piątek, 23 maja 2014

Rodział 25

Harry patrzył na mnie, czy podążałam za nim. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju, gdzie muzyka była znacznie ciszej. Otworzył drzwi i wskazał ruchem ręki żebym weszła pierwsza. Weszłam i ustałam w wejściu.
- Siadaj. - powiedział i wskazał ruchem ręki na kanapę. W tym pokoju nie było zbyt przyjemnie. Wszystko ciemne, ale duże łoże. Wiedziałam do czego...
- Jednak się o mnie martwiłaś. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Po prostu Lesie do mnie zadzwoniła i najwidoczniej chciała uratować swojego nowego kolegę. - prychnęłam. Dałam nacisk na słowo "kolegę".
- Uhm. - westchnął. - Dobrze oboje wiemy, że tak nie jest. - rzekł dumny nawet nie wiedziałam z czego. Z siebie?
- Co masz na myśli? - zmrużyłam oczy, robiąc pytającą minę.
- Podobam ci się. Widać to. - puścił mi oczko i przysiadł koło mnie na kanapie. On był za bardzo pewny siebie. Nie lubiłam takich ludzi, o czym wspominałam na samym... początku?
- Ciekawe, że w tej kwestii ty wiesz więcej ode mnie. - prychnęłam i odsunęłam się od niego. Wstałam z kanapy i podeszłam do szafki dotykając jej brudnego od kurzu blatu.
- Co miała znaczyć cała ta scenka? - rzekłam nadal odwrócona do niego tyłem. Gdy nic nie odpowiadał, spojrzałam na niego. Siedział podparty łokciami o kolana, i wpatrywał się w ziemię. - Powiesz mi? Mam nadzieję, że nie narobiłam ci gorszych kłopotów, przychodząc tutaj.
- Nie mogę powiedzieć. - rzucił krótko.
- W takim razie cześć. - podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
- Zaczekaj! - Harry podbiegł do mnie i chwycił za nadgarstek. Ściągnął moją rękę z klamki i zamknął drzwi. - Nie możesz teraz wyjść. - powiedział stanowczo. Jego oczy stały się ciemniejsze, a po moim ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
- Bo co?! - krzyknęłam wyrywając z jego uścisku moją dłoń.
- Bo... To wszystko było dla twojego bezpieczeństwa! - wyznał, a w jego oczach przeplatała się złość ze smutkiem.
- Jak to? Powiedz mi wreszcie! - czemu każdy zatrzymywał to, co miał mi ważnego do powiedzenia na sam koniec? Jak najdłużej zwlekał z tym wyznaniem?
- Podobasz im się. Oni od dłuższego czasu cię obserwują i wiedzieli nawet kiedy ja cię po raz pierwszy spotkałem.
- Co? - niczego nie rozumiałam. Zawsze tylko przede mną każdy miał jakieś tajemnice  i moje uczucia były kompletnie w dupie. - Wyjaśnij mi to! - Krzyknęłam.
- Nie krzycz! - rozkazał mi, ale spokojnym tonem.
- A kim ty niby dla mnie jesteś, że mi rozkazujesz, co?
- Po prostu uspokój się.
Jak on mnie wkurzał! Czemu nie mógł powiedzieć mi od razu o co chodzi, lecz wszystko komplikował? Odepchnęłam go ręką i otworzyłam ponownie drzwi.
- Lizzy! - krzyknął i wyminął mnie na korytarzu, stając przede mną. - wróć ze mną do pokoju i wszystko ci wyjaśnię.
- Ale ja wszystko rozumiem! - odparłam. - Zakładasz się o mnie ze swoimi kolegami, jak to masz w zwyczaju zakładać się o dziewczyny, a później są kłopoty! Boję się ciebie, twoich pieprzonych kolegów i wszystkiego, co wiąże się z tobą! Proszę, zostaw mnie w spokoju i nie zbliżaj się do mnie! Chcę, żebyś mnie zostawił... czy to takie trudne? - miałam łzy w kącikach oczu.
- Tak, bardzo. - dodał, co bardzo mnie zdziwiło. Myślałam, że po tych słowach wróci na górę do dalszej zabawy. Niestety, czy może stety, został tu, przede mną. - Chodź. - chciał chwycić mnie za rękę, ale odsunęłam ją w porę. Patrzył na mnie z lekkim zażenowaniem i ruszył w stronę "naszego" pokoju.
- Więc tak. Chcesz wytłumaczeń? - zapytał zamykając drzwi.
- Jakbyś nie zauważył, czekam na to od kilkunastu dobrych minut. - prychnęłam i złożyłam ręce pod klatką piersiową.
- Oh... - westchnął i ustał kilka kroków przede mną. - Szedłem sobie po prostu ulicą i wyskoczyło przede mną jakiś trzech kolesiów. Zaczęli coś mówić o tobie, że jesteś niezłą laską. Nie mogłem tego słuchać... Mówili, że się za ciebie wezmą, na co nie mogłem pozwolić, rozumiesz?! - krzyknął w moją stronę. - Chcieli zabawy, za zostawienie ciebie. Więc ją dostali... Ale ty wszystko przerwałaś i...
- Jesteś naprawdę żałosny! - przerwałam mu. - Z resztą ja także! Mogłam nie ratować ci tyłka i... - nie dokończyłam, bo poczułam na swoich ustach jego delikatne wargi. Muskał je delikatnie, powodując u mnie tym samym, że uspokoiłam się nieco. Nagle spostrzegłam co ja robię. Próbowałam go odepchnąć, ale był silniejszy i nie pozwolił na to. Przywarł do mnie lekko swoim ciałem i starał się pogłębiać pocałunek, co ja uniemożliwiałam mu.
- Nie, Harry. - oderwałam się od niego i odepchnęłam. Spojrzał na mnie zdezorientowany i posłusznie odsunął się.
- Rozumiem. - zdziwiło mnie jego zachowanie. Ustąpił mi i poszanował decyzję, że nie chciałam go pocałować. Spuściłam głowę i podeszłam do szafki i oparłam się o nią.
- Wiesz, że oni nie zawsze celują obok człowieka? - zapytałam. Zdziwiło mnie to, że zaczęłam pierwsza rozmowę po tym, co się stało przed chwilą.
- Oni są dobrymi strzelcami. - dodał pewny siebie.
- A właśnie, że nie. - odpyskowałam, no co on spojrzał na mnie unosząc jedną brew. - Widzisz... Pchasz się w jakieś gówno i nawet nie wiesz w co... - zaśmiałam się. Chciałam żeby on odebrał to jako czepianie się go. I chyba tak właśnie było.
- No to jak jest? Hmm? - zapytał opierając się obok mnie.
- Lesie często tu bywa  i mówi, że nikt nie wyszedł stąd bez ran. Człowiek dostaje wtedy, kiedy nie są pijani. I jeden nie był... - westchnęłam. - Ten w czerwonej bluzie.
- Serio? Nie wiedziałem. - zaśmiał się. - Dzięki za oświecenie. - mrugnął do mnie oczkiem, na co ja przewróciłam oczami.
- Debil z ciebie, wiesz? - zapytałam z uśmiechem i spojrzałam na niego. On także skierował swój wzrok w moją stronę i zerknął spod zielonych tęczówek.
- A ty strasznie pyskata. Siostra też poszła w ciebie, co? - zapytał z uśmiechem.
- Co? Yy.. może... - my nie byłyśmy rodzonymi siostrami. No ale przecież skąd on mógł to wiedzieć?
Poczułam jak telefon wibruje mi w kieszeni. Dzwoniła Kathleen.
- Halo? - zapytałam zwyczajnie.
- Słuchaj, gdziekolwiek jesteś, wróć w tej chwili do domu, bo nie wzięłam kluczy. Z resztą babcia dzwoniła i wspominała coś o twoich odwiedzinach. Szkoda, że ja o tym nic nie wiem. - rzekła zirytowana i rozłączyła się.
- Muszę iść. - Powiedziałam i otworzyłam drzwi. Harry bez słowa ruszył za mną. Czułam jak idzie tuż obok mnie starając się zachować jak najmniejszą przestrzeń pomiędzy nami.
Gdy weszliśmy do głównej sali, wszystkie wzroki powędrowały na nas. Pewnie każdy myślał, że ja i Harry....
Ugh.. już nigdy te skojarzenia nie wyjdą ludziom z głowy...
- Lesie! - krzyknęłam gdy zobaczyłam ją. Wszystkie oczy jej koleżanek powędrowały na stojącego za mną Harrego, którego ręka opierała się o blat stolika, przy którym wszystkie siedziały. Powiedziałam jej, że idę już do domu.
Nie wiem co Harry chciał udowodnić przez taką bliskość na jaką sobie on sam pozwalał. Nie chciałam żeby każdy patrzył na nas jak do tej pory. Nie wiedziałam, czy on się zmienił i nie obchodziło mnie to zbytnio. Ale nigdy nie chciałabym być jego własnością, którą może wykorzystać na każdy sposób.
- To... cześć. - Pożegnałam zwyczajnie i miałam zamiar opuścić pub.
- Bardzo profesjonalne pożegnanie. - Skomentował, na co ja prychnęłam.
- Ah tak? - uniosłam do góry brwi. - Do widzenia, panie Styles. - powiedziałam poważnie i podałam mu rękę. Uścisnął ją i zaśmiał się pod nosem.
- Do widzenia, panno Moore. - odkąd pamiętałam nie podawałam mu swojego nazwiska. Pewnie Lesie to także mu powiedziała. Pff.
- Może cię podwieść? - Wiedziałam, że padnie to pytanie.
- Nie, dzięki. Mam wiele spraw do zalatwienia. - Odpowiedziałam nie przywiązując już zbytniej uwagi na Harrego. Nie chciałam żeby Kath dowiedziała się, z kim się zadaję. Za dużo już miałam kłopotów, różnego rodzaju nieporozumień. Wróciłam zmęczona do domu. Miałam nadzieję, że już nikt mnie z niego nie wyciągnie i spokojnie będę mogła spakować trochę rzeczy do babci i może później znaleźć czas na małe zakupy na wyjazd do Liverpoolu.

__________________________________________________________
Siemka Kociaki! Jak wrażenia? :) Komentujcie, prosze. Nie wiem czy jest sens w ogóle dalszego pisania tego FF. Dajcie mi otuchy! KOCHAM :*

2 komentarze:

  1. Ja pikoleee !!! Czytam sb czytam a tu nagle ta akcja z pocałunkiem.. :o szook ... ihihi tak z zaskoczenia ... cudnie piszesz pamietaj ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. giiiiiiiiiiiiiiiiii *.* wspanialy <333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń