środa, 16 lipca 2014

Rozdział 61

Harry wniósł mnie do kuchni i posadził delikatnie na krześle przy stole.
- Zrobiłem tosty. Lubisz? - zapytał miło, a ja pokiwałam głową. Gdy patrzyłam na niego jak wykładał jedzenie na talerz przypomniała mi się karteczka od Kathleen.
- Um.. Harry? - zaczęłam niepewnie. Nie wiem czemu, ale obawiałam się tego, co mogłam usłyszeć.
- Tak? - Spytał nie patrząc na mnie. Z jednej strony dobrze, ale z drugiej wolałabym widzieć jego reakcję.
- To prawda, że ty i Kathleen byliście kiedyś szczęśliwi? - zapytałam cicho, a Harry odwrócił się szybko w moją stronę.
- Co?! - prychnął i nerwowo zaśmiał się. - Skąd.. skąd takie fałszywe wieści?
- Kathleen mi powiedziała, a dosłownie to napisała na kartce przed odejściem do pracy.
- Kathleen to sobie może, wiesz? Ona jest zakłamana i nie wierz jej. Faktem tego wczorajszego "porwania" było to żebyś oszczędziła sobie nerwów przez twoją ciocię, z resztą tak właśnie ci powiedziałem, ale chciałem właśnie uniknąć też takiego czegoś. Ciągle zmyśla i...
- Skoro to jest nieprawdą, to czemu się denerwujesz? - spytałam. Miał słabe nerwy, ale bez przesady.
- Bo mnie ona mnie wkurza. Koniec tematu. - Mruknął i odwrócił się żeby dokończyć swoją czynność.
- Nie musiałeś robić mi śniadania.. Zjadłabym u siebie... - zaczęłam marudzić.
- Shh... - przystawił mi palca do ust. - Smacznego. - nie chciałam zaprzeczać czy coś w tym stylu więc zaczęłam jeść. Jedliśmy w ciszy, chociaż wolałabym żeby Harry zaczął jakąś rozmowę. Gdy skończyliśmy, a oczywiście było pyszne, co powiedziałam Harremu, chciałam zmyć po sobie, ale przecież nie mogłam tego zrobić, bo ktoś mnie wyręczył. Usługiwał mi, przez co strasznie było mi głupio.
- Odwieziesz mnie do domu? - spytałam, gdy wkładał naczynia do zmywarki.
- A śpieszy ci się gdzieś?
- No.. nie, chyba... - mruknęłam.
- No to zostajesz u mnie. - Wzruszył ramionami.
- Ale ja nie chcę ci się całe życie narzucać i w ogóle...
- Nie narzucasz mi się. Wolałbym jakbyś została. - Posłał mi uśmiech i usiadł obok mnie. - Odwiozę cię później do pracy i posiedzę chwilę z tobą w barze. Pasuje? - zapytał, a ja zastanowiłam się chwilę. Naprawdę nie chciałam mu przeszkadzać, miał swoje sprawy. Harry widząc moje wachanie odedzwał się za mnie.
- No to zostajesz. - Fuknęłam coś pod nosem, ale nie chciałam się sprzeczać, bo wiedziałam, że i tak na jego wyjdzie.
- Ale idziesz dziś do pracy czy masz wolne? Bo ja nie wiem czy powinnaś pracować w takim stanie... - zaczął Harry. Znów zboczył na temat tych pleców.. a jak przypomni mu się o maści i będzie chciał mnie posmarować? Oby nie...
- Nie dostałam zwolnienia lekarskiego i to jest najważniejsze. - Wywróciłam oczami, a on zaśmiał się. Irytowała mnie jego ciągła troska i pytania o mój stan, ogółem o mnie.
- A właśnie! Chodź posmaruję...
- Idziemy pooglądać telewizję? - przerwałam mu pełna entuzjazmu. Nie mogłam dać mu dojść do słowa. - Bo wiesz... tak się zastanawiałam... znasz może jakiś ciekawy film, który mogłabym obejrzeć z przyjaciółką? Bo szukałam i nie mogłam jakiegoś fajnego wymysleć. - Powiedziałam szybko, a on ustał nade mną i patrzył z przekrzywioną głową.
- Jest wiele ciekawych filmów, ale ja wiem o co ci chodzi. Nie ładnie tak przerywać, wiesz? - powiedział uwodzicielsko. Kucnął przede mną i zawstydził mnie strasznie. Chciałam wstać, ale położył ręce na moich kolanach i posłał władczy uśmiech. Delikatnie podniósł mnie i tym samym zmusił żebym oplotła jego talię nogami. Zrobiłam to, ale szczerze mówiąc zdziwiłam się co do jego ruchów. To, jak mnie wziął, było takie intymne... Serce waliło mi bardzo mocno, myślałam, że wypadnie zaraz z klatki piersiowej. Nie wiedziałam kompletnie co ma w zamiarze. Może zamknie w pokoju za to, że mu przerwałam? Nie, to byłoby takie dziecinne. Ale jak na głupotę Harrego nie zdziwiłbym się. W końcu zamknął na moich oczach czterdziestolenią babę w toalecie.
Harry szedł prosto do jego sypialni. Bałam się cholernie. Lekko nachylił się i położył mnie delikatnie na łóżku, po czym zawisł nade mną. O kurwa...
- Jeśli nie chcesz maści... znam równie coś dobrego na uleczenie... - zamruczał patrząc mi prosto w oczy. Przełknęłam głośno ślinę, przez co usłyszałam jego dezaprobatyczny śmiech. Zbliżał swoją twarz do mojej i po chwili nasze usta stanowiły jedność. Delikatnie muskał moje wargi, przez co fala przyjemności przeszła przez moje ciało. Jak cudownie było poczuć znów jego smak miękkich ust. Nie kładł się na mnie tylko podpierał się na rękach. Chyba miał świadomość z tego, że wszystko mnie bolało.
- Rozluźnij się. - mruknął po raz drugi i swoje pocałunki przeniósł na moją szyję. Nie dotykał mnie nigdzie rękoma, tylko całował. Nie byliśmy parą, więc skąd tyle czułości? Tyle namiętności?
Z trudem łapałam oddech, co Harry chyba zauważył, bo zachichotał cicho. Odchyliłam głowę do tyłu, żeby dać mu lepszy dostęp do mojej szyi. Na kości policzkowej zostały mokre ślady po jego pocałunkach. Loczki Harrego łaskotały lekko moją skórę, co dawało przyjemne dreszcze.
Po chwili jego usta straciły kontakt z moim ciałem i ponownie zawisł nade mną. Nasze głowy znalazły się naprzeciw siebie i Harry cmoknął moje usta.
- Na dziś wystarczy. - Zaśmiał się, a ja razem z nim. Czyli będzie tego więcej? Woow.. - Czy panienka Lizzy czuje się już lepiej? - zaśmiał się Harry i podpierał się na jednym łokciu.
- No a jakby inaczej panie Styles. - Zachichotałam i poprawiłam się na łóżku.
- Ale teraz serio pytam czy cię nic nie boli. - Powiedział już całkiem poważnie Harry.
- Nie boli. Chodźmy na telewizję. - Rzuciłam i po raz kolejny zostałam wzięta na ręce.

