poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 32

Samochód gwałtownie zatrzymał się. Otworzyłam oczy i zaspana rozejrzałam się dookoła.
- Śpij. - Harry spojrzał na mnie krótko. - Przepraszam, że tak gwałtownie zatrzymałem samochód, ale jakiś gościu mnie wyprzedził i prawie się zatrzymał.
- Spoko. - odpowiedziałam. Spojrzałam na niego. Jego wzrok skupiony był na szybie przed sobą. Jego palce szczelnie przyczepione były do kierownicy. Czasami jego brwi złączały się prawie w jedność, gdy za bardzo skupił się na drodze. Musiał zauważyć, że się na niego gapię, bo mały uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Odwróciłam szybko wzrok i spojrzałam za okno.
- Twoja mama nic nie mówi na twoje pyskate słownictwo? - zapytał. Mój wzrok powędrował na niego i szerzej otworzyłam oczy. Trafił w samo sedno. Mój obraz stał się trochę zamazany, gdy w oczach poczułam łzy. Nie miałam mamy... Nie mogłam mieć Harremu za złe, że zapytał, bo on nie wiedział. Nie wiedział, że jestem adoptowana...
- Stało się coś? - spojrzał na mnie i musiał zobaczyć łzy. Szybko je otarłam.
- N-nie... - załamałam głos. Harry zatrzymał samochód na poboczu.
- Lizzy... - powiedział cicho. - Możesz mi powiedzieć wszystko. - w jego oczach widziałam współczucie.
- Ty nic nie wiesz! - wybuchnęłam płaczem. - Jedź dalej! - powiedziałam i spojrzałam za okno. - Jedź do cholery! - krzyknęłam, gdy nie usłyszałam żadnego szelestu.
Harry bez słowa odwrócił się na swoje siedzenie.
- Przepraszam, że zapytałem. - powiedział ze smutkiem w głosie. Przez chwilę żałowałam, że tak wybuchnęłam złością. Nienawidziłam jak ktoś nieznajomy pyta o moich rodziców. W szybkim tempie mogłam dostać ataku złości, przygnębienia, tak jak w tej chwili.
- Jesteś głodna? - zapytał.
- Nie, dzięki. - rzuciłam cicho i z moich ust wyleciało ciche łkanie.
- A może jed...
- Nie. - przerwałam i spojrzałam w jego stronę. Szybko odwrócił wzrok i już więcej się nie odezwał.
Moje wnętrze paliło się ze złości. Harry, który starał się być dla mnie miły, dostał ode mnie jakby w twarz. Czułam się strasznie. Nie wiem czemu nie porozmawiałam z nim... Może by mi ulżyło?
Jechaliśmy jeszcze jakieś pół godziny, gdy rozpoznałam znajomą ulicę. Harry przywiózł mnie pod sam dom. Odpięłam pasy i spojrzałam na niego. Zerkał na mnie wzrokiem tak jakby bardzo przygnębionym.
- Dzięki, że po mnie przyjechałeś. - rzuciłam cicho i chciałam otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Harry szybko wysiadł ze swojego auta i obszedł go żeby otworzyć moje drzwi.
- Nie ma sprawy. - Jego wypowiedź była związana z moim poprzednim podziękowaniem. Wysiadłam z samochodu i ustałam prosto. Zaczęłam kołysać się z pięt na palce i tak cały czas.
- Może wejdziesz? - zapytałam. Chyba byłam gotowa żeby opowiedzieć mu o moich nieżyjących rodzicach. Jeżeli w ogóle chciałby mnie wysłuchać.
- Nie dzięki, muszę lecieć. - rzucił mi przelotny uśmiech i chuchnął sobie na dłonie lekko nimi pocierając.
- Rozumiem... - westchnęłam. Chciałam mu się jakoś wynagrodzić za to, że tak na niego naskoczyłam. Pokiwałam głową i odwróciłam się na pięcie. Lekkie szarpnięcie za nadgarstek uniemożliwiło mi dalszy ruch. Zostałam przyciagnięta do jego torsu. Spojrzał na mnie i na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Mimo panująceg zimna jakie nas otaczało, ja czułam ciepło. Ciepło jego wysportowanego ciała, które trzymało mnie blisko siebie.
- Nie musiałaś na mnie krzyczeć... - rzekł z łobuzerskim uśmiechem. - Jeśli powiesz mi nawet, że mam się odwalić, ja tego nie zrobię. - Uśmiechnął się.
- Ale ja nie chcę żebyś się odw... - nie mogłam dokończyć. Jego miekkie usta przywarły do moich. Zamknęłam oczy i poczułam jak prosi o wpuszczenie swojego języka do środka mojej jamy ustnej. Otworzyłam usta i wepchnął go z łatwością. Moje ręce spoczęły na jego ramionach. Sięgałam mu zaledwie do ramion, więc on schylił się żeby mieć do mnie lepszy dostęp. Oplutł swoje ręce wokół moich bioder, a ja wzdrygnęłam się na jego ruch. Zaśmiał się cicho, gdy jeknęłam pod wpływem jego dotyku, gdy dłonie przeniosły się nieco niżej. Nie pozwiliłam mu na to i przerwałam nasz pocałunek. Nie wiem czy spodziewałam się takiego obrotu spraw. Byłam zmieszana tym pocałunkiem i Harry chyba to zauważył. Moje policzki zalały się różem, gdy spojrzałam na niego i zobaczyłam, że lekko się uśmiecha.
- Do zobaczenia po jutrze. - Mrugnął do mnie oczkiem i przeszedł do miejsca kierowcy. Poszłam do drzwi i odwróciłam się jeszcze w jego stronę. Był uważnie skupiony na wycofywaniu swojego samochodu. Nie wiem czy ten pocałunek coś dla niego znaczył. Przecież kilka dni chciał zrobić to samo. Lecz ja nie pozwoliłam mu.
Weszłam di środka. Do zobaczenia po jutrze. Przecież ja po jutrze wyjeżdżałam. Mogłam spodziewać się, że ktoś wygada gdzie jadę, ale także mogłam spodziewać się tego, że on jedzie w to samo miejsce. Westchnęłam gdy zobaczyłam Marcusa, Kathleen, Lesie, Matta i Jacoba przy stole. To był bardzo dziwny widok. "Rodzinka" w komplecie. Wszystkie wzroki powędrowały na mnie. Mam nadzieję, że nie widzieli jak się całowałam z Harrym.
- Cześć skarbie. - Przywitała mnie Kath. Co jak co, ale grać to ona umiała... - Jak było u babci. Wszystko w porzadku u niej?
- Tak... w jak największym. - Pokiwałam głową.
- Autobusem przyjechałaś? - padło pytanie od Kathleen. A od kogo by innego.
- Nie. Mój kolega Harry mnie podwiózł. A coś nie tak? - mówiłam fałszywie uprzejmie.
- Kolegaa.. - Marcus kiwnął głową. Uśmiechnął się i położył swoją dużą rękę na ramieniu Kathleen. Ona spojrzala na niego i jakby drwiła z mojej odpowiedzi.
- No kolega. - Fuknęłam i nie obchidziło mnie już czy mają mi coś jeszcze do powiedzenia czy już nie.
Byłam bardzo zmeczona podróżą i dzisiejszym dniem.
Weszłam do wanny i chciałam odprężyć się. Po 30 minutach zajmowania łazienki postanowiłam wyjść. Szybko położyłam się się do łóżka i zasnęłam.

2 komentarze: