środa, 14 maja 2014

Rozdział 14

Harry otworzył drzwi, nadal trzymając mnie na rękach.
- Proszę. - Powiedział i zestawił mnie spowrotem na ziemię. Sarkastycznie przeprasowałam ręką swoją bluzkę i nie patrząc na niego usiadłam na fotelu przy oknie.
- Mogłam sama wejść po tych schodach. - Rzuciłam obojętnie, wpatrując się w punkt za oknem.
- Wiem. - Zaśmiał się. - Wreszcie wiem gdzie pracujesz. - Powiedział głosem pełnym przewagi. - Mówiłem, że się tego dowiem. - Uśmiechnął się łobuzersko i usiadł na przeciw mnie.
- Nie dowiedziałbyś się gdyby nie ten twój pieprzony kolega. - Prychnełam i spojrzałam na niego. - Bez niego nie poradziłbyś sobie. - Zaśmiałam się i ponownie na niego spojrzałam. Wpatrywał się we mnie, wywiercając we mnie dziurę wzrokiem. Był on rażący, a szczególnie wtedy, kiedy patrzył na mnie jakby chciał mnie zjeść. Wiem... jestem głupia...
- Hej.. - oburzył się z żartem. - On jest spoko. Jestem mu wdzięczny, że powiadomił mnie, że tu pracujesz.
- A ja nie. - rzekłam i szybkim ruchem wstałam z fotela i udałam sie w stronę drzwi.
- Nie obrażaj się. - Usłyszałam jak wstał i ruszył za mną. Poczułam jak jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku. Chciałam mu ją wyrwać, ale przycinął mocniej. Tym sposobem odwrociłam się w jego stronę.
- Puść mnie. - Powiedziałam. - Mam złe skojarzenia z takim szarpaniem. - Dodałam. Oczywiste było to, że tym złym skojarzeniem był Zack...
- Przepraszam.. - powiedział i uwolnił moją dłoń z uścisku. - Pogadajmy po prostu. - Powiedział wywołując u mnie zatrzymanie się.
- Nie mamy o czym, Harry. - Złapałam za klamkę. Lekko przycinął drzwi, uniemożliwiając mi otworzenie ich.
- O czym chcesz gadać? Zaprosić mnie do łóżka? Nie, dzięki. Należę raczej do tych normalnych osób. - Powiedziałam już trochę bardziej zdenerwowana.
- Czemu aż tak bardzo zależało ci żeby wiedzieć gdzie pracuję? - nie dałam dojść mu do słowa. W jego oczach wyczułam jakbym go... zraniła? Ale czym, kurwa, czym?! Jego źrecice zwężyły się i wyczułam szybsze oddechy.
- Nic o mnie nie wiesz. - Rzekł wlepiając we mnie wzrok. Był taki.. przerażający.
- No to mnie może oświeć?! - powiedziałam sarkastycznie. Zmniejszył odległość pomiędzy nami i stykał się ze mną klatką. Lecz z jego ust nie wydobyły sie żadne słowa.
- Wiedziałam. Jesteś taki, jak mówią o tobie ludzie. Nic w sobie nie masz. Ranisz dziewczyny na każdym kroku. I co z tego masz? Przyjemność? - odsunęłam się o krok i zaczęłam machać rękoma.
- Jesteś zazdrosna? - zapytał z rozbawieniem.
- Ja? - wytrzeszczyłam oczy i wbiłam delikatnie swój palec w klatkę piersiową. - Zazdrosna? O kogo niby? Tylko nie mów mi, że o ciebie. - Zaśmiałam się. Doprowadzał mnie do białej gorączki. Starałam się ukryć to jak najlepiej. Nie wiem czy mi to wychodziło, ale się strałam.
- No tak. Czemu cię to obchodzi, co ja robię? - zapytał jakby nabijając się ze mnie.
- Powinnam zapytać cię o to samo. - Powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami.

***Oczami Harrego***

Wyszła. Tak po prostu wyszła, zostawiając mnie z tymi wszystkimi myślami. Umiała się bronić słowami. Szczerze, to nie wiedziałem czy tak na prawdę chciałem powiedzieć to, co powiedziałem. Pewnie ją to zraniło.
Mam złe skojarzenia z takim szarpaniem. Nadal tkwiły we mnie jej słowa. Czy ktoś ją kiedykolwiek zranił? Jeśli tak, zabiję go nawet na jej oczach. Nikt nie może jej dotykać oprócz mnie. Nawet w taki sposób. Musiałem dowiedzieć się więcej o jej przeszłości. Nie wydała mi się zbyt spokojna, skoro tak powiedziała. Czułem, że musiałem zacząć jej bronić. Tylko jak, skoro mi w ogóle nie ufała..
Wyszedłem z pokoju. Chyba zbyt długo myślałem nad tym, nad czym myślałem. Zniknęła mi z pola widzenia. Zszedłem na dół i zacząłem rozglądać sie po całym barze. Nigdzie jej nie widziałem. Miałem nadzieję, że Louis ją zauważył i zatrzymał. Niestety. Jego także już nigdzie nie spotkałem.
- Sory. - zacząłem do dziewczyny za ladą. Nie wyglądała na miłą. - Widziałaś Lizzy? - zapytałem uważnie jej się przyglądając.
- Poszła na zaplecze. Z resztą. Nie śledzę jej. - Odpowiedziała i zaczęła przecierać ladę.
- Mogę tam wejść? - zapytałem i skierowałem swoj wzrok na zaplecze.
- Jak musisz? - rzekła obojętnie i wskazała ręką żebym przeszedł. Mruknąłem pod nosem ciche "dzięki" i wszedłem w duże wejście na zaplecze. Było tam ponuro i niezbyt jasno. Nigdzie nie zauważyłem dziewczyny lecz uslyszełem głos zza kartonów. Wiem, że nie powinienem podsłuchiwać, ale wszestko mnie przezwyciężyło.
- Dziś o 17? - powiedziała Lizzy do sluchawki.
- Okej. Wyjde po ciebie i może wstąpimy do "Art", hmm? - zapytał głos po drugiej stronie. Przecież to mój klub! Lizzy! Zgudź się! - krzyczał mój głos wewnetrzny.
- Nie chcę tam iść. - Rzekła cienkim głosem i wypuściła głośno powietrze.
- No to wpadaj na ulicę Abend! - rzekł rozradowany głos z drugiej strony. Hmm.. kojarzę tą ulicę. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale pojadę za nią. To był  jedyny sposób w jaki mogłem ją bliżej poznać, a później zafascynować ją moimi wiadomościami.
- Dobra. Będę u ciebie o 17. - rzekla i po chwili słyszałem pożegnanie. Wyszedłem szybko zza kartonów i powędrowałem do drzwi, żeby wyglądało to tak, jakbym przed chwilą wszedł.
- Czego tu chcesz? - zapytała niezbyt miło. Jak zawsze.
- Porozmawiaj ze mną normalnie, Lizzy. - Wytłumaczyłem i podszedłem bliżej. Ona jednak odsunęła się i spojarzała za siebie orientując się, czy nie ma niczego za nią co sprawiłoby utrudnienie cofnięcia się. Wyczuwałem, że bała się mnie.
- Boisz się mnie? - zapytałem i podszedłem jeszcze bliżej. Nadal oddalała się. Czułem ukłucie w środku. Czemu się mnie bała? Dziwisz się, Styles? - słyszałem ten cholerny wewnętrzny głos. Dla mnie on był fałszywy. - Odpowiedz.
- Tak. - powiedziała bez zastanowienia. - Dziwisz się, Styles? - te same słowa słyszałem w środku. Nic nie odpowiedziałem.
- No właśnie.
- Nie możesz się mnie bać. Nigdy nie skrzywdziłem dziewczyny.
- Nigdy? - na jej twarzy pojawił się szyderczy, lekki uśmiech. - Cały czas to robisz. - spoważniała.
- Jeśli chodzi ci o to, to same pchają mi się do łóżka. - Rzekłem i wyszedłem z pomieszczenia. Wkurzyłem się, ale miała prawo tak powiedzieć. Prawda zawsze bolała. Gdybym został tam dłużej, zacząbym rzucać krzesłami. A tego nie chciałem. Musiałem ochłonąć po tych słowach.

***Oczami Lizzy***

Zostawił mnie samą. Myślę, że w tej właśnie chwili należała mu się taka odpowiedź i ją uzyskał. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Chodziaż w głębi serca wiedziałam, że jest dobrym człowiekiem. On potrafiłby się zminić gdyby tego chciał. Rani dziewczyny na każdym kroku. Ale przecież on tego nie zauważa, bo to dla niego zabawa. Czemu one wszystkie są takie naiwne?
- Ej, młoda. - Usłyszałam niski głos Sarah. Nienawidziłam jak ktoś tak się do mnie zwraca, a szczególnie ona. Wiedziałam, że już czas wracać do pracy. Założyłam fartuch i wyszłam z zaplecza. Nie wiedziałam nigdzie sylwetki Harrego. Pomyślałam, że go dotknęły moje słowa. I dobrze. Może zmieni swoje zachowanie.
- Zaczynaj. - Odezwała się Sarah i podała mi tacę z piwem. Ugh.. nie lubiłam roznosić zamówień do stolików. Ale cóż. Musiałam w końcu polubić.
Po kilku godzinach pracy zaczęło mi się już ewidentnie nudzić. Czułam zmęczenie. Ogromne zmeczenie. Chciałam jak najszybciej pójść do domu i na spotkanie Lizzy.
- Jeszcze tylko godzina. - Mruknęłam do siebie. Była 15:00, a o godzinie 16 kończyłam tą mękę.
- Przez tego przystojniaka zaczynasz mówić do siebie. - Zaśmiała się Sarah. Nie słyszałam w jej głosie żadnego czepiania, z czego się.. cieszyłam?
- Weź przestań.. - powiedziałam i rzuciłam lekki, przelotny uśmiech. - Przywalił się i nie chce odwalić. - Westchnęłam i wyciagnęłam rękę po szklankę od Sarah.
- Walczy o ciebie. - Powiedziała ni stąd ni zowąd. - Wiem jakim typem faceta jest. Kilka razy moja siostra pieprzyła się z nim. - Czemu mi to powiedziała? Pierwszy raz słyszałam z jej ust takie zwierzenia. Trochę zawstydziła się. Czego? Wstydzi się swojej siostry?
- Umm... walczy? - zapytałam. - Starsza siostra czy młodsza? - dodałam. Może za dużo zapytałam na pierwszy raz?
- Tak. Jeszcze nigdy nie starał się tyle o dziewczynę. Prawie nigdy żadna mu nie odmawiała. - wyczułam w jej głosie lekkie załamanie.
- Czy ciebie też prze...
- Nie. - Przerwała mi. - Nie dałam mu się. A co do siostry... starsza.. o dwa lata.. straszna puszczalska. Nie utrzymyjemy kontaktów...
- Tak mi przykro.. - powiedziałam, a ona spojrzała na mnie.
- Oh.. - westchnęła. - Nie wiem czemu, ale nie czuję się jakby była moją siostrą.. po prostu nie mogę wybaczyć jej tego co zrobiła.. - przerwała nagle. Czułam, jakby wiedziała, że powiedziała za dużo..
- Co takiego zrobiła? - zapytałam podnosząc brwi. Sarah przejechała ręką po czole wzdychając.
- Nieważne... nie mogę nikomu powiedzieć... - wyszeptała cicho. - Może kiedyś Harry ci powie. - dodała i wyminęła mnie szybko idąc w stronę stolików. Zastanowiłam się nad jej słowami i jeszcze bardziej wiedziałam, że skrywał więcej tajemnic niż mi się wydawało. Sarah zaczęła ze mną rozmawiać, więc miałam nadzieję, że kiedyś powie mi o co chodzi. Mówiła o swojej siostrze, później także wspomniała o Harrym. Czyli ci dwoje mieli z tym coś wspólnego.
Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam 15:55. Zaczęłam siedzieć zbierać, a Sarah została jeszcze na dwie godziny.
- Trzymaj się, Sarah. - powiedziałam i podeszłam do niej zostawiając kluczyki, które musiała upuścić na zapleczu.
- Dzięki. Uważaj na siebie. - Powiedziała posyłając mi lekki uśmiech. Opuściłam bar i poczułam zapach świeżego powietrza. Wreszcie stamtąd wyszłam. Miałam nadzieję, że w najbliższym czasie nie spotkam Harrego. Nie teraz, kiedy mam pomieszane myśli...

2 komentarze: