wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 62

W drzwiach pojawił się Marcus. Zrobił bardzo dużo hałasu, bo był bardzo pijany. Mroziłam go wzrokiem.
- Stało się coś? - Spytał zdziwiony Harry. Po chwili także jego wzrok spoczął na Marcusie. Widziałam jak Harremu zaciskały się pięści. Wyszłam szybko zza lady i truchtem podbiegłam do niego.
- Nie idź do niego! - chwyciłam Harrego za ramiona, chociaż z bólu zwijałam się od środka. Chciałam zapobiec nieprzyjemnym sytuacjom szczególnie u mnie w pracy.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co on ci zrobił?! - krzyknął i wskazał na niego. Poruszył się nerwowo i wstał.
- Harry! Zdaję sobie sprawę, ale proszę! Daj spokój i nie u mnie w pracy! - zatrzymywałam go. Miałam nadzieję, że coś zdziałam.
- Nie Lizzy. Czekaj tu na mnie. - pogładził mnie po ramionach i ruszył w stronę Marcusa.
- Harry! - krzyknęłam za nim, ale zniknął za drzwiami. Przedtem widziałam jak mówił coś do Marcusa, a ten posłusznie udał się za nim. Harry nie powinien bić starszego od siebie człowieka! I do kurwy nędzy Marcus był pijany! On go mógł zabić!
Wybiegłam szybko przed bar przepraszając klientów i prosząc ochronę o zajęcie się przez chwilę wszystkim za ladą.
Nie widziałam nigdzie ich, ale zza roga dochodziły krzyki.
- To za to, że Lizzy przez ciebie tak wygląda! - mocne uderzenie.
- To za to, że tak cierpi. - Następne.
- A to za...
- Stop! - przerwałam Harremh wymienianie. Spojrzał przez chwilę na mnie, ale znów zaczął okładać Marcusa pięściami.
- Harry uspokój się! - wrzasnęłam, ale to nic nie pomogło. - Harry, bo wezwę ochronę! - pogroziłam mu, ale to nie zdawało się nim poruszyć.
- Jak chcesz. - Mruknęłam wściekła i pobiegłam szybko do baru. - Szybko, chodźcie! - zawołałam ochroniarzy i ruszyli szybko za mną. Pokazałam im miejsce bitwy. Świetnie zdawałam sobie z tego sprawę, że Harry mógł mieć przez to przechlapane, ale chciałam dobrze dla niego. Gdyby Marcus zginął - nie daj Boże - Harry nigdy nie wyszedłby z więzienia. I co? Miałabym go tam odwiedzać?!
Ochrona odciagnęła Harrego od Marcusa, który nie mógł się podnieść. Stałam przerażona i wpatrywałam się w całą sytuację. Była cisza, tylko słychać było ciężki oddech Harrego. Patrzył wściekle na Marcusa i kilka razy chciał wyrwać się ochroniarzom.
- Dziękuje wam panowie. Zróbcie coś z Marcusem i trzeba robić z tego wielkiego halo. - Rzuciłam sztuczny uśmiech. Puścili Harrego, następnie Marcusa za szmaty i zniknęli za rogiem.
Odwróciłam się do Harrego i ciężko westchnęłam. Z tego co zauważyłam, Harry nie miał żadnych obrażeń z czego w głębi duszy się cieszyłam, ale byłam na niego zła.
- Co to było?! - podeszłam do niego i pchnęłam go za ramiona. Nie odezwał się w ogóle tylko patrzył w ziemię. - Wszystkich zawsze bijesz! Nie ma innego rozwiązania?! Jesteś... - nie mogłam dokończyć, bo poczułam coś miękkiego na ustach. To wargi Harrego przyciśnięte były do moich. Wsunął język w moje wargi. Nie chciałam mu ulegać, ale inaczej się nie dało. Poruszał językiem bardzo szybko, przez co już brakowało mi tchu, szczególnie dlatego, że był to niespodziewany pocałunek.
- Nie Harry. Nie przekupisz mnie jakiś pocałunkiem. - Odepchnęłam go, ale zamknął mnie w uścisku. Chwyciłam jego dłonie żebym mogła się wyrwać, ale ścisnął je bardziej.
- Chcę cię chronić, rozumiesz? Gdybym wiedział, że ten chuj przyjedzie po ciebie do pracy, zjawiłbym się tam wcześniej. W ogóle kurwa nie wiedziałem, że jesteś w pracy! - powiedział z nutką irytacji w głosie.
- A co ci do tego czy w niej jestem czy nie? - Pokreciłam także poirytowana głową. Wypuścił głośno powietrze. Wiedziałam, że go wkurzyłam. Okej. Marcus mógł zrobić mi coś o wiele gorszego, ale nie rozumiem po co te nerwy!
- Czy możesz mnie wreszcie puścić? - spytałam spokojna. Przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie i uśmiechnął się cwaniacko.
- A co jeśli nie? - położył swoją głowę na moim ramieniu i spokojnie oddychał. Mruczał co chwila. Nie wiedziałam po co dokładnie to robi, ale zboczone myśli jak zwykle pojawiły się w mojej głowie. Unosił powoli swoją głowę z mojego ramienia, przez co jego loki łaskotały moją twarz. Zachichotałam, przez co ponowne mruknięcie wydobyło się z ust Harrego. Zaczął całować moją szyję. Brakowało mi tchu i otwierałam z wrażenia szerzej oczy. Wpijał się delikatnie w moją skórę, aż w dole brzucha poczułam już nie raz znajome mi motylki. Powstrzymywałam jęki zadowolenia. Swoje usta przeniósł na moje i delikatnie je muskał.
- Zabieram... - mówił pomiędzy pocałunkami. - Cię... jutro... gdzieś. - Zakończył twardo, ale seksownie i spojrzał mi w oczy. Byłam lekko zszokowana i ciężko oddychałam.
- Gdzie? - spojrzałam na niego pytająco i chwyciłam dłońmi jego zgięcia w łokciach.
- Zobaczysz, dowiesz się jutro. A na dzień dzisiejszy mówię ci tylko tyle, że masz wyglądać seksownie. - Puścił mi oczko i oderwał się ode mnie. Od razu zimne jesienne powietrze buchnęło w moją skórę i pojawiły się dreszcze. Wziął mnie za rękę i prowadził do środka baru.
- To znaczy? - uniósłam jedną brew jednak on tego nie widział.
- To znaczy sukienka i szpilki. - rzekł dumny z siebie i wyszczerzył się w przepięknym uśmiechu. - Chcesz to możemy teraz jechać na zakupy.
- Ale kończę o 23.. - uśmiechnęłam się. Pewnie znów chciałby za mnie zapłacić, więc mi było to na rękę.
- No to jutro z rana. - Wzruszył ramionami.
- A gdzie mnie zabierasz? - Weszłam za ladę i podałam klientowi to, co zamówił przed "bitwą".
- To jest niespodzianka. - Posłał mi łobuzerski uśmiech. Wiedziałam jedno; mogłam zacząć się bać.

***

Wstałam o godzinie 12. Ból pleców powoli znikał z czego bardzo się cieszyłam w szczególności, że dziś miałam iść gdzieś z Harrym i to na szpilkach. Wczoraj posprzeczałam się z nim trochę o to, że muszę iść w tym, w czym najbardziej nie lubiłam.
Musiałam iść na zakupy.
Cieszyłam się bardzo z tego powodu, że Kathleen gdzieś wyjechała. Nie mówiła mi nic o tym wyjeździe, ale dla mnie lepiej, bo nie usłyszę następnego kazania na temat tego, że szłam gdzieś z Harrym.
Jak na mnie, bardzo szybko ogarnęłam się po spaniu i wyszłam na zakupy do galerii. Przynajmniej buty chciałam na niskim, ale teraz się nie wywinę, bo obiecałam mu, że założę to, jak mi kazał. Miałam być gotowa na 17 więc miałam jeszcze sporo czasu.
Chodziłam powoli po sklepach i sama w myślach wybredzałam. Nie widziałam nic, co mogłoby mi się spodobać. Nagle w oko wpadła mi pewna sukienka.

Weszłam do przymierzalni i nawet ładnie na mnie leżała. Postanowiłam ją wziąć, a szczególnie dlatego, że nie chciało mi się już chodzić po sklepach. Buty postanowiłam pożyczyć od Lesie, bo miała zwykłe czarne szpilki. Zapłaciłam i wyszłam z galerii. Moje zakupy dobiegły końca. _______________________________________________________ Hejo! :D Nie wiem czy rozdziały będą pojawiać się codziennie za co przepraszam najmocniej! Proszę o komentarze :)

6 komentarzy:

  1. Komentuje wedle życzenia ;)
    Harry brawo kochany brawoo! Należało się temu przebrzydłemu Marcusowi, sama bym mu dupę skopała jakbym mogła ;D A ty Lizzy mała nie złość się na Hazze, pewnie jutro cię wykorzysta w tym twoim seksownym wdzianku haha
    wybacz za głupotę, <3

    OdpowiedzUsuń
  2. nareszcie randka !!>3

    OdpowiedzUsuń
  3. czy dzisiaj możemy na coś liczyć ? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale obiecuje ze jutro rozdział pojawi się tu jak i na Secrecy! :*

      Usuń
  4. czy dzisiaj się coś pojawi ?

    OdpowiedzUsuń