piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 35

Szłam za Harrym prosto do jego Range Rovera. Co chwila patrzył czy na pewno za nim podążam.
- Spokojnie. - zaczęłam. - Cały czas idę za tobą. - zaśmiałam się, a on dorównał mi kroku.
- Chciałem się upewnić. Bo raz to mi uciekłaś. - spojrzał na mnie.
- Dziwisz mi się? Pobiłeś... Zacka.. - zawahałam się. - Nie wracajmy do tego. - dodałam szybko.
- Kto to jest dla ciebie? - zapytał nie zważając na moje poprzednie zdanie.
- Nie... nieważne... - spuściłam wzrok i przyśpieszyłam kroku. Byłam wdzięczna Harremu, że nie zadawał już więcej pytań na ten temat.
- Gdzie tak pędzisz? - dobiegł do mnie.
- Chcę się ogrzać. - przetarłam rękoma ramiona.
- Chodź cię przytulę. - Chwycił mnie z tyłu i podniósł do góry. Krzyczałam i prosiłam żeby mnie opuścił, ale on zaczął się kręcić w kółko i postawił mnie wreszcie na ziemi.
- Wariat. - zachwiałam się w miejscu, a on podbiegł do samochodu i otworzył go wpuszczając mnie do środka ze strony pasażera. Po chwili siedział już na swoim miejscu. Potarł dłońmi o siebie i spojrzał na mnie. Włączył ogrzewanie i przyjemne ciepło rozniosło się we wnętrzu.
- Czemu zostaliście zaproszeni do Liverpoolu? - zapytałam i spojrzałam na niego. Wycofywał spokojnie z parkingu i spojrzał w tylną szybę czy Matt jedzie za nim. Rzeczywiście starali się jechać za sobą żeby było im łatwiej. Z tego co słyszałam mieli zamiar zrobić postój, więc musieli się trzymać blisko. Harry włączył GPS i spojrzał na mnie.
- Tam jest właściciel tego klubu. Różni menadżerowie także tam będą. Po prostu co roku jeździmy tam i są spotkania. - Wyjaśnił. - Wszystko nie może być takie pogmatwane. Dlatego tam jedziemy.
- Aha. - Przytaknęłam krótko.
- Ile ty masz lat? - zapytał.
- Skąd te pytanie? - zdziwiłam się. - Kobiet nie pyta się o wiek. - powiedziałam lekko oburzona. 
- Przepraszam. Zapomniałem. - zaśmiał się. Przez chwilę zastanawiałam się czemu mnie o to zapytał. Czemu go to w ogóle obchodziło? Może miał kontakty z moim szefem i powiedział mu, że pracuję tam nie legalnie?
Przytaknęłam tylko głową i spojrzałam za okno.
- A ty ile masz lat? - zapytałam. Uśmiechnął się pod nosem. Znów przyłapał mnie na gapieniu się na niego.
- 20. - odparł. - No weź mi powiedz ile ty masz? - poprosił.
- Nie. - zaprzeczyłam. Nie chciałam mu mówić, ponieważ zadawałby od razu pytania jakim cudem pracuję w barze. Z alkoholem. Skoro jestem niepełnoletnia.
- Jak chcesz. - rzekł. - Siedemnastka? - mruknął pod nosem.
- Co? - odwróciłam się całym ciałem w jego stronę.
- Nic, nic. - zmieszał się. Po jego minie można było stwierdzić, że specjalnie to powiedział.
- Masz siedemnaście lat. - stwierdził i wskazał zabawnie na mnie swoim palcem.
- W ogóle skąd ta pewność?
- Tak stwierdzam. Na pewno nie masz więcej niż osiemnaście.... - poruszył brwiami na znak zwycięstwa. Fuknęłam tylko pod nosem i odwróciłam się zabawnie w przeciwną stronę od niego, co wywołało u niego lekki śmiech.
-...więc czemu pracujesz? - dokończył swoje nieskończone zdanie.
- Skąd możesz wiedzieć, że nie mam osiemnastu lat? - zapytałam lekko obużona. Czy on o wszystkim musi wiedzieć?
- Jeśli chce się kogoś poznać znajdzie się różne źródła informacji. - powiedział poważnie.
- Nie możesz mnie po prostu zapytać, tylko może wymuszasz na ludziach jakiekolwiek info? - podniosłam minimalnie głos.
- Nie powiedziałabyś mi sama. - stwierdził.
- Masz rację. - prychnęłam z ironią.
- No widzisz. - westchnął. - I dziwisz się, że dowiaduję się sam? - kątem oka widziałam jak spojrzał na mnie przez ułamek sekundy i szybko wrócił wzrokiem przed siebie.
- Tak. Nie musisz o mnie niczego wiedzieć. - prychnęłam. - Szczególnie takich informacji, o których nie wie nikt. - spojrzałam na niego wrogo. Jego szczęka zacisnęła się, a oczy stały się ciemniejsze. Wiedziałam, że jest na skraju wytrzymałości co do złości.
- Wiesz, że jeśli twoja tajemnica wydałaby się, ty i twój szef  mielibyście poważne kłopoty? Szczególnie dlatego, że pracujesz w miejscu gdzie są ciągle imprezy, niebezpieczni ludzie i przede wszystkim alkohol. - rzekł na jednym oddechu i co chwila obdarzał mnie krótkim spojrzeniem.
- Jeśli się zamkniesz nic się nie wyda. - syknęłam. - Co cię to obchodzi gdzie pracuję, z kim, czy mogę mieć kłopoty, czy nie! - prawie krzyknęłam. - Zatrzymaj się. - powiedziałam.
- Zwariowałaś? - spojrzał na mnie. Przycisnął jakiś guziczek koło kierownicy i usłyszałam kliknięcie obok drzwi. Zamknął je od strony wewnętrznej. Super, nie mogłam sama wysiąść.
- Po prostu się zatrzymaj i mnie wypuść. - powiedziałam poważnie. - Chcę jechać  z Mattem i z Lesie. - zaczęłam machać rękoma w powietrzu.
- Nigdzie nie wysiądziesz. - rzekł pewnym siebie głosem. Zaczęłam się obawiać, że doprowadzę go do takiego stanu, że nie będzie mógł opanować swoich emocji i po prostu w środku tego samochodu zacznie się na mnie wyżywać. Nie wiedziałam do czego tak naprawdę zdolny był Harry.
- Boisz się mnie. - Bardziej stwierdził niż zapytał. Nie odpowiedziałam nic tylko odsunęłam się od niego. Chciałam teraz wyskoczyć i wrócić do Lesie i Matta.
- Odpowiedz. - rzekł.
- Nie boję się. - głos mi zadrżał i przeklęłam za to siebie w duchu.
- Nie? - zadrwił z mojej odpowiedzi. Wzdrygnęłam się na jego krótkie pytanie. - Lizzy. - zaczął nieco spokojniej. - Nie masz się czego bać. Nic ci nie zrobię. Na pewno nie tobie. - Jego słowa długo docierały do mnie. Na pewno nie tobie... A kim ja jestem, że na pewno nie mi?
- Wierzysz mi? - zapytał. - Już wszystko okej. Nie będę więcej o nic pytał, możesz się przespać. - powiedział zdenerwowany. Zabolały mnie jego słowa. Jakaś część mnie chciała teraz przytulić się do niego, powiedzieć małe "przepraszam" i dalej z nim rozmawiać. Ale rozmowy na temat mojego życia nie były dla mnie fajne. Śmierć rodziców... To najbardziej mnie bolało. Najwidoczniej Harry jeszcze nikogo o nich nie zapytał, albo po prostu udaje, że nic nie wie.
Jakim prawem on w ogóle zaczął wtrącać się w moje życie? Nie znam go i miałam mu powiedzieć czemu tam pracuję, co mnie do tego nakłoniło?
Chciałam z nim porozmawiać, ale nie na takie tematy. Moglibyśmy pogadać o jego przeszłości. Ja także chciałabym coś o nim wiedzieć.
Obdarzyłam go jeszcze krótkim spojrzeniem i bez słowa odwróciłam się w stronę okna. Skoro go zdenerwowałam, czemu nie wyrzucił mnie ze swojego samochodu i nie kazał się wynosić do Matta i Lesie? Moje powieki zrobiły się cięższe i zamknęłam oczy. Pogrążyłam się w głębokim śnie.

***Oczami Harrego***

Odwróciła się w drugą stronę. Nie wiem czemu mnie tak poniosło. Chciałem po prostu porozmawiać. Chciała, żebym różnych rzeczy dowiadywał się od niej, więc czemu nie chciała mi tego wytłumaczyć? Wiem, nie ufała mi. Dobrze wiedziałem, że nie była na to gotowa. Wierzyłem jednak, że ten wyjazd zbliży nas nieco do siebie i łatwiej będzie nam ze sobą rozmawiać. Lizzy to dziewczyna o bardzo ciężkim charakterze. Gdyby chciało, gdyby miała na tyle odwagi na pewno powiedziałaby mi coś nie coś co o mnie myśli. Nawet nie łudziłem się, żeby uwierzyć, że byłyby to same dobre rzeczy. Wręcz przeciwnie. Jechałaby mi najgrubszymi tekstami. Trochę zdążyłem poznać jej charakter. Ale to w niej polubiłem. Wiedziałem, że Lizzy będzie dla mnie nie lada wyzwaniem. Podjąłem się go, więc miałem zamiar skończyć to po mojej myśli.

1 komentarz: