Powiedział mi, że skoro ty i Kathleen mieliście przygodę to my też możemy i moglibyśmy tworzyć związek...
- A niech tylko by spróbował się do ciebie zbliżyć! - krzyknął co mnie zdziwiło. Proszę bardzo jaki obrońca.
- Spokojnie Harry. - złapałam go za rękę. To był taki odruch i już nie mogłam jej puścić. Nie chciałam. - Wybiegłam do głównego pomieszczenia i wskoczyłam na stoliki. Gonił mnie oczywiście, ale trochę czasu zdołałam mu uciec. No, a później to spadłam. - Opowiedziałam obojętnie, na co Harry spojrzał na mnie pytająco.
- Jak to.. spadłaś. Sama? - Podparł się na łokciu.
- N..no tak. Sama. - Powiedziałam niepewnie. Miałam nadzieję, że mi uwierzył.
- Skoro spadłaś sama, to czemu Marcus ci nie pomógł? - podniósł jedną brew.
- No nie wiem.. na przykład się.. wystraszył?
- Oboje wiemy, że on cię zrzucił tylko jak? I nie zmyślaj dalszych historyjek. Powiedz prawdę. - Usiadł. Chciałam ponowić jego ruch, ale przytrzymał mnie ręką żebym leżała nadal.
- Nie zrzucił mnie. Zawsze zwalasz na kogoś, a ja nie mogę być winna, co? - podniosłam lekko głos. Nie chciałam robić z tego wielkiego halo. Jesli Kathleen zobaczyłaby takiego poobijanego Marcusa, a wiem, że Harry by go pobił, bo to jego natura, jak ja bym to wytłumaczyła? Już w ogóle Harry miałby u niej wyjebane.
- Bo wiem jaka jesteś! Chcesz wszystkich bronić, bo nie chcesz żebym go pobił. Ale i tak i tak mu się dostanie, więc lepiej by było jakbyś powiedziała prawdę. - Wytłumaczył już bardziej poirytowany. Niech się trochę powkurwia.
- Dobranoc. - Powiedziałam, nie zwracając uwagi na jego poprzednie zdanie. Odwróciłam się powoli tyłem do niego. Chwycił mnie za biodra i chciał rozpinać mi guzik.
- Co ty robisz? - otworzyłam przed chwilą zamknięte oczy i spójrzałam na niego pytająco.
- Chcę żeby ci się wygodnie spało. - Rzekł i chciał kontynuować swoje ruchy.
- Pozwolisz, że sama się rozbiorę, ale daj mi jakąś koszulkę do spania. - Posłałam mu uśmiech i po chwili zniknął za drzwiami.
Chciał mnie rozebrać! Na samą myśl o tym, że niby pozwoliłabym mu, aż śmiać mi się chciało. W sumie widział mnie już na basenie w stroju, ale to nie to samo.
Pojawił się tuż obok mnie z koszulką. Odpuściłam sobie dziś kąpiel, bo nie miałam czystej bielizny, ale także cholernie mnie bolały plecy.
- Dzięki i możesz iść. - Powiedziałam i machnęłam ręką żeby opuścił pokój.
- Chętnie popatrzę. - Zaśmiał się i oparł biodrem o róg ściany. - Nie mam zamiaru opuszczać tego pokoju.
- Serio? - zachichotałam. - No to w takim razie oszczedzę ci widoków i nie przebiorę się. - Powiedziałam twardo, ale z uśmiechem.
- No to w takim razie ja poczekam aż zaśniesz i zrobię to za ciebie. - Zachichotał i podszedł do mnie powoli.
- No to w takim razie ja jadę do domu. - zamruczałam po czym zaśmiałam się. Zabawne to było jak tak prowadziliśmy ze sobą "walkę" na słowa.
- Nigdzie się nie wybierasz. - Wyciągnął ręce i zastawił mi drogę. - Coś tak słyszałem, że Lizzy jest zmęczona, Harry ma opuścić ten pokój, więc zostawiam cię samą, chociaż wolałbym leżeć razem z tobą. - Szepnął mi do ucha i pocałował jego płatek. Zrobiło mi się bardzo przejemnie. Jego słowa odbijały się echem, jakby je jeszcze powtarzam. Rzucił mi delikatny uśmiech i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się i pomachał mi.
- Dobranoc Lizzy. - Rzucił.
- Dobranoc Harry. - Odmachałam mu. Opuścił pokój, a ja od razu poczułam brak jego obecności. Jego słowa... "...wolałbym leżeć razem z tobą." To było piękne. Ciepło, które wtedy ogarnęło mój organizm było czymś niesamowitym. Zaczęłam się przebierać. Koszulka dawała moc jego zapachu przez co czułam jakby Harry leżał zaraz obok mnie, jakbym była w jego ramionach.
***
Obudziłam się nawet nie wiem o której. Czułam się okropnie. Myślałam, że wszystkie kości zrosły się, bo nie mogłam się ruszyć ani milimetr.
Postanowiłam jakoś wstać, ale nic. Bardzo ciężko mi się oddychało, gdy za wszelką cenę próbowałam podnieść się. Tak bardzo chciałabym żeby Harry już nie spał i tu przyszedł. Nie będę go wołać, bo byłoby mi strasznie głupio. Zaczekam, może w końcu tu kiedyś zajrzy.
Do mojej głowy napłynęły wczorajsze wydarzenia. Jak spadłam. To wszystko przez Marcusa. Gdyby nie on, nie byłabym tutaj, nic by mnie nie bolało... dobrze, że już dziś zaczęła mi się zmiana na po południe. Ale ja nie wiem jak ja sobie poradzę w pracy. Może zadzwonię do szefa i poproszę o wolne? Nie, za dużo już miałam wolnego, jeszcze mnie zwolni i całymi dniami będę nudzić się w domu.
Rozległo się pukanie do drzwi. Przyszedł mój wybawiciel.
- Wejdź, wejdź. - westchnęłam. Zastanawiałam się, jak mu powiem, że nie mogłam wstać. Wyśmieje mnie jak nic.
Wszedł do środka i od razu zaśmiałam się. Był chyba na samych bokserkach i miał na sobie cały różowy fartuszek. 
- Co? Aż tak źle wyglądam? - spojrzał w dół i zrobił pytającą minę.
- Nie, jest świetnie. - Wybuchnęłam niepochamowanym śmiechem. Patrzył na mnie zdzowiony. - Pierwszy raz mam przed oczami taki widok, więc wiesz.. - powiedziałam już trochę spokojniej.
- Oj Lizzy. Przyzwyczajaj się. - Rzekł. Zastanowiłam się chwilę nad jego słowami, ale do końca nie wiedziałam co one znaczyły.
- Dobra wstawaj, bo jest chwilę przed 12. - co, aż tyle spałam?
- Tylko wiesz.. bo ja.. no ten... - nie mogłam wypowiedzieć tego, bo bałam się takiej reakcji jaką ja miałam przed chwilą na jego widok.
- No co? - uniósł jedną brew do góry.
- No ja wstać nie mogę. - Wydusiłam i przymknęłam jedno oko.
- Dobra dobra, wiem, że moje łóżko jest wygodne, ale bez przesady, w końcu musisz z niego wyjść. - Zaśmiał się lekko. No jaki osioł! Nie zrozumiał aluzji.
- Nie mogę się ruszyć. Zastygłam tu. - Mówiłam po sylabie jak do małego dziecka. Kiwnął głową i podszedł do mnie.
- Było tak od razu. - Zaśmiał się i wziął mnie jedną rękę za dłoń, a.drugą chwycił delikatnie za plecy. - Powoli.. - mówił cicho. Wstałam chyba z milimetr na godzinę, ale tak to już bywa. Wstałam do pozycji siedzącej i zakręcieło mi się w głowie.
- Wskakuj, bo widzę coś nie w formie jesteś. - Zachichotał i pomógł mi wejść mu na plecy. Nie protestowałam. Mogłam swobodnie wchłaniać jego zapach i cieszyć się jego bliskością.

___________________________________________________________
Guten Aben! :D
Macie tak późno, bo mam gości i tak w dzień nie mogłam..
Życzę miłej nocki!
Komentarze plissss!
Good night! ;***

6 komentarzy:

  1. warto było czekać ! :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :D
      Nie wiem czy 16 pojawi się rozdział, ale będę się starać dodać. :)

      Usuń
  2. Tak tak warto było ! Lizzy jak moglas nie chciec spac z Harrym ??????
    Rozdzial jak zwykle rewelacja <3 / SunShine

    OdpowiedzUsuń
  3. ja nie mogę się doczekać rozdziału dzisiaj <3 proszę dodaj dzisiaj next :D;D <3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dodam, ale trochę później, bo nie mam czasu teraz zbyt ;*

      Usuń