***

- Harry, możemy już jechać do mnie do domu? Muszę się jeszcze przebrać. - Powiedziałam trącając Harrego za rękę. Przysnęło mu się chyba z 10 minut temu, ale twardo spał.
- Tak, tak, już się zbieram. - Odwrócił się do mnie tyłem i chyba dalej kontynuował sen. Nie wiem czy zrobił mi to specjalnie czy może serio był zmęczony.
- No proszę cię.. - rzuciłam się na niego mimo bólu pleców.
- Lizzy, nie napadaj na mnie. - Zachichotał Harry.
- No to wstawaj. Co ty sobie wyobrażasz? - Dźgałam go w żebra.
- Okej, już wstaję. - teraz naprawdę wstał. Przetarł oczy i wyglądał bardzo seksownie. Włosy miał roztrzepane na każdą możliwą stronę, a głos lekko zachrypnięty.
Zebrał się nawet szybko przez co też ja starałam szybko się jakoś ubrać i nie czekać na pomoc od Harrego.
Modliłam się w duchu żeby nie było Kathleen jak przyjadę do domu. Nie chciałabym kolejnej awantury.
Jechaliśmy już ulicami Londynu. Rozmyślałam o tym, co wydarzyło się w sypialni Harrego. Może to nie było coś wielkiego dla Harrego, ale dla mnie było.
Zatrzymaliśmy się przed moim domem i szybko do niego weszłam. Było otwarte, ale nie wiem kto był obecny. Nawet nie miałam czasu się przywitać.
Wyszłam z domu tak cicho jak weszłam i wsiadłam do samochodu Harrego.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział z uśmiechem i co chwila przyglądał mi się.
- Yy... dzięki? - zawstydziłam się trochę i odwróciłam w stronę okna.
Po niedługim czasie dojechaliśmy do baru gdzie pracowałam. Harry chciał ze mną posiedzieć, więc zgodziłam się.
- Cześć Sarah. - Uśmiechnęłam się. - Hej hej - rzuciła i jej chumor zmarkotniał jak ujrzała Harrego.
- Znacie się już? - zapytałam i patrzyłam raz na nią, raz na niego.
- Nie. Przedstaw nas. - Mówił Harry dziwnym głosem. Tak jak powiedział, tak zrobiłam. Uścinęli sobie dłonie, ale wyczuwałam niepokój. A może to tylko moja głupia wyobraźnia...
W barze rozległo się głośne otworzenie drzwi. Równo z Harrym odwróciliśmy się. Ten widok przekraczał wszelkie granice...

_____________________________________________________
Kocham Was! <3
Proszę o komentowanie i chciałam powiedzieć, że będę tęsknić! ;***
Do poniedziałku mam nadzieję! :* albo juź do niedzieli. Mam też dla Was pewne info ;)
Papa, kocham ;*

6 komentarzy:

  1. ja będę bardziej tęsknić ! <3 rozdział świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Scena w sypialni najlepsza, az mi sie goraco zrobilo xdd kto wszedl do baru ? Marcus, ta babka z hotelu, Zack czy jak mu tam ...
    Tez bede tesknic/ Sun Shine

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. hhahaha <3 tak na powitanie.. : Kocham Was <3! : ojej ! <333 jojo cokawe co sie bedzie działoo dalej..

    OdpowiedzUsuń