sobota, 17 maja 2014

Rozdział 18

Zamurowało mnie gdy usłyszałam od niego te słowa. Ale przecież on był pijany i gadał co popadnie.
- Lizzy... - zaczął Louis. - On ci nie odpuści. Pójdziesz do pokoju obok i spokojnie zaśniesz.
- Ale Louis.. ja nie m...
- Możesz. Proszę. - błagał. Nie wiedziałam co mam zrobić. Czułam, że jak w tamtym momencie opuściłabym jego mieszkanie, bulwersował by się i mógłby sobie, albo chłopakom coś zrobić. Podczas jazdy opowiedzieli mi trochę co alkohol z nim robi.
- To my spadamy. - rzekł Niall i pociągnął Liama za rękaw.
- Nie zostawiajcie mnie z nim! - krzyknęłam błagalnym tonem. - Proszę.. nie...
- Jeśli chodzi o to, to on ci nic nie zrobi... Patrz na niego. - Louis wskazał ręką na leżącego Harrego z zamkniętymi oczami. Co chwila je otwierał i rzucał nam uśmiech. - On za chwilę przecież zaśnie. Stałam i wpatrywałam się w leżącego Harrego. Wyglądał jak mały niewinny chłopczyk.
- No dobra. Ale mogę z samego rana opuścić mieszkanie? Nie chciałabym żeby mnie tu zobaczył. Wkurzyłby się jeszcze i... - Louis mi przerwał.
- Kochana jesteś. - pocałował w policzek. - Jasne, że możesz. Nikt cię tu nie będzie trzymał. Tylko napisz przynajmniej Harremu jak się tu znalazł i, że byłaś... Ucieszy się. - uświadomił mi co mam zrobić. Chociaż nie wiem czy wyszłabym z jego mieszkania bez żadnej informacji, że tam w ogóle byłam.
- To my spadamy. - odezwał się Louis. - Dobranoc.
- Hej... - westchnęłam i poszłam zamknąć za nimi drzwi. Wróciłam do Harrego i usiadłam na rogu łóżka.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić? - zapytałam z małym uśmiechem patrząc na bezbronnego chłopaka. Otworzył lekko oczy i rzucił nieprzytomny uśmiech. Chwycił mnie kurczowo za rękę i mocno trzymał. Musiałam na prawdę zaczekać aż zaśnie na dobre. Zapomniałam zapytać się Louisa o której zazwyczaj on wstaje. Czego miałam się spodziewać? Wstać o 6:00 nad ranem, czy spokojnie mogę się obudzić o 9:00? Wolałam raczej nie ryzykować i wstać wcześniej.
Poczekałam jeszcze 15 minut i wyjęłam dłoń z jego uścisku. Wychodząc spojrzałam na niego. Uśmiechał się lekko przez sen, co dodawało mu uroku. Czemu ja się tak w niego wpatrywałam? To jeszcze pogarszało sytuację...
Zobaczyłam swoją torbę na jego szafce. Postanowiłam, że wrócę po nią później, bo jeszcze ją gdzieś indziej zostawię i nie znajdę. Wyjęłam z kieszeni telefon. Było tak 5 nieodebranych połączeń od Matta, 10 od Kathleen i 4 od Lesie. Pewnie Kathy kazała jej zadzwonić. Nie przejmowałam się połączeniami od Lasie i cioci, lecz zadzwoniłam do Matta.
- No hej. - powiedział. - czemu nie odbierałaś i gdzie ty jesteś?
- No.. ymm.. Jestem u Harrego.. Wypił i nie chciał beze mnie wracać do domu. Ale za chwilę jadę. - oszukałam go.
- No to jeszcze wpadnij do klubu. - zaproponował. Coraz bardziej zaczynało mnie dziwić to, że Matt miał dziewczynę, a tak bardzo zależało mu na czasie spędzonym ze mną. Mam nadzieję, że nie dostanę kiedyś od Lizzy za to ochrzanu... 
- Nie... Przepraszam, wiem, że mieliśmy porozmawiać, ale jestem zmęczona i wrócę do domu. - Musiałam go okłamać. Nie dobrze skończyło by się to, gdybym powiedziała mu, że jestem u Harrego.
- W takim razie pogadamy kiedyś indziej. - powiedział z radością. - to już ci nie przeszkadzam. Pa.
- Dzięki za wyrozumiałość. - zaśmiałam się. - Hej. - dodałam.
Poczułam lekkie zmęczenie mimo godziny 20:15. Musiałam wyspać się, żeby tak wcześnie rano wstać.

***

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Szybko wyłączyłam, ponieważ to mój taki odruch. Przez chwilę zastanowiłam się gdzie jestem. Oh.. no to. To przecież mieszkanie Harrego. Spojrzałam jeszcze raz na zegarek, niedowierzając,że wstałam tak wcześnie. Mimo godziny 6 nad ranem miałam zapał do wstania. Bałam się powrotu do domu. Bałam się tego huku, jaki wywoła Kathleen wrzeszcząc na mnie, że jestem nie odpowiedzialna. Oczywiście nie miałam zamiaru mówić jej, że byłam u chłopaka, którego znałam zaledwie tydzień.
Wygrzebałam się z łóżka  i weszłam cicho do pokoju w którym spał Harry. Koc był zrzucony na ziemię, a jego koszulka podciągnięta była do samej klatki piersiowej. Odkryła tym samym tatuaż motyla i jego niesamowicie wyrzeźbione ciało. Mogłabym wpatrywać się w nie wieki. Gdy przekręcił się na drugi bok i coś mruknął pod nosem, przestraszyłam się, że się obudzi i szybko schowałam się za próg. Usłyszałam lekkie skrzypnięcie łóżka i kroki w moją stronę. O nie!   
Na palcach pobiegłam do pokoju którego drzwi były lekko uchylone. Schowałam się za nie i modliłam żeby nie potrzebował niczego z tego pomieszczenia. Nie wiem czemu aż tak bardzo nie chciałam żeby mnie tu zobaczył. Może obawiałam się jego reakcji na moją osobę. Po jego zachowaniu, jakie czasami miewał przy mnie, mogłam stwierdzić, że był trochę agresywny. Nie wiedziałam tak na prawdę w jakim stopniu, ale był. 
Usłyszałam, że wszedł do łazienki i szybko otworzył klapę od kibelka.  
Wymioty...
Zastawiłam szybko ręką usta, żeby nie wydobyć z siebie pisku. Nienawidziłam jak ktoś zwymiotował i nienawidziłam jak ja zwymiotowałam. Po prostu wiedziałam jakie to jest uczucie. To jest bardzo męczące pod każdym względem. Dlatego - pomimo, że nie miałam jeszcze 18 lat - nie lubiłam dużo pić.
Nasłuchiwałam się chyba około 10 minut jak wszystko idzie do kibelka. Wszystkie hałasy ucichły, a mi ze zdenerwowania serce podchodziło pod gardło. Żeby tu nie wchodził...
Drzwi od toalety otworzyły się usłyszałam jak wraca do pokoju gdzie spał. Uff... Przypomniało mi się, że zostawiłam tam torbę... Modliłam się w duchy żeby jej nie zauważył. 
Po 15 minutach siedzenia, postanowiłam wstać i poszłam zobaczyć czy śpi. Chyba nie świadomy tego, że ktoś przebywa w jego domu, zostawił szeroko otworzone drzwi. Leżał do wejścia plecami i spokojnie oddychał. Zasnął... 
Poszłam do kuchni i zobaczyłam jakąś karteczkę więc postanowiłam mu napisać krótki liścik:

Po skończeniu położyłam ją na stole kuchennym i jeszcze raz zaczęłam obserwować wystrój jego mieszkania. Już wiedziałam, że spał na kasie. Na pewno to nie jest chłopak dla mnie.
Jak najciszej poszłam na korytarz i zaczęłam zakładać swoje trampki. Przekręciłam kluczyk i wzięłam kurtkę w rękę, po czym cicho opuściłam dom. Po wyjściu głośno odsapnęłam i ruszyłam windą na najniższe piętro. Ochroniarz, który stał zaraz przy wejściu bacznie mnie obserwował, co bardzo mnie irytowało. 
- Do widzenia. - powiedział uprzejmie i kiwnął głową.
- Do widzenia. - odpowiedziałam również tym samym gestem. Z pośpiechem udałam się na przystanek.

***

 
Stanęłam przed drzwiami i przeżegnałam się. Żebym nie miała piekła. Chwyciłam za klamkę i pociągnęłam za nią. Otwarte...



1 komentarz: