czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 34

Obudziło mnie dzwonienie mojego budzika na telefonie. Szybko go wyłączyłam i jęknęłam, że tak wcześnie musiałam wstać. Było kilka minut po 5 nad ranem i zeszłam z łóżka. Udałam się do łazienki i wykonałam wszystkie czynności poranne.
Zeszłam na dół i ku mojemu zdziwieniu przy blacie kuchennym stała Lesie u robiła jajecznicę.
- Siema śpiochu. - Była bardzo pobudzona w przeciwieństwie do mnie. Jej porywcze ruchy wprawiały mnie w jeszcze większą senność. Jak można o godzinie 5 był tak żywym?!
- Cześć, cześć. - odpowiedziałam obojętnie i usiadłam przy stole ziewając.
- Gdyby cię Harry teraz zobaczył na pewno przestraszyłby się... - zaśmiała się.
- Skończ. - przerwałam jej i podeszłam do niej udając, że ją duszę.
- Chcesz jajecznicę? - zapytała i spojrzała na mnie.
- Nieee... O tak wczesnej godzinie nie jestem w stanie niczego zjeść... - przez cały czas miałam marudny głos i chciało mi się cholernie spać. Postanowiłam zrobić sobie kawę, chociaż zbytnio nie przepadałam za nią. Lesie zaczęła sobie coś nucić pod nosem. Wciąż zadziwiał mnie jej poranny stan. Ja także powoli zaczynałam się przebudzać. Zanim woda mi się zagotuje, poszłam zobaczyć jeszcze czy wszystko wzięłam. Miałam nadzieję, że pomimo tego, że Lesie i Matt na pewno będą chcieli spędzić ze sobą trochę czasu, nie będą zostawiać mnie długi czas samej. Często się samej nudzę i muszę zrobić wtedy coś, bo dostaję napadu wiercenia. Wzięłam kilka książek na wszelki wypadek, bo lubię czytać i Bóg wie, kiedy mi się zachce.
Spakowałam już ładowarkę do torby, po nocnym naładowaniu telefonu.
Ten wczorajszy SMS od Harrego wzbudził we mnie nutkę zdenerwowania. Jak mogłam wziąć coś seksownego dla człowieka, którego prawie w ogóle nie znałam. Fakt, z widzenia znam go bardzo dobrze, jeżeli miałabym pisać charakterystykę jego wyglądu, zrobiłabym to bez problemu. Ale jeśli miałabym pisać biografię, padłabym na pierwszym akapicie. Nadal wzbudzał we mnie niemały strach, ale jego pocałunek mnie nieco uspokoił.
Usłyszałam pukanie do drzwi, mogłam założyć się, że to Matt. Nie chciał dzwonić, bo pobudziłby wszystkich. I tak Kathleen kazała siebie obudzić, ale to 15 minut przed wyjazdem. Usłyszałam głos Matta. Zeszłam na dół z torbą i postawiłam ją w rogu.
- Cześć Lizzy. - posłał mi uśmiech. Jego oczy były wypoczęte, tak samo jak Lesie. Matt musiał odpocząć, bo przez bardzo długi czas będzie prowadził. Do Liverpoolu musi przejechać prawie połowę Wielkiej Brytanii. - Wyspałaś się? - wyrwał mnie z zamyśleń.
- No.. niezbyt. - Odpowiedziałam szczerze i uśmiechnęłam się. Poklepał mnie po ramieniu i zaśmiał się.
- Będziesz mogła się rozłożyć z tyłu, a Lesie pójdzie do przodu. Nie będzie mi przeszkadzać, jeśli się prześpisz. - zaśmiał się.
- No taki mam zamiar. - odpowiedziałam tym samym i podeszłam do blatu kuchennego, gdzie stała dla mnie kawa. Lesie potrafiła o wszytko zadbać. Czasami aż nieprawdopodobne było to, że była ode mnie młodsza.
- Idź obudź twoją mamę. - powiedziałam do Lesie, a ona wygrzebała się z uścisku swojego chłopaka i truchtem pobiegła na górę.
- Harry się o ciebie dużo razy pyta. - Spojrzał na mnie i posłał mi niemrawy uśmiech.
- Tak? - zdziwiłam się sztucznie i kiwnęłam głową. - Dziwne... Nie powinien się mną interesować. A co takiego mówi?
- Ym... Pytał o twoją przeszłość...
- Nie powiedziałeś mu?! - Przerwałam mu z nadzieją, że usłyszę to co chciałam usłyszeć.
- No nie. Nie mógłbym. - Odetchnęłam z ulgą. - To są twoje prywatne sprawy.
- Dzięki. - Przytuliłam go lekko, a on odwzajemnił ruch.
- Ale wiesz co ci powiem? - humor najwyraźniej mu dopisywał, bo uśmiech rozpromienił się na jego twarzy. - Harry bardzo się zmienił. Jest taki... żywy... - zaśmiał się. - Pozytywnie nastawiony do życia... Macałaś w tym palce? - uniósł brwi do góry i posłał uśmiech.
- Um... Nie wiem. - zmieszałam. się. Nie przypuszczałabym, że Harry się zmienił.
- Na pewno tak. - powiedział.
- Na pewno nie. - dodałam.
- Tak.
- Nie.
- Tak!
- Nie!
- Cześć moi drodzy. - Przerwała nam Kath.
- Dzień dobry. - odpowiedział grzecznie Matt i spojrzał na mnie zmrużonymi oczami.
- Cześć. - burknęłam.
Kathleen podeszła do stołu i oparła o niego ręce. Lesie krzątała się tam i z powrotem. Gdy dochodziła 5:45, Matt powiedział, że musimy wyjeżdżać.
- Trzymajcie się. Miłego pobytu, bawcie się dobrze. - Mówiła Kathleen, gdy przytulała Lesie. - I pilnuj Lizzy. - szepnęła rozbawiona do jej ucha.
- Wszystko słyszałam. - rzekłam i teraz ja podeszłam do niej. Uścisnęła mnie mocno i nie chciała puścić. Nie wiem co oznaczała ta reakcja, ale wydawała mi się dziwna. Bez słowa oderwała się ode mnie, trzymając jeszcze za ramiona.
- Baw się dobrze. - patrzyła prosto w moje oczy. - I ty także pilnuj Lesie. - puściła do mnie oczko i zaśmiała się. Matt pożegnał się jeszcze z nią uściskiem dłoni i lekko ją przytulił. Chwilę potem znajdowaliśmy się w samochodzie. Mogłam już tylko patrzeć jak oddalamy się od naszego domu.
Na razie nie chciało mi się spać i patrzyłam w szybę. Rozmyślałam o różnych rzeczach gdy z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu Matta.
- Halo? - odebrał. - Cześć Harry.
Cisza.
- No już wyjechaliśmy.
Cisza.
- No... Jest ze mną.
Cisza.
- Podjadę, a coś chcesz? Jakiś problem?
Cisza.
- Okej... - zawahał się.
Cisza.
- Już jadę do ciebie. - zakończył rozmowę.
- Harry pytał... o mnie? - zapytałam niepewnie.
- T-tak... - jąkał się. - Prosił mnie żebym podjechał pod jego mieszkanie. - powiedział uważnie skupiony na drodze.
- Po co? - wtrąciła się Lesie.
- Właśnie, po co? - zmałpowałam ją. Matt tylko wzruszył ramionami i gwałtownie skręcił w ulicę, którą rozpoznawałam. Bogate osiedle, na którym mieszkał Harry.
- Zaraz wracam. - Poinformował nas Matt i wysiadł z samochodu.
- Ej, a jak Harry chce z tobą jechać? - Lesie odwróciła się do mnie i zaczęła skakać na siedzeniu ze... szczęścia?
- Wygonisz mnie stąd? - zaśmiałam się i dźgnęłam ją w bok.
- Nie, ale jak cię poprosi no to weź jedź. - prosiła. - Jeżeli, że się go boisz... - przerwała, bo wlepiłam wzrok za przednią szybą. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyłyśmy jak Matt i Harry razem wychodzą z wielkiego budynku. Lokaty brunet, otworzył swój bagażnik i schował tam torbę podróżną. Chwilę potem widziałam jak oboje idą w naszą stronę. Kątem oka widziałam jak drzwi ze strony, gdzie siedziałam otwierają się i ujrzałam tam Harrego z lekko uśmiechniętą twrarzą.
- Wyskakuj. - powiedział. - Matt cię nie chce u siebie w samochodzie. - Zaśmiał się i wyciągnął w moją stronę dłoń.
- A-ale... Jak to... - jąkałam się.
- No jedziesz ze mną. - oświecił mnie. - No dalej, chodź Lizzy. - posłał mi uśmiech i zachęcił ruchem głowy żebym wysiadła. Wyszłam z samochodu, a Matt stał oparty o swoje drzwi kierowcy i wpatrywał się w całą sytuację z rozbawieniem.
- Zabiję cię kiedyś. - Powiedziałam w jego stronę bezgłośnie. Pomachałam niepewnie Lesie i poszłam za Harrym, który lekko ciągnął mnie za rękę.

4 komentarze: