sobota, 10 maja 2014

Rozdział 11

- No cześć. - powiedział jego znienawidzony przeze mnie od niedawna głos. Siedział dumnie na krześle pożerając mnie wzrokiem.
- Kto cię tu wpuścił? - rzekłam mówiąc wkurzona jego obecnością. Tak nagle zaczął mnie prześladowywać, żebym poszła z nim na jakąś głupią randkę.
- Jakie miłe powitanie. - Zaśmiał się rzucając nacisk na słowo miłe. Ale za chwilę jego uśmiech zmienił się w minę pełną powagi. - Gdzie byłaś? - zapytał ostro, podchodząc do mnie i łapiąc mocno za nadgarstek.
- Puść! - krzyknęłam. - to boli!
- Zadałem ci pytanie. - Ścisnął mocniej mój nadgarstek. W tej chwili nie myślałam nad odpowiedzią na jego pytanie, lecz nad tym, jak on się tu znalazł. Jeszcze nie znałam go od tak agresywnej strony.
- Skoczyłam na chwilę do pracy. Szef mnie nagle potrzebował. - wymusiłam nie przemyślaną odpowiedź.
- Szef?! Od kiedy kurwa twoim szefem jest Harry Styles?! - krzyknął i szarpnął moją ręką.
- Śledzisz mnie? - zapytałam i próbowałam wydostać się z jego kurewsko mocnego uścisku na moim nadgarstku. - Skąd go znasz? - także zaczęłam krzyczeć.
- Nie twoja sprawa. - Mruknął zdenerwowany.
- Więc także nie twoją sprawą jest, że się z nim spotkałam. - Patrzyłam mu prosto w oczy. Widziałam jak jego źrenice się zwężają, i mocniej przytrzymał swoją rękę na moim, już na pewno fioletowym nadgarstku.
- Ty mała dziwko. - Powiedział i uderzył mnie w policzek, który momentalnie zaczął mnie okropnie piec. - To dlatego ze mną zerwalaś? Dla niego?! Kurwa, ile czasu już się z nim spotykasz?! - Spojrzał w moją stronę. Ja tylko spojrzałam na niego szyderczo i nic nie odpowiedziałam. Trzymałam się za nadal piekący policzek. Śledził moją twarz i tak jakby żałował, że mnie uderzył. To koniec...
- Nie wiedziałam, że jesteś aż takim chujem. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Wytłumaczyliśmy sobie wszystko! Nie mogłam być dalej z tobą, nie dlatego, że go poznałam! Znam go zaledwie kilka dni! Po prostu nie mogłam znieść tego, że traktowałeś mnie jak zwykłą szmatę! Zawsze byłam na drugim miejscu, nie na pierwszym! A teraz kiedy już PRAWIE o tobie zapomniałam, kiedy zaczynałam się zbierać, zjawiasz się i zabraniasz mi ułożyć sobie normalnie życia?! Już nic nie będzie tak jak kiedyś. Nie chcę cię znać. Nie chcę mieć z tobą żadnych kontaktów! Rozumiesz? Wyjdź stąd! - płakałam. Ta "wymowa" kosztowała mnie na prawdę wiele. Wróciłam do tego wszystkiego, do czego już nigdy więcej nie chciałam wracać...
- Lizzy, ja.. - zaczął.
- Kurwa! Spierdalaj! - krzyknęłam pokazując ręką drzwi. - Mam ci pomóc do cholery?! - wznowiłam krzyk gdy zobaczyłam jak nie ruszył się z miejsca.
- Jeszcze nie wszystko skończone. - Zack ruszył w stronę drzwi z dziwnym spokojem i opuścił dom z trzaskiem. Oparłam się o najbliższą ścianę i zakryłam twarz rękoma. Jak on tu wszedł? Wywołał kolejne rany w moim sercu. Chciałam o tym wszystkim zapomnieć, ale najwyraźniej się nie dało. Jeszcze nie wszystko skończone. - te słowa wzbudziły we mnie zdziwienie. Czego jeszcze nie koniec? Tego koszmaru jaki przeżywałam jak z nim rozmawiałam? Nie. Tego już za wiele! Nie chciałam mieć już z nim więcej jakich kolwiek kontaktów. Ale wiedziałam, że nie odwali się lecz nadal będzie mnie nękał...
Była godzina 15:00, a ja modliłam się o powrót Lesie. Leżałam u siebie w pokoju na łóżku i wpatrywałam się w sufit, gdy nagle usłyszałam dźwięk przekręcającego się zamku w drzwiach. Nareszcie wróciła. Zbiegłam na dół i usłyszałam śmiechy. To Lesie z Mattem nie mogli opanować swojej namiętności i już przed domem zaczynali pocałunki i gilgotanie się. Jak ja dobrze to u nich znałam...
- O cześć Lizzy. - Powiedziała moja siostra przerywając pocałunek i chichocząc. Matt także przywitał się ze mną.
- Yy.. to ja może nie będę przeszkadzać... - zaczęłam i ruszyłam w stronę schodów, które prowadziły na górę.
- Czekaj, czekaj... - przerwała podejrzliwie. Bałam się, że zauważyła mój zaczerwieniony nadgarstek. Podeszła do mnie i chwyciła w swoją dłoń moją rękę. - Kto ci to zrobił? Harry?! - Spojrzała na mnie i jej oczy zaczerwieniły się. Stałam po prostu i wlepiałam wzrok w ziemię. - No mów kto! - podniosła nie co ton głosu, ale szybko przytuliła mnie. - No powiedz... proszę..
- T.. to.. Zack.. - mruknęłam. - Był tutaj, nawet nie wiem jak tu wszedł. Mówił coś o Harrym i... - nagle Matt przerwał mi.
- Dorwę drania! - krzyknął i otworzył drzwi.
- Nie! Matt, nie rób tego! - krzyczałam razem z Less. Dziewczyna podbiegła do niego, ale on tylko pocałował ją w czoło i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Lesie, przepraszam! - Powiedziałam z wyrzutem. - Jeśli Mattowi się coś stanie, to będzie to tylko moja wina! Przepraszam... - błądziłam słowami do najważniejszych wyrazów. Lesie patrzyła na mnie i wzięła w swoje małe dłonie moją twarz.
- Nic mu się nie stanie. - Zapewniała mnie. - Zack zasługuje na odrobinę bólu.. wszystko co tobie wyrządził, Matt mu "wynagrodzi" - zrobiła cudzysłów w powietrzu i dotknęła mojego zaczerwienionego policzka.
- To też on? - jej oczy stały się ciemniejsze. Syknęłam z bólu. - Oh.. czemu mnie wtedy przy tobie nie było... - westchnęła. - Przepraszam, że tak ostatnio cię zaniedbałam... - no kuźwa. Mowiłyśmy, jakby jedna z nas miała za chwilę odejść. na zawsze...
- Lesie przestań tak mówić.. masz kochającego chłopaka więc ciesz się nim i mną się nie przejmuj.. - zaśmiałam się żeby rozluźnić atmosferę. Ona stuknęła mnie w ramię i posłała mi tajny uśmieszek.
- Ale wiesz... z tego co wiem, to Harry zaczął się tobą interesować. - Czepiała się.
- Serio? - udałam szczęśliwą. - Skąd masz takie info?
- A ma się swoje źródła informacji.. - puściła mi oczko i zaczęła mnie gilgotać. Turlałyśmy się po podłodze. Zapomniałam przez moment o Zacku, o Harrym i o wszystkich kłopotach. Usłyszałam jak drzwi się otworzyły, a w nich ustała Kathleen. Uśmiechnęła się do nas widząc, w jakich jesteśmy pozach. Ja centralnie nad Lesie i trzymałyśmy się obie za swoje brzuchy.
- Oj dziewczyny.. - zaśmiała się i odłożyła wszystkie torby na szafkę w wejściu. Przypomniało mi się, że Kathleen nie może mnie zobaczyć z zaczerwienionym policzkiem, więc nie wstawałam z ziemi. Kobieta ruszyła w stronę sypialni informując nas żeby w domu panowała cisza, bo chciałaby odpocząć. A właśnie... CISZA... Jacobowi się jeszcze nie upiekło. Ale to później. Na samą tą myśl gęba sama mi się szczerzyła. Kathleen wyszła, a ja i Lesie podniosłyśmy się z ziemi.
- Wiesz co? Ja chyba także pójdę się przespać. Dobrze mi to zrobi... - powiedziałam i wyprostowałam ręką bluzkę. - Jeśli będziesz wiedziała co z Mattem to mnie obudź. - Usmiechnełam się i powędrowałam na górę.

***Oczami Harrego***

Siedziałem sam przy stoliku i cały czas zamawiałem drinki. Klub mojego przyjaciela był świetnym miejscem na odstresowanie. Szkoda, że w tej chwili go nie było. Myślałem o Lizzy. W mojej głowie już szumiało od alkocholu, ale przypominałem sobie jej twarz. Była piękną dziewczyną. Przez chwilę pomyślałem sobie, że nie mógłbym jej tak skrzywdzić. Nagle poczułem masaż delikatnymi dłońmi na karku. Odwróciłem się z nadzieją, że to Lizzy. Nie, to nie ona.
- Aa... to ty.. - powiedziałem obojętnie i odrociłem się do poprzedniej pozycji.
- A spodziewałeś się kogoś innego? - zapytała brunetka i wgramoliła mi się na kolana.
- Nie.. to znaczy.. - zajakałem się. - Nie.
- No mam taką nadzieję... - mruknęła wprost do mojego ucha i pociągnęła za kołnierz od koszuli. - Chodź. - Dodała, a ja wstałem i podąrzyłem za nią. Wiedziałem co się szykuje. Weszliśmy do jednego z wielu pokoju i ona rzuciła się na łóżko. Ja podszedłem do niej i bez żadnych emocji zdjąłem z niej resztki ubrania, bo tak w ogóle to nie miała go za dużo na sobie. Gdy była już nago spojarzałem na jej ciało z lekkim pożądaniem. Każda kobieta mogła zazdrościć jej kobiecych kształtów. Zdjąłem z siebie wszystkie ubrania i z kieszeni od spodni wyjąłem saszetkę z prezerwatywą. Założyłem ją na swojego penisa i zacząłem działać.

***Oczami Lizzy***

Obudziłam się już o 21:17. Nie wiedziałam co mam zrobić, ponieważ już w miarę się wyspałam. Wyszłam więc z pokoju i poszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic i w pokoju spowrotem byłam o 22:15. Wróciły do mnie sprawy z tego dnia. Był bardzo męczący. Ciekawe jak u Matta. Martwiłam się o niego, ale to chyba nie było złe?
Rzuciłam się na łóżko i wyjełam telefon. Zagrałam w moją ulubioną grę i poczułam jak ponownie oczy zamykają mi się.

2 komentarze:

  1. "Ale wiesz... z tego co wiem, to Harry zaczął się tobą interesować" uhuhuhu ... Hazz o niej myślał ...!!! zmienia się !!! lece czytać ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ale super !!! Nie przestawaj pisac <3

    OdpowiedzUsuń