środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 44

Zjadłam śniadanie, które mi podano. Harry nie pojawił się już, więc gdy oddawałam swój talerz, który opróżniłam z jedzenia, oddałam również Harrego. Wróciłam do pokoju. Jak mogłam być taka głupia i powiedzieć to Harremu? Przecież Alex w ogóle mi się nie podobał więc nie wiem co mi do łba strzeliło. Chciałam żeby był zazdrosny? Ciesz się debilko, bo chyba dostałaś to, czego chciałaś.
Cały czas spędziłam w pokoju sama i czytałam książkę. Lesie poszła z Mattem na jakiś spacer, bo zostawiła karteczkę.
Już w ogóle nie wiedziałam, czy pójdę na ten spacer z Alexem. Nie wiem co mu się stało, kolejny zazdrosny czy coś? Może sobie odpuści i nie przyjdzie? A może będzie chciał szczególnie jeszcze to wyjaśnić? Ale co dokładnie...?...
Rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Cześć. - to Alex. Posłał mi sztuczny uśmiech i wysunął zza pleców małą, czerwoną różyczkę. Kuźwa, poczułam się jak na jakiejś randce.
- Dzięki. - podziękowałam cicho i wskazałam ruchem ręki żeby wszedł do środka. - Muszę się jeszcze domalować. - powiedziałam.
- Nie maluj się, po co? Bez makijażu jesteś i tak śliczna. - powiedział. To miał być podryw?
- Dzięki, ale jednak się domaluję. - posłałam mu przyjazny uśmiech, a on lekko przewrócił oczami. Przekroczyłam próg łazienki, a z pokoju gdzie przybywałam doszedł mnie odgłos jakby zamykających się drzwi. Nie wiem, może to sąsiedzi gdzieś wychodzą...
- Sama wynajmujesz ten pokój? - zapytał jakoś dziwnie. Jakby był zdenerwowany.
- Nie... Razem z moją przyjaciółką, ale poszła chyba gdzieś na spacer ze swoim chłopakiem. - ujrzałam go w progu łazienki. Opierał się o framugę i przyglądał mi się. Trochę mnie to krępowało, ale nie mogłam przerwać czynności, bo to by głupio wyglądało.
- Rozumiem... - kiwnął głową. - A powiedz mi... - zatrzymał się. - Kim jest dla ciebie ten przystojniaczek? Twój chłopak? - zapytał zaczepnie. Oczywiście. Nie mogło zabraknąć tego złośliwego komentarza.
- To jest mój... um... kolega. - dopowiedziałam szybko. Prychnął tylko w odpowiedzi i ustał centralnie za mną. Widziałam w ogromnym lustrze przede mną, że zaczynał mnie obejmować. Szybko zareagowałam i odsunęłam się.
- Co ty robisz? - prawie krzyknęłam. - Nie dotykaj mnie!
- No przestań... Wiem, że tego chcesz... - zamruczał. Co on sobie do cholery myślał? Że jestem dziwką czy coś? - Chyba twój chłoptaś się nie obrazi, co? - zaśmiał się.
- Przestań! - zaczął mnie dotykać. Od zerówki byłam znana jako "gryzak" bo wszystkich, kto mnie się czepiał czy coś, po prostu gryzłam. Z nim było tak samo. Rękę, którą pchał pod moją bluzkę, ugryzłam tuż przy samym nadgarstku.
- Ty mała dziwko! - krzyknął i potarł nadgarstek. Miałam czas na ucieczkę. Podbiegłam do drzwi i chciałam je otworzyć. O ten chuj. On je zamykał nie jakiś jebany sąsiad! Harry, przyjdź, tak bardzo cię przepraszam! - krzyczałam w myślach.
- Co ty sobie wyobrażałaś, że ja jakiś głupi jestem? Jestem taki sam jak Harry. Przelecieć i zostawić.
- On taki nie jest! Nie znasz go! - krzyczałam. Skąd on wiedział? Mimo wszystko postanowiłam zostać po Harrego stronie.
- Wiele razy był gościem w tym hotelu. Każdy tu go zna. - powiedział i zbliżył się. To dlatego ta kobieta chciała jeszcze raz z nim... Stop! Nie teraz! Nie mogę teraz sobie tym zaśmiecać myśli!
- Spróbuj się tylko raz odezwać, albo krzyknąć, to ja już się tobą zajmę. - pociągnął mnie za rękę. Spojrzałam w dół na jego nadgarstek i ujrzałam moje dzieło. Pięknie odciśnięte moje zęby. - A teraz grzecznie wyjdziesz ze mną z hotelu i pójdziemy do mnie do mieszkania. To niedaleko. - powiedział udawanym miłym głosem.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! - wyrwałam mu się, za co od razu dostałam po twarzy. Uderzenie było tak silne, że moja głowa poleciała na bok. Po kilku sekundach zdałam sobie sprawę z tego, co się stało. Policzek strasznie mnie piekł, jakby ktoś wbijał tysiące szpilek.
- To pójdziesz grzecznie, czy...
- Lizzy? Wszystko w porządku? - zapytał znajomy mi głos. To Harry! Wiedziałam, że przyjdzie. Chyba usłyszał te wrzaski.
- Har... - nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Ten chuj zasłonił mi paskudną łapą buzię. Zaczęłam odciągać rękę, ale w chuja nic. Był silniejszy.
- Nie odzywaj się... - szepnął.
Na szczęście byliśmy blisko drzwi i zaczęłam walić w nie nogami i jęczeć przez zaciśniętą rękę.
- Podnieca mnie to. - odsunął nas od drzwi i pocałował mocno w szyję. Wbijał się zębami, że zamykałam oczy z bólu. Cholernie bolało.
- Lizzy! Jesteś tam? - krzyczał Harry i kilka razy uderzył w drzwi. Tak, Harry jestem! - krzyczałam w myślach. Szkoda, że nie mógł mnie usłyszeć...  - Lizzy, do cholery! - krzyczał i po pokoju rozległo się głośne walnięcie. Chyba Harry był na skraju wytrzymałości nerwowej. Usłyszałam jakieś jeszcze inne głosy za drzwiami. To Lesie i Matt. Bardziej zaczęłam się wyrywać, ale tego pożałowałam, bo podszedł ze mną do okna i przycisnął do parapetu. Trzymał mnie swoimi biodrami mocno i otwierał okno. Co on kurwa chce zrobić?! Wyrzucić mnie?
- Co ty do cholery robisz?! - krzyknęłam. - Harry! - wrzasnęłam jeszcze głośniej, ale znów dostałam w policzek. Kuźwa, czemu ja byłam taką ofiarą losu? Czemu nie mógł przynieść tej cholernej kolacji wczoraj jak Lesie i Matt byli sami?
- Jeśli ja nie mogę cię mieć, nikt inny także nie może. - Powiedział i podniósł mnie. Cały czas dochodziły do mnie szmery zza drzwi. Niech się pośpieszą! Ja zaraz zlecę!
- To ci nie pomoże. Nie uciekniesz stąd i oni i tak cię złapią! - wydusiłam z siebie, bo trzymał swoją dłoń przy moich ustach.
- Zamknij się i właź! - sprzeciwiałam się. Wolałam jeszcze raz dostać w twarz za nieposłuszeństwo niż stąd zlecieć. Marny mój los... Już teraz o tym wiem...
Pomógł mi z wejściem i wisiałam już nogami w dół. Było strasznie wysoko. Przełknęłam głośno ślinę. Wepchnął mnie jeszcze dalej, gdy usłyszałam jak drzwi od pokoju zostają wyważone.
- Lizzy! - dobiegł mnie głos Harrego. Trzymałam się jak najmocniej parapetu, żeby nie zlecieć, a na szczęście Alex nie pchał mnie dalej. Został odciągnięty siłą ode mnie, bo sama poczułam szarpnięcie.
- Ty chuju! - krzyknął Harry. - Zamierzałeś ją zepchnąć?! Nauczysz się, że dziewczyny należy szanować! - słyszałam krzyki i pojedyncze uderzenia. Nie chciałam się wiercić, bo bym spadła.
- Wszystko dobrze, kochanie? - podbiegła do mnie Lesie. Matt i ona pomogli mi wyjść z tego okna. Cała się trzęsłam, ale nic na to nie poradzę. Zostałam lekko popchnięta w kierunku Lesie i podeszłyśmy do łóżka. Matt natomiast podszedł do Harrego, żeby go odciągnąć.
- Stop! Harry! Przestań! - krzyczał. Nie słuchał go. Nadal jego zaciśnięte dłonie lądowały na twarzy tego gnoja.
- Harry... - wyjęczałam. - Przestań, proszę... - nie zwrócił na mnie uwagi. Jasne, nie wiem czy był na mnie wkurzony, ale mógł go zabić!- Harry! - wstałam i ostatkiem sił podeszłam do niego. Policzki nadal mnie piekły po tych silnych uderzeniach. Traciłam powoli siłę, jakbym nie jadła nic przez kilka dni. Cała się trzęsłam. Nie wiem co mnie wykończyło...
Musiało to dziwnie wyglądać, ale spadłam na Harrego. Zemdlałam, po prostu zemdlałam. Poczułam tylko jak wstaje z Alexa i podnosi mnie delikatnie...

***

- Zaraz... Chwila... - wyjęczałam. - Co się stało? - usiadłam sztywno na łóżku. Zaczęłam sobie wszystko przypominać. Czułam się już o wiele lepiej. Naokoło mnie siedzieli Lesie, Matt i Harry. Patrzyli na mnie wielkimi oczami, co mnie krępowało.
- Co się stało z Alexem? - zapytałam.
- Już wszystko dobrze, nic ci nie grozi... - powiedział Harry i przysiadł obok mnie na łóżku. Przytulił mnie. Spodziewałam się innej reakcji. Że mnie ochrzani, że w ogóle przyszło mi do głowy spotkać się z kimś takim jak on.
- Co się z nim stało? - wznowiłam pytanie.
- Przyszła ochrona i go wynieśli. Na szczęście to moi przyjaciele i nie złożą na mnie. - zaśmiał się lekko.
- Powiedziałeś im o wszystkim? - zapytałam.
- No tak. Chcieli wiedzieć co się stało. - wytłumaczył niepewnie. Pewnie spodziewał się jakiegoś wybuchu złości, ale nie tym razem... Nie teraz kiedy miałam go tak blisko przy sobie...
Spojrzałam na wejście było bez drzwi.
- Co się z nimi stało? - zaśmiałam się i chwyciłam Harrego głowę w swoje małe dłonie. Przekręciłam w stronę drzwi i wzrok Lesie i Matta także tam powędrował.
- Nie było innego sposobu. Nie miałam by sobie wsuwki, ale w ogóle nie było czasu na taką zabawę. Trzeba było po prostu je wyważyć. - wytłumaczyła rozbawiona Less. - A tak w ogóle co się stało, że ten ktoś był u ciebie w pokoju i, że drzwi były zamknięte?
- Poznałam go wczoraj. - poprawiłam się na łóżku tak, że Harry już nie był ze mną w uścisku. Podczas opowieści wolałam żeby siedział dalej... - Zaproponował spotkanie i się zgodziłam. Wydawał się fajny.... - zaczęłam opowiadać im o całej tej sytuacji. Pominęłam trzy kłótnie z Harrym, a resztę opowiedziałam dokładnie jak było.
- Biedna... Już cię samej nie zostawię tutaj. - zaśmiała się Lesie. - Z resztą, nie ma co. Dziś tutaj nie śpimy. - zachichotała.
- Ty i tak dziś nie spałaś. - zaśmiałam się, a ona strzeliła buraka. Czyli jednak musiało być coś więcej. Ta młodzież...
- Pójdziecie do mnie. - powiedział Matt.
- Ja mogę przenocować Lizzy. - zaproponował Harry. Wszystkie wzroki gwałtownie wylądowały na jego twarzy. - Chyba mówię, że tylko przenocować. Mam dwa łóżka. - pokręcił głową z dezaprobatą i zaśmiał się z naszej reakcji. Lesie spojrzała na mnie i uniosła brwi do góry.
- W sumie... Czemu nie... - powiedziałam niepewnie.
- Zapłacę za drzwi i jutro będziecie miały tu nowe. W końcu to ja je wyważyłem. - rzucił Harry.
- Ale to nasz pokój. - powiedziałam i wskazałam palcem na mnie i na moją "siostrę".
- Nie ma mowy, nie będziecie za nie płacić, ja wyważyłem, ja zapłacę. - oj chyba muszę mu odpuścić...
- Już nie spotykasz się z żadnymi chłopakami tutaj, masz Harrego. - powiedział Matt, a ja zaczerwieniłam się.
- On ma rację, masz mnie. - szepnął Harry do mojego ucha i złożył pod nim słodki całusek.

2 komentarze: